wtorek, 24 lutego 2015

#35 Cała prawda

Kiara wraz z Sawą spacerowali po Lwiej Ziemi robiąc poranny obchód. Stara lwica chodziła z nisko zwieszoną głową i mozolnie przebierała łapami. Mimo tego na jej pysku malował się uśmiech. Sawę trochę to niepokoiło. Stan jego matki był coraz gorszy. Spoglądał na nią momentami zatroskany. Innym razem rozglądał się na boki. W pewnej chwili Kiara zaczęła przyglądać się synowi. Lew dostrzegł to.
- Mamo, czy wszystko w porządku?
Lwica znowu odwróciła wzrok, dalej się uśmiechając.
- Niepokoisz mnie. Powiesz coś?
- Jesteś niezwykle dumnym, młodym lwem.
Słowa zaskoczyły lwa, który przystanął.
- Nie rozumiem.
- Widziałeś kiedyś swoje odbicie? Z wyglądu nie przypominasz za bardzo swojego ojca. Masz bujną grzywę, szlachetną i masywną sylwetkę, królewski gest. Łączą Was jedynie oczy i sierść. No i charakter oczywiście. To masz po nim.
- Tak myślisz? Skąd to porównanie?
- Teraz to dostrzegłam. Synu, nie uważasz, ze na Lwiej Ziemi ostatnio wiele się wydarzyło? Ile się zmieniło?
- Mówisz zagadkami. - Roześmiał się. - Mamo, co myślisz o Wazi? Nie sądzisz, ze niezwykle się zmieniła? Stara się znów zasłużyć na uznanie.
- Na twoje uznanie. Synu, ona zawsze uważała cię za swój autorytet. Stara się pokazać, właśnie tobie, że należy do stada. 
- Zdaje sie, ze masz rację. Tak strasznie chcę dla niej wszystkiego co najlepsze. Ona jest taką nieporadną lwicą...
- Mylisz się. Jest dzielniejsza niż ci się wydaje, nie dano jej jedynie szansy.
- Haha, co ja bym bez ciebie zrobił... chyba nie jestem najmądrzejszym królem.
- Doszedł być w końcu do tego co słuszne.
- I wiesz co? Mam pomysł. Postaram się jej pomóc. Znajdę jej partnera. Jestem pewien, ze jakiś samotny lew się nią zainteresuje.
- To ryzykowne, bądź ostrożny.
- Będę mamo.

Sawa zostawił matkę i pobiegł nad wodopój. Liczył znaleźć tam Eclipse i dzieci, jednak przeliczył się. Dostrzegł jedynie swoją młodszą kuzynkę oraz trójkę maluchów w jej łapach. Z uśmiechem na pysku podszedł do niej. Ta widząc go trochę się wystraszyła.
- Cześć Wazi. Skąd masz dzieciaki?
- Eclipse i Leah mi je powierzyły. Poszył na polowanie. Mam się nimi zająć do powrotu.
- To wspaniale. Słuchaj, chciałem z tobą porozmawiać. - Położył się obok niej. - Widzisz, wiem jak się starasz, ile wycierpiałaś. Pragnę powiedzieć, ze wybaczam ci. To co się stało, jest już nieistotne. 
- Dziękuję kuzynie. To wiele dla mnie znaczy. Strasznie się cieszę, że mogę opiekować się dziećmi. Są takie urocze.
- Chciałabyś mieć własne, prawda?
Lwica nic mu nie odpowiedziała, a uśmiech zszedł z jej pyska. Odwróciła głową i ukryła ją w cieniu. Król nie rozumiał tego gestu. Wyczuł jednak, ze coś jest nie tak. Nie zamierzał odpuścić.
- Wazi... chcesz mi coś wyznać? - Lwica zawahała się. Lwiątka spojrzały na twarz ojca z zaciekawieniem.
- Chodzi o Khariego. - Słysząc to imię Sawa zawarczał. - Ja, nie jestem pewna, ale wydaje mi się, ze jestem z nim w ciąży.
- Co?! Wazi, czyś ty zwariowała? Wiesz co zrobiłaś?
- Wybacz mi, błagam, on obiecał mi rodzinę, dzieci, w ten sposób mi to ofiarował. Byłam zakochana, ale teraz nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
Król nie wiedział jak zareagować. Wstał i krążył nerwowo. Nie mógł jednak się na nią złościć. To nie była jej wina, a w szczególności ich nienarodzonego dziecka.
- Ahh, co chcesz z tym zrobić?
- Kuzynie, ja się boję. Nie chcę tego dziecka, ono jest Khariego! Nie wiem czy będę w stanie je pokochać. 
- Wazi, nie martw się. Już nic z tym nie zrobisz. Posłuchaj, jestem pewien, ze jeśli odpowiednio je wychowasz, to nie stanie się takie jak on. A my ci pomożemy.
- Naprawdę? Obiecaj mi pomoc!
- Przyrzekam, że nie zostaniesz z tym sama. Twoje dziecko, nie będą źle traktowane. Niczym nie zawiniło.
Nadal zdenerwowany i zszokowany lew szturchnął dzieci nosem i odszedł kawałek dalej aby oglądać łowy. Musiał wymyślić jak ogłosić ciąże kuzynki. Najpierw jednak musiał upewnić się czy lwica na pewno będzie miała dziecko.


Rafiki zbadał córkę Kopy i stwierdził, ze ta faktycznie jest w ciąży. Postanowił zadbać o nią tak jak Idią. Teraz obie były pod jego opieką. Termin porodu zbliżał się niemiłosiernie szybko. Kolejnego dnia Sawa ponownie przechadzał się po sawannie.
- To była naprawdę mądra decyzja.
Usłyszał głos i podniósł głowę. Na gałęzi leżała biała lwica.
- A o czym dokładnie mówisz?
- O Wazi. Jesteś naprawdę wspaniałomyślny.
- Jest młoda, przejechała się po życiu, ale dostała nauczkę, teraz czeka ją największe szczęście na świecie.
- Mówisz o dziecku kochanie? Skoro nasze maluchy są dla ciebie największym skarbem, to czemu nie spędzasz z nimi czasu?
- Najdroższa, gdybym tylko znalazł wolną chwilę... Obiecuję, ze dzisiaj to nadrobię. A gdzie są dzieci?
- Asante ich pilnuje. Tylko on znalazł trochę czasu. Leah jest zbyt zmęczona. On jest czułym i dobrym ojcem.
- Nie powiesz mi, ze ja nie jestem.
- Jesteś najwspanialszym. Skończ ten patrol i wróć ze mną na Lwią Skałę.
- Chętnie.

