sobota, 7 grudnia 2013

#12 Tajemnica

Tak jak prosiła lwica, maluchy opowiedziały wszystko rodzicom, przekazały pozdrowienia, a Leah powiedziała Asante, ze ten nie musi się o nic martwić.Sawa był zawiedziony z powodu odkrycia strażników przez swoje siostry wcześniej od niego.Teraz został tylko on.Z tego powodu nie chciał z nikim rozmawiać ani się bawić.Leżał samotnie w jaskini.Podeszła do niego Kiara, która chciała dowiedzieć się o co chodzi jej dziecku.
-Sawa, synku, co tutaj robisz?
-Nic.
-Jesteś smutny?
-Możliwe.
-Czy to wiąże się ze strażnikami twoich sióstr?
-Tak!Dlaczego ja go jeszcze nie odkryłem?!Jestem starszy!
-Może go nie masz?-Kiara pytała delikatnie by nie zranić syna.
-Rafiki zapewniał, ze każdy go ma.
-Więc na pewno się objawi.Nie martw się.Może pójdziesz i spotkasz się z Eclipse?
-Nie ma jej.Od tygodnia jej nie widziałem.
-Nadal nie wiesz gdzie mieszka?
-Nie.To jakaś tajemnica.
-Może powinieneś Sam poszukać?W końcu zależy ci na niej.Pamiętaj, ze na kłamstwie i tajemnicach uczciwego związku się nie zbuduje.

Sawa pomyślał chwile i wyszedł z jaskini.Rzwawym krokiem ruszył na sawannę.Po drodze mijał swoją kuzynkę Wazi, za którą szczerze nie przepadał.Ta zauważywszy go podbiegła do niego z uśmiechem.
-Cześć, dokąd idziesz?
-Donikąd.
-Gdzieś chyba idziesz skoro tak mówisz i ruszasz łapami.
-Zostaw mnie.Jestem zajęty.-Powiedział z widoczna niechęcią i zdenerwowaniem.
Aby zgubić małą ruszył syzbkim biegiem i zniknął jej z oczu.Zatrzymał się dopiero koło wodopoju.Wskoczył na wysoki głaz i zaczął się rozglądać.


Nic nie udało mu się zobaczyć.Chciał już zrezygnować gdy nagle coś dziwnego przykuło jego uwagę.Daleko od niego w trawie coś szybko się przemieszczało.Nie było duże, ale szybkie.Wpatrywał się w to licząc, ze za chwile dowie się czegoś więcej.Wysoka trawa kończyła się i na ziemię upadła biała lwiczka.Eclipse.Sawa rozpoznał ją od razu.Potknęła się, lecz po chwili wstała i zaczęła biec dalej.Była przerażona.Uciekała.Po chwili za nią pojawiły się trzy inne lwiątka.Sami chłopcy.Widać było, ze nie jest to zabawa w berka.Sawa musiał ratować ukochaną.Z rykiem ruszył w ich ślady.Nie był w stanie ich dogonić normalną drogą, więc skręcił.Biegł górą, oni dołem.Kiedy Eclipse znów się wywróciła, a tamci zbliżali się do niej z pazurami, ta zaczęła krzyczeć.Pierwszy już chciał zadać cios, ale nagle przed lwiczka pojawil się Sawa.Warczał, najeżył się, wystawił kły i pazury.
-Sawa?Co ty tutaj robisz?-Zapiszczała biała.
-Zostawcie ją!Zabraniam Wam się do niej zbliżać!-Warknął.
-Bo co nam zrobisz, kiciu?-Syknął pierwszy.-Brać go!-Krzyknął do reszty.

Ci rzucili się na niego.Sawa był sam, ale troska o ukochana dawała mu siły.Poza tym był naturalnie mądrzejszy od nich.Pierwszego uderzył łapą, ten uderzył o kamień.Szybko wstał i uciekł.Z drugim szarpal się dłuższy czas, ale w końcu udało mu się go powalić.Trzeci wyglądał na przywódcę oboje na siebie warczeli i szykowali do walki gdy nagle nad ich głowami uniósł się dźwięk potężnego ryku.Cała trójka spojrzała w górę.Nad nimi stał wielki biały i dumny lew.Spoglądał na przerażone kocięta mądrym i ostrzegawczym krokiem.Zeskoczył na dół.Sawa odruchowo zasłonil Eclipse swoim ciałem.Minę miał zaciętą i poważną.
-Eclipse, w porządku?-Spytał biały.
-Tak tato, nic mi nie jest.-Odparła radośnie.
-Czy ktoś morze mi wytłumaczyć co się tutaj wydarzyło?-Spytał ostro patrząc na nieznajomego Sawę.-Kim jesteś?Co tutaj robisz?
Lewek chciał cos powiedzieć, ale w tedy nieznane mu lwiątko zaczęło mówić.
-Nyeupe, ten przybłęda zaatakował Eclipse.Chciałem go powstrzymać, ale on pobił moich przyjaciół a teraz o mało się na mnie nie rzucił.
-Ty kłamco!Tato nie słuchaj go.To on z przyjaciółmi zaatakowali mnie na Lwiej Ziemi.Sawa mnie bronił!
Lew nie wiedział komu ma obecnie wierzyć.Zwrócil się więc bezpośrednio do brązowego.
-Opowiedz kim jesteś?
-Nazywam się Sawa.Jestem księciem Lwiej Ziemi i przyszłym królem.A także narzeczonym Eclipse.Za jej zgodą.Byłem na patrolu gdy zobaczyłem, ze tamci ją gonią, więc zaatakowałem ich by ją chronić.

Lew wytrzeszczył oczy.
-Więc to ty jesteś partnerem Eclipse?Nareszcie mam przyjemność cie poznać.To dla mnie zaszczyt książę.Wierzę Ci i mojej córce, bardzo dziękuję, też za pomoc jej udzieloną.To wiele dla mnie znaczy.A co do ciebie Daruma, to jestem zawiedziony.Później się z tobą rozliczę.Proszę książę chodź z nami.
Lwiątko zgodziło się, pomogło Eclipse wstać i razem ruszyli do reszty stada.Po drodze Sawa dowiedział się, ze W ich stadzie nie ma władcy, każdy jest sobie równy.Ich grupa nie była duża, ale zgrana.Ojciec Eclipse zajmował jednak pozycję stanowczą.Jego zdanie było decydujące.Zwołał stado czyli swoją rodzine i przedstawił im przyszłego męża swojej córki.Wszycscy byli szczęśliwi móc w końcu go poznać.Wszyscy byli bardzo mili.Sawa jednak nadal nie wiedział, dlaczego dotąd Eclipse ukrywała przed nim swoja rodzinę.Chciał z nią o tym szybko porozmawiać.
-Eclipse gdzie ja właściwie jestem?To nie jest Lwia Ziemia.
-Nie, to miejsce nie ma nazwy.Jest wolne.Dlatego tutaj mieszkamy.
-Powiedz mi dlaczego to ukrywałaś?
-No wiesz, nie wszyscy tolerują Nas jako swoich sąsiadów.
-Dlaczego?
-Nie mogę ci powiedzieć.Chcę ale nie mogę.Przepraszam.
-Nic się nie stało.Wolałbym abyś nie miała przede mną tajemnic, ale jeśli tak ci zależy to nie mów.
-Sawa?
-Tak?
-Dziękuję, ze mi dzisiaj pomogłeś.I cieszę się, ze tutaj jesteś.I poznałeś moja rodzinę.
-Ja także.Kocham cię Eclipse.Za ciebie oddałbym życie.
-Ja także.

piątek, 8 listopada 2013

#11 Czy to ona

Idia była bardzo szczęśliwa z odkrycia swojej strażniczki.Była królowa i jej własna pra pra babcia Uru.Idia wypytywała Rafikiego o lwicę, a on opowadał jej o niej tyle ile chciała.Czuła się dumnie.Teraz zostali jeszcze Leah i Sawa.Lwiczka Spacerowała przez sawannę razem z Asante.Jej chłopak cały czas przyglądał się poczynaniom małej.
-Och, Asante to takie cudowne, ze możemy sami odkrywać swoich przewodników.Jak myślisz, kogo mam?
-Na pewno jakąś wielką królową z dawnych lat.Na twoim miejscu zastanowiłbym się po jakiej władczyni odziedziczyłaś cechy.Możliwe, że twoim strażnikiem jest twoja stara dusza.

Asante zawsze zaskakiwał Leah.Był bardzo mądry, chociaż na takiego nie do końca wyglądał.Leah bardzo go kochała, jednak nie wiedziała jeszcze jakie to uczucie.
-Och, Asante pomożesz mi odnaleźć mego obrońcę?
-Oczywiście.Zawsze chętnie pomogę.
-Dziękuję!
-Dobra, pomyślmy.Poszukujemy kogoś kto był wrażliwy, śliczny, miał poczucie humory, ale także zawzięty i odważny.No i najlepiej z rodziny królewskiej.
-Tak, to chyba będzie najlepszy trop.Chodźmy do Rafiego.On znał wielu władców.

