niedziela, 31 stycznia 2016

#60 Duch ojca

Kochani czytelnicy robimy to tak... odnośnie notek specjalnych o wyadrzeniach postaci, które tylko na chwile pojawiły się w poprzedniej notce. Będzie to 6 notek specjalnych, które umieszczę w nowo zrobionej zakładce. Dlatego też nie będziecie informowani o tym, ze pojawiła się historia. Nie zrobię ich wszystkich od razu, sami musicie sprawdzać, jeśli Was one oczywiście interesują. Nie będą długie. Mam aktualnie ferie więc i dużo czasu. Umówmy się, będą się pojawiały raz dziennie lub raz na dwa dni. Zależy jak wyjdzie.
Jeszcze jedna informacja, nie chcę widzieć komentarzy o treści "kiedy następna notka"
Od razu usuwam i nie odpowiadam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Jak to widzi duchy? Rafiki, czy to możliwe?
- Wasza Wysokość, to jest tak samo możliwe jak duchowi przewodnicy i to, ze mogę rozmawiac z dawnymi władcami. Ale dla Shani jest to dar. Najwidoczniej utrata wzroku nie była zrządzeniem losu.
- Chcesz mi powiedzieć, że nasi przodkowie specjalnie oślepili moją siostrzenicę dla własnych celów? Jakim prawem!?
- Nie denerwuj się. Tak, mogli w tym mieć swój cel. Shani jest im potrzebna do czegoś, czego nie chcą powiedzieć. Widzi tylko ich z jakiegoś powodu. Niestety nie wiem kim byli te duchy za dawnych czasów. Wydaje mi się też, że widzi Simbę, ale twój dziadek nie znał w życiu zbyt wielu lwów, dlatego nie widzę powiązania. Shani jednak może spróbować się z nim porozumieć.
- Pomożesz jej?
- Tak, Sawa.
Król właśnie chciał odejść, ale w tedy zatrzymał się i zaczął zastanawiać. Wpadł na genialny pomysł.
- Rafiki... chyba znalazłem dla ciebie następcę. Wybieram Shani.
- Ale Wasza Wysokość, dlaczego?
- W stadzie przyszłość mojej siostrzenicy jest przesądzona. Nie może polować, walczyć, patrolować. Nawet pilnować przyszłych młodych. Ale jest to lwica, która musi mieć w życiu cel, aby nie stracić życia przez kaprysy duchów. Raiki, naucz ją tego co wiesz, naucz ją porozumiewać się z przodkami i duchami. Naucz ją widzieć... Nie znajdę ci godniejszej następczyni. Tylko ty możesz zapewnić jej przyszłość.
- Tak, Panie.
Stary pawian uśmiechnął się pogodnie. Sawa miał racje i Rafiki tylko czekał, aż król poleci mu Shani. To właśnie ja chciał. Ukłonił się i podziękował za spełnienie obietnicy. Teraz trzeba było o tym powiedzieć Idii.

Na Lwiej Skale siostra króla wygrzewała się w słońcu. Shani wraz z wujem szli właśnie w jej stronę. Lwiczka wyczuła mamę i pobiegła do niej. Idia ucieszyła się widząc córkę i kiedy ta weszła między jej łapy, mama polizała ją po głowie. Następnie spojrzała na brata z uśmiechem.
- Dziękuję, ze się nia zająłeś przez noc. Ale następnym razem mówcie kiedy i gdzie idziecie. Gdyby Kiongozi mi nie powiedział, ze jesteście u Rafikiego padłabym na zawał.
- Przepraszam siostro. Masz racje, następnym razem damy ci znać.
- Ale tak właściwie to po co poszliście do Rafikiego w środku nocy?
Król spochmurniał, nie wiedział, jak powiedzieć o tym siostrze. Nie pominął jednak żadnego szczegółu rozmowy.
- Sawa! Nie rozumiem! Jak to, moja córka widzi duchy?
- Tak. I może nauczyć sie z nimi rozmawiać, tak jak ty z Uru.
- Bracie, ona objawiła mi się tylko raz. A Shani według Rafikiego ma je na zawołanie. I to przez nie moja córka jest ślepa? To ja jej nie upilnowałam.
- Wiem, ze się martwisz, ale ona musi mieć w tym stadzie swoje miejsce.
- Skoro zostanie szamanką, to nie będzie należała do stada! Sawa, chcę córkę mieć przy sobie. Żeby znalazła partnera i miała swoją rodzinę! W baobabie Rafikiego jej się nie uda spełnić tych marzeń!
- To są twoje marzenia, nie jej! Idia, ona się zgodziła, ja obiecałem Rafikiemu, więc proszę cię, spróbuj to zaakceptować.
Oboje przestali krzyczeć i łapali łapczywie oddechy. Patrzyli na siebie ze złością i determinacją. Idii napływały łzy do oczu. Zacisnęła zęby i spuściła głowę. Uspokoiła się, ale nadal głęboko nad czymś myślała.
- Czy to jest twój rozkaz jako króla? - Brat spojrzał na nią ze współczuciem.
- Nie, to chęć spełnienia obietnicy i prośba do ciebie. Spróbuj. - Shani podeszła i przytuliła się do łapy matki.
- Mamo, proszę. Daj mi szansę. Przecież nie odejdę z Lwiej Ziemi.
Idia przytuliła córkę i znów popatrzyła na brata.
- Jeśli coś jej się stanie...
- Jest w dobrych rękach. Zaufaj mi siostro. Nie pozwoliłbym na to gdyby groziłoby jej niebezpieczeństwo.
Pomarańczowa nie miała zbyt wielkiego wyboru. Teraz się bała, ale doświadczenie nauczyło ją, że nie może trzymać córkę ciągle poza światem.
Szybko ogłoszono nowinę, że Shani zacznie pobierać nauki u Rafikiego. Większość członków stada była zaskoczona tą sytuacją. Oczywiste było, że kiedy lwiczka uda sę na zajęcia do Rafikiego to nie pojawi się w stadzie przez bardzo, ale to bardzo długi czas. Pierwsze szkolenia trwają nawet pół roku, z dala od Lwiej Ziemi. Najbardziej zawiedziona była Amara, która czuła, ze w tej chwili traci siostrę. Martwiła sie o nią. Po cichu opuściła stado i udała się w samotności nad wodopój. Kiedy schodziła z Lwiej Skały zatrzymał ja Chaka.
- Amara! Gdzie idziesz?
- Nigdzie.
- Nie cieszysz się, ze Shani zostanie szamanką?
- Nie. Nie wiem z czego tutaj sie cieszyć.
- Daj spokój. To dla niej szansa. Będzie mogła się do czegoś przydać.
Te słowa rozłościły Amarę. Odwóciła się w stronę kuzyna i już chciała się na niego rzucić, ale się powstrzymała.
- Co masz na myśli? Twierdzisz, ze Shani jest do niczego?
- Amara, zluzuj, sama dobrze wiesz, ze z tą ślepotą nie wiele jest w stanie zrobić...
- Chaka!
Amara już chciała się zamachnął, kiedy oboje usłyszeli stanowczy głos Valentine. Księżniczka stała za Chaką i wpatrywała się w niego stanowczo. Kuzyn wiedział, że to koniec dyskucji. Zmrużył oczy i stulił uszy odchodząc od Amary. Val skinęła głową do Amary dajac jej znak, że ta moze kontynuować swoją wyprawę.
- Dziekuję Val.
Amara zbiegła z Lwiej Skały, a Chaka stanął nosem w nos z Valentine.
- Dlaczego się wtrącasz?
- Bo się zapędziłeś. Jak mogłeś powiedzieć Amarze coś takiego? Wiesz jakie są sobie bliskie.
- Valentine, musisz mi przyznać rację. Ślepa lwica JEST do niczego.
- Chaka, ty nic nie rozumiesz i nie wiesz kiedy się zamknąć. Nawet ślepa lwica jest więcej warta od lwa, który tylko od czasu do czasu coś robi. Shani będzie szamanką, a ty kim będziesz Chaka?
Z tym pytaniem zostawiła go samego i wróciła do przyjaciół. Beżowy lwiak zaczął się zastanawiać nad tymi słowami. Nie widział w nich racji, gardził słowami księżniczki. Fakt, ze się nimi nie przejął świadczył, że nie jest jeszcze tak dorosły za jakiego się uważał.