Tydzień później wyraźnie dostrzeżono chorobę Chaki. Był widocznie mniejszy od powoli rosnącego kuzynostwa. Mały był jednak pełny energii. Stan księżniczki był zmienny. Co jakiś czas Rafiki był wzywany na Lwią Skałę. Lwiczka była piękna i bano się, że choroba będzie skazą w jej życiu.
Kolejnej nocy Idia urodziła dwie, urocze córeczki. Były zdrowe i śliczne.Starsza była szaro beżowa, miała oczy swojego ojca, emanująca lekką zielenią. Idia nazwała ją Amira, tak jak chciał Chaka, druga była brązowa. Otrzymała imię Shani, które wymyśliła Kiara. Starsza była bardzo odważna i spokojna, młodsza ciekawska i nieokrzesana. Dwa dni później także Wazi urodziła dwoje lwiątek. Brata i siostrę. Syn był szary z nosem swojego ojca, tak samo jak siostra, która odziedziczyła po ojcu ciemną barwę. Kiara dostrzegła w niej nie małe podobieństwo do Ziry, jednak mała nie miała ciemnego paska na grzbiecie i głowie. Z lwów żyjących w stadzie jedynie stara królowa pamiętała Zirę. Nie chciała jednak o niczym mówić nowej matce. Kopa i Vitani byli dumni z córki. Wiadomo było czyje są dzieci, ale nie robiono z tego powodu problemu. Sawa był dumny z obu lwic. Wieczorem jedynie on pozostał przy kuzynce, która leżała w osobnej jaskini. usiadł na przeciwko niej i wpatrywał się w śpiące puchate kulki.
- Jak je nazwiesz?
- Sama nie wiem. Nadal jestem w szoku. Pomożesz mi?
- Jeśli chcesz. Ale wybiorę tylko jedno imię.
- Dobrze. Nazwij moją córkę., a ja syna.
- Daj pomyśleć. Podoba mi się imię... Zawadi, bo ona jest dla ciebie darem.
- Jak pięknie, w takim razie syn będzie Miujiza.

Miujiza - cud
Zawadi - dar

niedziela, 22 lutego 2015

#34 Trzy lwice

Na Lwiej Ziemi od czasu narodzin lwiątek minął tydzień, a dzieci nadal były nieporadna i maleńkie. Nie chodziły i nie mówiły. Idia była pewna swojej ciąży, o której już wszyscy się dowiedzieli. Gratulowali jej i cały czas pilnowali, aby przyszłe dzieci urodziły się zdrowe. Rafiki był częstym gościem u niej. Przy okazji badał pozostałe lwiątka. Kiongozi był zdrowym i silnym lwiątkiem. Apetyt mu dopisywał i był wyraźnie większy i okazalszy od siostry. Valentine czasami trzeba było pomagać w niektórych sprawach. Zmuszać do jedzenia i przenosić z miejsca na miejsce, gdy nie chciała sama pełzać po ziemi. Miała problemy z oddychaniem, ale na szczęście nie tak wielkie jak zapowiadał Rafiki. Najgorzej było z Chaką. Duchy przodków sprawili, że jego rozwój był lekko opóźniony. Nie chodziło o umysł, był sprytny jak na takiego malucha, ale rósł bardzo wolno. Od momentu narodzin w zasadzie się nie zmienił. Może odrobinę. Mandryl już dawno nie był świadkiem takich wydarzeń, kiedy na Lwiej Ziemi rodziły się chore zwierzęta. Był tym poruszony, ale rodzicom to nie przeszkadzało. Jedyne czego chcieli to szczęścia i spełnionego życia.
Nowe matki czuły się już lepiej i nie mogły usiedzieć w miejscu. Miały ochotę polować, biegać i walczyć. Tym razem to nie Sawa obudził się pierwszy tylko jego żona. Śnieżnobiała lwica pełna energii wybiegła z jaskini zostawiając dzieci u boku męża. Stanęła na czubku lwiej skały i wciągnęła głęboko powietrze. Promienie słońca oplatały jej sierść, która lśniła jak księżyc. Wiatr omiatał pysk zwiastując dobry dzień. Jeszcze raz spojrzała w stronę jaskini po czym zwróciła swój wzrok w stronę Lwiej Ziemi.
Czyż ona nie jest piękna?

Patrząc w dal dostrzegła majordomusa Tume. Niewielki ale zwinny ptaszek był już w dość podeszlym wieku. Wykonywał swoje obowiązki wspaniale jak niegdyś Zazu, ale królowa postanowiła zmienić zwiadowcę. Zawsze były to ptaki latające szybko i wysoko. Musiała mądrze wybrać. Obudziła siostry króla i poprosiła je, aby jej towarzyszyły. Kiara obiecała, że przekaże wieści Sawie, a także, że zajmie się dziećmi. Trzy lwice chętnie wyruszyły na sawannę. Rozglądały się za potencjalnymi zwiadowcami. Było jednak jeszcze strasznie wcześnie. Lwice nawet nie wiedziały gdzie szukać.

Postanowiły więc zapolować na samym początku. Idia miała pozostać w bezpiecznym miejscu na wzgórzu. Lwica nigdy nie miała talentu do polowania, nie zdołała się tego nauczyć z wiekiem. Nadrabiała to jednak umiejętnościami walecznymi. 
Eclipse i Leah znalazły stado zebr i przystąpiły do zadania. Wybrały ofiarę i pobiegły. Atak był krótki i konkretny. Lwice doskonale się bawiły. Urlop macierzyński się wreszcie skończył.
Po skończonym polowaniu Lwice ułożyły się nad wodopojem i rozmawiały.
- Wiesz już ile będziesz miała dzieci? - Spytała Eclipse.
- Rafiki mówił, że dwoje, ale nie znam płci. I nie chcę do momentów narodzin.
- A czy razem z Chaką myśleliście nad założeniem rodziny? - Zainteresowała się Leah - Zawsze mówił, że jakby znalazł tą jedyną, to chciałby mieć całe stadko maluchów. Głównie lwiczek.
- Dlaczego?
- Ponieważ są piękne i mógłby je bronić przed natarczywymi samcami.
Lwice wybuchnęły śmiechem. Wspomnienia wróciły.Siostry tęskniły za lwem, ale już dawno się pogodziły z jego odejściem. Eclipse dostrzegła ich zamyślenie i postanowiła wrócić do swojego zadania. Szły dalej przez trawy i zarośla. Były bliskie dojścia na bardziej stepowe i pustynne tereny. Nagle królowa dostrzegła coś dziwnego w oddali i schowała głowę w trawie. Towarzyszki poszły w jej ślady, nie wiedząc co się stało. Dopiero po chwili doszedł ich uszu szmer i coś czarnego oraz puszystego poruszające się na powierzchni. 
- Może to Khari? - Leah już się wystraszyła.
- Nie sądzę. Nie miał by odwagi, aby wrócić. - Eclipse wyostrzyła wzrok, aby lepiej się przyjrzeć temu czemuś.
- W takim razie, co to jest?
- Nie wiem. Ale zaraz się przekonamy.