Kilka minut później lwiątka stały już na gałęziach baobabu.Rafiki gładził się po swojej siwej i długiej brodzie przywołując wspomnienia z dawnych lat.Wysłuchawszy opisu lwiątek wpadł na pewnien pomysł.
-Posłuchaj, dziś jest specjalna noc.Jak słońce zajdzie za horyzontem pojaw się na Lwiej Polanie.Twoja odpowiedź sama się objawi.
Lwiczka nie wiedziała, co pawian miał na myśli, ale postanowiła posłuchać.Więc gdy tylko nastała ciemność wymknęła się z jaskini i pobiegła na Polanę.Usiadła na kamieniu naprzeciwko kawałka suchej ziemi.Po długim czasie, gdy nic się nie działo, zaczęła sądzić, ze to nie ma sensu.Chciała już odejść gdy usłyszała szelest, który nie mógł być wywołany wiatrem.Oglądała się, ale nadal nic nie widziała.Gdy poraz ostatni odwróciła wzrok, na skrawku gołej ziemi pojawiła się postać.Rozmazana i świetlista w końcu zaczęła przybierać konkretny kształt.Przed oczami małej ukazała się postać szaro brązowej lwicy z czerwonymi oczami.Z uśmiechem spoglądała w kierunku dziecka.
-Witaj maleńka.-Odezwała się.
-Przepraszam czy ty mówisz do mnie?
-Oczywiście, a do kogo innego?Tylko my tutaj jesteśmy.
-Kim jesteś?
-Nazywam się Sarabi.Byłam królową Lwiej Ziemi gdy panował nią Mufasa.A ty jesteś Leah, zgadza się?
-Tak!Skąd wiedziałaś?-Leah rozpromieniła się.
-Hehe, jestem duchem, my wiemy o wszystkim co dzieje się na ziemi.Zapewne Rafiki powiedział Ci, ze jestem twoją strażniczką.
-Nie, powiedział tylko, że mam tutaj się zjawić o zachodzie słońca.W tedy poznam swojego obrońcę.
-Miał rację, już poznałaś.
-To niezwykłe, ze jedna z największych królowych w historii Lwiej Ziemi jest moją strażniczką.Czuję się zaszczycona.
-Miło, ze tak mówisz.Ale to ja jestem dumna, ze mam kogoś pod swoją opieką.Nie każdy może zostać stróżem.
-Jeju.Powiedz, czy znasz innych strażników?
-Tak.
-A kto jest strażnikiem Asante?On strasznie chciałby to wiedzieć.
-Przekaż swojemu przyjacielowi, że miał rację co do wszystkiego o czym mówił.Jego matka chciałaby go pozdrowić, ale niestety nie może tego zrobić, póki Asante nie będzie gotowy by ją zobaczyć.
-Powiem mu.Poczekaj, chyba ktoś tutaj idzie.

Lwice przerwały rozmowę gdyż faktycznie ktoś się zbliżał.Leah wyostrzyła wzrok i dostrzegła swoją siostrę.Ta podeszła do niej.
-Leah, co ty tutaj robisz?DObrze, ze rodzice nie wiedza, ze wyszłaś.
-Rafiki powiedział, ze tutaj objawi mi się mój strażnik.
-I udało się?
-Tak.Nazywa się Sarabi.Była królowa naszego domu gdy panował Mufasa.
-Gratuluję siostrzyczko.-Powiedziała Idia.-Z naszej trójki już tylko Sawa nie poznał swojego stróża.Ale będzie zazdrościł.
-Tak, to ciekawe, ale jeśli on nie ma strażnika?Będzie zawiedziony.
Siostry spojrzały po sobie.Młodsza miała rację i Idia musiała jej to przynać.Jeśli Sawa nie posiadał strażnika, mogło to oznaczać coś złego.Leah spojrzała smutno na Sarabi, a ta tylko uśmiechnęła się i powiedziała.
-Spokojnie.Nie musicie się o nic martwić.Przekaż wieści Asante i pozdrów ode mnie Simbe.Mojego syna.

Lwica zaczęła znikać, a w końcu małe zostały same.Postanowiły wrócić do domu i podzielić się wieściami.Jednak by nie niepokoić rodziców i nikogo nie budzić, postanowiły zrobić to rano.

sobota, 12 października 2013

#10 Strażnik

Tego dnia trójka królewskich dzieci była na lekcjach u Rafikiego.Czekały na mandryla pod baobabem już od godziny.Zaczęło im się bardzo nudzić.W końcu mędrzec pojawił się.
-Witajcie maluchy.Przepraszam, że tak długo czekaliście.Musiałem pomóc surykatkom.
-Nic się nie stało Rafiki.-Powiedział książę.-Rozumiemy.
-Powiedz czego Nas będziesz uczył dzisiaj?-Spytała Leah.
-Chciałbym Wam coś pokazać.Chodźcie ze mną.
Ruszyli za pawianem między korony baobabu.Byli oszołomieni tymi wszystkimi obrazkami i symbolami.Nawet znudzona Idia zaciekawiła się.
-Rafiki, co to za rysunki?-Spytała.
-Są tutaj namalowani wszystkie lwy jakie mieszkały na tej ziemi.Członkowie rodziny królewskiej są specjalnie oznaczeni.
Sawa podszedł do jednego rysunku, który zaciekawił go mocniej.Przypatrywał mu się.
-To jestem ja?
-Tak.Jesteś oznaczony jako przyszły król.
Rysunek brązowego otoczony był niebieską barwą.Na przeciwko niego namalowana była biała lwica.Była to Eclipse jako przyszła królowa i małżonka Sawy.
-Rafiki czy tylko to chciałeś Nam pokazać?-Pytała znudzona Idia.
-Jeszcze jedno.Chciałem Wam opowiedzieć o strażnikach.
-Czym?
-Strażnikach.Duchowych przewodnikach pod postacią dawnych władców.Każdy z rodziny królewskiej i nie tylko posiada swego obrońcę.
-A jakie my mamy?
-Tego musicie dowiedzieć się sami.Gdy będziecie gotowi objawią Wam się.

Po południu lewki wróciły od Rafikiego i poszły się bawić.Opowiedziały swoim przyjaciołom o wiedzy jaka została im przekazana.
-Jestem pewna, ze każdy lew albo nawet i każde zwierzęna ziemi posiada takiego suchowego przewodnika.-Odrzekła Eclipse.
-Jestem ciekaw kogo ja posiadam?-Zadumał Dogo.-Jak myślicie, kiedy można go odkryć?
-Na pewno w każdej chwili grozy lub zagrożenia życia.Dokładnie w tedy, kiedy naprawdę go potrzebujesz.-Odrzekł po chwili Asante.
Wszyscy spojrzeli na przyjaciela.
-A ty znasz swojego przewodnika?-Spytała Akila.
-Nie dokładnie, ale czasem słyszę jakby znajomy głos, który szepta do mnie z troską.Wydaje mi się, że to moja mama mówi do mnie i strzeże mnie.Jestem pewnien, ze to ona jest moją strażniczką.
Nikt nie chciał się odezwać.Każdy wiedział, że matka Asante zginęła podczas polowania poturbowana przez antylopy.Nie miała szans.
-Myślicie, ze strażnicy wywodzą się z rodziny?Chodzi mi o naszych genetycznych przodków.-Powiedziała Leah.
-Myślę, że tak.-Stwierdził Sawa.

Późnym popołudniem Kiara niespokojnie chodziła w tą i z powrotem po jaskini.Zauważył to Simba i Kovu, którzy właśnie przyszli z patrolu.
-Kiara, kochanie co się dzieje?-Spytał jej mąż.
-Martwię się Kovu.
-Ale czym?-Spytał Simba.
-Czy dobrze wybraliśmy.Czy nie jest za późno na zmianę decyzji.
-Ale o czym ty mówisz?
-O wyborze następcy.Sawa sprawia ostatnio mnóstwo kłopotów, przez niego lwiątka się narażają.Idia jest taka nerwowa i pochopna, a Leah nieśmiała i bojaźliwa.Spójrzmy prawdzie w oczy.Żadne z naszych dzieci nie nadaje się na władcę.
-Kiara...
-Córeczko, jak możesz tak mówić-przerwał Simba-wasze dzieci są wspaniałe.A Twój syn jest godnym następca.On tego chce i my także.To jeszcze dziecko, z wiekiem mu przejdzie.
-Poza tym kogo chciałabyś obsadzić na tronie zamiast niego?
-Może Kopa powinien rządzić?Tron otrzymałaby Wazi i nie byłoby problemu.
Brązowo grzywy lew przysłuchiwał się temu z ukrycia.Kopa czekał tylko na najbliższe słowa.Jednak nie to chciał usłyszeć.
-Nie!Nie zgadzam się!-Krzyknął zdenerwowany Simba.-Ty jesteś królową.Rezygnacja z tego oznaczałaby, że sobie nie radzisz ani z rządzeniem, ani z wychowywaniem dzieci.A to nieprawda.
-Kiara, czy ty naprawdę chcesz obalić mnie, własnego męża i pozbawić naszych dzieci zaszczytu bycia książętami?Poza tym Kopa jest ostatnią osobą, której oddałbym tron.On nie ma pojęcia o byciu królem.
-Hmmmm... może macie racje?Chyba za bardzo się uniosłam.CHciałam podjąć pochopną decyzję.Przepraszam Kovu.Kocham cię i nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobiła.

Tym czasem Kopa słysząc te słowa był zawiedziony, ale i zły.Chociaż powrócił i mu wybaczono, wciąż nie był traktowany tak jak tego pragnął.Jedynym pocieszeniem była Vitani i Wazi.Był mimo wszystko radosny, ze odzyskał rodzinę i ich miłość.

