-Hej obudźcie się!Idia wstawaj.Leah szybko!Co z wami?-Sawa na cały głos krzyczał zdenerwowany.
-Sawa, synku dlaczego tak krzyczysz?Jeszcze jest strasznie wcześnie.-Powiedział śpiący Kovu.
-Ja chcę się iść bawić, a nie marnować dzień na spaniu.Dalej!
-My jeszcze śpimy braciszku.Później pójdziemy.
-Ale ja chce teraz.
-No to idź sam i zobacz, że wasi przyjaciele jeszcze śpią.Jest za wcześnie.-Odrzekła Kiara
-Ehh, dobra idę sam.Na pewno kogoś znajdę.
-Tylko uważaj na siebie!-Krzyknął za nim Kovu.
Mały lewek był zły, że nikt nie chciał z nim iść i naburmuszony wyruszył na Lwią Ziemię.
-Za wcześnie, za wcześnie.Jak można zmarnować życie na spaniu.
-Nie można, zgadzam się z tobą.
Książę odwrócił się i zobaczył Eclipse.Bardzo się ucieszył i podszedł do niej.
-Cześć Eclipse.Ty też już nie śpisz?
-Nie.Nie chciało mi się.Chcę się bawić!
-No to dawaj, ścigamy się do wodopoju.
-Dobra.
Lwiątka biegły najszybciej jak potrafiły.Równocześnie wskoczyły do chłodnej wody i zaczęły chlapać się wodą.
-Byłam pierwsza.Haha.
-A nieprawda bo ja.Wyprzedziłem cię o nos.
-CHciałbyć.To dawaj, rozstrzygnie nurkowanie.Jak najgłębiej.
-Zgoda.
Równocześnie zanurzyli się pod wodę i popłynęli jak najbliżej dna.Oboje dotknęli piasku i w tedy spojrzeli po sobie.Uśmiechnęli się do siebie.Blask słońca docierał na samo dno i gdy jego światło padło na lwiczkę Sawie wydawało się, ze jej futro akrzy niczym gwiazdy na niebie.Lwiczka wydawała sie w tedy jeszcze piękniejsza.Z wrażenia otworzył pyszczek.Woda napłynęła mu do płuc.Szybko wypłynął na powierzchnię i zaczerpnął tchu.Przyjaciółka pomogła mu wydostać się na brzeg.Tam lewek krztusił się wodą.
-Eeee.Dzięki za pomoc.
-Nie ma za co.Wygrałeś zakład.
-Oboje byliśmy na dnie.
-Ale ty pierwszy dotknąłeś piasku.
Lwiczka odwróciła się i położyła na kamieniu.Sawa nigdy nie widział kogoś tak uczciwego.Podszedł i położył się obok.
-To co teraz robimy?
-Nie wiem, chyba wrócę do domu i coś zjem, bo już na pewno wszyscy wstali.
-Nie, nie idź jeszcze.Nawet dokładnie nie wiem gdzie mieszkasz.Czekaj ja cos upoluję.
-Ty?
-Tak, chwila.
Lewek zniknął w trawie, a Eclipse czekała na jego powrót.Sawa zastanawiał się, gdzie mieszka lwiczka.Nikt tego dokładnie nie wiedział.To była jej tajemnica.W tym samym czasie biała myślała czy zdradzić mu tajemnice jej rodziny oraz miejsce zamieszkania.Normalnie by tego nie robiła, ale wiedziała, ze może mu zaufać.Czuła do niego cos więcej niż przyjaźń.Na szczęście Sawa już wrócił z dużym gryzoniem w pysku.Położył zwierzaka przed jej łapami.
-Smacznego.
-Jej dzięki.Nie wiedziałam, ża potrafisz polować.
-Dobry król musi zadbać o wyżywienie.
-A będziesz królem?
-Eee właściwie to nie wiem.CHyba nie.Sądzę, ze rodzice wybiorą Idię.Jest taka pomocna.
-Widzę, ze nie cieszysz się z tej perspektywy.
