piątek, 16 grudnia 2016

#81 Podłe plany Narumi

Eclipse i Nevada krzyknęły z przerażenia. Nie minęła minuta a wszystkie lwice i lwy przybiegły do nich.
- Co się stało!? - krzyknęli w tej samej chwili Sawa, Navasi i Kiongozi.
- Nisza zniknęła a w jaskini leżą dwie martwe lwice, które z nią były - odpowiedziała matka księcia Lwiej Ziemi.
- Co!? - wykrzyknęli w tym samym momencie Kion, Nuada i jego ojciec. - Ale kto!?
- Nie wiemy - powiedziała Nevada.
Po tych słowach przybiegł Agile.
- Panie - zaczął. - Poszedłem poszukać Chaki. Znalazłem go, ale potrzebuje pomocy. Jest ranny i nieprzytomny.
- Prowadź - rozkazał brązowy lew i ruszył za zwiadowcą, a za nim reszta, oprócz Shani, która pobiegła na baobab. Po kilku minutach biegu znaleźli zakrwawionego, ledwo żywego Chakę. Leah i Asante zamarli. Sawa wziął go na grzbiet i pobiegł do szamanki. Gdy wskoczył na drzewo, lwica miała już gotowe wszystkie przedmioty potrzebne do opatrzenia ran. Król położył młodego lwa na posłaniu z liści i wyszedł dając Shani w spokoju zająć się rannym. Usiadł pod baobabem i czekał na innych. Nie trwało to długo. Pierwszy dopadł go Asante.
- Co z nim? - wydusił z siebie jednym tchem. Po chwili przybiegli inni.
- Shani właśnie opatruje mu rany.
- Jak myślicie? - spytała matka rannego. - Wyliże się?
- Mniejsza o Chakę! Gdzie zniknęła Nisza!? - wydarł się Kiongozi.
- Synu, uspokójmy się i pomyślmy.
- Mnie aktualnie zastanawia, gdzie do jasnej ciasnej jest Narumi?
- Dobre pytanie - powiedziała Eclipse.
Gadali tak z dłuższy czas.
- Wasza wysokość! - krzyknęła Shani. - Zapraszam!
Król wskoczył na baobab.
- I co z nim?
- Obudził się - odpowiedziała. - I chce z tobą wujku porozmawiać.
Lew podszedł do swojego siostrzeńca i usiadł naprzeciw niego.
- Słucham.
- Zacznę od początku.

Ja i Narumi wyruszyliśmy rano, by zaprosić na ślub rodziców Niszy. Po dwóch dniach byliśmy już na miejscu. Powiadomiliśmy władców o planach. Powiedzieli, że oczywiście przyjdą i im pasuje ten termin. W drogę powrotną wyruszyliśmy następnego dnia rano. Po połowie dnia marszu Narumi powiedziała, że musimy gdzieś jeszcze zajść i nie pytając mnie o zdanie ruszyła przed siebie. Po godzinie zobaczyliśmy jakieś stado. Lwica kazała mi na nią poczekać a ona sama podeszła do tych lwów. Rozmawiała z jakimś lwem z około godziny. Gdy skończyła podeszła do mnie i powiedziała, że możemy już iść. Przez całą drogę powrotną miałem złe przeczucia. Po powrocie uważnie ją obserwowałem, ale nie robiła nic podejrzanego. Dopiero dziś, jeszcze przed świtem wyszła z jaskini. Postanowiłem ją śledzić. Przy granicy Lwiej Ziemi przystanęła. Na przeciwko niej stało dokładnie to samo stado do którego zajrzała jak wracaliśmy. Ukryłem się w krzakach na tyle daleko by mnie nie widzieli, ale żebym ja mógł ich usłyszeć. Rozmawiała znów z tym samym lwem. Z tego co usłyszałem nazywa się Mwovu*. Mówiła o tym, że w końcu zemści się na ojcu, zabije Nevadę, pozbędzie się Niszy i Nuady, oraz, że w końcu zawładnie stadem swojego ojca a ich syn Nguvu** Lwią Ziemią. Obiecałem sobie, że nie pozwolę na to. Rano, gdy Nisza poszła się szykować. Niewielką grupką ruszyli do jaskini, w której przebywała wraz z dwiema lwicami. Po kilku chwilach wyłonili się z niej. Jedna z lwic niosła nieprzytomną Niszę na plecach. Niewiele myśląc, szybko ich dogoniłem i zacząłem z nimi walczyć. Trwało to dość długo, ale w końcu udało im się mnie pokonać.