Idia leżała smutna na kamieniu i zastanawiała się nad swoją przyszłością.Nie będzie królową, nie potrafi nawet sama o siebie zadbać.Zawsze wpada w tarapaty i ktoś musi ją ratować.Tym kimś przeważnie zawsze był jej brat.
-Głupi Sawa-powiedziała do siebie.-Przyszły król, władczy, mądry i waleczny.Dlaczego ja taka nie jestem?
Bo jesteś sobą i nic tego nie zmieni.
Jak coś to mała nie ma ran

Słysząc nieznany głos wystraszyła się.Koło siebie spostrzegła w końcu brązową lwicę z zielonymi oczami.Nie była jednak żywa.Świeciła się i zdawała się być duchem.
-Kim jesteś?
Jestem twoją strażniczką.Nazywam się Uru.Posłuchaj mnie maleńka.Nie jesteś jak twój brat i nie możesz być nim.Każdy ma na tym świecie swoje miejsce.Jeszcze jesteś młoda, ale w końcu zrozumiesz, ze ono jest tutaj na Lwiej Ziemi u boku rodziny.Jesteś odważna i harda.To twoje atuty.Nie próbuj być nikim innym.

Lwica zaczęła znikać.
-Poczekaj!Kim właściwie jesteś?I co to wszystko znaczy?Nie zostawiaj mnie.
Nie zostawię.Jestem stróżem i zawsze będę przy tobie.
Później Idia pobiegła do rodziców opowiadając im o Uru i pytając kim była za życia.
-Uru powiadasz?-Zaczął Simba, który akurat był w jaskini.-Uru była moją babcią i królową Lwiej Ziemi.To zaszczyt mieć ją za strażniczkę.Możesz czuć się godnie.
-Tak jest.Dziękuję dziadku.Do zobaczenia.
-Na razie maleńka.

Idia była szczęśliwa poznawszy swoja strażniczkę i natychmiast opowiedziała o tym przyjaciołom i rodzeństwu.Wszyscy jej pogratulowali.Teraz swoich strażników mieli do odkrycia Sawa i Leah.

środa, 28 sierpnia 2013

#9 Kłótnia

Tego popołudnia wszystkie maluchy biegały nad wodopojem i opowiadały najciekawsze historie jakie im się do tej pory przydarzyły.Wygrała historia kiedy Idia o mało nie zginęła przez tą dziwną lwicę imieniem Kavu.
-I gdyby nie Sawa pewnie byś już zginęła!-Podsumowała Akila.
-Eee, tam.Sama dałabym sobie radę.-Broniła się lwiczka.-Jestem silniejsza od Sawy i gdybym znów spotkała tą lwicę dałabym jej popalić.
Brat wybuchł śmiechem na te wieści.W końcu Idia rzuciła się na niego, by mu udowodnić swoją przewagę.Jednak Sawa szybko zorientował się o co chodzi i powalił siostrę.
-I co Idia?Nadal sądzisz, że jesteś lepsza?
Ta tylko prychnęła.
-Tak, my samce zawsze jesteśmy górą!Nikt nas nie pokona!-Krzyczał Dogo.
Zaczęła się mała kłótnia.Ruda lwiczka miała już dość i krzyknęła.
-Jeśli chcecie dowodu, to pójdę na Złą Ziemię, znajde Kavu i stawię jej czoło!
Po chwili milczenia i zdumienia Sawa przerwał.
-Zgoda.Przyjmuję zakład.
Wszyscy się zdziwili.
-Nie, nie możesz.Mamy zakaz chodzenia tam, nie pójdziesz.-Powiedział Asante.
-A właśnie, że tak.
Kłótnia długo jeszcze trwała.W końcu Zdenerwowane rodzeństwo rozdzieliło się.Wszyscy myśleli, że Idia zmieniła zdanie i nie pójdzie na ZŁ.Jednak mylili się.

Tym czasem na Liwej Skale wszyscy mieli jeden temat rozmów.Była nim niedawno narodzona córka Kopy i Vitani-Wazi.Mała była jasnej barwy i ciemnym paskiem na głowie, takim jaki miała Zira.Lwiczka była śliczna i bardzo słodka.Każdy cieszył się z jej narodzin, nawet Kovu.Wybaczył Kopie kłótnię i starał znów się do niego zbliżyć.Jednak nadal miał go na oku.Już kilka razy widział go chodzącego jak król, próbującego wejść na tron i patrolowaniu królestwa.Widać było, ze nie może pogodzić się z myślą, że nie będzie królem.

Nastał wieczór, a ruda lwiczka stanęła na czubku Lwiej Skały.Z poważną miną zeszła z niej i ruszyła.Gdy była już dość daleko spojrzała jeszcze raz na swój dom i mruknęła pod nosem.
-Ja wam jeszcze pokażę.Zobaczycie, ze byłabym lepszą królową niż On.
I ruszyła pełna siły na nieunikniona walkę.
Na Złej Ziemi nic się nie zmieniło.Wyglądała cały czas tak samo.Szła ostrożnie i powoli ostrożnie stawiając każdy krok.Coś zaszeleściło, zaskrzeczało i lwiczka była cała zdenerwowana.Po chwili zza skał wyskoczyła ta, której szukała.Lwica z chytrym uśmieszkiem podeszła do maleńkiej.
-No, no, no, co ja tutaj widzę?Czyżbyś nie wyciągnęła z ostatniego spotkania żadnych wniosków?Nie widzę twojego brata, więc kto cię teraz uratuje?
-Sama potrafię sobie poradzić.
-Czyżby?
W tedy lwiczka rzuciła się na lwicę.Walczyła dzielnie jednak przeceniła swoje możliwości.Nie potrafiła tego co jej brat, nawet Leah walczyła lepiej od niej.Postanowiła uciekać.Ruszyła w stronę małej groty.Schowała się w niej.Lwica próbowała rozkopać ziemię i dostać się lwiczki jednak w tedy coś z wielką siłą uderzyło w Kivu tak, że aż upadła.To był Sawa.A z nim Asante i Dogo ruszyli na pomoc małej lwiczce.Stanęli koło siebie i zaczęli ryczeć oraz warczeć na lwicę.Za nimi w równie szybkim czasie pojawił się Kovu i Kopa.Koło lwicy pojawiło się całe stado ze Złej Ziemi.Kovu wystąpił na przód i powiedział.
-Ostatni raz widzę cię przy moich dzieciach.Jako król Lwiej Ziemi ogłaszam iż jeżeli ujrzę kogokolwiek od ciebie przy mojej rodzinie to pożałujesz.
-Tutaj jest moje królestwo i nie masz tu żadnych praw.Poza tym to twoje stado pierwsze nachodzi naszą ziemię.Lepiej zabieraj stąd swoje dzieciaki i wynoś się zdrajco.
Lwy odeszły.Kopa zabrał Idię i chłopców na Lwią Skałę, a Kovu syna na polane.
-Sawa znam całą historię.Czy wiesz co mogło się przez ciebie stać?Naraziłeś przyjaciół i własną siostrę.Jak mogłeś?
-Tato, przepraszam.Ja nie wiedziałem, że ona naprawdę tam pójdzie.To były żarty.
-Może, ale nie dla niej.Wzięła twoje wyzwanie na poważnie.
Mały zaczął płakać.Przez niego cos mogło się stać.Kovu przytulił syna, a ten spojrzał na niego.

-Obiecaj mi synu, że nigdy więcej nic takiego się nie wydarzy.
-Obiecuje i przysięgam.Chciałbym naprawić swój błąd.Musze pogadać z Idią.
Oba lwy wróciły do jaskini.Sawa przeprosił Idię, ona jego i wszyscy zapomnieli o tym wydarzeniu.

sobota, 17 sierpnia 2013

#8 Smutna Leah

Od rana trzecia siostra była w marnym nastroju.Nie miała na nic ochoty i do nikogo się nie odzywała.Nikt nie wiedział co się z nią dzieje.Kiedy mama zawołała ja na kąpiel, poszła do niej bez żadnych protestów, a nie cierpiała kąpieli tak samo jak jej brat.Władowała się Kiarze między lapy tak samo jak Idia.Sawa cieszył się, że kąpiel go ominie,ale w tedy Nala złapała go i zaczęła myć.Ten próbował uciec, ale nie miał szans.
-Babciu zostaw, ja nie chcę.Jestem czysty.
-Hahaha, coś ty boisz się kąpieli?-Krzyczała i śmiała się Idia.-Hej Leah, a ty nie śmiejesz się?
-Co?Hę?Nie, nie mam ochoty.

