piątek, 21 sierpnia 2015

#52 Plan ojca

Pomysł na notkę wymyśliła Asia, nagroda za miejsce drugie w konkursie. Oby się podobało!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Było jeszcze ciemno, ale ranek się zbliżał. To był znak dla Bahatiego, który zmierzał na granice Lwiej Ziemi. Wiedział, ze o tej porze jego rodzice polują w tajemnicy przed Lwioziemcami. Miał nadzieję, znów ich zobaczyć, albowiem bardzo za nimi tęsknił. Światło księżyca oświetlało polanę, na której rzeczywiście polowała para lwów. Lwiątko schowało się w wysokiej trawie i spoglądało na ich poczynania. Jego matce udało się zapędzić zdobycz prosto w łapy ojca. Rudy lew powalił zwierzynę i zabił. Bahati zaczął biec uśmiechnięty w ich stronę, ale gwałtownie zatrzymał się kiedy zobaczył, ze rodzice się kłócą.
- Powinniśmy zabrać Bahatiego i stąd odejść, natychmiast. W końcu ktoś nas zobaczy! - Krzyczała gniewnie Lisa.
- Zamilcz! Twoje krzyki nawet trupa powiadomią o naszej obecności. Łap zwierzynę w zęby i pomóż mi ją stąd zabrać. Nie możemy jeszcze odejść. Nie, póki Sawa żyje.
- Nie ma sensu marnować czasu i czekać tylko na odpowiednią chwilę, aby go zabić. Sam nie dasz mu rady.
- Lisa, zabiję jego za to mi zrobił, Wazi za zdradę i każdego kto mi się sprzeciwi. Pozbędę się także królewskich wypłoszy, zwłaszcza Kiongoziego. W tedy nasz syn zasiądzie na tronie, a my odzyskamy dom. To wymaga poświęcenia.
- Ale co ma z tym wspólnego nasz syn?
- Bahati omami Lwioziemców, sam pozbędzie natrętów. Nasz syn musi wiedzieć o co walczy. Dlatego chce, aby to właśnie on zabił księcia. Pomoże mi zabić króla. Nas dwóch sobie poradzi.
W tedy właśnie syn Khariego postanowił wyjść z ukrycia. Był skołowany. Nie wierzył w słowa ojca. Para spojrzała zaskoczona na syna. Lisa przytuliła lwiątko szczęśliwa. Khari chciał pogłaskać syna po głowie, ale ten zrobił unik.
- Tato! powiedz, że to nie prawda. Mam kogoś zabić?
- Synu, tutaj chodzi o twoje życie...
- Ale ja ich strasznie lubię! Jestem z nimi szczęśliwy! Z Zawadi i Miujizą. Nie mógłbym też zabić Kiongoziego!
- Bahati, to jest twój obowiązek! - Khari tracił nad sobą panowanie.
- Nie! Nie zrobię tego!
- Nie sprzeciwiaj się moim rozkazom!
- Nie masz prawa mi rozkazywać, abym kogoś zabił! Powiem królowi o twoich planach!
- Ani się waż!!!
Khari obrócił się gwałtownie i uderzył syna łapą z całej siły. Lwiątko odleciało kawałek dalej i straciło przytomność. Nastał świt. Lisa była zaskoczona zachowaniem męża. Nie wiedziała co się stało. Potem zaryczała na lwa i uderzyła go w policzek. Lew rozumiał jej gniew, dlatego nie zareagował. W oddali zobaczył króla na patrolu i nakazał Lisie uciekać. Wiedział, ze zajmą się ich Bahatim. Lisa płacząc zostawiła nieprzytomnego syna i pobiegła za ukochanym. Na szczęście Sawa nie dostrzegł intruzów. Był zbyt zajęty rozmową z synem, którego zabrał na patrol.
- Widzisz Kiongozi, Wielki Krąg Życia jest niezwykle ważny w przyrodzie. Każdemu zwierzęciu należy się szacunek. Nawet temu, na którego polujemy, ponieważ gdyby nie one, zginęlibyśmy. Mam nadzieję, ze rozumiesz.
- Tak tato. Już tak.
Kiongozi był tak zaciekawiony nowego miejsca, że odbiegał od ojca bardzo daleko. Wpadł w wysoką trawę, w której wcześniej chował się Bahati i biegł przed siebie. Kiedy tylko z niej wybiegł wpadł prosto na ciało przyjaciela. Otępiony, niezgrabnie podniósł się z ziemi i spojrzał na przeszkodę. Dostrzegłszy nieprzytomnego Bahatiego wystraszył się. Zawołał ojca, który natychmiast przybiegł. oboje próbowali obudzić lwiatko.
- Spokojnie synu, zabierzmy go na Lwią Skałę.
Król wziął brązowe lwiatko w pysk. Rafiki przybył krótko po tym jak go wezwano. Podsunął nieprzytomnemu coś śmierdzącego. Wszyscy natychmiast się odsunęli. Bahati poruszył niespokojnie pyskiem, ale nie obudził się. Był jednak znak, ze wypadek nie był groźny.