Tym czasem Amara dotarła nad wodopój. Usiadła przy samej tafli wody. Patrzyła na soje odbicie i pomyślała, jak bardzo różni się od siostry, ale zarazem jak bardzo ją kocha pomimo tych różnic i jak dobrze się rozumieją. W takiej chwili chciała mieć ojca, bo zawsze czuła, ze z nim byłaby bliżej niż z mamą.
- Tato, dlaczego? Shani już nie chce żyć w stadzie? Dlatego odchodzi? Przez lekcje u Rafikiego tak długo nie będę jej widzieć. Chcę, aby czuła się potrzebna, a nie żeby odchodziła. Jeśli mnie słyszysz odpowiedz mi!
Lwiczka panicznie krzyknęła, ale nie uzyskując żadnej odpowiedzi załamana położyła się dalej wpatrzona w taflę wody. Nagle dostrzegła w odbiciu obraz lwa. Nieznanego. Wystraszyła się myśląc, ze ktoś jest za mną, ale kiedy się odwróciła, nikogo nie widziała. Znów spojrzała w wodę, a on nadal w niej był i patrzył na nią uśmiechnięty.
- Amara, twoja siostra takze nie chce cię opuszczać, ale boi się zostać. Chce zrozumieć kim jest i czego duchy chcą od niej. Chce się przestać bać i pomagać.
- Też tego chcę, ale...
- Jeśli kogoś kochasz, pozwól mu odejść. Niech się kieruje własną drogą.
- Kim jesteś? Skad to wszystko wiesz?
- Wiem o Was wszystko, obserwuję Was od momentu urodzin i czuwam nad wami.
- Jesteś moim przewodnikiem? Czy ja też widzę duchy? jak sie nazywasz?
- Widzisz tylko mnie, swojego stróża. Na imię mi Chaka.
- Ale to imię... tata?
- Uważaj na siebie Amaro.
- Poczekaj, tato! Nie zostawiaj mnie tak!
Obraz w wodzie zafalował i lew zniknął. Amara zaczęłą uderzać łapa w wodzie w akcie desperacji. Cały czas była w szoku. Widziała swojego ojca. Widziała go.
Duch miał racje. Jeśli Amara kochała Shani musiała pozwolić jej na odejście.