-Co się z tobą dzieje córciu?-Pytała Kiara.-Jesteś jakaś smętna.
-Nic mamo, mam zly dzień.Mogę już iść?
Kiara spojrzała smutno na córkę.Wiedziała, że coś więcej jest na rzeczy niż tylko zły dzień.Ale puściła córkę.Ta bez słowa i ze spuszczoną głową odeszła dalej.Szła i szła i chodziła tak przez długi czas.Nikt nie wiedział co ją trapi.Odmówiła zabawy z przyjaciółmi, chociaż Ci namawiali ją bardzo długo.Nie chciała gonić zebr, polować na owady, pływać wśród ryb.Nic nie chciała.W końcu położyła się na kamieniu ze smutna miną.
Po chwili podszedł do niej Kovu.On również nie wiedział co się dzieje.
-Leah, co się stało?
-Hmmm.
-Jesteś smutna.Masz jakiś problem, martwisz się czymś?
-Ehhh, właściwie to tak.-Mała musiała się już komuś zwierzyć.
-Ale co właściwie?
-No bo zastanawiam się nad całym przyszłym życiem.
Kovu zrobił zdziwioną minę.Nie rozumiał.Ona jest taka mała a już myśli o przyszłości.
-A może coś więcej?
-Ciężko mi o tym mówić?
-To może opowiesz mi w nocy na łące?Co ty na to?
-Hmm, zgoda, niech będzie.
Minął cały dzień i tak jak ojciec prosił mała Leah przyszła na polanę nocą.Ojciec często pokazywał dzieciom gwiazdy jednak jeszcze ani razu nie opowiedział im o zmarłych władcach.Chciał najpierw opowiedzieć to przyszłemu władcy.Położył się obok córki i przytulił ją.
-Leah, powiedz mi co cię męczy.Proszę.
Mała westchnęła.
-Od samego początku chcieliście by Sawa był królem.Ustawiliście mu całą przyszłość na wysokim poziomie.On ma do czego dążyć, a co będzie ze mną?Kim ja będę, gdy mój czas księżniczki się skończy?-Córka mówiła spokojnie, ale z wyrazem.
-I to cię tak meczy?-Kovu się zdziwił.-Leah, może nie będziesz królową, ale na pewno nie będziesz nikim.Zawsze będziesz siostrą króla, kiedyś pewnie kochającą matką, a zwłaszcza moją córką.Zawsze.
Na te słowa humor małej lwiczki poprawił się.Czuła się już lepiej.Dużo lepiej.Przytuliła się do ojca i uśmiechnęła.Teraz już wiedziała, że ma przed sobą pewną przyszłość.
-Tato, a myślisz, że mogłabym być dobra władczynią?Gdybym miała szanse.
-Hmm, na pewno.Wiesz doskonale, że jeśli byś chciała mogłabyś założyć własne stado.
-Tak, ale wolę zostać z wami.Sawa o wiele lepiej sprawdzi się w roli władcy.
-Zawsze będziesz mogła mu pomóc.

sobota, 3 sierpnia 2013

7# Oddasz mi tron?

Tygodnie mijały szczęśliwie dla wszystkich na Lwiej Ziemi.Sawa i Eclipse byli najszczęśliwsi.Jednak nie byli już jedyną parą wśród lwiątek.Akila i Dogo byli ze sobą już od tygodnia, a również Leah i Asante yakże coś łączyło.Jedynie Idia nie miała nikogo, ale to jej nie przeszkadzało.Wolała być wolna.Tego ranka wszystkie maluchy bawiły się najlepsze w berka.Idia goniła i w pewnej chwili skoczyła na białą lwiczkę i zaczęła ją gryźć w ucho.

Ta tylko się śmiała.Potem wszystkie lwiątka rzuciły się jedno na drugie.Postanowiły powchodzić na drzewa.Znały jedno na całej sawannie, które posiadało mnóstwo gałęzi, w sam raz do zabawy.Pobiegły do niego i zaczęły wspinaczkę.Idia weszła najwyżej.Leah próbowała wejść wyżej i dostać się do brata, ale topornie jej to szło.Przyjaciele byli tuż za nimi.Na końcu już wszyscy siedzieli w koronie drzewa i rozglądali się.

Eclipse usiadła obok Sawy i przytuliła się do niego.Siedzieli otoczeni najbliższymi im przyjaciółmi.Każde z nich wpatrywało się w królestwo, ale tylko Sawa i Eclipse jako przyszli władcy.Oni podziwiali widoki, ale książę w ten sposób patrolował teren.Rozglądał się czujnie.Po chwili w oddali dostrzegł nieznanego im lwa.Gdy był bliżej Sawa dostrzegł szczegóły takie jak złota sierść trochę ciemniejsza od dziadka i brązową grzywę.Był mniej więcej w wieku Kovu.
-Patrzcie.-Powiedział.
-Na co?Co widzisz/-Spytała Idia.
-Tam idzie jakiś lew.
Wszyscy wytężyli wzrok.
-Jest podobny do dziadka Simby-Powiedziała Leah.
-Chodźmy, dowiemy się czego chce.-Zaproponował Dogo.
Zeszli z drzewa i pobiegli w kierunku przybysza.Zagrodzili mu drogę.Lew wyglądał na zdezorientowanego.Sawa wyszedł na przód.
-Witaj przybyszu, kim jesteś?
Lew uniósł głowę i wystawił dumnie pierś.Zrobił poważną minę.
-Ja jestem Kopa, syn króla Simby i następca tronu Lwiej Ziemi.
Lwiątka były zdziwione tą odpowiedzią.Zaczęły patrzeć po sobie.
-Czemu wyglądacie tak dziwnie?-Spytał lew.-Kim wy jesteście?-Sawa znowu odpowiedział.
-Ja jestem książę Sawa, przyszły król tej ziemi.A to moje siostry, narzeczona i przyjaciele.
-Jak to?Ja jestem przyszłym królem.Jesteście dziećmi Simby?
-Nie, Kovu i Kiary.Aktualnych władców Lwiej Ziemi.Dziadek Simba i babcia Nala nie władają już.Od dawna.
-Co?To niemożliwe.Prosze zaprowadźcie mnie do nich.
Lwiątka zgodziły się poprowadziły Kopę na Lwią Skałę.Na szczęcie całe stado już tam było.Z oddali było ich widać.Gdy Kovu dosrzegł z daleka swoje dzieci i tajemniczego obcego, zaryczał głośno i gniewnie.Wszyscy się zerwali i spojrzeli tam gdzie on.Lwiątka i Kopa stali już na Lwiej Skale.Kovu odezwał się pierwszy.
-Dzieci kto to jest.Czemu przyprowadziliście go do mojego królestwa?
-Twojego królestwa?-Kopa zdenerwował się.
-Ależ tato on sam tutaj przyszedł.Mówi, że nazywa się Kopa i jest bratem mamy.Chciał tutaj przyjść.
Simba i Nala dopiero co się pokazali słysząc wieści.Spojrzeli na syna.Nala ze łzami w oczach podbiegła do niego i przytuliła syna.Również Simba to uczynił.Na końcu była Kiara.Król znał z przeszłości brata ukochanej.Nie mógł uwierzyć, że jego dawny przyjaciel przeżył.Chciał podejść i również go uściskać, ale gdy się zbliżył Kopa rzucił się na niego z rykiem.
-Kopa, co ty wyprawisz?Zejdź ze mnie.
-Nie, póki czegoś nie wyjaśnimy.Ojcze co to ma znaczyć?Ten wurzutek jest królem?I twoim mężem siostro?
-Nie mów tak o nim.-Kiara zezłościła się.
-Kopa to twój król.Zejdź z niego.-Rozkazał Simba.
-O nie, on nie jest moim królem.Nie ma prawa nim być, tylko ja.To ja jestem następcą.
-Nie Kopa, już nie.-Powiedziała Nala.
Lew zszedł z króla i spojrzał pytająco na matkę.
-Właśnie to twoje zachowanie wskazuje, że nie byłbyś godny na władcę.Nawet gdybyś nie zniknął, nie zostałbyś nim.Tylko Kovu i Kiara.
Nala zrobiła poważną minę i odeszła do jaskini.Dzieci i Simba zaraz za nią.Kopa stanął naprzeciwko Kovu.
-To wszystko przez ciebie.Odebrałeś mi rodziców i tron.
Złoty warczał na brązowego.Ten jednak nie zamierzał pokazać mu, ze ulega.
-Zważaj na swój ton.Mówisz do swego pana.Wróciłeś, byłeś moim przyjacielem i chce by znów tak było.Możesz zostać na Lwiej Ziemi z nami, ale uważaj.
Kovu smutny i zły zarazem poszedł do jaskini.Kiara patrzyła na brata dziwnym wzrokiem.
-Nie miałeś prawa tego mówić, nazywać tak mojego męża i napadać na niego.ZApamiętałam cię jako dobrego lwa.
-Kiara przepraszam.Ja po prostu jestem w szoku.Byłem nastepcą, a w między czasie tyle się zmieniło.On jest królem, ty jego zoną, macie dzieci nie ma już wyrzutków.Jest mi ciężko to pojąć.
-Wiem bracie, ale postaraj się żyć jak dawniej.Bedzie jak za dawnych czasów.I Vitani za tobą tęskni.Jest przy wodopoju, idź do niej.
Kiara poszła do groty, a Kopa tam gdzie wskazała mu siostra.Gdy się zobaczyli byli szczęśliwi.Przez całą noc rozmawiali i weselili się.Jak się okazało Vitani wciąż go kochała.A on ja.Między nimi gotowała się wspólna i radosna przyszłość.