Lwiątko obudziło się następnego dnia. Skołowany i obolały. Zaczął rozglądać się dookoła. Zaskoczony otworzył szeroko kiedy dostrzegł śpiącego obok niego Kiongoziego.


Zaczął go szturchać, aby ten sie obudził. Książę od razu uśmiechnął się widząc przyjaciela zdrowego
- Nic ci nie jest Bahati? Wszystko w porządku?
- Tak. Nic mi nie jest. Tylko głowa mnie boli.
- Pamiętasz co się stało? Z ojcem znaleźliśmy cię nieprzytomnego na granicy. Od razu cię tutaj zabraliśmy.
Bahati musiał sie zastanowić nad odpowiedzią. Pamiętał co się stało. I był zawiedziony postawą ojca, który zawsze go szanował. Dlatego nie mógł na niego donieść. Spuścił smętnie łeb.
- Nie, nie pamiętam. Przepraszam. 
- Za co? Nie przepraszaj, cieszę się, ze nic ci nie jest. Zaczynaliśmy się bać o ciebie.
Bahati był zaskoczony. Pierwszy raz ktoś prosto z mostu w stadzie pokazał mu troskę. Wazi się nie liczyła, gdyż wiedział, ze tylko udawała, że go toleruje. No, był jeszcze Miujiza. Ale on był jego bratem.
- Naprawdę się o mnie martwiliście? Pomimo tego kim jestem?
- Jesteś jednym z nas. Nie wiem jak dokładnie widzą cię inni, ale dla mnie jesteś przyjacielem. Ja ci ufam Bahati. Nawet pomimo tej całej sytuacji z moją siostrą. A teraz nie zamartwiaj się i wstawaj. Musimy uspokoić pozostałych. 

Dwa lwiątka zaczęły schodzić z Lwiej Skały. Na początku postanowili odwiedzić Valentine u Rafikiego. Chłopcy wdrapali się na drzewo i podeszli do lwiczki. Na jej głowie nadal widniał ślad po zranieniu. Widząc Bahatiego Val lekko się spięła. Ale uśmiech brata ją uspokajał.
- Cześć Valentine, chciałem cię przeprosić. Jak się czujesz? - Bahati podszedł bliżej.
- Znacznie lepiej, jutro będę mogła wrócić do domu. Słyszałam, że z tobą też nie było najlepiej. 
- Tak, nie ważne. Nie przeszkadzajmy już twojej siostrze Kiongozi. 
Kawałek dalej w wysokiej trawie dostrzegli resztę towarzyszy. Wszyscy widząc Bahatiego podbiegli do niego i wypytywali jak się czuje. Biedak był otoczony. Jedynie Chaka trzymał się z daleka. Amara odłączyła się od grupki i podeszła do Kiongoziego.
- Cześć Amara. 
- cześć Kiongozi. Jak on się czuje?
- Sama widzisz. Nic mu nie jest.
- A twoja siostra? Miałam ją odwiedzić, ale ciągle coś mi wypada.
- Haha, przekażę. Jutro wróci do nas. Kuzynko, widzę, że coś cię martwi. 
Lwiczka faktycznie była ostatnio ciągle zamyślona. Spojrzała blado na kuzyna.
- Po prostu, nie wiem jak mam się zachowywać przy Bahatim. Wszyscy czują spokój, ale ja nie. Nie wiem co czuję. Zmieszana jestem i nie wiem czy mogę mu zaufać. Czy myślisz, ze ten wypadek Valentine był celowy?
- Jestem pewien, ze to był przypadek. Bahati został sprowokowany przez Chakę. Znam już prawdę. Co do reszty, to... Bahati jest mi bliski. Nie rozkazuję ci narzucać sobie uczuć do niego, ale daj mu szansę. O to cię proszę. Może spędzisz z nim trochę czasu?
Lwiczka została sama i zaczęła zastanawiać się nad tymi słowami. W sumie to go nawet lubiła. 
Pod wieczór kiedy wszyscy wracali do domu Amara powierzyła siostrę Kiongoziemu. Zastąpiła Bahatiemu drogę i nie pozwoliła mu przejść, póki pozostali nie zniknęli w oddali.
- Amara, czy coś się stało? - Spytał zaskoczony.
- Tak, znaczy nie. Chciałam porozmawiać.
- Słucham więc.
Amara nie wiedziała jak zacząć. Co chwila gryzła sie w język. Sama nie wiedziała o czym z nim rozmawiać. Bahati widząc jej zakłopotanie uśmiechnął sie kpiąco. Lwiczka wzięła głęboki oddech.
- Kiedy powiedzieli, ze znaleźli cię na wpół przytomnego, a potem nie mogli cię obudzić, to wystraszyłam się. Nigdy nie byłam świadkiem śmierci. Nie chciałam, abyś doświadczył się tym wydarzeniem.
- Martwiłaś się o mnie? Sądziłem, ze traktujesz mnie jako zagrożenie. - Amara sie zarumieniła.
- Faktycznie, z początku tak cię traktowałam, ale chyba nie jesteś taki groźny. Jesteś bardzo fajny, muszę cię tylko lepiej poznać. 
Lwiczka przysunęła się bliżej co zdezorientowało lwiątko.
- Jestem jednak pewna, ze coś ukrywasz i wiedz, ze się tego dowiem. 