Wróciła na Lwią Skałę, a tam panowało wielkie zamieszanie. Lwiczka podbiegła do Valentine, Hapany i Zawadi siedzące trochę ponad pozostałymi na skałce.
- Co sie stało? - Spytała widząc jak król prowadzi zawziętą dyskusję z dorosłymi samcami ze stada.
- Bahati przez przypadek wygadał sie Chace, ze wiemy gdzie jest Khari - Odpowiedziała roztrzęsiona Zawadi. - Król zastanawia sie czy walczyć już teraz czy czekać. Zdania są podzielone.
Nagle lwiczki usłyszały krzyki Wimbo.
- Skoro już w tedy mial przy sobie spore stado, to teraz może mieć większe. Samotne lwice zawsze dołączą do bezpiecznej grupy. Nie wiemy ile ich jest.
- A samce są lepsze? - Krzyknęła eclipse. - Nie jesteśmy teraz przygotowani do bitwy, nie wiadomo czy nadal są na cmentarzysku. To zbyt wielkie ryzyko. Nasze stado jest spore, ale p oki co jesteśmy osłabieni, bo oni na pewno mają gotowy plan działania. Nam go brakuje. Sawa, musimy się przygotować!
- Nie, musismy walczyć, póki mamy szansę! - Krzyknął Asante.
- Skąd wiadomo, ze je mamy?! - Do kłótni dołączyli sie wszyscy członkowie stada. Tylko lwiatka się nie odzywały. Sawa stał po środku gwaru oszołomiony wybuchem. Takie zachowania nigdy nie tolerował. Krzyki nic nie dadzą. Wciągnął powietrze i zaryczał tak potężnie, jak żaden inny lew w stadzie. Od razu po głośnym echo zapadła cisza. Wszyscy wpatrywali się we władcę.
- Milczeć aż nie skończę mówić! Khari nie atakuje, bo wie, ze jest zbyt słaby w tej chwili. Nie posunie się do podstępu, bo on nie chce jedynie zdobyć Lwiej Ziemi. Pragnie zemsty. Głównie na mnie. Chce widzieć mój strach kiedy moje stado będzie walczyć i umierać na moich oczach! Dlatego będzie zwlekał tak długo, aż będziemy mieli równe szanse. Agile jeszcze dziś wyruszy i spatroluje Cmentarzysko. Jeśli Khari wciaż tam jest, zaatakujemy. Jeśli nie, będziemy się przygotowywać. Rafiki odchodzi z Shani więc Gwardią zajmą się Asante i Wimbo. Lwice zaczną szkolić lwiczki. Nauczą je nie tylko polować, ale także walczyć w grupie. Na dzisiaj wystarczy emocji. Nie chcę już dzisiaj słyszeć tego tematu. Wracajcie do swoich obowiązków. Shani odchodzi zaraz po wkroczeniu w wiek nastoletni. Spędźcie z nią ostatnie chwile.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W końcu skończyłam wiek dzieciństwa, szczerze nie miałam już pomysłów na ten czas. Teraz kiedy będą nastolatkami wiele się zmieni. Charaktery, trochę wygląd, zachowanie i ich działania. Tak, Shani na jakiś czas znika z opowieści. Będzie najwyżej wspominana. Aktualizuję od razu zakładkę z bohaterami więc zapraszam serdecznie. Także do nowej zakładki "special". Pierwsza historia ukaże się w niej za dwa dni.

niedziela, 24 stycznia 2016

#59 Duchy

Ostatnie dni młodości dla lwiatek mijały niezwykle szybko. To były ich ostatnie chwile bezkarności i niewinności. Był to najgorszy okres dla najmniejszej ze wszystkich Shani. Albowiem działo się coś o czym bała się powiedzieć nawet swojemu najwierniejszemu przyjacielowi Asaniemu. Każdej nocy miała ten sam sen. Śnił jej sie złoty lew o czerwonych oczach, który ostrzegał ją o zbliżającej się grozie. Shani czuła, ze to coś więcej niż zwykły sen. Bała się. Na początku to ignorowała, ale teraz miała dość. Musiała komuś powiedzieć i poprosić o radę. Niesttey Asani wyruszył wraz z Wimbo i królową Eclipse na spotkanie ze swoją matką. Tego ranka szukała kogokolwiek z kim mogła porozmawiać. Pomimo ślepoty na prawdę wspaniale radziła sobie w poruszaniu nie tylko po Lwiej Skale, ale i sawannie. Wyczuła nieopodal siebie zapach Wazi i Miujizy. Usłyszała ich głosy.
- Na pewno damy sobie radę, jeśli tylko zaatakują będziemy gotowi. Pamiętaj, ze Bahati jest po naszej stronie.
- CO jeśli kiedyś nas zdradzi? Słyszałam jak mama z nim rozmawiała o...
- Ciszej, bo jeszcze ktos usłyszy.
Shani wzięła głęboki wdech i podeszła do nich.
- Cześć Shani! Co tutaj robisz? - Spytał kuzyn zaskoczony, z nadzieją, ze kuzynka nie słyszała ich rozmowy
- Mam pewien problem i muszę kogoś poprosić o pomoc w...
- Wybacz Shani, ale niestety mamy pewne plany na dzisiaj. Wazi obiecała pomóc mamie znaleźć zwierzynę, a ja mam trening gwardii. Naprawdę cię przepraszamy.
- Dalej bracie idziemy bo się spóźnimy. Poszukaj Kiongoziego Shani, on na pewno ci pomoże.

Lwiczka musiała szukać dalej. Faktycznie książę z pewnością mógł jej wysłuchać. Tylko gdzie on był? Maszerowała dalej poszukując kuzyna. Natknęła sie jednak na krzyki . Głosy należały do Chaki i Valentine. Shani nie chciała podsłuchiwać, ale była ciekawa o co moze znów chodzić. "ta dwójka się kiedyś pozabija" pomyślała. W razie czego postanowiła interweniować.
- Daj wreszcie spokój mojemu bratu Chaka! Robisz problem z niczego!
- To ty i twój brat jesteście problemem!
- Powiedz wprost o co ci chodzi!
- Z jakiej racji pozycja ma być dziedziczna? Co jeśli potomstwo władców, albo oni sami nie nadają się do tronu? Przyszłym władcą powinien zostać ten, kto na to zasługuje!
- I że niby ty jesteś godzien przejąć władzę? Wolne żarty! Jesteś zarozumiały, samolubny i po prostu głupi kuzynie! To ja jestem księżniczką, mój brat następcą trnu, ty nie masz tutaj nic do powiedzenia, wiec dobrze ci radzę, nie narażaj się.
Chaka już kiedyś słyszał ten tekst od ksiecia i Shani doskonale o tym pamiętała. Bala sie, ze w tej chwili Valentine przesadziła i Chaka mógł jej zrobić krzywdę, ale nie słyszała odgłosów walki.
- Ty i twój brat jesteście siebie warci. Tacy sami.
Po tych słowach odszedł. Valentine zblizała się w stronę głazu za którym schowała się Shani. Ksieżniczka zauważyła ją i nie była zachwycona widokiem słuchacza.
- Shani co tutaj robisz?
- Ach, emm, nic. Znaczy się...
- Słyszałaś wszystko prawda?
- No cóż. Nie chciałam być wścibska, ale myślałam...
- Nikomu nie mów o tej rozmowie. Nie chcę, aby znów zrobił sie problem.
- Co się stało - spytała z niepokojem Shani. Czuła, że za kłótnią kuzynów stało coś wiecej. Coś musiało się wcześniej wydarzyć.
- Przepraszam Valentine.
- Nic się nie stało.
- Szukam twojego brata, ale moze ty mogłabyś mi pomóc w...
- Och, wybacz, ale nie mam teraz ochoty na nic. Muszę przemyśleć parę spraw. Jeśli szukasz Kiongoziego to wydaje mi sie, ze widziałam go nad wodopojem.