Chaka skończył opowiadać, po czym smutno zwiesił łeb. Sawa przez dłuższą chwilę myślał nad tym co usłyszał.
- Chociaż wiele razy zachodziłeś wszystkim za skórę - powiedział. - Wierzę ci.
- Naprawdę?
- Owszem. Widać, że twoje słowa są szczere, niewyuczone. - Shani. Czy Chaka może już iść?
- Byle tylko się nie przemęczał - powiedziała szamanka z głębi drzewa.
- A więc chodź. Opowiemy reszcie o tym co mi powiedziałeś.
Po tych słowach oba lwy zeskoczyły z baobabu. Na dole od razu zostali otoczeni przez innych, każdy był ciekawy co król robił tam tak długo i dlaczego młody lew jest cały w ranach.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Mwovu - niegodziwy
**Nguvu - moc

piątek, 2 grudnia 2016

#80 Porwanie

Shani siedziała u siebie na baobabie. Po chwili usłyszała, że ma gości.
- Witajcie - przywitała ich.
- Witaj Shani - odpowiedziała Nisza.
- Mogę wam w czymś pomóc?
- Owszem. Mogłabyś opatrzeć Kiongoziemu rany?
- Już się biorę do roboty - odpowiedziała szamanka i zaczęła sprawdzać, gdzie książe ma rany. Po kilkudziesięciu minutach skończyła. Chwilę po ich wyjściu Shani zobaczyła przed sobą lwa. Miał rudą grzywę i był ciemnożółty.
- Komuś z mojej rodziny grozi niebezpieczeństwo - powiedział i zniknął.
- Ale komu!? - zawołała za nim. - Simba! Czekaj!
Niestety duch nie powrócił. Lwica otrząsnęła się i w te pędy ruszyła na Lwią Skałę.

Kiongozi i Nisza rozmawiali z Savą i Eclipse. Shani usłyszała tylko fragment tego co powiedział król.
- ... dwa tygodnie.
Szamanka podeszła bliżej.
- O Shani - powiedziała Eclipse. - Witaj.
Lwica odpowiedziała lekkim skinieniem głowy.
- Akurat mieliśmy się do ciebie udać, by omówić z tobą pewną sprawę - odparł Sava.
- Jakie? - spytała.
- Ja i Nisza chcemy wziąć ślub za dwa tygodnie - odpowiedział książe.
- Czy pasuje ci ten termin?- spytała królowa.
- Oczywiście - odpowiedziała Shani
- Trzeba jeszcze powiadomić moich rodziców.
- Masz rację Niszo - powiedział król. - Pójdę to ogłosić i przy okazji wyślę posłańca.
- Wasza wysokość, czy możemy porozmawiać?- spytała ślepa lwica. Lew skinął głową i odeszli trochę dalej.
- Czy coś się stało? - spytał.
- Objawił mi się Simba.
- Dziadek? Co chciał?
- Powiedział, że komuś z królewskiej rodziny grozi niebezpieczeństwo.
- Jesteś pewna, że tak powiedział?
- Jak najbardziej.
- A więc trzeba się mieć na baczności. Po ogłoszeniu powiemy o tym rodzinie.
- Dobrze wujku.
Po tych słowach udali się w kierunku Lwiej Skały. Sava wszedł na tron i zaryczał. Nie minęła minuta a już stado się zebrało. Wszyscy szeptali między sobą i zastanawiali się o co może chodzić. Władca ponownie ryknął. Stado zamilkło.
- Zebrałem was tu by ogłosić, że mój syn bierze ślub za dwa tygodnie.
Lwy zaczęły wiwatować. Lew znów musiał użyć ryku by ich uciszyć.
- Potrzebujemy dwóch ochotników, którzy pójdą powiadomić o tym rodziców Niszy i Nuady.
- Ja i Chaka z chęcią pójdziemy - krzyknęła Narumi.
- Dobrze - odparł król - wyruszycie jutro rano. To wszystko, możecie się rozejść.
Wszyscy poszli w swoje strony. Sava podszedł do Eclipse, Kiongoziego, Valentine, swoich sióstr i Asante.
- Musimy porozmawiać - powiedział. Shani powtórzyła jeszcze raz to co widziała. Wspólnie stwierdzili, że lepiej nie mówić o tym nikomu i mieć się na baczności.

Narumi leżała na kamieniu przy wodopoju. Po chwili jej spokój zakłócił Chaka.
- Nie zgadzałem się na jakąkolwiek podróż - powiedział.
- Posłuchaj - zaczęła spokojnie ale w jej głosie było słuchać mroczną nutkę. - Mam dość tego miejsca i muszę trochę od niego odpocząć. Tak się składa, że podróż do mojego stada, by powiadomić ojca o ślubie Niszy jest mi całkiem potrzebna do zawładnięcia Lwią Ziemią - po tych słowach odeszła. Młody lew stał przez chwilę i myślał nad tym, co mu powiedziała. Otrząsnął się i poszedł odpocząć przed podróżą.

Minęły dwa tygodnie. Na Lwiej Skale trwało wielkie poruszenie. Wszystkie lwy i lwice zebrali się w krąg. Brakowało tylko panny młodej i dwóch lwic, które miały przygotować ją do ceremonii. Nisza za chwilę miała wejść na Lwią Skałę, usiąść pomiędzy Kiongozim i swoim ojcem. I za moment miała stać się żoną księcia.
Mijały minuty a lwicy nadal nie było.
- Może pójdę sprawdzić czy coś się stało - zaproponowała Eclipse.
- Pójdę z tobą - powiedziała Nevada.
Zeszły ze skały i udały się do jaskini, w której powinny być trzy lwice.
- Jak myślicie - zaczął Navasi. - Dlaczego jeszcze nie przyszła?
- Nie wiem - odpowiedział Sava.
- A tak w ogóle, gdzie Chaka i Narumi? - spytał Kiongozi.
- Dobre pytanie synu.

Przed jaskinią unosił się zapach krwi. Gdy królowe weszły do groty, doznały szoku. W środku były dwie martwe lwice i ani śladu Niszy.