sobota, 6 sierpnia 2016

#78 Opowieść szamanki

Powrót Shani wstrząsnął wszystkimi. Najdziwniejszy był fakt, ze nie ma wraz z nią Rafikiego. Jednak radość zwiazana z jej pojawieniem sprawiła, ze odłożono ten temat na później. Brązowa lwica wyrosła na prawdziwą ślicznotkę. Miała śliczną posturę i wciąż ten piękny uśmiech. Ledwo wróciła i już mogła popisać się swoimi medycznymi umiejętnościami, które nabyła podczas swoich nauk z mandrylem. Sawa musiał przerwać rodzinną radość, chociaż tak naprawdę on sam był zachwycony jej powrotem. Podszedł do niej z wielkim uśmiechem, a ona go odwzajemniła.
- Wujku Sawo. Cieszę się, ze wróciłam.
- Wspaniale cię widzieć. Skąd wiedziałaś, ze to ja?
- Haha, zdołałam bardzo wiele się nauczyć. Odprowadziłam Rafikiego do baobabu, resztę drogi przeszłam sama.
- Niezwykłe. Oczekuję, że dziś wieczorem wszystko nam opowiesz, ale teraz potrzebujemy pomocy szamana. Niech ktoś pobiegnie po Rafikiego!
- Nie, wujku, on nie przyjdzie. Wyjąsnie to, ale później. Może ja będe mogła pomóc. Powiedz, w czym rzecz.
Król spojrzał na siostrzenicę z lekkim oporem, ale...
- To Lisa. Jest w opłakanym stanie. Musimy ją wyleczyć, aby mogła wrócić do siebie.
Władca zaprowadził młodą lwicę do rannej. Chciał jej wytłumaczyć jakie ta posiada obrażenia, ale Shani zapewniła go, ze sobie poradzi. Lisa spojrzała na uśmiechniętą córkę Idii.
- Pamiętam cię. Jesteś córką Chaki. Wyrosłaś.
- Tak.
- Wyglądasz tak jak on, gdy był w twoim wieku. Ten sam uśmiech.
Shani szerzej się uśmiechała. Wspomnienia ojca były takie ciepłe. Takie przyjemne. Podczas podróży Shani wiele sie dowiedziała oraz nauczyła patrzeć w przeszłość. I chociaż wiedziała co Lisa zrobiła, czemu była winna, to jej wybaczyła. Nie żywiła urazy. Chciała jej pomóc.

Dotykiem i węchem sprawdziła rany i po wielu minutach już wiedziała jak pomóc Lisie. Nakazała udać się do baobabu, aby przynieść odpowiednie zioła, które były w posiadaniu Rafikiego. Sawa postanowił udać się tam wraz z Asanim. Rudy lew był pełen życia i emocji, które emanowały z niego bardzo wyczuwalnie. Króla bawiło jego zachowanie i nie dawał rady już tego ukrywać. Rozesmiał się na cały głos widząc jak rudy zaczął podrygiwać w miejscu. Speszony nastolatek uspokoił się i zarumienił.
- Widze, ze jesteś zadowolony z powrotu Shani.
- Ach, tak. Ale ty również, Wasza Wysokość. W końcu to twoja siostrzenica.
- O tak i mam nadzieję, ze zostanie z nami już na zawsze. Inaczej Idia oszaleje. Asani, mój drogi, co czujesz do Shani. Długo jej nie było. A kiedy odeszła stałeś się... nieswój.
- Cóż, zawsze kochałem Shani i tak naprawdę... nadal kocham. Chyba wszystko to wiedzieli.
- Powiedz jej to czym prędzej jeśli czujesz się na siłach, ale mniej na uwadze jedną rzecz.
- Jaką?
Król zastąpił mu drogę i spojrzał w oczy.
- Jesteś synem mojego przyjaciela i siostrzeńcem mojej żony, dlatego nie chcę, abyś cierpiał, ale szamani rzadko kiedy zakładają rodziny. Nie jest to zabronione, wynika z własnych przekonań, które szamani nabywają podczas swoich nauk.
- Ale... jeśli Shani też mnie kocha, mam taką nadzieję, to zostanie ze mną.
- Zastanów się nad tym. Ale spokojnie, jesteście młodzi, poczekajcie z tak poważnymi sprawami aż dorośniecie. Chciałem cię tylko uprzedzić.
- Dziękuję Wasza Wysokość.
- Mów mi wujku.
Kiedy dwa lwy doszły do baobabu, napotkali Rafikiego. Mandryl i król przyjaźnie się powitali. Stara małpa wyglądała słabo i widać było, ze niewiele czasu już jej zostało. Asani odebrał od niego potrzebne zioła i wrócił na Lwią Skałę, gdzie Shani już wiedziała co z nimi robić. Sawa jednak został z Rafikim.
- Wspaniale cię widzieć. Wasz powrót niezwykle nas cieszy.
- Haha, słyszałem, że na Lwiej Skale Shani zdołała już się wykazać. Musicie jej zaufać, poznała już swój fach i wie co ma robić. Jest niezwykła, ma wspaniały dar, o którym sama opowie. Ja już nie jestem nikomu potrzebny.
- Nie mów tak. Zawsze wiernie służyłeś Lwiej Ziemi od czasów Mufasy.
- Sam widzisz, minęło już zbyt wiele czasu i lat. Zacząłem gdy Mufasa objął tron, następnie byłem przy koronacji Skazy, Simby, Kovu i w końcu ciebie. Obawiam się jednak, ze nie zobaczę jak twój syn przejmuje władzę.
- Jesteś tego pewien? Odejdziesz jak mój dziadek? Znikniesz?
- Jemu jako jednemu z niewielu udało się zaznać spokojnej śmierci ze starości. Co rzadko się zdarza na Lwiej Ziemi. Zwłaszcza wśród władców.
Król dobrze o tym wiedział. Nie rozmawiali długo. Sawa w końcu zrozumiał, ze mandryl chce odejść już teraz. Objął go i życzył spokojnej drogi. Siedział wciąż na baobabie kiedy opierający się o laskę Rafiki znikał za horyzontem. Kiedy tylko jego sylwetki nie można było dostrzec rozpadał się deszcz, tak jakby cała Lwia Ziemia żegnała starego szamana. Drzewo zostało puste i pełne starych malunków. Król zaczął się zastanawiać. Czy teraz jego siostrzenica wprowadzi się między gałęzie? Czy zostanie na Lwiej Skale, jak na lwa przystało? Wyjrzał zza gałęzi i spojrzał w górę tak, ze deszcz zaczął moczyć jego łeb.
- Och, wielki Muhimu, czy dobrze się dzieje? Właśnie straciliśmy naszego przewodnika. Kto nas teraz będzie prowadził? Czyja mądrość będzie nam pomagać? Shani jest taka młoda, to tylko dziecko.
"Pamiętaj kim jesteś, Sawa. A jesteś królem. To ty przewodzisz, nie tylko stadem, ale całą Lwią Ziemią."
- Nie rozmawiam z duchami, nie potrafię przewidzieć tego co się wydarzy. Rafiki zawsze pomagał władcom. Nam wszystkim.
"Władaj tak jak do tej pory. I zaufaj swojej siostrzenicy. Ma dar. Nie bez przyczyny. Zaufaj duchom"
- Co to znaczy?
Ale przodek mu nie odpowiedział. Typowe, pomyślał król. Postanowił jeszcze jakiś czas zostać w baobabie.