Bahati już całkiem nie wiedział jak się zachować. Był ciekaw do czego jest zdolna Amara. W końcu lwiczka z zadziornym uśmieszkiem odsunęła się i ruszyła w stronę domu. Idąc odwróciła się. Dopiero po chwili Bahati oprzytomniał. Ta lwiczka go irytowała, ale także intrygowała. Gwałtownie podniósł się i tuż za nią podreptał do domu.

wtorek, 18 sierpnia 2015

Król bloga

Wspaniałe zwycięstwo
Jednym głosem zwyciężył lew numer 6
Mamy więc króla bloga oraz królową, kogo jeszcze brakuje?
O tym wy zadecydujecie, ale na razie przerwa i pare notek


niedziela, 16 sierpnia 2015

Wykreślanka - król cz.5

Mamy Finał
Odpadła 3
W związku z tym wybieramy w końcu króla
A pro po, obrazków z lwami mam setki na moim pintereście i to bardzo różne. Naprawdę cudowne, dlatego też jeżeli chcecie to to możemy robić je na różne inne tematy, których długo by nie brakowało. Pytanie jednak jest takie czy w ogóle je chcecie. Wstawiam do tego ankietę.


środa, 12 sierpnia 2015

Wykreślanka - król cz.4

Z góry chce coś powiedzieć ważnego.
Pod ostatnią wykreślanką zauwazyłam dokładnie 48 komentarzy, to oznacza anonimów. Do tej pory nie miałam nic przeciwko aby anonimowi brali udział w tej zabawie, ale zauważyłam dziwne zależności. Na przykład co dwie minuty komentarz dodawała taka osoba bez zadnego podpisu i cały czas ten sam numer. To jest dziwne. tylko jeden anonim się podpisał, a jeden dokładnie opisał sprawę, ze niektórzy komentują tylko grę, a inni cały blog. Tylko w tej sytuacji ja nie mam pewności, czy są to inne osoby. Dlatego nie biorę pod uwagę komentarzy anonimów. Jak ktoś chce zagłosować to proszę chociaż na minutkę wejść na konto, lub się podpisać, ale żeby była to osoba, która udziela sie na blogach tak jak Natik. Pozostałym z góry dziękuję za udział.

Biorąc pod uwagę nowe kryteria odpadła 4

Głosuję na 2


poniedziałek, 10 sierpnia 2015

piątek, 7 sierpnia 2015

Wykreślanka - król

Wybieraliśmy królową więc czas aby wybrać króla. Wyniki będę sprawdzała co dwa dni. W tym czasie będę pracowała nad kolejną notką, która normalnie musi być lepsza niż ostatnia. Wiem że nie wyszło pięknie, ale chciałam to na siłe skończyć. Z resztą nie będę się tłumaczyć, bo to dziecinne. Nie wyszło i koniec, ale to się zdarza.