Biała lwica zakradła się bliżej i skoczyła z rykiem na, jak się okazało, pustynnego lisa. Małe zwierzątko było wystraszone i z otwartym pyskiem spoglądało na napastniczkę. Skomlał podobnie jak hiena. Królowa natychmiast z niego zeszła.
- Na duchy przodków, wybacz mi. Myślałam, że jesteś kimś innym.
- Przypuszczam, ze wzięłaś mnie za wyrzutka Khariego, przez mój ogon?
- Chyba tak, przepraszam. Ale nie wiedziałam czym jesteś.
- Nigdy nie widziałam takiego stworzenia jak ty - Leah zaczęła mu się ciekawsko przyglądać. - Czym jesteś? 
- Lisem pustynny. żyjemy na suchych terenach i nie zapuszczamy się na sawannę. Przeważnie. Nazywam się Agile*. 
- Ja jestem królowa Eclipse, a to moje towarzyszki siostry mego męża. Idia i Leah. 
- Wiem kim jesteście, znam historię ostatnich wydarzeń z Lwiej Ziemi.
- Jesteś bardzo dobrze obeznany najwidoczniej. W takim razie możesz nam pomóc. Szukamy nowego zwiadowcy na Lwią Ziemię. Wytrzymałego, zwinnego i szybkiego oraz takiego, który zna całą Lwia Ziemię. Nie wiesz może gdzie znajdziemy ptactwo, chętne do pomocy?
- Owszem. Radzę wam szukać na terenach obwitych w drzewa owocowe i koło wodopojów. Tam mieszka ich najwięcej.
- Dziękujemy za radę. Życzymy ci miłego dnia. A przy okazji co robisz na sawannie?
- Wędruję. uwielbiam biegać i obserwować wszystko co się dzieje. Duże uszy pozwalają mi na wiele.
- Musisz być bardzo wytrzymały. - Zauważyła Idia.
- A przy okazji także pewny siebie i samotny. Zostałem sam i nie mam nikogo, nawet stałego domu.
Lwice spojrzały po sobie i wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Leah uśmiechnęła się, a Idia trąciła królową w kark. Biała podeszła bliżej lisa, który cofnął się dwa kroki, spłoszony.
- A może ty chciałbyś zostać naszym nowym zwiadowcą? Miałbyś dom, ochronę i towarzystwo.
- Ja? Naprawdę? Najdroższa królowo, czuję się zaszczycony. Zgadzam się. Bardzo chętnie.
- Wspaniale. Jestem pewna, ze nas nie zawiedziesz. W takim razie wracajmy do domu.
- I ja także.

Na Lwiej Skale Agile złożył przysięgę przed Sawą i Eclipse, a także resztą lwów. Sawie zaimponował lis oraz postawa żony do królewskiej roli. Ofiarował mu niewielką grotę w Lwiej Skale, za małą dla lwa. Agile od razu poczuł się jak w domu. Po południu podbiegł do Wazi, która wraz z Kiarą opiekowały się lwiątkami. Nowy towarzysz był poruszony ich urokiem. Zbliżył do nich nos, aby poznać ich zapach. Mały Kiongozi spojrzał na niego i uśmiechnął się. Zaczął wymachiwać łapkami, aby złapać lisa za nos. Ten zaczął chichotać. Kiedy lwiakowi udało się wreszcie złapać lisa zaczął się do niego przytulać. Ten widok poruszył całe stado. Sawa i Eclipse rozczulił ten widok. Królowa zwróciła sie do Agile.
- Chyba cię polubił. Co myślisz Sawa?
- Mój drogi Agile, najwidoczniej mój syn upodobał sobie właśnie ciebie na swojego opiekuna.
- Słucham? Co masz na myśli Wasza Wysokość?
- Hehe, mam dla ciebie propozycję. Zostaniesz naszym zwiadowcą, a także opiekunem mojego syna. 
Lis chętnie przyjął propozycję. Od razu polubił księcia. Czuł się jak starszy brat, którym zawsze chciał być.
Pod koniec dnia trzy lwice usiadły przed jaskinią i spoglądały na stado. Były jak siostry, bardzo ze sobą zżyte. Jedność stanowiła siłę stada. Musiały być zjednoczona wraz z całym stadem, ale głównie, właśnie ze sobą.

Agile - zwinny

piątek, 13 lutego 2015

#33 Stres zebrał żniwa

To nie była najszczęśliwsza noc na Lwiej Ziemi. Sawa i Asante obawiali się o życie ich nienarodzonych dzieci. Król przeczuwał coś złego, a Asante starał się opanować sytuację. Chodził wciąż po jaskini i na zewnątrz, pytał lwic czy wszystko w porządku, drapał pazurami o skalne ściany. Idia i Kiara cały czas były przy przyszłych matkach. Starsza siostra strzegła ich i zajmowała rozmową. Stara królowa nie odzywała się. Milczała i czuwała. Wieczorem wyszła przed jaskinię. Była sama. Miała wrażenie, ze widzi swojego męża, w gwiazdach świetlistej nocy. Wiatr zerwał sie i porwał kilka liści po czym wleciały do jaskini. W tym samym czasie usłyszała krzyki z tam tond dochodzące. Wbiegła do środka. Silny skurcz złapał jej córkę. Ustał po dłuższej chwili. W tedy Eclipse i Leah zdecydowały, ze tą noc spędzą w baobabie Rafikiego wraz z szamanem. Stado odprowadziło je do wielkiego drzewa i tam zostawiło. Asante szybko wrócił do domu, aby uspokoić umysł, natomiast Sawa rozmawiał jeszcze chwilę z mandrylem.
- Rafiki zrób co tylko się da. Ratuj moją żonę i dziecko. Ten stres... ja... ja wiem, że grozi im niebezpieczeństwo. Nie mogę się okłamywać, ze wszystko będzie w porządku.
- Sawa, co mam zrobić jeśli będę musiał wybrać? Kogo mam ratować?
Król nie spodziewał się tego pytania. Nie znał odpowiedzi. Spuścił głowę niepewny.
- Ratuj moje dziecko. Eclipse nie zgodzi się by ona żyła.
- A Leah?
- Nie będę decydował za siostrę. Decyzja pozostaje w jej łapach.
Mandryl objął młodego króla. Lew odbiegł na Lwią Skałę. Rafiki wrócił do lwic. Obie leżały na bokach i ciężko oddychały. złota lwica była zgrzana, z oczu leciały jej łzy, strasznie cierpiała. Eclipse była wytrzymalsza. Jako królowa nie mogła pozwolić, aby zobaczono jak jest jej ciężko. Jej mięśnie były napięte, podkurczała tylne łapy pod brzuch. Bała się o dziecko.