Tym czasem Shani już kończyła opiekować się Lisą. Lwica szybko odzyskała witalność. Skoro nie było króla, to Eclipse przejęła dowodzenie. Bahati był przy matce i pomógł jej wstać. Lwica odzyskała siły, chociaż rany wciąż ją bolały. Eclipse weszła do groty. Spojrzała na dwójkę i myślała co zrobić.
- Liso, dasz radę chodzić?
- Chyba tak.
- Bahati, odprowadzisz matkę na Cmentarzysko. Następnie od razu wracaj. Miujiza z tobą pójdzie. A ty, uważaj gdy znowu pojawisz się na Lwiej Ziemi. Możesz nie mieć tyle szczęścia.
Pomarańczowa nie odpowiedziała. Bahati i Miujiza podpierali lwicę z obu stron. Pozostali zebrali się koło Shani, aby wysłuchać jej historii. Obok niej ułożył się Asani, a z drugiej Amara i Idia. reszta stada ułożyła się w kółku.
- Bardzo się bałam kiedy opuściliśmy Lwią Ziemię. Zwiedziliśmy wiele ziem o których nigdy nie słyszałam. Ale widziałam wiele wspaniałych rzeczy i poznałam szamanów z innych krain. Wszyscy byli bardzo mili i chętnie mnie czegoś nowego uczyli, ale kiedy słyszeli co potrafię... niektórzy się bali - wszyscy patrzyli na Shani wyczekując wyjaśnień - Chodzi o to, że widzę duchy. Że z nimi rozmawiam. Któregoś razu trafiliśmy na lamparcicę, która również jest ślepa i posiada mój dar. Nauczyła mnie jak nim władać, rozwijać. Nauczyła mnie rozumieć go jako szczęście, a nie potępienie. Wiem, ze to moze być straszne, ale przecież Rafiki też czasami prosił o rady dawnych przodków.
Rzeczywiście, lwy bały się trochę daru Shani. Lwy normalnie ich nie posiadały. Nikt nie znał takiego przypadku. Tylko niektórzy członkowie trzymali twardy umysł. W tym Idia, która nie zamierzała bać się córki oraz Asani i Eclipse. Natomiast Zawadi, Valentine i Kiongozi byli tą umiejętnością oczarowani.
Mimo oczekiwań na więcej szczegółów, to Shani wcale nie chciała nic więcej mówić. Matka dostrzegła, ze córka coś ukrywa, ale było za wcześnie by ciągnąć ją za język. Młoda lwica opuściła grupę, tłumacząc się zmęczeniem po podróży. Zeszła z Lwiej Skały i natychmiast jej radosny humor zniknął. Ból głowy i nagłe obrazy nie dawały jej spokoju. Nastolatka była zdenerwowana. Głosy ją ogłuszały.
- Dajcie mi spokój. Natychmiast. Nie teraz... Dość!
Krzyknęła i zemdlała.