Głosujcie i miłej zabawy


poniedziałek, 3 sierpnia 2015

#51 Dzień integracyjny cz.3 - ostatnia

Cześć Wam, znowu troche nie pisałam, bo znowu wyjechałam. Jestem na wsi i ciężko o neta. Ale w końcu sie udało coś złapać i nabazgrać.
Chciałam Was przeprosić za pewne niedogodności związane z wyglądem Kiongoziego, a dokładnie z jego grzywką. Czasem jest, a czasem nie ma, przepraszam, zdarza mi się nie zwrócić na to uwagi przy przeróbce obrazków. Dlatego wybaczcie jak nie będzie jej miał. To samo tyczy się całej reszty.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Valentine!!!
Tylko tyle zdołała krzyknąć Nisza widząc, ze jej przyjaciółka, ogłuszona wpada do wody i nie wyłania się spod powierzchni. Podbiegła do krawędzi wodopoju i zaczęła wypatrywać brązowej lwiczki. Woda była jednak zbyt ciemna. Na nieszczęście lwiątek spotkali się nad wyjątkowo niebezpiecznym miejsce, wbrew pozorom. Wodopój był bardzo głęboki oraz połączony z rzeką, przez co nurt był w stanie porwać ciało. Złotooka dostrzegła jednak ciemne futro prawie przy dnie, a przynajmniej tak jej się zdawało.
Przerażeni Chaka i Bahati stali ciągle w tym samym miejscu i krzyczeli. Spanikowani nie wiedzieli co robić. Kiongozi stał przez chwilę spanikowany w miejscu, ale zaraz się otrząsnął słysząc głosy sprawców wypadku. Spojrzał na nich i zawarczał złowrogo.
Chaka chciał wskoczyć, ale biały książę odtrącił go od powierzchni wody naprawdę silnym ciosem w brzuch, tak samo z Bahatim. Wskoczył z głośnym pluśnięciem do wody i zanurkował.Nic nie widział. Na oślep szukał ciała siostry. Nie mógł jej zobaczyć, nie mógł usłyszeć ani poczuć. W wodzie był całkowicie bezradny. Nie mógł panikować. Inaczej sam by zginał. Zanurkował i się uspokoił. Serce mu łomotało jak szalone. Tracił powietrze. Ostatnimi resztkami spokoju wyczuwał wibracje w wodzie świadczące o ruchu siostry. Kilka razy były to same ryby, ale jedno mocniejsze uderzenie i już wiedział gdzie płynąć. Dotknął jej futra i złapał w swoje zęby. Wynurzał sie najszybciej jak mógł, ale tracił siły. Był wyczerpany. W końcu dotarł na powierzchnię na samym środku wodopoju. Nabrał powietrza i złapał nieprzytomną siostrę tak, aby jej głowa była nad wodą. Wolno płynął do brzegu. Odważna Hapana wskoczyła do wody, aby mu pomóc. Zaraz za nią Asani. Rudy lwiak pomógł Kiongoziemu, natomiast Amara odebrała od księcia jego siostrę. reszta lwiatek pomogła im się wdrapać na ląd, ponieważ krańce wodopoju były lekko strome i skaliste. Kiongozi opadł na ziemię ciężko dysząc. Powieki mu sie zamykały. Był bliski omdlenia. Wszyscy do nich podbiegli. Ostatkami sił ujrzał jak Valentine wypluwa wodę i łapie powietrze oraz usłyszał słowa Amary...
- Niech ktoś pobiegnie po Króla!
I zemdlał.