O północy nadszedł długo wyczekiwany czas. Królowa zaryczała i zacisnęła mocno powieki a także zęby. Rafiki radził jej co ma robić. Starała się stosować do zaleceń, ale nie było jej łatwo. Po pewnym czasie musiała sama sobie radzić. Długo po porodzie Eclipse, swój zaczęła także Leah. Tutaj mandryl musiał jej pomagać do samego końca. Oddał wszystkie maluchy ich matkom. Cała trójka spoglądała na owoce swojego cierpienia. 
Leah w swoich łapach miała dwie kuli, jedna złota o fiołkowych oczach, druga beżowa, tak samo jak trzecia. Syn spoglądał na matkę ciekawie. Jego siostry były martwe. Takie się urodziły. Dwa małe ciałka spoczywały bezwładnie na łapach lwicy, której łzy naleciały do oczu. Nie mogła na to patrzeć. Pozostawiła je przed sobą i przytuliła syna bliżej siebie. Został tylko on, musiała o niego dbać, aby i jego nie stracić. Mandryl zabrał i pochował lwiczki.
Eclipse patrzyła na dwie kulki w jej łapach. Syn byl biały, zupełnie jak ona, a córeczka brązowa po ojcu. W pewnej chwili mała zaczęła się dusić. Rafiki zabrał lwiczkę matce, starając się ją ratować. Leah złapała królową za łapę, aby dodać jej nadziei i uspokoić. 
Ratowanie księżniczki zajęło Rafikiemu cały poranek. W końcu oddał z lekkim uśmiechem córkę matce.
- Nie martw się. Już wszystko w porządku, ale nigdy nie będzie do końca zdrowa. Musicie na nią uważać i reagować jak tylko coś będzie się działo.
- Co dokładnie jest mojej córce?
- Może mieć problemy z oddychaniem. Podczas zbyt dużego wysiłku może się udusić. Poza tym wasze dzieci są zdrowe. Leah, bardzo mi przykro, ale twoich córek nie dało się uratować.
- To nie twoja wina Rafiki. cały ten stres, ostatnie wydarzenia je zabiły. Sama powiem o tym Asante. Chcemy już wrócić do domu.
- Oczywiście. Pomogę Wam dojść. Wezmę twoją córkę Eclipse.
- Dziękujemy Rafiki.
Tume obwieścił na Lwiej Skale, ze lwice wracają wraz z szamanem. Sawa wyskoczył z jaskini i zatrzymał się na czubku Lwiej Skały. Kiedy tylko się upewnił, że to faktycznie jego żona i siostra, jako pierwszy ruszył w ich kierunku. Za nim reszta stada. Eclipse przekazała syna Rafikiemu, aby przytulić męża. Nie mogli się od siebie oderwać. Dopiero po chwili król zwrócił uwagę na dwie kolorowe kulki w dłoniach mandryla. Zwrócił się więc do Eclipse.
- Najdroższa, przedstawisz mi nasze dzieci?
Królowa roześmiała się. Rafiki ułożył maluchy przed władcą na ziemi.
- No dalej Sawa, to twoje potomstwo. Mamy syna i córeczkę.
Król nie mógł się napatrzyć. Ułożył się na ziemi i wziął w objęcia swoje dzieci. Eclipse ułożyła się obok niego. Wszyscy sie zebrali by zobaczyć królewskie dzieci. Asante niezwykle cieszył się z tak dużego syna. Sawa także niezwykle chciał poznać siostrzeńca. Matki ułożyły się obok siebie. Czuły się lepiej będąc bliżej siebie. Rafiki opowiedział stadu o problemach jakie wynikły podczas porodów, o martwych córkach Asante oraz chorobie księżniczki.
Król obawiał sie o przyszłość córki, ale był dobrej myśli. Asante zasmucił fakt, ze z tego powodu ma tylko jedno dziecko, ale już po chwili nie myślał o tym. Interesował go jedynie syn. Kiara była z nich niezwykle dumna. Idia jako nowa ciotka zachwycała się dzieciakami bez przerwy. Sama jeszcze nie ogłosiła, że jest w ciąży. Postanowiła zaczekać.
- Jak je nazwiecie? - Zapytała Kiara.
Władcy spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się.
- Chcialem syna, który wyrośnie na dumnego króla o równie dumnym imieniu. Dlatego wymyśliłem Kiongozi*. - Odezwał sie król.
- Ja córeczkę chciałam nazwać uroczo i zwyczajnie, ale zarazem szlachetnie, dlatego będzie Valentine. (czyt. walentajn)
- Niezwykłe imiona. - Stwierdziła Kiara. - A wy kochani, jak nazwiecie syna?
- Nie myśleliśmy o tym nigdy, ale wydarzenie z Chaką zmusiły nas do wyboru imienia. Idia, kochałaś go, był twoim mężem, a moim najlepszym przyjacielem. Dlatego jeśli nie masz nic przeciwko to chcemy nazwać syna właśnie Chaka.
Starsza siostra spojrzała zaskoczona na młodszą i uśmiechnęła się ze łzami w oczach. Kiwnęła tylko lekko głową. Była wzruszona. Nawet bardzo.

Zabrano dzieci na Lwią Skałę. Lwice musiały odpocząć. Wszyscy zasnęli z wyjątkiem Akili i Dogo, którzy poprosili króla na bok. Para jako jedyna postanowiła opuścić Lwią Ziemię. Chcieli znaleźć nowy dom, albo założyć nowe stado. Sawa oczywiście zgodził sie na to. Lwy postanowiły odejsć od razu bez pożegnania. Objęli przyjaźnie Sawę i opuścili Lwią Skałę.
Wazi wraz z matką takze nie spały. Widziały odejście pary z Lwiej Ziemi, potem udały się przed wejście do jaskini gdzie spoczywało stado. Także Kopa. Spoglądały na swoją rodzinę radosne. Vitani pokazywała córce co mogłaby stracić oraz udowadniała, ze nie jest sama.