środa, 31 lipca 2013

6# Razem

Z dnia na dzień lwiątka rosły coraz bardziej oraz coraz bardziej stawały się ruchliwe.Były bardzo ciekawe świata.Same oddalały się coraz bardziej od domu i łaziły gdzie chciały.Ciągnęło je na Zła Ziemię chociaż wiedziały, że nie wolno im było tam chodzić.Idia nie mogła się doczekać kiedy rodzice ogłoszą następcę tronu.Zależało jej na tej pozycji niesamowicie.Sawę bardziej interesowała w tej chwili zabawa z przyjaciółmi, a Leah nie zależało na włądzy.Chciała tylko spokojnego i malowniczego życiaTego dnia wszystkie lwiątka spotkały się przed jaskinią władców.Postanowiły, że pójdą nad wodopój.
Na miejscu chłopcy rozmawiali ze sobą, a dziewczyny ze sobą.Samce iedzieli już czym jest uczucie i rozmawiali o ich przyjaciółkach.
-Hej Sawa, jak tam tobie i Eclipse?
-Co?Nie wiem o czym mówisz.
-No jak to, przecież lubisz ją.Nie udawaj.
-Lubię i co z tego?Ty Dogo jesteś zazdrosny.Jeśli chodzi o Eclipse to nie wiem co ona czuje do mnie.
-To się przekonaj.Zrób pierwszy ruch.
Książę myślał przez chwilę co zrobić.W końcu podjął decyzję.Odszedł od chłopców i poszedł w stronę lwic.W czasie gdy przyjaciele rozmawiali o nich partnerkach lwiczki dyskutowały o przyszłości.
-Już się nie mogę doczekać kiedy rodzice powiedzą.
-Masz wielką nadzieję, że zostaniesz królową co?-Pytała Akila.
-No raczej.To przecież super sprawa.Będę mogła rządzić wszystkimi i nikt nie będzie mi mówił co mam robić.A przy okazji zemszczę się na tej lwicy ze Złej Ziemi.
-Nie przesadzaj.Władca musi być zdyscyplinowany i dbać o pokój w krainie, a nie dążyć do zemsty?-Powiedziała pewnie Eclipse.
-A skąd ty to wiesz?-Spytała Leah.
-Po prostu.Sawa mi tak mówił.On jest taki mądry.Wie co i jak?
Idia tylko prychnęła na tą odpowiedź.Ciągle słyszała od przyjaciółki jaki to Sawa jest odważny, mądry i wspaniały.W tedy ją oświeciło.
-Ejjj, tylko bujasz się w moim bracie!Zgadza się?
-Eee co?
-No przyznaj się.Lubisz go.-Powiedziała chytrze Akila.
-Ja ehhm.
W tedy właśnie podszedł do nich obiekt ich rozmów.Lwiczki spojrzały na niego.Eclipse się uśmiechnęła a siostry razem z Akilą chytrze na niego zerknęły.
-Przepraszam, ze przeszkadzam, ale mogę na chwile porwać Eclipse?
-Jasne, bierz.
Odciągnął koleżankę na bok.
-Słuchaj nie chciałabyś się ze mną przejść teraz?
-Jasne, a gdzie?
-Tu i tam.Bedzie fajnie.
-No niech ci będzie, chodźmy.
Spacerowali jakiś czas rozmawiając to o tym, to o tamtym.W swoim towarzystwie zawsze było im wesoło.
-To o czym rozmawiałaś z moimi siostrami i Akilą?
-A wiesz, takie tam.O przyszłości, o tym kto zostanie królem i o tobie.
Mówiąc to zrobiła śliczne oczka i przybliżyła się do niego.
-Tak, to miłe, my mówiliśmy o tobie.
-Haha.
-A o tym panowaniu to o co chodziło?
-No wiesz Idia ciągle mówiła jak to by chciała być królową.Chyba bardzo jej zależy.
-O tak.A ty co sądzisz?Jaką według ciebie byłaby władczynią?
-Ekscentryczną.Nie no, nie wiem.Jest trochę za bardzo nerwowa.
-A Leah?
-Leah jest zbyt roztargniona i widać, że to ją nie kręci.
-Czyli stawiasz na mnie.
-To źle?
-Absolutnie nie, ale nie wiem czy się nadaję.
-A ja nie wiem czy to naprawdę odpowiedni moment by o tym gadać.Wyciągnąłeś mnie na spacer raczej z innego powodu.
-No tak masz rację.Wiesz chciałem ci coś powiedzieć.Znamy się od jakieś czasu i chociaż nie wiem o tobie naprawdę wiele to bardzo cię lubię.A wręcz kocham.Ja cię naprawdę kocham Eclipse.I byłem ciekaw czy zechcesz zostać moją dziewczyną?
-Sawa to będzie dla mnie największa na świecie przyjemność i zaszczyt książę.
Lwiaki przytuliły się i musnęły noskami.Ona wiedziała, że dla niego będzie gotów zrobić wszystko, a on dla niej jeszcze więcej.
-Jesteś taka piękna Eclipse.I mam pomysł.
Sawa wskoczył w kolczaste zarośla i jakiś czas nie wychodził.Dało się słyszeć tylko odgłosy bólu wywoływane przez kolce wbijane w ciało.Po chwili wyszedł z pięknym fioletowym kwiatem i lekkim uśmiechem.Jego nowa dziewczyna była zdziwiona ale i szczęśliwa.

 
Zaczepił go jej za ucho.Postanowili wrócić do przyjaciół.Ogłosili wiadomość o zostaniu parą.Wszyscy bardzo się ucieszyli.Akila była jednak smutna z tego powodu, ale czuła, że nie pasowaliby do siebie.Potem wszyscy poszli nad wodopój.Tam całe stado wylegiwało się w słońcu.
Tato, mamo chcę wam coś powiedzieć.-Zaczął Sawa nie pewnie.
-O co chodzi synu?
-Chciałem oznajmić, że ja i Eclipse jesteśmy od dzisiaj parą.
Wszyscy zebrani zerwali się na równe nogi, aby pogratulować młodzikom i życzyć im szczęścia.Kovu u Kiara byli dumni i szczęśliwi.Dzięki tej widomości postanowili, że w tej właśnie chwili ogłoszą następcę tronu.
-W takim razie możemy wam już powiedzieć kto nas kiedyś zastąpi.-Zaczął Kovu.-Jak wiecie już gdy się narodziliście wybraliśmy następcę i będziesz nim ty Sawa.Będziesz żądził razem ze swoja piękną ukochaną u boku.Gratuluję ci Eclipse.Zostałaś przyszłą królową.
Wszyscy zaczęli wiwatować.Sawa i Eclipse bardzo się ucieszyli z wieści.Idia była oszołomiona, ale po chwili jej przeszło.Podeszła do brata i pogratulowała mu oraz Eclipse.Nikt jednak nie przewidywał, że decyzja podjęta przez białą lwiczkę w związku z byciem narzeczoną księcia w przyszłości przyniesie niemałe kłopoty.

5# Lekcja pierwsza

Był ciepły i przyjemny dzień.Lwiątka królewskie wybiegły z jaskini prędko, by się pobawić.Idia wyzdrowiała i nie miała żadnych widocznych ślaców po wypadku, jedynie wycięty kawałek ucha, ale nie przeszkadzało jej to.Teraz łaziły po sawannie nie mogąc znaleźć nikogo do zabawy.Postanowiły, ze póki co same zapewnią sobie rozrywkę.Siostry rzuciły się na brata i zaczęły go gryźć.

Ten jednak nie dawał się tak łatwo.Zrzucił z siebie lwiczki i zaczął biec w stronę wodopoju.Był bardzo szybki co dziwiło Idie i Leah.Dobiegł do jeziorka i skoczył.
-Haha, a wy co?Wskakujcie do wody.
-Eee lepiej nie Sawa.Wyjdź.-Powiedziała Idia.
-Czemu?O co chodzi.
-Tu może coś pływać.-Odrzekła wystraszona Leah.
-A niby co takiego?
-Krokodyle.
-Pfff, daj spokój, ostatnio pływałem tu z Eclipse i niczego nie wiedzieliśmy.Właźcie.
Po chwili namysłu siostry weszły do wody.Od razu strach zamienił się w radość.Rodzeństwo pływało, chlapało się wodą i nurkowało.Pochwili wyszli z wody i dostrzegli rodziców z Akilą i Dogo.
-Cześć wam.-Powiedział Dogo.
-Hejka.Cześć mamo, tato.
-Dzieci chodźcie z nami na chwilę.Musimy wam coś powiedzieć.-Powiedział Kovu.
-A może teraz im powiedzieć.-Zapytał zmieszany brązowy lewek.
-Jeszcze nie-Powiedziała cicho Kiara.
-Ale o czym?
-A nic.Chodźcie.
Lwiątka poszły z rodzicami na Lwią Skałę.Była tam Eclipse i Asante.Wszystkie maluchy ustawiły się w rządku.
-A więc mamy wam coś do ogłoszenia.-Powiedział Kovu.
-Jak się urodziliście postanowiliśmy, które z was zastąpi mnie i waszego tatę na tronie.Jeszcze wam tego nie powiemy, ale żeby nic nie zdradzić każde z was będzie chodziło na nauki związane z panowaniem.
-Super!-Krzyknęła trójka lwiątek.-Kiedy zaczynamy?
-Od zaraz.Chodźcie nad wodopój.Wasi przyjaciele również mogą iść.
-Dziękujmy, chętnie się przyłączymy.-Powiedziała Akila.
Kovu zabrał dzieciaki.Pierwszą lekcją była nauka polowania.
-Pamiętajcie, każdy dobry władca potrafi zapewnić stadu dobrobyt i wyżywienie.Zacznijmy od tego.Sawa ty pierwszy.Wybierz sobie ofiarę.
-Hmmm.Eclipse zgodzisz się zostać moją antylopą?-Zapytał.
Wszysycy wpadli w głęboki śmiech.Również Kovu i Kiara, ale lwiczka z chęcią się zgodziła.Tylko Akila nie była do końca zadowolona.Biała ustawiła się na trafie udając zwierzynę.
-Po cichu synu, spokojnie.
-Jasne tato.
-Wysuń pazury i łapy do ziemi.Schyl się.Skocz gdy będziesz gotowy.
Sawa wyłączył umysł i skupił się tylko na koleżance.Była taka piękna.W końcu otrząsnął się i przygotował.Podszedł bliżej, bez żadnego szmeru i skoczył.Przygniutł lwiczkę do ziemi.Natychmiast z niej zszedł, aby nie robić jej krzywdy.
-Brawo łowco.-Powiedziała Eclipse.
-Gratuluję synku.Świetnie ci poszło.-Powiedziała Kiara.-Teraz ty Idia.
-Wybieram Dogo.
Każdemu udało się pierwsze polowanie.Następna lekcja miała odbyć się kolejnego dnia.Teraz dzieciaki miały czas wolny.Wszystkie poszły nad kąpielisko.Chłopcy wskoczyli się ochłodzić, a lwice ułożyły się na kamieniach.Asante wymyślił, żeby ochlapać dziewczyny.Reszta się zgodziła i tak też zrobili.
-Hej!-Krzyknęły wszystkie.
-Hahahaha.No co wy to tylko zabawa.Chodźcie do nas.-Krzyknęli.
Sawa podpłynął do brzegu pod powierzchnią wody, chwycił Eclipse i wciągnął ją.Idia wskoczyła na Dogo i podtopiła przyjaciela.Leah pociągnęła Akile do wody i teraz wszystkie maluchy się świetnie bawiły.Wieczorem wszyscy chcieli odprowadzić białą lwiczkę do domu, jednak ta stanowczo odmówiła.Nadal nikt nie wiedział gdzie mieszka i czy ma rodzinę.Reszta wróciła na Lwią Skałę.Sawa nie chciał wejść do jaskini.Położył się na czubku lwiej skały i wpatrywał w dal.Poprzysiągł sobie, ze dowie się wszystkiego o Eclipse i nie odpuści chociażby miał stracić ją i jej przyjaźń.