Obudził się w grocie, na Lwiej Skale. Otworzył powieki. Był wypoczęty i lekko skołowany. Dopiero po chwili przypomniało mu się co się stało. Skoczył na równe łapy i zaczął się rozglądać.
- Mamo! Tato! Valentine!
Po chwili do groty wbiegł ojciec księcia. Sawa przytulił syna i otarł się o niego.
- Spokojnie synu, spokojnie. Już wszystko z porządku.
- Co z Val?!
- Żyje, nie martw sie. jej bardzo słaba i zdezorientowana.
- Gdzie ona jest?
- U Rafikiego. Mama z nią siedzi. Kiongozi, co się stało? Nisza opowiedziała mi, ale chcę to usłyszeć od ciebie.
- Bawiliśmy się w walki nad wodopojem. Zwykła zabawa, ale nagle Bahati i Chaka zaczęli sie naprawdę bić. Stracili kontrolę. Nie zauważyli Val i strącili ją do wody. Chyba uderzyła o głazy. To wszystko ich wina! Tato, chce ja zobaczyć!
- Spokojnie, zabiorę cię do niej. A z Chaka i Bahatim porozmawiam później. Na pewno nie ujdzie im ten wybryk na sucho.
Król wziął syna na grzbiet i pobiegł do baobabu mandryla. Pod wielkim drzewem zgromadziły się wszystkie lwiątka i ich rodzice. Wszyscy zwrócili się w ich stronę. Książę nawet nie spojrzał na rodzinę i towarzyszy. Król wykonał nagły skok i wylądował na płaskiej powierzchni pomiędzy gałęziami baobabu. Kiongozi zsunął się z grzbietu ojca i przytulił do łapy matki, która zatroskana podeszła do syna. Głową wskazała na młodszą siostrę swojego syna. Lwiczka leżała dellikatnie uśmiechnięta u boku Rafikiego. Pomiędzy lewym uchem a okiem biegła długa szrama, która musiała być głęboka. Teraz już nie krwawiła.
- Val?
Książe wypowiedział tylko tyle ze smutkiem wymalowanym na twarzy. Siostra uśmiechneła się do niego czule i wyciągnęła łapę aby objąć brata. Rodzeństwo przytuliło się. Książę uważał aby jej nie poddusić. Był bardzo delikatny, ale Valentine chciała mocniej poczuć bliskość brata i sama zacisneła uścisk mocniej. W końcu się puścili. Kiongozi przyjrzał się ranie i zawarczał.
- Nic mi nie jest bracie, spokojnie.
- Ale ta blizna... musiało cię boleć.
- Rafiki mówi, ze się zagoi i przez futro nie będzie jej widać. Ale to trochę zajmie.
- Valentine będzie tak samo piękna jak do tej pory, z blizną jak i bez niej. - Odezwał się Rafiki. - Nie martw sie książę.
- Tak wiem, ale Valentine jest księżniczką, nie powinno jej się to przydarzyć.
- Kiongozi! Przestań, jesteś nadopiekuńczy. Jest wiele lwic z bliznami, ta rana, nie jest taka zła. Nawet mi się podoba. Ma charakter. A skoro się zagoi, to nie ma sprawy.
Księżniczka spojrzała z politowaniem na brata. Ten siedział zgarbiony z naburmuszoną miną, wiec siostra dała mu kuksańca w żebra. Oboje się rozchmurzyli.
W pewnej chwili podeszli do nich rodzice. Eclipse polizała córkę i położyła się u jej boku. Brązowa nadal była bardzo zmęczona, wiec usnęła. Król zwrócił się do szamana.
- Kiedy będę mógł zabrać córkę do domu?
- Niech zostanie u mnie jeszcze dwa dni. Potem będziesz mógł ją odebrać. Po tym czasie wróci do poprzedniej formy. Na razie wciąż jest osłabiona, połknęła wiele wody. Przez uderzenie, może mdleć. Niech porządnie odpocznie.
- Dziękuję Rafiki. Eclipse zostanie tutaj, jeżeli ci to nie przeszkadza oczywiście. Chodź Kiongozi, dajmy twojej siostrze odpocząć. My mamy jeszcze parę spraw do załatwienia na Lwiej Skale. 
Mówiąc ostatnie zdanie groźnie spojrzał na lwiątka czekające pod drzewem. Zeskoczył, a książę zsunął się ostrożnie i wylądował obok ojca na ziemi. Sawa nakazał wszystkim wracać i nie czekając na nich ruszył w stronę domu. Obecni siedzieli jeszcze chwilę i z troską patrzyli na baobab oraz białego lewka. Książę spojrzał gniewnie na Chakę i Bahatiego. Zmarszczył oczy i zwrócił się w stronę oddalającego się ojca. Kiedy usłyszał słowa kuzyna zatrzymał się.
- Musze się dowiedzieć co jej się stało!
Beżowe lwiątko wyrwało się z łap matki i już chciało zacząć wdrapywać się na baobab kiedy Kiongozi z groźnym warknięciem zastąpił mu drogę. Wyszczerzył kły i pazury przez co zdezorientowany Chaka zaczął się cofać.
- Nie waż sie zbliżać do mojej siostry! Ani ty, ani Bahati! Gdybym był królem wygnałbym cię! Najlepiej zejdź mi z oczu! 
Kiongozi odwrócił się i w końcu poszedł za ojcem. Był to znak, aby i reszta w końcu się ruszyła. Leah, Asante i Wazi byli wściekli na podopiecznych. Asante nie rozmawiał z synem, Leah była zawiedziona i nie miała siły na słuchanie tłumaczeń. Wazi miała mroczne myśli, nie wiedziała czy Bahati zrobił to specjalnie, czy nie, ale zaczynała się bać. Bać o swoje dzieci. Patrząc na niego widziała jednak skruchę. Wimbo starał się jej pomóc. Pocieszał ja i przekonywał, ze lwiatko nie mogło zrobić tego umyślnie.