By me

- Mamo, myślisz, ze pomimo tego co zrobiłam nasza rodzina jest w stanie mi przebaczyć?
- Kochanie, oczywiście, ze tak. Nie mają do ciebie żalu. Ale nie zapominaj, że przez ciebie Leah straciła dzieci, nie będzie ci tego wypominać, ale będzie pamiętać.
- Tak wiem, strasznie mi przykro.
W tej chwili mijał je Sawa, który uśmiechnął się do nich. Chciał udać się do jaskini, ale Wazi go zatrzymała.
- Kuzynie, poczekaj, możemy porozmawiać?
- Oczywiście.
Kuzyni oddalili się kawałek.
- Sawa, okropnie się czuję, ze to wszystko stało się przeze mnie. - Lew objął ja łapą.
- Nie myśl o tym. Zapomnij i żyj tak jak dawniej.
- Dziękuję. Mam jeszcze jedno pytanie. Uważasz, że byłabym dobrą matką?
Sawa spojrzał na nią ze zdziwieniem. Uśmiechnął się unosząc jedną brew. Spoglądał na nią ironicznie i chytrze.
- Czy chcesz mi coś powiedzieć?
- Nie... wracajmy do jaskini. Dobranoc kuzynie.
- Dobranoc Wazi.
W tedy król poczuł bliskość z kuzynką. Nigdy jej nie lubił, ale teraz byli dorośli. Kłótnie i zawisłości odeszły w niepamięć. Podążył wraz z nią do groty i ułożył się obok ukochanej oraz ich dzieci.


Może nie najdłuższe ale dodaje dodatkowo grę, które będą się teraz pojawiały pod notkami. Przy okazji zapraszam do nowej zakładki o mnie. :D

Oto gra, a mianowicie temat przez wielu na pewno uwielbiany. Mówimy tutaj o przyjaciołach z dzieciństwa Tamie, Malce, Chumvim, Kuli i Tojem. Chodzi mi o stosunki między nimi.

1. Którzy z nich byli spokrewnieni?
znam kilka wersji a mianowicie, ze Tama i Malka byli rodzeństwem, Chumwi i Kula tak samo, a czasem jest, ze Malka i Kula.
Moim zdaniem prawda jest tylko odnośnie Chumwiego i Kuli ponieważ są naprawdę do siebie podobni.
2. Kto z kim tworzył związek?
Według mnie prawdziwa wersja to Tama i Malka byli parą na pewno, co do reszty to nie wiem, ale są wersje, ze Tama i Tojo byli razem, Kula z Chumwim, a Malka sam.

Jak wy uważacie? Podajcie swoje wersje.

sobota, 7 lutego 2015

#32 Ostatnie tchnienie milości

Długo czekaliście więc macie rozdział i zabawę w jednym poście. Pozdrawiam.

By Me
Minął miesiąc od ostatnich wydarzeń. Poranek był cudowny. Lwy były dzisiaj w dobrych nastojach, to był wyjątkowy dzień. Miłość można było wyczuć w powietrzu. Nawet Kiara przez cały dzień chodziła uśmiechnięta i radosna. Sawa nie opuszczał żony ani na krok, cały czas jej dogadzał. Asante i Leah także znikali na całe dnie albo oboje przebywali w jaskini. Idia i Chaka często razem uciekali do Dżungli albo na Rajska Ziemię. Do domu wracali po kilku nawet dniach. Sawa pamiętał o groźbach Khariego, który także znikał, przez co martwił się o siostrę. Prosił ją i jej partnera, aby uważali, albo nie opuszczali przez jakiś czas Lwiej Ziemi, ale oni nie słuchali, a nie chciał im niczego zabraniać. Nic złego w końcu nie robili.
Nie wiadomo było czy ten dzień jest sam w sobie romantyczny, czy po prostu lwy udawał. Nawet Khari i Lisa odgrywali szczęśliwą parę. Może naprawdę, ale tego nikt nie wiedział. Wiadomo było jedynie, że jest to zaledwie cisza przed burzą.

Rafiki na swoim baobabie zwiastował tragedię. Duchy przodków przeczuwały kłopoty na Lwiej Ziemi. Szaman natychmiast wyruszył do króla. Sawę odnalazł na czubku Lwiej Skały. Stary mandryl miał już pomału problemy z wejściem na ogromną skałę. Podbierał sie całym ciężarem o laskę z owocami. Brązowy lew usłyszał go i odwrócił łeb w jego stronę. uśmiechnął się lekko jednak szaman widział, ze nie był to szczery gest.
- Witaj Rafiki. Czy coś się stało, ze nas odwiedzasz?
- Ty mi odpowiedz na to pytanie. Martwi cie coś. Widzę to.
- Można coś przed tobą ukryć?
- Hehe, owszem, ale przed duchami przodków już nie. Skontaktował się ze mną twój ojciec. Przeczuwa kłopoty i to wielkie. Czy ostatnio coś się działo?
- Nie. O czym powiedział ci mój ojciec?
- Duch nie może dokładnie określić swoich słów. Nie rozumiem wszystkiego, ale masz uważać na Idię i Chakę. Coś się stanie i jest to nieuniknione. Bądź czujny.
Po tych słowach odszedł. Sawa jeszcze bardziej się podenerwował. Od rana przeczuwał kłopoty. Natychmiast zerwał się na równe łapy przypominajac sobie, ze pary nie ma na Lwiej Skale. Biegał dookoła spanikowany i szukał ich. Nigdzie nie znalazł. Wezwał stado i nakazał poszukiwania. Jedynie Leah i Eclipse miały pozostać w jaskini wraz z i Kiarą. W tym czasie Khari i Lisa leżeli w jakiejś grocie i rozmawiali.