Notka nudna, ale potem będzie lepiej.Postaram się.Do zobaczyska.

4# Niebezpieczna wyprawa

Następnego dnia Kovu i kiara wyszli rano z jaskini i rozmawiali.A raczej kłócili się.
-Kovu, zastanawiam się czy podjęliśmy dobrą decyzje.
-Kochanie, na pewno.
-Ale czy Sawa na pewno będzie dobrym królem?mam wątpliwości.
-Dopiero teraz?Podjęliśmy decyzję.On się nadaje najbardziej uwierz.Ja nie zmienię zdania.Zrozum to.
-Kovu to ty mnie zrozum.Mam złe przeczucia.
-Ale dlaczego?
-Bo może okaże się, że kryje się w nim zły duch.
-Przestań.Już przesadzasz.Chciałaś, żeby zajął miejsce Kopy po nas,
-No tak.Może masz rację.
-Na pewno kochanie.Nie martw się o nic.
Gdy słońce było już na niebie trzy lwiątka wyleciały z jaskini niczym burza.Bardzo chciały się pobawić z przyjaciółmi.Jednak nigdzie nie mogli ich znaleźć.Postanowiły, że pobawią się same.Chodziły po całej Lwiej ziemi szukając czegoś ciekawego.Po chwili Idia potknęła się i spadła z małego urwiska.
-Idia!Nic ci nie jest?
-Nie, ale nie wejdę z powrotem.
-Poczekaj.Już idziemy.
Rodzeństwo ześlizgnęło się do lwiczki.Byli w jakimś dziwnym miejscu.Ziemia była sucha i martwa, nigdzie nic nie rosło.Wszędzie było tylko pełno kości.Lwiątka zaniemówiły tym widokiem.
-Jeju.-Powiedział Sawa.
-Lepiej wracajmy.Tutaj chyba nie jest bezpiecznie.-powiedziała przestraszona Leah.
-No co wy.Rozejrzyjmy się.-Powiedział książę.-Ciekawe co to za miejsce.
Lewek szedł pierwszy dumnym krokiem, a jego siostry za nim.W pewnej chwili usłyszeli warczenie dochodzące z wielkiej czaszki.Wyszła z niego stara, jasno brązowa lwica.Wyglądała na chorą i ranną, ale i groźną.
-Co wy tutaj robicie dzieciaki?-Spytała groźnie.
-My nic.Wpadliśmy przez przypadek tutaj.-Powiedziała Idia.
-Skąd jesteście?
-Z Lwiej Ziemi.Jesteśmy dziećmi Kovu i Kiary.
Na te słowa lwica chytrze się uśmiechnęła.
-Hmmm to się dobrze składa.Dzieci tego zdrajcy Kovu tutaj, same, bezbronne.
-Czego od nas chcesz?!-Krzyknęła przerażona Leah.
-Zemsty oczywiście.Lwia Ziemia miała być nasza, a on to zniszczył.Teraz zrewanżuje się.
Nim lwiątka się spostrzegły lwica zamachnęła się i uderzyła Idie z całych sił.Ta odleciała kawałek dalej.Zaczęła ją gryźć i drapać.Lwiczka próbowała się bronic ale nie miała sił.W tedy Sawa skoczył na lwicę i mocno poranił jej grzbiet.W jedenj chwili zeskoczył i podchaczył napastnika.Lwica upadła z hukiem, ale po chwili wstała.Lwiczki schowały się za bratem.Ten najeżył się, pokazał kły i wystawił pazurki.Próbował ryczeć ale nie szło mu najlepiej.W pewnej chwili usłyszeli głośny ryk dorosłego lwa i w mgnieniu oka pojawił się Kovu z Kiarą.Lwica odsunęła się od maluchów i spojrzała na ich wybawcę.Kovu oniemiał.Lwica wyglądała jak jego matka Zira, ale ta nie miała sciętego ucha, ani nosa złoziemcy.
-Kim jesteś i co zrobiłaś naszej córce?!
-A nie widzisz?Biedny Kovu.Twoje maleństwo może tego nie przeżyć.I co teraz?
-Kim jesteś?!-Krzyknął jeszcze raz.
-Nie pamiętasz mnie?
Kovu chwilę myślał.Już sobie przypomniał.
-Kafu.Nie mogę uwierzyć, że żyjesz.Gdzie byłaś przez ten cały czas?
-To nie twoja sprawa zdrajco.
Kovu zawarczał na nią, a ta wystraszona cofnęła się.Lew wziął córkę w pysk, a Kiara głośno płakała.


Lwica odeszła, a maluchy schowały się za rodzicami.Idia miała na całym ciele poważne obrażenia.Kovu musiał szybko ją stąd zabrać.
Szybkim biegiem ruszyli do domu, nikt nic nie mówił.Kovu zabrał córkę do groty i wezwał Rafikiego.Kiedy wrócił poprosił dzieci z Kiarą na rozmowę.
-Co wy sobie myśleliście zostając tam?
-Tato przepraszamy.
-Mogliście zginąć.Gdy zanjdziecie się na obcej ziemi należy od razu uciekać.
-Wiemy.
-Wiecie?To czemu zrobiliście inaczej?!Co?
-Tato, my nie chcieliśmy cię zawieść.Byliśmy ciekawi.
-Poczekaj Kovu spokojnie.Dzieci jak się tam znaleźliście?
-Bawiliśmy się i idia się potknęła i spadła tam.Zeszliśmy do niej, a potem postanowiłem, żebyśmy chwilę pochodzili, bo może być zabawnie.
-Sawa!Zabawnie?Naraziłeś siostry.-Krzyczała Kiara.
-Tak wiem mamo, ale ja naprawdę nie chciałem.Przepraszam.
-Ale Sawa nas obronił.Idia żyje tylko dzięki niemu.On zaatakował lwicę i w porę zjawiliście się wy.-Powiedziała szybko leah.
Rodzice tylko westchnęli.Nie wiedzieli już co zrobić.
-Idźcie spać.Jest późno.Żyją i to jest najważniejsze.Nie wracajmy do tego więcej.
Lwiątka pobiegły do jaskini i przytuliły się do dziadków.Kovu też chciał już iść, ale Kiara zagrodziła mu drogę.
-Widzisz?Taki jets ten twój wspaniały przyszły król.
-Kiara jestem zmęczony, daj mi spokój.
-Mówię ci.Zastanów się.
-Już ci mówiłem.Nie zmienię zdania.
-On naraził własne siostry.
-To tylko młodzieńcza ciekawość.Ty także tak zrobiłaś.One nie wiedziały a ty złamałaś zakaz.
Kiara nic nie odpowiedziała.Poszła przytłoczona za mężem do jaskini.Rafiki już wyszedł i zostawił lwiczkę samą.Miała trochę widocznych ran, ale powiedział, że zagoją się tak, ze nie będą widoczne.Matka przytuliła śpiące już dzieci i również zasnęła.