Chaki nawet nie chciała prosić. Nie teraz kiedy słyszała kłótnię i kiedy on był zdenerwowany. Kto jej jeszcze został w razie czego? Bahati, Amara i Hapana, jeśli nie znajdzie księcia. Szła więc dalej w poszukiwaniu Kogokolwiek. A w zasadzie to kręciła się w kółko. Dotarła do wodopoju po zapachu. Wbrew pozorom woda miała zapach, tylko mało kto mógł go wyczuć. Najlepsze w tym były słonie, które wyczuwały wodę z odległości kilkunastu kilometrów. Te zwierzęta też teraz właśnie wyczuła wkoło siebie. Oprócz nich wyczuła część członków swojego stada.
- Shani! Skarbie co robisz tutaj sama?
Usłyszała wołanie mamy. Zadowolona podbiegła do niej.
- Szukam Kiongoziego. Możesz mi powiedzieć gdzie jest jeśli go widziałaś?
- Przykro mi, nie widziałam go, ale zapytaj Amary. Jest z Bahatim w tej chwili. Kieruj się cały czas na prawo.
Idia polizała córkę po głowie i przytuliła ją. Lwiczka szła wciąż w stronę wskazana przez matkę. Usłyszała radosne śmiechy Amary i Bahatiego. Co chwila krzyczeli i śmiali się. Byli tak zajęci i radośni, że Shani odechciało się im przeszkadzać. Jej siostra i Bahati stali się naprawdę dobrymi towarzyszami i Shani doskonale o tym wiedziała. Czuła, ze jej siostra czuje do syna wyrzutka coś więcej, ale nic nie mówiła. Żałowała, ze nie mogła ich teraz zobaczyć, jacy są radośni. I jej zdaniem zakochani.

Nastał w końcu wieczór. Hapany nigdzie nie znalazła, Kiongoziego tak samo. Miała dość. Na dodatek chciało jej się spać, a bała się snów. Nawet nie wiedziała, ze w tym czasie dotarła pod baobab Rafikiego. Usiadła na kamieniu i usłyszała dźwięk pazurów drapiących korę drzewa. Po chwili coś wylądowało obok niej.
- Shani?
- Kiongozi?
- Co tutaj robisz? Jest juz późno. Powinnaś być na Lwiej Skale. Chodź odprowadzę cię.
- Zaczekaj! Cały dzień cię szukałam. Proszę wysłuchaj mnie.
- Oczywiście, mów.
- Mam problem i to niezwykle poważny. Potrzebuję twojej pomocy.
- Shani, zaczynasz mnie przerażać. O co chodzi?


- Od kilku dni wciąż sni mi się ten sam sen. Złoty lew o czerwonych oczach i grzywie nawiedza mnie i ostrzega przed czymś co sie wkrótce wydarzy. Widzę sceny strasznych wydarzeń i to nie tylko gdy śpię.
- Co jeszcze?
- Ehhh, będziesz miał mnie za wariatkę, ale... Czasem widzę jakieś lwy, zamazane, nie znam ich.
- Ja to widzisz?
- W głowie. No po prostu je widzę. Nie wiem jak to wyjaśnić. Czasami chcą żebym za nimi szła, czasem tylko patrzą. Raz jeden z nich pokazał mi drogę do Lwiej Skały kiedy się zgubiłam.
- Mówią do ciebie?
- Nie. Nigdy się nie odzywały. Zawsze milczą, dlatego tak się boję. Nie wiem co się dzieje.
Kiongozi myślał przez chwilę. Nie wiedział jak to rozwiązać, ale postanowił pomóc kuzynce. W końcu poprosiła o pomoc, a on ją bardzo kochał.
- Wiesz co mała, chyba mam rozwiązanie. Chodź ze mną na Lwią Skałę, do mojego ojca.
Kuzyni wrócili i weszli do głównej jaskini. Mieli nadzieję spotkać tam króla. Na szczęście był tam.
- Tato, mam wraz z Shani pewien problem. Proszę wysłuchaj jej tylko proszę rozważ jej sytuację.
- Dobrze synu, oczywiście, przecież zawsze tak robię. Powiedz mi Shani co się dzieje.
I znowu lwiczka musiała wszystko wyjaśniać. Już ja to męczyło. Na szczęście wiedziała, ze wujek nigdy jej nie wyśmieje.
- Hmmm. Nie jestem specjalistą, ale chwila... Twój opis lwa pasuje do mojego dziadka Simby. Dawnego króla. Moim zdaniem to sprawa dla Rafikiego, ponieważ sądzę, ze mamy styczność z duchami przodków.
- Pójdziemy do niego z samego rana wuju?
- Nie. Pójdziemy teraz.
Sawa widząc radość na pysku lwiczki nie mógł się powstrzymać od uśmiechu. Była jego ulubienicą. Złapał ją za kark i posadził sobie na grzbiecie. Kiongozi został jaskini.

- Co o tym myślisz Rafiki?
- Hmmm. Chyba możesz mieć rację Wasza Wysokość. Jeśli Shani objawia się duch Simby to możliwe, ze wybrał cię jako swojego podopiecznego. Chyba jako pierwsza z obecnych lwiątek odkryłaś duchowego przewodnika. To wspaniałe wieści dla ciebie. Ale co do tych zjaw, hmmm... Wydaje mi się, że to zmarli czuwający, nie tylko nad tobą, ale takze nad Lwią Ziemią. Strażnicy, niewidoczni dla żyjących.
- Co to znaczy Rafiki? - Spytał król zatroskany, ale zarazem zaciekawiony.
- Sawa, ona widzi duchy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdział nie za długi, ale mam nadzieję, ze Was zaintrygowałam. Chce też zwrócić uwagę na niedokończone wątki rozdziału. Wazi i Miujiza szepczący coś w ukryciu, kłótnia Chaki i Valentine, wyprawa Asaniego, Wimbo i królowej do matki rudego, radosne zachowanie Amary i Bahatiego, nieobecność Hapany i tajemnicze spędzanie czasu Kiongoziego w baobabie. Jest to 6 wątków zasługujących na miano notek specjalnych nie przynależących do kolejności rozdziałów głównych. Jeśli chcecie przeczytać co się działo z tymi postaciami przed i po opisanych wydarzeniach to głosujcie w ankiecie.
Teraz pytania:
1. Czy to naprawde Simba jest duchowym przewodnikiem Shani?
2. Kim są duchy Shani?
3. Jak widzicie dalsze losy Shani na Lwiej Ziemi?