Na Lwiej Skale Sawa uspokoił wszystkich, ze jego córka będzie żyła tak jak dawniej, przez co kara dla Chaki i Bahatiego była niższa. Oczywiste było, ze nie mogło im to ujść płazem. Ich pozycje w hierarchii spadły i mieli zakaz uczestniczenia w naukach Rafikiego, walk oraz polowania. Przynajmniej przez jakiś czas. Leah osobiście przeprosiła brata za zachowanie syna. Asante odszedł czym prędzej do swojej groty. Kiedy król został sam, podeszła do niego Wazi. Miała troskę w oczach.
- Mówiłam ci kuzynie, ze to źle się skończy. Jak myślisz, czy zrobił to specjalnie?
- Ehh, Wazi, nie mam pojęcia. Nie sądzę. Dobrze wiesz, ze młodzieńcze igraszki często się podobnie kończą. Sądzę, ze to były wygłupy. Wiadomo, ze ci dwoje sie nie znoszą.
- W takim razie, czemu ukarałeś ich tak surowo?
- Ponieważ musza się nauczyć jak postępować, poza tym wiesz jak się wystraszyłem, gdy dowiedziałem się o wypadku? Cały czas jestem wstrząśnięty. Oni schańbili dodatkowo swoich rodziców tym postępem. To z resztą tylko chwilowa kara. Szybko minie i wszyscy zapomną.
- Twój syn nie zapomni.
Po tych słowach uspokojona lwica odeszła. Robiło sie ciemno i wszyscy położyli się w jaskiniach. wszyscy oprócz Bahatiego i Chaki, którzy co chwila sobie dogryzali w cieniu Lwiej Skały. Jeden obwiniał drugiego. Ich rozterki przerwał Kiongozi, który musiał wyjaśnić jeszcze jedną rzecz. Warczeniem przerwał ich zapędy.
- Jedna sprawa... Bahati czemu nazwałeś Chakę księciuniem? Ta sytuacja nie daje mi spokoju.
Bahati otworzył usta, ale Chaka warknął na niego.
- Zamknij pysk!
Bahati uderzył Chakę, aby ten się odsunął.
- Pewnego razu Chaka próbował mi wcisnąć, ze to on jest księciem Lwiej Ziemi. Ty i Val również, ale on jest następcą, dlatego zasługuje na szacunek. Nie uwierzyłem i wyzwałem go od kłamcy. Powiedziałem tak w gniewie.
Widać było, ze beżowy jest poirytowany, ale nie zaprzeczał. Kiongozi warknął na niego, a ten spojrzał mu gniewnie w oczy.
- Bahati, wracaj do jaskini - Zarządził książę. Gdy tylko zostali we dwoje, biały rzucił się na kuzyna i powalił na ziemię. - Nie wiem jaki masz problem Chaka, ale dobrze ci radzę, odwal się od tronu! Nie jesteś księciem i nigdy nim nie będziesz! Nikomu innemu to nie przeszkadza, tylko tobie! Jeśli jeszcze raz usłyszę, że podszywasz się pod moją rodzinę, to pożałujesz!
Gniewnym krokiem wrócił do ojca w jaskini. Miał nadzieję, ze młodszy kuzyn więcej nie popełni tego błędu.