3# Rozwiązany problem

-Hej obudźcie się!Idia wstawaj.Leah szybko!Co z wami?-Sawa na cały głos krzyczał zdenerwowany.
-Sawa, synku dlaczego tak krzyczysz?Jeszcze jest strasznie wcześnie.-Powiedział śpiący Kovu.
-Ja chcę się iść bawić, a nie marnować dzień na spaniu.Dalej!
-My jeszcze śpimy braciszku.Później pójdziemy.
-Ale ja chce teraz.
-No to idź sam i zobacz, że wasi przyjaciele jeszcze śpią.Jest za wcześnie.-Odrzekła Kiara
-Ehh, dobra idę sam.Na pewno kogoś znajdę.
-Tylko uważaj na siebie!-Krzyknął za nim Kovu.
Mały lewek był zły, że nikt nie chciał z nim iść i naburmuszony wyruszył na Lwią Ziemię.
-Za wcześnie, za wcześnie.Jak można zmarnować życie na spaniu.
-Nie można, zgadzam się z tobą.
Książę odwrócił się i zobaczył Eclipse.Bardzo się ucieszył i podszedł do niej.
-Cześć Eclipse.Ty też już nie śpisz?
-Nie.Nie chciało mi się.Chcę się bawić!
-No to dawaj, ścigamy się do wodopoju.
-Dobra.
Lwiątka biegły najszybciej jak potrafiły.Równocześnie wskoczyły do chłodnej wody i zaczęły chlapać się wodą.
-Byłam pierwsza.Haha.
-A nieprawda bo ja.Wyprzedziłem cię o nos.
-CHciałbyć.To dawaj, rozstrzygnie nurkowanie.Jak najgłębiej.
-Zgoda.
Równocześnie zanurzyli się pod wodę i popłynęli jak najbliżej dna.Oboje dotknęli piasku i w tedy spojrzeli po sobie.Uśmiechnęli się do siebie.Blask słońca docierał na samo dno i gdy jego światło padło na lwiczkę Sawie wydawało się, ze jej futro akrzy niczym gwiazdy na niebie.Lwiczka wydawała sie w tedy jeszcze piękniejsza.Z wrażenia otworzył pyszczek.Woda napłynęła mu do płuc.Szybko wypłynął na powierzchnię i zaczerpnął tchu.Przyjaciółka pomogła mu wydostać się na brzeg.Tam lewek krztusił się wodą.
-Eeee.Dzięki za pomoc.
-Nie ma za co.Wygrałeś zakład.
-Oboje byliśmy na dnie.
-Ale ty pierwszy dotknąłeś piasku.
Lwiczka odwróciła się i położyła na kamieniu.Sawa nigdy nie widział kogoś tak uczciwego.Podszedł i położył się obok.
-To co teraz robimy?
-Nie wiem, chyba wrócę do domu i coś zjem, bo już na pewno wszyscy wstali.
-Nie, nie idź jeszcze.Nawet dokładnie nie wiem gdzie mieszkasz.Czekaj ja cos upoluję.
-Ty?
-Tak, chwila.
Lewek zniknął w trawie, a Eclipse czekała na jego powrót.Sawa zastanawiał się, gdzie mieszka lwiczka.Nikt tego dokładnie nie wiedział.To była jej tajemnica.W tym samym czasie biała myślała czy zdradzić mu tajemnice jej rodziny oraz miejsce zamieszkania.Normalnie by tego nie robiła, ale wiedziała, ze może mu zaufać.Czuła do niego cos więcej niż przyjaźń.Na szczęście Sawa już wrócił z dużym gryzoniem w pysku.Położył zwierzaka przed jej łapami.
-Smacznego.
-Jej dzięki.Nie wiedziałam, ża potrafisz polować.
-Dobry król musi zadbać o wyżywienie.
-A będziesz królem?
-Eee właściwie to nie wiem.CHyba nie.Sądzę, ze rodzice wybiorą Idię.Jest taka pomocna.
-Widzę, ze nie cieszysz się z tej perspektywy.
-No wiesz, kto nie chciał by rządzić.
-Wszystko rozumiem.
-To jak powiesz mi gdzie mieszkasz?-Zapytał z nadzieją.
-Eee, ja... tego, no wiesz... o patrz tam!Coś się dzieje.
Lewek był zdziwiony jej odpowiedzią i lekko zawiedziony, ale skoro nie chciała to musiała mieć powody więc postanowił nie pytać więcej.Spojrzał we wskazanym przez nią kierunku.Faktycznie cos się działo.
-Chodź Ecli, zobaczymy o co chodzi.
-To może być niebezpieczne Sawa.
-Spokojnie, jeśli coś będzie nie tak obronię cię.
Podeszli bliżej.Zwirzęta zrobiły im przejście były maluchy mogły zobaczyć co było powodem zgromadzenia.Dwa młode gepardy w ich wieku zaciekle walczyły ze sobą gryząc, drapiąc i raniąc się do krwi.Walka była na serio.Najwidoczniej na śmierć i życie.Sawa wiedział, ze gepardy denerwują się o byle co, więc postanowił działąć jak najszybciej.
-Ej moi drodzy spokojnie.Macie natychmiast przestać.-Ryknął książę.
Gepardy zaprzestały walki i spojrzały na niego.
-Spadaj z tond.To nie twoja sprawa.-Warknął jeden.
-Właśnie, spadaj kociaku i zajmij się sobą.
Sawa chciał się na niego rzucić, ale powstrzymał się.Był odrobinę większy więc z łatwością by go pokonał.
-Rozkazuję wam.
-Sawa uważaj.-Szepnęła Eclipse.
-A kim jesteś żeby nam mówić co mamy robić?
-Jestem księciem Lwiej Ziemi.I rozkazuję wam przestać.
Tym razem koty spojrzały na niego ze skruchą.
-No tak lepiej.Powiedzcie, o co chodzi?
-Książę, ten tutaj chciał zabrać mi moją zdobycz.
-Nie jest twoja.Znalzłem ją.
-Ja ją upolowałem!
-Kłamca.
Gepardy zaczęły się kłócić.Sawa szukał wzrokiem zdobyczy.Eclipse wskazała mu ją łapką.Była to duża ryba, naprawdę duża, ale młody gepard mógł ją złapać.Sawa myślał nad rozwiązaniem zagadki.W końcu wpadł na pomysł.
-Kiedy złapałeś zdobycz?
-Dokładnie przed chwilą.-Odrzekł.
-Gepardzie możesz nam powiedzieć gdzie złapałeś tą rybę.-Ten chwilę się zawahał.
-Eee... no tam.
Wskazał łapką wodopój gdzie jeszcze przed chwilą nurkowały i chlapały się lwiątka.Sawa był już pewien wszystkiego.
-Twoja odpowiedź wskazuje, ze kłamiesz.Jeszcze przed chwilą ja i moja przyjaciółka pływaliśmy tam i ciebie nie było.
-Potwierdzam.Widziałam ich tam.-Powiedziała jakaś żyrafa.
-A poza tym, jesteś suchy.Nie mogłeś złowić tej ryby.Więc jak?
-Eghh.No dobrze macie rację.Nie złapałem jej.-Powiedział gepard ze skruchą.-Przepraszam cię.
-No już dobrze.Nic się właściwie nie stało.Może zjesz ze mną?-Zapytał drugi.
-Jeśli mogę, to jasne.
-Dziękuję książę.
-Nie ma za co.Na razie.
Sawa i Eclipse odchodzili, a co niektóre zwierzęta gratulowały mu dobrej roboty.Ecli cały czas dookoła niego skakała i cieszyła się.
-Jej Sawa to było super.I nadal sądzisz, ze nie będziesz królem?
-Nikt o tym nie wie.
-Na pewno się dowiedzą.


Było już południe i lwiątka wróciły na polane gdzie zawsze się bawili.Byli już tam ich wszyscy przyjaciele.Uradowali się widząc nadchodzącą dwójkę.
-No nareszcie, gdzie wyście byli?-Spytał Asante.
-Rano wyszedłeś i przepadłeś.-Powiedziała Idia.
-Wy nie chcialiście a ja znalazłem Ecli i razem łaziliśmy.
-Dobra nie ważne.Bawmy się w berka.
Lwiątka zgodziły się.Biegały przez całe południe, skakały na siebie i pływały.Wieczorem wszyscy razem wracali do domu.


Eclipse pożegnała się i pobiegła do siebie.Kiara i Kovu już na nich czekali z kolacją.Przed samym wejściem KOvu zatrzymał syna.
-Słyszeliśmy czego dzisiaj dokonałeś.
-Daj spokój tato.To nic takiego.
-Ależ tak synku.
-Ja tylko pomogłem.
-I to wystarczyło, aby zapobiec śmierci.Jesteśmy z ciebie dumni.-Powiedziała Kiara i polizała syna po głowie.-Idź jeść ty mój mały bohaterze.
-Mamo.-Powiedział z wyrzutem.
Kovu i kiara rozśmiali się i weszli za synem do jaskini.Zjedli kolację i położyli się spać.

2# Przyjaciele

 

Maluchy rosły jak na drożdżach.Sawa już wydaławał się być odpowiednim wyborem na króla.Był władczy, mądry i zrównoważony, jednak jeśli chodziło o zabawę nie potrafił się chamować.Uwielbiał też walczyć dla zabawy, scigać się i polować.Bardzo podobały mu się opowieści o bitwach i wielkich królach z przeszłości.Słuchał ich jak kazania i nigdy nie zapominał.Wszystkie znał na pamięć.Mała Leah była dość nieśmiała, ale przyjacielska, delikatna, i zawsze radosna.Jej ulubionymi opowieściami były te o innych ziemiach wszelkiego rodzaju oraz legendy z nimi związane.KOchała spokój i ciszę, za to Idia każdemu chciała w czymś pomagać, wspierała wszystkich w złych chwilach  i gdy mieli coś do zrobienia.Byla roztrzepana i często zapominała o co chodziło.Nie przepadał za opowieściami, nawet ich nie słuchała, ale była przy nich ze względu na towarzystwo rodziny.Maluchów było wszędzie pełno.Ciągle chciały się bawić i nie dawały nikomu spokoju więc Kovu i Kiara postanowili zapoznać je z innymi lwiątkami ze stada.Sawa, Leah i Idia właśnie bawili się przed jaskinią,Rodzice podeszli do nich, by je zawołać.