Chciałam też przeprosić za niedociągniecia czasowe poprzedniej notki. Zgodnie z ostatnimi informacjami, jeszcze jedna notka kiedy dzieciaki będą lwiatkami. Notka 61 będzie rozpoczynała ich nastoletnie życie.

sobota, 16 stycznia 2016

#58 Przeznaczenie

Dwa tygodnie minęły za szybko dla Kiongoziego i Niszy. Niestety Nevada nie pozwalała się już dłużej prosić. Tego ranka razem z córką stawiła się u Sawy.
- Bardzo ci dziękuję za opiekę i przepraszam, ze tak długo zajęłyśmy miejsce, mój Panie.
- Haha, ależ nie ma za co. Wiem, ze pragniesz wrócić do rodzinnego stada, ale żal mi naszych dzieci.
- Tak, mnie również, ale jeżeli Nisza kiedyś zapragnie powrócić na Lwią Ziemię, to jej tego nie zabronię.
- A ja chętnie przyjmę ją z powrotem. Powodzenia i przyjemnej drogi Nevado.
Lwica skłoniła się królowi i razem z córką zeszła z Lwiej Skały. Kiongozi stał na czubku Lwiej Skały i patrzył w ślad za dziewczyną. Nisza odwróciła się ostatni raz by go ujrzeć i ze spuszczoną głową opuściła Lwią Skałę. Valentine podesżła do brata i usiadła obok niego.
- Jak się cuzjesz?
- Szczerze? Obojętnie. Nie czuję się źle, ale nie czuję też żalu z powodu odejścia.
- Myślałam, ze będziesz rozpaczał bracie.
- Ja też. Ale nie. Chyba nie byłem aż tak zakochany. Zauroczyłem się, bo miała... najpiękniejsze oczy na świecie. I futro. Osobowość także. Po prostu się nie zakochałem.
Lwiczka patrzyła chwilę zdziwiona na brata. Zaraz jednak chytrze się uśmiechnęła.
- Będzie następna. Jeszcze nie jedna ci się spodoba.
- Hmm, masz rację. Ale powiedz siostro, ktoś ci się podoba? - Szturchnął ją w ramię.
- Nie kpij. Nie chcę być z członkiem naszej rodziny. Jak się ktoś kiedyś znajdzie, to się zastanowię.
Lwiątka po mału zaczynały zachowywać się jak dorosłe. Po mału dorastały i wyrastały z dziecięcego wieku. Za niedługi okres miały stać się nastolatkami. Rodzeństwo właśnie schodziło z Lwiej Skały kiedy ojciec zatrzymał syna i poprosił go o rozmowę.
- Jak się czujesz synu?
- W porządku. Przeżyję.
- Jestem z ciebie dumny synu. Widzę, że potrafisz panować nad emocjami. Posłuchaj chcę cię dzisiaj zabrać na patrol. Odbędziesz dzisiaj najważniejszą lekcję w swoim życiu.
- Zapowiada sie wspaniale tato.
Białe lwiatko radośnie pognało wraz z ojcem na sawannę. Ich celem był wodopój. Ojciec nawet nie podejrzewał co się dzieje w sercu jego syna. Naprawdę nie tęsknił. Może trochę, bo stracił wspaniałą przyjaciółkę. Czy dziewczynę? Już nie. Jedyne czego teraz chciał to odbyć tę lekcję. Jedyne o czym myślał, to bycie następcą.

Lwy doszły nad wodopój i stanęły na zwalonym pniu nieopodal.
- Synu spójrz na to słońce. Jest jak życie, a także panowanie każdego króla. Wschodzi i zachodzi.Kiedyś słońce mojego panowania zajdzie, a wzejdzie dla ciebie, jako nowego króla. Pamiętaj, że każde stworzenie, każda roślina i każdy szczegół jest niezwykle ważny i niezbędny. Musisz nauczyć sie szanować wszystkich od tych najmniejszych, do tych największych. Takze te stworzenie, na które polujemy.
- Dlaczego?
- Kiedyś po naszej śmierci wyrośnie po nas trawa, którą jedzą antylopy i zebry. Wszyscy jesteśmy złączeni. Dokładnie to samo powtarzali mi mój ojciec i dziadek. Każdy król kiedyś to usłyszał i zapamiętał.
- Rozumiem, ale nie wiem, czy uda mi się o tym pamiętać. Co jeśli nie?
- W razie czego poradź się swojego dziadka. Wierz mi, że odpowie.