By Me

- Uważasz, ze to najlepszy moment? - Zapytała lwica.
- Tak. Nie możemy dłużej czekać. To tylko wszystko zepsuje. Sawa zabrał ze sobą stado w tym Wazi. Zajmiemy się nimi odpowiednio.
- Nie jestem przekonana co do tej lwicy. A jeśli nas zdradzi?
- Nie zrobi tego. Wyprowadzi stado daleko a potem dołączy do nas i dokona się zemsta.
Oba lwy uśmiechnęły się chytrze do siebie. Khari był zapalony na najbliższą przyszłość. Już niedługo zostanie królem i zabije zdrajców. Lisa kochała go i robiła wszystko co jej powiedział, czuła jednak ze użył podstępu, aby nakłonić córkę Kopy do wzięcia w tym udziału. Nie wiedziała jedynie w jaki sposób.
Jak zaplanowano, tak się stało. Cała trójka znalazła Idię i Chakę na granicy gdzie trawa nie porastała kamienistego terenu. było to idealne miejsce na atak. Dookoła ostrych skał i urwisk. Czaili się w trawie i tylko czekali aż słońce trochę zajdzie.
Stado z Sawą wrócili na Lwią Skałę. Brak piatki członków grupy zaniepokoiła go. Nie chciał rezygnować z poszukiwań, ale stado było zmęczone. Kopa oświadczył, ze pójdzie z nim. Zbyt późno zareagowali. Kiedy nastał zmierzch trójka zdrajców wyłoniła się z kryjówki i groźnie zmierzało w stronę pary. Ci byli w szoku, od razu zorientowali się o co chodzi.
- Nareszcie, nadszedł dla Was czas. Przysiągłem ci zemstę Chaka! Ale ty Idia takze zapłacisz za zdradę. Poznasz czym jest ból.
- Idia, uciekaj, ja ich zatrzymam.
- Ale...
- Nic mi nie będzie, idź!
Lwica ruszyła biegiem w stronę skał. To był zły wybór. Khari zawarczał groźnie i zwrócił się do lwic.
- Zabijcie ją, Chaka jest mój.
Brązowy lew gwałtownie zbliżał się do beżowego. Chakę ogarnęła furia słysząc, ze chcą zabić jego ukochaną. Zamierzał walczyć, nigdy nie uciekał. Najeżył się i bacznie obserwował kręcącego się dookoła lwa. Najeżył się i warczał.

 W jednej chwili Khari skoczył na Chakę od tyłu i uczepił się pazurami jego grzbietu raniąc go. Złapał zębami za kark i szarpał na boki. Chaka jednak nie dawał za wygraną. Stanął na tylnych łapach i zrzucił napastnika. Khari wylądował na plecach po czym natychmiast wstał i dalej walczył. Podniósł łapę i zamachnął się. Jednak nie trafił co przeciwni wykorzystał. Beżowy zrobił to samo i zadrapał lwu pysk o mało nie łamiąc szczęki. Khari został ponownie powalony przez co jeszcze bardziej był wściekły. Postanowił czym prędzej to zakończyć. Zagonił Chakę nad urwisko i skoczył ku niemu.
By Me

Powalił go po czym oboje przeturlali się parę metrów. Gryźli się i drapali cały czas. Chaka był na górze. Gryzł przednie łapy Khariego przez co nie zwracał uwagi na całą resztę. Brązowy lew już wiedział, ze wygrał. Skulił się i podłożył tylnie łapy pod brzuch Chaki po czym jednym silnym ruchem kopnął go i zepchnął ponad siebie. Beżowy lew spadał wprost na głazy czychające poniżej urwiska.
W tym czasie Idia próbowała zgubić napastniczki pomiędzy ostrymi skałami. Biegła i starała się dobiec do domu, aby wezwać pomoc. Było cicho gdy przystanęła. Nigdzie nie widziała lwic, jednak one widziały ją. Stanęły na wysokiej półce i czaiły się. Lisa była niecierpliwa i skoczyła na Idię zbyt szybko. Ta usłyszała ją i odskoczyła, a spadająca mocno uderzyła o ziemie. Przednia łapa odmawiała jej posłuszeństwa. Idia nie chciała uciekać. Zamachnęła się i uderzyła lwicę w kark, po czym ta lecąc uderzyła o skały i straciła przytomność. Ostre granie poraniły jej skórę, krew oblepiała jej futro. Idia zapomniała o Wazi, która zaszła ją od tyłu. Złapała za kark i szarpała, drapała i rozrywała skórę na grzbiecie. Idia bardzo cierpiała. Wazi przygniotła ją do ziemi. Krople krwi kapały z jej kłów.


Widząc zrospaczony wyraz pyska kuzynki zawahała się co oznaczało błąd. W jednej chwili poczuła silne uderzenie w żebra. Upadła i dostrzegła swoja matkę stojącą nad nią z gniewem i rozczarowaniem malującym się na twarzy i w oczach. Tych ięknych i zawsze wesołych oczach. Nagle wazi zrozumiała co zrobiła. Czuła żal, ale nie mogła juz nic zrobić. Przesądziła o swoim losie. Pojawiły się lwice, w tym także Kiara, Eclipse i Leah. Pomagały teraz Idii wstać. Kiara patrzyła złowrogo na młodą lwicę. 
- Pomóżcie idii, moje biedne dziecko. Wracamy do domu. Wazi, ty także. Czeka cię osąd za wyrządzone krzywdy.

By me
Khari odwrócił się zaskoczony słysząc groźny ryk i jedyne co w tedy zobaczył to łapa z wystawionymi pazurami celująca wprost w niego. Poczuł ogromny ból, a potem krew która spływała mu po oku i futrze dookoła. Kopa i Sawa spojrzeli na niego potem na ciało beżowego lwa w dole. Kopa zbiegł do leżącego lwa i okrywał go. Sawa zaatakował Khariego. Walczyli jednak morderca nie miał szans z królem. Sawa zawsze był silniejszym lwem. ciemnobrązowy lew złapał go za gardło i ścisnął, jednak po chwili puścił. Zdrajca z przerażeniem w oczach spojrzał na władcę.
- Wracaj na Lwią Skałę.
By Me

Nawet nie próbował uciekać, posłusznie odszedł w stronę domu. Kopa niósł na grzbiecie martwe ciało Chaki.

Na miejscu Idia rzucił asię do ukochanego. Ale było za późno nawet na pożegnanie. Lew nie żył. Pomarańczowa przytuliła się do niego i lekko uśmiechnęła.
- Oby duchy przodków miały cię w swojej opiece. Uru, proszę zajmij się moim mężem.
W tedy u ich boku pojawiła się brązowa zjawa lwicy, dawnej królowej. Wszyscy jej się ukłonili. Duch zbliżył nos do ciała i zniknęła. 