-Dzieci chodźcie na chwilę!-Zawołała Kiara.
-Już idziemy!-Odkrzyknęły maluchy.
-O co chodzi?-Zapytała Idia.
-Nie chcielibyście poznać nowych kolegów w waszym wieku?
-Tak!Jasne, ze chcemy!
-No to chodźcie.-Powiedział Kovu.
Szli aż do wodopoju, gdzie bawiły się inne maluchy.Dostrzegli oni trzy lwiątka.Dwóch chłopców i jedną dziewczynkę.Jeden chłopiec był ciemny prawie tak jak książę, drugi zaś jasny z ciemną grzywką, a dziewczynka była jasno szara z fioletowymi oczami.Książęta podeszli do nich i przywitali się.
-Cześć wam.-Powiedzieli.
-Hejka!-Odpowiedzieli nowi.
-Jestem Książę Sawa, a to moje siostry Leah i Idia.
-Jeju, wy jesteście dziećmi władców?Super.-Odpowiedziała podekscytowana lwiczka.-Ja jestem Akila, a to Asante i Dogo.Miło was poznać.
Gdy to mówiła przysunęła się bliżej księcia.Widocznie młody lew podobał się jej jednak on tylko się zmieszał zaistniałą sytuacją.Jasny lewek Asante widząc to odsunął lwiczkę od kolegi.
-To co bawimy się?-krzyknęła Idia.
-Tak!-Odkrzyknęła reszta.
-Czekajcie.Trzeba poczekać na Eclipse*.-Zawołał Dogo.-Zaraz tu będzie.
Lwiątka czekały kilka minut aż zza krzaków wyszła śnieżnobiała lwiczka z ciemnym noskiem.Gdy Sawa ją dostrzegł zaniemówił z wrażenia.Była piekną.
-Cześć, ty jesteś Eclipse?Ja jestem Leah, to Idia i Sawa.
-Miło was poznać.Cześć idia.Cześć Sawa.
-Hejka.Masz śliczne futro.Nie widziałam jeszcze białego lwa.-Odparła Idia.
-No wiem, często to słyszę, ale to nic takiego.
-Chyba żartujesz.To niezwykłe.-Powiedział wreszcie Sawa.Widać było, ze tym komplementem zawstydził lwiczkę.

-Dziękuję.Pobawmy się wreszcie.
-W zapasy.-krzyknął Dogo.
-Dobra, nie macie ze mną szans!-Krzyknął Sawa.
-Uważaj braciszku, bo się przeliczysz.Dalej Leah pokarzmy mu kto jest góra w tej rodzinie.
Siostry z krzykiem wskoczyły na brata, a za nimi cała reszta lwiątek.Bawili się tak cały dzień, aż nadszedł czas na powrót do domu.Tak Kiara i Kovu czekali już na ich powrót.
-I jak się bawiliście?-Spytała Kiara.
-Było cudownie.Jutro też idziemy no nie?-Spytała Leah.
-No pewnie!
-Cieszę się, ze było fajnie, a teraz idźcie już spać.-Odparł kovu
-Są tacy słodcy.
-O tak.Mamy najwspanialsze dzieci na świecie.
Mam nadziej, że się podobało i będziecie zostawiać komentarze

W jeżyki Suahili Eclipse oznacza zaćmienie.

1# Narodziny

Kovu i Kiara smacznie spali w swojej królewskiej jaskini, albowiem od roku byli nowymi władcami Lwiej Ziemi.Od dłuższego czasu oczekiwali także na poród trójki lwiątek.Rafiki przepowiedział, że będą to dwie dziewczynki i chłopiec.Już wymyślili im imiona, ale postanowili to ogłosić po narodzinach.Powoli nadchodził czas porodu i wszyscy bardzo się denerwowali.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, ze będziesz miała dzieci Kiaro-Odrzekła Vitani.
-Ja również.Nie mogę w to uwierzyć tak jak w to, że jestem królową.
-Kiara minął już rok a ty w ciąż nie wierzysz?
-Tak jakoś.Gdy Kopa był z nami nie myślałam o tym, ale gdy ojciec ogłosił jak byłam mała, że będę królową bardzo się ucieszyłam.Zawsze o tym pragnęłam.
-Kovu także.Gdy matka mówiła, ze będzie królem bardzo mu się to podobało.Jednak nigdy nie chciał niczyjej śmierci, aby dostać tytuł.
-Witam moje panie.Słyszałem, że rozmawiacie o mnie.
-Kovu!Ciesze się, że przyszedłeś.Tak tylko sobie wspominamy dawne czasy.
-Chętnie powspominam z wami.A jak nasze maluszki?
-Kovu, jeszcze się nie narodziły, ale Rafiki mówi że dobrze.Posłuchaj jak kopią.
Kovu położył się obok ukochanej i przyłożył ucho do jej brzucha.Maluchy delikatnie kopały brzuch swojej mamy, a Kovu czując to uśmiechał się.Przytulił mocno żoną i polizał ją po policzku.
-A powiedzcie, wybraliście już następcę?
-Chcieliśmy zachować swego rodzaju tradycję, gdzie to syn zostaje następcą.-Odpowiedziała Kiara.
-To był pomysł Kiary.To przez to, że Kopa miał być królem, teraz chce koronować naszego syna.Ja byłem za tym , aby mój syn był królem od początku.-Uśmiechnął się król
-Kovu!
Teraz wszyscy w jaskini wpadli w śmiech.Tę słodką, wesołą sielankę przerwali Simba i Nala, którzy właśnie przyszli.
-Widzę, że świetnie się bawicie.Haha.Kovu chodź ze mną na chwilę.
Już idę Simba.
Kiedy wyszli.
-O co chodzi?
-Pamiętasz jak po raz ostatni patrzyłem z tobą na królestwo?
-Tak.
-Wiem, ze wybraliście już przyszłego króla, ale postaraj się, by żadne z reszty twoich dzieci, nie była na drugim planie.
-Oczywiście Simba.Nigdy bym tak nie postąpił.Wszystkie będą równe.
-Liczę na to.
Lwy wróciły do jaskini i położyli się spać.Kovu śniło się jak Simba przekazuje mu tron i schodzi z lwiej skały, zostawiając go samego.


Było mu w tedy żal Simby, bo nie mógł już patrzeć na swoje królestwo z tego miejsca a w całości jako król.Ale cieszył się.W końcu teraz on rządził u boku swej pięknej ukochanej.Za to później śniła mu się koronacja jego i Kiary.Gdy stali razem na szczycie Lwiej Skały.


Miło było mu śnić o tych dobrych rzeczach jakie w życiu mu się przytrafiły.Najbardziej uwielbiał te u boku Kiary.Mógłby tak śnić i wspominać długi czas, lecz z samego rana obudziły go krzyki Kiary.Zerwał się na równe łapy i podbiegł do żony.
-Kiara, kochanie co jest?
-Kovu, ja chyba rodzę.
-Co, ale już?To za wcześnie.
-Biegnij po Rafikiego, proszę, szybko!Aaaa!
Kovu wystrzelił jak z armaty.Szybko sprowadził pomoc.Stary pawian kazał wszystkim czekać przed jaskinią, aby nie przeszkadzać.Wszyscy byli zestresowani.
-To strasznie długo trwa.Dla czego to tak długo trwa?!
-Kovu spokojnie.-Uspokajała go Nala.-Wszystko będzie dobrze.
Po godzinie Rafiki wyszedł z jaskini z wielkim uśmiechem na ustach.
-I co?Co z Kiarą?-Pytał lew.
-No cóż... mogę powiedzieć tylko tyle, ze moje przepowiednie się sprawdziły.Gratuluję Kovu.Możesz wejść.
Król wskoczył do jaskini i podszedł do żony.W jej łapach leżały trzy małe lwiątka.


Kovu podszedł i uśmiechnął się czule.Nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa.Przytulił Kiarę, polizał ją i przysiadł obok.Cały czas wpatrywał się w dzieci.Były śliczne i zdrowe.
-No powiedz coś wreszcie.-Powiedziała Kiara do męża czule.
-Są cudowne.Który to chłopiec?
-Ten ciemny.Nasz przyszły król taki podobny do ojca.
-Oby z charakteru do matki.
-Nie.Chciałabym, by był dokładnie taki jak ty.
Kovu zdziwiony spojrzał na nią, ale nic nie powiedział.
-Skoro on do mnie, to obydwie lwiczki do ciebie.
-Oby Kovu, oby.
-Jak je nazwiecie?Podobno już wymyśliliście?-Powiedziała Vitani.
-Tak.Syna nazwiemy Sawa*, bo jest taki podobny do mnie.
-Król Sawa.Ładnie brzmi i tak dumnie.-Stwierdziła Nala.
-Tą jaśniejszą Leah, a pomarańczową Idia*.
-Śliczne imiona.Macie wspaniałe dzieci.Dbajcie o nie teraz.Lepiej połóżcie je spać.
-I ty kochana tez się połóż.Na pewno jesteś zmęczona.-Powiedział Kovu do Kiary.
-Masz rację.
-Miłych snów najdroższa.