Oboje patrzyli na zachód w milczeniu.
- Tato, czy twój duchowy przewodnik ci pomaga?
- Hmm, bardzo rzadko. Osobiście nigdy nie prosiłem go o pomoc. Nigdy tez mi się nie ukazał. 
- W jaki sposób ci pomógł?
- To on sprowadził mnie na Wolna Ziemię, kiedy spotkałem Wimbo i Nevadę. Słyszałem jego głos.
- Kim on był?
- Pierwszym królem Lwiej Ziemi. Można powiedzieć, ze założycielem królestwa. Ale dość tego. Powiedz mi jednak, czy jesteś pewny, ze nie chcesz być Przywódcą Lwiej Gwardii?
- Tak tato. Nie chcę. Nie mógłbym się w tedy zbytnio angażować w twoje lekcje. Pozwól Val dowodzić. Poradzi sobie. 
Król miał inne plany wobec córki, ale póki co postanowił jej pozwolić przejąć dowodzenie. Wracając na Lwią Skałę natknęli się na Rafikiego i lwiątka należące do Lwiej Gwardii. 
- Może zobaczymy jak idzie szkolenie? CO ty na to synu?
- Yhymm, bardzo chętnie.
Oboje podeszli do obecnych. Rafiki stał na skale przed chłopcami i tłumaczył im na czym polega każda umiejętność gwardzisty. Obok pawiana siedziała Valentine, która przysłuchiwała się naukom. Widząc ojca i brata uśmiechnęła się. Rafiki także ich dostrzegł i gdy ci podeszli blizej pokłonił się.
- Witaj Wasza wysokość i ty książę Kiongozi. 
- Witaj Rafiki. Czy możemy się przyłączyć? Jestem ciekaw jak idą przygotowania.
- Oczywiście. 
Valentine ustąpiła miejsca bratu i dołączyła do samców. 
- Najsilniejszy musi nauczyć się panować nad własną siłą mięśni i umysłu. Najszybszy musi wyczuć prędkość i wiedzieć kiedy się rozpędzić, a kiedy odpowiednio wyhamować. Niech panuje nad łapami. Ten o sokolim wzroku musi jednocześnie dostrzegać kilka rzeczy dookoła, a zarazem błyskawicznie reagować. Najodważniejszy musi wiedzieć, kiedy warto jest podjąć ryzyko. jego odwaga musi być odwagą innych. Nie może jednak wpływać na ich umysł. W końcu lider, to on decyduje co macie robić. Nie możecie lekceważyć wodza. Tylko mu zaufać. Przywódca zawsze musi wiedzieć co robić. Nie moze pozwolić sobie na pomyłkę.
Valentine podniosła łapę.
- Rafiki, powiedziałeś nam dzisiaj, ze dostałeś jakiegoś objawienia. O co chodziło?
- Chyba już wiem, które z Was posiada konkretna umiejętność. Nasz dawny i wielki król Kovu ukazał mi wasze zdolności.
Na wzmiankę o Kovu Kiongozi uśmiechnął się. Spojrzał na ojca. Brązowy lew nie zareagował na wzmiankę.
- Valentine, zapowiadasz się na dobrą przywódczynię, ale nie jest to twoje powołanie. Twoje miejsce nie jest w Lwiej Gwardii. Miujiza, dawny władca pokazał mi moc twojej odwagi. Natomiast siła Chaki jest wam niezbędna. Asani wiem, że jesteś oczami dla Shani. Widzisz za Was oboje. Bahati wiem, ze nie czujesz się członkiem Lwiej Ziemi. Jeszcze nie raz będziesz uciekać i gonić. To właśnie jest waszym przeznaczeniem. Wasza wysokość - zwrócił się do króla. - Oto twoja Lwia Gwardia. Nie minie miesiąc jak będą mogli zacząć pełnić swoje obowiązki na całej Lwiej Ziemi.
Lwiatka wystawiły dumnie pierś do króla. Były niezwykle zadowolone. Sawa uśmiechnal się i skinął im lekko głową. Tak samo lwiatka pokłoniły się jemu. Również Valentine, wcześniej niepewna, teraz czuła się zaszczycona. Ale co mogły oznaczać słowa Rafikiego? Skoro jej miejsce nie jest tutaj, to gdzie?

Skoro lwiatka były już wolne to mogły wrócić do swoich spraw. Sawa i Kiongozi odprowadzili Rafikiego do jego baobabu.
- Wasza Wysokość, przepraszam cię, za poganianie, ale czy znalazłeś już kogoś, kto mnie zastąpi? Nie przeczę, ze czas mnie goni. Byłem już stary za czasów Mufasy, teraz jestem jedną nogą w niebie.
- Cały czas szukam przyjacielu. Nie chcę jednak, aby ot był ktokolwiek. Twój następca musi być ciebie godzien.
Po tych słowach Rafiki zniknał w koronach baobabu.
- Tato, o co chodziło Rafikiemu mówiac, ze za dwa tygodnie Lwia Gwardia będzie mogła pełnić swoje obowiązki. Dlaczego dopiero w tedy?
- Jako lwiatka jesteście za młodzi na to. To jest zbyt niebezpieczne, zwłaszcza teraz. Za dwa miesiące staniecie się już nastolatkami i w tedy będziecie mogli równać się z hienami. Lwiczki w tedy zaczną brać udział w polowaniu, po krótkim treningu. Ty natomiast będziesz zmuszony częściej mi towarzyszyć i pomagać mi w obowiązkach.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Moi drodzy, jest to rozdział - wstawka. Czyli akaś nudna historia wprowadzajaca do ciekawszej części opowieści. Miesiac minie za dwie notki, więc dzieciństwo lwiątek się kończy. Czy chcielibyście przeczytać o jakimś wydarzeniu w tych dwóch notkach? Piszcie pomysły. Jeśli bedzie cos ciekawego, to o tym napiszę.