By me

Po tym Idia spojrzała na trójkę napastników, którzy kulili się z boku pilnowani przez lwice ze stada. Miała ochotę ich rozerważ, ale gdy zobaczyła w jakim są stanie zrezygnowała. Sawa był dumny z jej postawy. Widział, ze chciała zaatakować ich słowami wiec, aby nie rozpętywać szumu zawarczał na nią i zagrodził drogę. Podszedł do zdrajców i przejechał po nich wzrokiem. Lisa miała zmiażdżoną łapę i poranione ciało gdzieniegdzie. Wazi połamane żebra. Jedno z nich wystawało z jej boku i przebijało skórę. Khari wyglądał najgorzej. Obie przednie łapy były rozszarpane i pogryzione, ale najwidoczniejsze były krwawe ślady pazurów na pysku. Długie ślady przechodziły po całej długości przecinając lewe oko. Lew stracił wzrok, czerwona tęczówka była teraz blado niebieska.
- Jak mówiłeś, dokonałeś swej zemsty. Popełniłeś najgorszą zbrodnię jakiej można się dopuścić. Zostałeś mordercą i nakłoniłeś do tego także Lise i Wazi. 
- Nakłonił jedynie Wazi, ja takze chciałam tego! - Wykrzyknęła obolała Lisa. 
Wazi miała spuszczony wzrok i zwieszony nisko łeb. Nie miała odwagi patrzyć na stado. Nie po tym co zrobiła. Czego się dokonała.
- Za popełnione zbrodnie skazuję Was wszystkich na...
- Poczekaj! - Krzykneła Idia. Podeszła do brata. - Spełnij moją prośbę bracie i oszczędź Wazi. Pragniesz sprawiedliwości, ja też, ale to nasza kuzynka. Nie chciała tego. Została namówiona.
- Co ci obiecali? - król zwrócił się do młodej lwicy.
- Własną rodzinę. Nic poza tym. Tutaj nigdy nie znalazłabym partnera gdybym im nie pomogła.
- I znalazłaś?
- ... nie. Tylko zdradę i kłopoty. Proszę kuzynie, sama sobie nie poradzę.
Brązowy spojrzał na trójkę, siostrę, która łagodnie się uśmiechała do niego, na zrospaczoną Leah'ę, która właśnie straciła przyjaciela i zawiedzionych rodziców Wazi, którzy mieli nadzieję, ze ich córka zostanie łagodnie osądzona. Król wessał powietrze nosem głośno po czym zamknął oczy. Nie myślał co zrobiłby jego ojciec, ale co ona sam ma zrobić.
- Wazi zostaniesz na Lwiej Ziemi, jednak nie licz na zaufanie i wybaczenie. Na pewno nie teraz. twoje czyny będą świadczyły o twojej dalszej przyszłości. Będziesz przez jakiś czas żyła z dala od stada. Khari, Lisa, za popełnioną dzisiaj zbrodnię skazuję Was na wygnanie. Lisa, podzieliłaś właśnie losy swojego ojca, Khari, zasłużyłeś na to. Rafiki zajmie się waszymi ranami już dzisiaj. Ale potem macie się natychmiast wynieść. Jutro Was zabiję jeśli tutaj pozostaniecie.
Para została odeskordowana do Rafikiego. Wazi była już leczona. Szaman nastawił żebra i wyleczył ranę. Pozostawił lwicę w odosobnionej jaskini u podnóża Lwiej Skały. Idia przyszła do niej aby powiedzieć, że ona jej wybacza. Nie miała żalu. Sawa udzielił jej kazania i określił nowe prawa, które ją od dzisiaj obowiązywały. Było mu jej żal. Położył jej łapę na ramieniu.
- Nie potrzebujesz partnera, aby mieć rodzinę. Jesteśmy jeszcze my.
Ostatni byli Vitani i Kopa. Córka nie mogła na nich patrzeć. Jej matka odezwała się pierwsza.
- Wiemy, ze cierpiałaś, ale to czego się dopuściłaś... to przesada. Zbrodnia.
- jesteś naszą córką, dlatego nie mamy żalu i ci wybaczamy. Zawsze będziesz naszym dzieckiem, kochamy cię, czego nie zrobisz. Wiedz jednak, ze nas zawiodłaś. A to ciężko odzyskać.
Rodzice przytulili się czule do córki. Tej nocy postanowili towarzyszyć córce w nocy. Idia spędziła ją poza Lwią Skałą. Sawa i Asante bali się, ze cały ten stres źle wpłynie na ciężarne lwice, które cierpiały z nasilonego bólu. 
Następnego dnia Spalono ciało Chaki. Idia patrzyła na płomienie z daleka. Dotknęła łapą delikatnie swego brzucha i powiedziała sama do siebie.
- Nie martw sie skarbie. Tatuś będzie cię chronił. Najdroższy - spojrzała w górę - zadbam o nasze potomstwo, wychowa je i dam z siebie wszystko.

No mam nadzieję, ze się podoba. Oto pytania.
- Co się stanie z Kharim i Lisą, to nie jest ich koniec w opowiadaniu.
- Ile dzieci będzie mieć Idia
- Czy Leah i Eclipse szczęśliwie przeżyją porody przez stres?

A oto gra numer 4 - chyba
Pytanie odnośnie Ahadiego i Uru, jak myślicie, jak naprawdę wyglądali? Chodzi mi o ich barwę oczu i futra oraz kształt nosa. Ja na początku i przez bardzo długi czas znałam taką wersję i jest ona dla mnie jedyna prawdziwa:



Kolejna podobna, ale z pomieszaniem szczegółów to: 

Tutaj tylko nosy
Nie pasuje mi tutaj ruda grzywa i czerwony nos Ahadiego

A oto wersje dla mnie nieprawdopodobne:





 Czyli moim zdaniem Ahadi ma zielone oczy, czarny zły nos, złotą sierść i czarną grzywę, a Uru czerwone oczy, dobry nosek i rudą sierść

Dodatkowo kwestia ich pochodzenia:
Wersja do której przywykłam to, ze Ahadi jest Lwioziemcem i jest przyszłym królem a Uru jest ze złej Ziemi albo lwiczką na Lwiej, ale są też wersje, ze ona jest córką Mohatu, a Ahadi ze Złej Ziemi. Jest wiele wersji, nie znam prawdziwej, ale uważam, ze prawdziwa jest ta pierwsza bo do niej przywykłam.