niedziela, 3 stycznia 2016

#57 Ojciec

Shani i Asani stali przed jaskinią, w której leżał brązowy lew. Lewek był podenerwowany, ale jego towarzyszka uspokajała go i zachęcała, aby w końcu wszedł do środka i porozmawiał z samcem.  Wziął głęboki wdech i wszedł do środka. Wimbo otworzył swoje zielone oczy i spojrzał z zaskoczeniem na lwiątko. Nie znał go zbyt dobrze, ale doskonale wiedział, ze należał do stada. Czasami zadaniem Wimbo było pilnowanie maluchów. Dlatego go kojarzył.
- Dzień dobry Asani. Co cię do mnie sprowadza? - Zapytał łagodnie.
- Przepraszam, ze przeszkadzam, ale ja... ja muszę z tobą porozmawiać.
Asani skulił się lekko czekając na reakcję. Brązowy był zaskoczony, ale bez słowa wstał i zachęcił malucha, aby ten podążył wraz z nim na sawannę. Shani odwróciła głowę w ich stronę i mogło by się wydawać, ze patrzy w ślad za nimi.
- O czym więc chciałeś porozmawiać? Masz jakiś problem? Potrzebujesz rady?
- Nie, ale muszę się czegoś dowiedzieć. Długo się zbierałem, aby w końcu zapytać. Ale... czy widziałeś kiedyś stado białych lwów?
- Hmmm, dawno temu. Z tego co pamiętam było to to samo stado, z którego pochodzi nasza królowa.
- Dobrze je znałeś?
- Dobrze znałem jedynie jedną lwicę. Podobno była kuzynką królowej. To była wspaniała kobieta o niezwykłym charakterze. Potrafiła mnie oczarować. Kiedy ją pokochałem myślałem, ze zostanie wraz ze mną, ale w tedy ogłosiłam, ze ich stado odchodzi, a ona wraz z nimi. Nie mam pojecia co się z nią dalej działo...
- Opuściła stado i założyła własne. Została królową niewielkiej grupy - Przerwał mu maluch. Wimbo zatrzymał się gwałtownie. Zszokowany patrzył na malca. - Nazywała się Lana, prawda? - Lew tylko pokiwał głową - Jest moją matką.
Wimbo usiadł z wrażenia. Nie wiedział o czym myśleć. Był z jednej strony skołowany, z drugiej jednak rozdrażniony.
- Dlaczego mi o tym mówisz?
- Opuściłem ją bo chciałem znaleźć ojca. Mama mowiła, ze nazywał się Wimbo i miał ciemną sierść, którą po nim odziedziczyłem. A skoro ty ją znałeś, to musisz to być ty.
- Że niby ja jestem twoim ojcem? Na przodków! Gdybym wiedział, ze jest w ciaży to bym odszedł razem z nią. Niczego nie wiedziałem.
- Ona też. Kiedy mnie urodziła okryła się hańbą przez nieślubnego syna ciemnej sierści. Dlatego odeszła ze stada.
- Gdzie teraz mieszka?
- Bardzo daleko od Lwiej Ziemi. A ja musiałem ci to powiedzieć. Chciałem wiedzieć kto jest moim ojcem. Kiedy o tobie usłyszałem własnie tutaj, połączyłem fakty. Chciałem zrobić to wcześniej, ale dowiedziałem się, ze masz partnerkę i zajmujesz się jej dziećmi. Nie mogłem tego zrobić.
Asani usiadł ze spuszczoną głową na ziemi przed lwem. Był zrospaczony. Bał się reakcji ojca. Nagle poczuł jak ten kładzie mu łapę na plecy i przyciąga do siebie, a następnie przytula.
- Wierzę ci Asani. Wierzę, ze jesteś moim synem. Widzę w tobie charakter matki. Ale czy Lana nie będzie cie szukać?
- Powiedziałem, ze gdy cię znajdę to wrócę i jej o tym powiem. Pozwoliła mi sama zdecydować o swojej przyszłości. Zanim jednak do niej wrócę to chcę cię lepiej poznać.
- Kiedy zdecydujesz się na odwiedziny u mamy daj mi znać. Chętnie pójdę z tobą się przywitać. Mimo wszystko nie zostawię Wazi
- Wiem. Mama to uszanuje. Cieszę się, ze cię w końcu odnalazłem.
- A ja, ze mi o tym powiedziałeś. Mam syna, niezwykłe uczucie.
Oboje wrócili na Lwią Ziemię, aby ogłosić wieści stadu. Wazi zareagowała szokiem, ale ucieszyła się, ze ma kolejne "dziecko". Najbardziej zainteresowana była Eclipse, która doskonale pamiętała swoją kuzynkę. Zaprosiła więc Asaniego na rozmowę wraz z Sawą, Kiongozim i Valentine.
- Czyli jesteśmy kuzynami! - Krzykneła uradowana Valentine.
- Od teraz należysz do rodziny królewskiej Asani. Sam w końcu jesteś księciem. - Stwierdził Kiongozi.
- Gdzie właściwie twoja matka jest królową chłopcze? - Spytał Sawa.
- Podobno ta ziemia nazywa się Białym Jarem. Mama tak ją nazywała.
- Wiem gdzie to jest! Często tam się kiedyś zatrzymywaliśmy kiedy nasze stado wędrowało. Ach, te wspomnienia. Cos czuję, ze będę musiała jej kiedyś złożyć wizytę. Kiedy będziesz do niej wracał wraz z Wimbo powiedzcie mi o tym. Jeśli będe mogła to wyruszę z Wami. Tak dawno jej nie widziałam.

Jedynie Chakę irytował fakt, ze do rodziny królewskiej dołączył ktoś inny niż on. Zgodnie z prawem od kiedy Sawa został królem Leah i Idia straciły królewski tytuł. Tym samym Chaka, Amara i Shani nigdy ich nie doświadczyły. Żadne inne lwiatko nie miało tego problemu co on. Asani nadal był tym samym lwiatkiem i dobrym przyjacielem. O wszystkim opowiedział Shani, która jako jedyna znała już wcześniej jego sekret.
- Widzisz, mówiłam, ze dasz radę i wszystko się ułoży.
- Dziękuję Shani, to dzięki tobie. Jesteś najwspanialszą przyjaciółką na świecie.
Lwiatko przytuliło lwiczkę czym niezwykle ją zadziwił. Był to tak czuły uścisk, ze niewidoma nie wiedziała jak reagować. Czuła od niego ciepło. Tak przyjemne i tak długo wyczekiwane.

W tym czasie Bahati, Miujiza, i Zawadi szykowali się do tajnego wymarszu. Planowali pod osłoną snu i nocy wyruszyć na spotkanie z Kharim. Nikt go nie widział już długi czas, ale jego syn był pewien, ze wie gdzie go szukać. Kiedy wszyscy zasnęli lwiątka pędem ruszyły na sawannę. Nie wiedziały jedynie, że Wazi, która od pewnego czasu coś podejrzewała udawała sen i ruszyła w ślad za dziećmi. Sama z siebie nigdy nie wnikałaby w sprawy lwiatek, ale był to plan Sawy, który polecił lwicy wykonanie tego zadania. Lwica zgodziła się z tego powodu, ze wciąż czuła sie winna dawnych wydarzeń. Sawa wiedział, ze prędzej czy później Bahati przyda mu się do odnalezienia ojca. Teraz była idealna okazja. Lwica jednak musiała być cały czas czujna, aby nic się nie stało lwiatkom.
Bahati prowadził rodzeństwo w stronę Cmentarzyska Słoni. Na tej ziemi nie mieszkały już nawet parszywe hieny. To było inne miejsce. Kiedy doszły do pewnego momentu na cmentarzu Bahati wyczuł zapach ojca i matki.
- Za mną. Ale bądźcie cicho.
Bahati bał się spotkania z rodzicami. Już wcześniej uzgodnił z rodzeństwem, ze on sam schowa się i nie zamierzał wychodzić, aby ojciec go zobaczył. Miujiza był z każdym krokiem coraz bardziej nerwowy, jedynie Zawadi zachowywała spokój. W końcu to ona najbardziej chciała poznać ojca. Nagle lwiątka usłyszały głos przez, który gwałtownie zatrzymały się a Bahatiemu zadrżało serce.
- Bahati? Synku! To ty!
Lwica o zielonych oczach skoczyła przed syna i silnie go przytuliła.
- Ależ ty wyrosłeś, c ty tutaj robisz?
Lwiątko znacząco spojrzało na Miujizę i Zawadi. Za jego wzrokiem podążyła Lisa. Rozpoznając dzieci Wazi ogarnęła ją złość. Zawarczała, a w jej oczach można było dostrzec wściekłość.
- Po co ich tutaj sprowadziłeś?
Lisa zrobiła dwa kroki w ich stronę, ale syn zastąpił jej stanowczo drogę.
- Miło cie widzieć mamo. Nie denerwuj się. Miujiza i Zawadi chcieli poznać tatę. - Przełknał ślinę - Jest gdzieś tutaj?
Lwica spojrzała zaskoczona na całą trójkę i bez słowa zwróciła się w innym kierunku. Lwiątka poszły w ślad za nią. Nieopodal dostrzegli pięć innych lwic oraz Khariego.
- Zaczekajcie tutaj.
Lwica znikneła za skałą i po chwili wróciła z mężem. Wolała być blisko, gdyby znów poniosły go emocje. Khari spojrzał znacząco na syna. W głębi ucieszył się, ze go widzi. Bardziej jednak zainteresowała go pozostała dwójka. Od razu się domyślił kim są lwiątka.
- Proszę, proszę, kogo my tutaj mamy. Witaj synu. Widzę, ze przyprowadziłeś swoje rodzeństwo. Zawadi i Miujiza jak mniemam?
Miujiza kiwnął głową.. Był niepewny swojej chwilowej pozycji. Zawadi była zafascynowana tą chwilą.
- Miło mi Was poznać. Mama wie, ze tutaj jesteście? Nie chciałbym, abyście mięli z tego powodu kłopoty.
- Nie wie. Przyprowadziłem ich, bo chcieli cię poznać. - Powiedział Bahati, który trochę się odsunął. - Nie miałem pewności gdzie jesteś, ale się domyślałem.
- Dobrze zrobiłeś chłopcze. Muszę przyznać, ze sam chciałem Was poznać już dawno. niestety nie było okazji. A Wazi nie chciala mnie odwiedzać. Powiedzcie jak Wam się mieszka na Lwiej Skale? Czy niektórzy nie traktują Was trochę jak... no nie wiem, wyrzutków? Przez to, ze jesteście moimi dziećmi?
- Z początku tak było. Mama też nie miała łatwo. Ale teraz jest inaczej. - Odparł Miujiza.
- Hmm, słyszałem, ze jesteś najwierniejszym towarzyszem ksiecia Miujiza. Odpowiada ci to? Nie uważasz, ze traktuje cię jak sługę? Zwraca się do ciebie z wyższością?
- Jest księciem, ale wywyższa się. - Gadanie ojca coraz bardziej zaczynało drażnić lwiatka. Więc on sam zaczął mówić z wrogością.
- Tak jest teraz, ale kiedy zostanie królem, to się zmieni. Wyrzuci cię ze stada, albo zrobi z ciebie swojego sługę. Mój syn zasługuje na coś wiecej.
Ostatnie słowa były znaczące. Khari drapieżnie się uśmiechnął wypowiadajac je.
Ta rozmowa zbiegała na niewłaściwe tory i każdy mógł to wyczuć. Bahati chciał to skończyć. Miujiza także się denerwował. W tej chwili Khari zwrócił się do córki.
- Ach, Zawadi, jakaś ty śliczna. Jesteś bardzo podobna do mamy.
- Naprawdę? Wszyscy mówią, ze jestem podobna do Ziry.
- Och, nigdy jej nie poznałem więc nie mogę cie do niej porównać. Przypominasz mi Wazi. Masz po niej urodę. Więc moze masz mój charakter? Nie mogłaś po mnie odziedziczyć jedynie ciemnego futra. Powiedzcie mi dzieciaki, nie chcielibyście przez jakiś czas zostać tutaj? Ze mną? Moglibyśmy się lepiej poznać...
- Nie! Na Lwiej Ziemi jest nam bardzo dobrze.
- Nie wtrącaj się Bahati! To własnie ty najlepiej powinieneś rozumieć tęsknotę za rodzina.
- Przypominam ci, że to ty mnie zostawiłeś!
- Żałuję tego. Jesteś moim synem, powinieneś być u mojego boku. Czyż nie myślałeś o powrocie?
- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Już nigdy więcej! W tej chwili wracamy na Lwią Ziemię. Miujiza, Zawadi, chodźcie!
Khari zawarczał groźnie i już chciał zatrzymać lwiątka siłą, ale Lisa mu przeszkodziła.
- Opanuj się! Jeśli znikną wyślą strażników i nas znajdą. Niech wracają do domu. Dla własnego dobra nikomu nie powiedzą co widzieli.
Lew musiał zgodzić się z żoną. I faktycznie lwiatka nie zamierzały dzielić się przeżyciami z nikim. Ale Waiz miała inne plany. Widziała wszystko. Omal nie wyszła z siebie kiedy usłyszała jak Khari próbował ich przekabacić na swoją stronę. Kiedy była przekonana, ze lwiatka przeszły przez granicę. Lwica uspokoiła sie. Była jednak wściekła na dzieci, za to ze postąpiły tak nie roztropnie.