niedziela, 1 lutego 2015

#31 Zdrada

Sawa wstał wcześnie rano i wyszedł z jaskini po czym przeciągnął się i ziewnął szeroko. Poszedł na czubek Lwiej Skały i mądrym wzrokiem zaczął rozglądając się po królestwie, które opromieniały promienie słońca. Wiatr zerwał się i muskał królowi grzywę i sierść, a lśniąca łuna padła na jego pysk rażąc w oczy. W tym wszystkim Sawa wyczuwał obecność ojca. Był spokojny dzięki niemu. Dostrzegł Tume latającego nad głowami jego najmłodszej siostry i jej partnera. Asante i Leah byli taką uroczą i przykładną parą. Nigdy się nie kłócili. Lew ocierał się o nią, a ona śmiała się skakała przednimi łapami na jego grzbiet. Króla bawił ten widok i nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Nagle poczuł, że coś przytula się do jego grzywy. Spojrzał zaskoczony na Eclipse. Po raz pierwszy od paru dni wyszła z jaskini i usiadła na tronie. Para nic sobie nie mówiła, a jedynie uśmiechała.
- Co cię tak raduje najdroższy?
- Widok mojej odnalezionej siostry szczęśliwej i bezpiecznej.
- Nie dziwię się. Pięknie razem wyglądają. Może także oni założą rodzinę? Tutaj?
- CO masz na myśli? - Jej słowa go zaskoczyły.
- Wiesz, teraz ty jesteś królem, a Asante, Chaka i Dogo są twoimi przyjaciółmi. Nie muszą odchodzić, jeśli zmienisz prawo.
Młody lew zastanowił się nad jej słowami. Musiał wyjaśnić ukochanej na czym polega życie w stadzie, którym włada jeden samiec.
- Eclipse, posłuchaj. W stadzie takim jak nasze od pokoleń żyły lwice oraz ich młoda oraz tylko jeden lub dwóch samców. Widzisz... młode lwy, w momencie kiedy dorastają mogą zbuntować się władcy i walczyć o tron. Znasz historię, nawet bracia się kłócą o władzę. Chodzi o bezpieczeństwo.
- Rozumiem, ale to są twoi przyjaciele. Twój ojciec był dla nich priorytetem. Na pewno będą ci wierni. Poza tym lojalni samce w stadzie to dodatkowa obrona.
- Wiem, poza tym masz rację. Ojciec chciał abym był królem na własnych zasadach, więc niech tak będzie. Zaraz to ogłoszę.
Wziął wdech i zaryczał donośnie aby zwołać stado. Kilka lwic było na polowaniu, a reszta łaziła tu i ówdzie.

Chwilę wcześniej...
Lisa i Khari spacerowali wspólnie po sawannie, aż natrafili na Wazi, która rozgniewana leżała nad wodopojem. Młoda lwica unikała stada od momentów gdy straciła Chakę. Zdała sobie sprawę, ze została sama. Nie chciała opuścić domu, ale nie było tutaj żadnego lwa, który mógłby stać się dla niej partnerem. Khari od razu dostrzegł w niej sprzymierzeńca, albowiem cały czas planował zemstę. Lisa nie znała nawet kawałka jego planów. Postanowił podejść i pocieszyć lwicę.
- Cześć mała. Nie załamuj się stratą partnera. On nie był tego wart.
- Zamknij sie, nic nie wiesz.
- Ja także straciłem partnerkę.
- Z którą nawiasem mówiąc, nic cię nie łączyło. Poza tym, ty szybko się zadowoliłeś byle czym.
Wazi powiedziała to z obojętnością i wyższością. Uraziła tym usilnie Lisę, która zrozumiała, z eo nią chodziło. Miała ochotę rozerwać Wazi, jednak Khari powstrzymał ją łapą. Zagrodził jej drogę. Nie powstrzymał jednak lwicy przed słownym atakiem.
- I kto tutaj jest byle czym, to ciebie nikt nie chce.
- Moje drogię panie, wystarczy. Lisa, skarbie uspokój się. Wazi, wiem jak się czujesz, dlatego uważam, ze możesz mi pomóc. Jeśli moja zemsta się uda, zdobędziesz wysoką pozycję i zdobędziesz swojego wymarzonego partnera.
- Wiele mi obiecujesz, ale ja ci nie ufam. Czego chcesz?
- Później się o tym dowiesz.
Nagle usłyszeli ryk króla. Khari skrzywił się, Lisa była obojętna, a Wazi od razu się zerwała by biec pod lwią skałę. Chcąc, nie chcąc cała trójka musiała się zbierać.

W końcu pod lwią skałę dotarli wszyscy członkowie stada. Sawa ogłosił nowe prawo, a młode lwy były zaszokowane. Niezwykle się cieszyli, ze mogą pozostać w swoim domu, ale nie wiedzieli sami czy własnie tego chcą. Tą decyzję pozostawili losowi. Dla Khariego to był idealny obrót spraw. Tego mu brakowało w całym swym planie. W pewnej chwili także Leah i Asante postanowili coś ogłosić.
- Sawa, bardzo ci dziękuję. Zwłaszcza teraz potrzebuję obecności Asante u swego boku, albowiem, jestem w ciąży. Oboje spodziewamy się dziecka.
Brat słysząc wieści był uradowany. Teraz był przyszłym ojcem a także wujkiem. Idia podeszła do siostry i przytuliła ja czule. Także Kiara była uradowana. Tyle wnucząt, tyle do kochania. Szkoda, ze Kovu nie mógł tego doczekać. Ale wiedziała w głębi duszy, ze jego duch o wszystkim wie.

Późnym wieczorem Khari jeszcze raz odwiedził Wazi, która leżała samotna w jaskini oddalonej od całej reszty.
- Czego znowu chcesz?
- Jestem skory wiele zrobić, abyś przemyślała i zgodziła się na moją ofertę. Wazi wiem czego chcesz.
- Niczego o mnie nie wiesz. Wynoś się, nie chcę być w nic zamieszana. Domyślam się twoich planów. Chcesz pozbyć się Chaki, który zabrał ci lwicę, ale także Idia, która cię zdradziła. Co potem? Sawę i zostaniesz królem? On jest o wiele silniejszy od ciebie i ma stado. Zbyt wiele ryzykujesz.
Lew był zdziwiony jej talentu dedukcji. Ta lwica naprawdę mu się spodobała. Uśmiechnął się chytrze.
- Wazi, ja chcę zemsty, a ty rodziny. Mogę ci ją dać. Wiem przecież jak. Musisz jedynie się na to zgodzić i mi zaufać.
Trafił w sedno, lwica jeszcze raz przemyślała propozycję. Nie wiedziała co robić. W końcu jednak zgodziła się, jednak nie za cenę życia. Tej nocy Khari spełnij część swojego planu - zrobił coś czego nigdy nie żałował, albowiem zyskał sojuszniczkę. Konsekwencje się nie liczyły.

Jest notka i jedno pytanie do Was.
W jaki sposób Khari spełni obietnicę złożoną Wazi?