-No wiesz, kto nie chciał by rządzić.
-Wszystko rozumiem.
-To jak powiesz mi gdzie mieszkasz?-Zapytał z nadzieją.
-Eee, ja... tego, no wiesz... o patrz tam!Coś się dzieje.
Lewek był zdziwiony jej odpowiedzią i lekko zawiedziony, ale skoro nie chciała to musiała mieć powody więc postanowił nie pytać więcej.Spojrzał we wskazanym przez nią kierunku.Faktycznie cos się działo.
-Chodź Ecli, zobaczymy o co chodzi.
-To może być niebezpieczne Sawa.
-Spokojnie, jeśli coś będzie nie tak obronię cię.
Podeszli bliżej.Zwirzęta zrobiły im przejście były maluchy mogły zobaczyć co było powodem zgromadzenia.Dwa młode gepardy w ich wieku zaciekle walczyły ze sobą gryząc, drapiąc i raniąc się do krwi.Walka była na serio.Najwidoczniej na śmierć i życie.Sawa wiedział, ze gepardy denerwują się o byle co, więc postanowił działąć jak najszybciej.
-Ej moi drodzy spokojnie.Macie natychmiast przestać.-Ryknął książę.
Gepardy zaprzestały walki i spojrzały na niego.
-Spadaj z tond.To nie twoja sprawa.-Warknął jeden.
-Właśnie, spadaj kociaku i zajmij się sobą.
Sawa chciał się na niego rzucić, ale powstrzymał się.Był odrobinę większy więc z łatwością by go pokonał.
-Rozkazuję wam.
-Sawa uważaj.-Szepnęła Eclipse.
-A kim jesteś żeby nam mówić co mamy robić?
-Jestem księciem Lwiej Ziemi.I rozkazuję wam przestać.
Tym razem koty spojrzały na niego ze skruchą.
-No tak lepiej.Powiedzcie, o co chodzi?
-Książę, ten tutaj chciał zabrać mi moją zdobycz.
-Nie jest twoja.Znalzłem ją.
-Ja ją upolowałem!
-Kłamca.
Gepardy zaczęły się kłócić.Sawa szukał wzrokiem zdobyczy.Eclipse wskazała mu ją łapką.Była to duża ryba, naprawdę duża, ale młody gepard mógł ją złapać.Sawa myślał nad rozwiązaniem zagadki.W końcu wpadł na pomysł.
-Kiedy złapałeś zdobycz?
-Dokładnie przed chwilą.-Odrzekł.
-Gepardzie możesz nam powiedzieć gdzie złapałeś tą rybę.-Ten chwilę się zawahał.
-Eee... no tam.
Wskazał łapką wodopój gdzie jeszcze przed chwilą nurkowały i chlapały się lwiątka.Sawa był już pewien wszystkiego.
-Twoja odpowiedź wskazuje, ze kłamiesz.Jeszcze przed chwilą ja i moja przyjaciółka pływaliśmy tam i ciebie nie było.
-Potwierdzam.Widziałam ich tam.-Powiedziała jakaś żyrafa.
-A poza tym, jesteś suchy.Nie mogłeś złowić tej ryby.Więc jak?
-Eghh.No dobrze macie rację.Nie złapałem jej.-Powiedział gepard ze skruchą.-Przepraszam cię.
-No już dobrze.Nic się właściwie nie stało.Może zjesz ze mną?-Zapytał drugi.
-Jeśli mogę, to jasne.
-Dziękuję książę.
-Nie ma za co.Na razie.
Sawa i Eclipse odchodzili, a co niektóre zwierzęta gratulowały mu dobrej roboty.Ecli cały czas dookoła niego skakała i cieszyła się.
-Jej Sawa to było super.I nadal sądzisz, ze nie będziesz królem?
-Nikt o tym nie wie.
-Na pewno się dowiedzą.
Było już południe i lwiątka wróciły na polane gdzie zawsze się bawili.Byli już tam ich wszyscy przyjaciele.Uradowali się widząc nadchodzącą dwójkę.
-No nareszcie, gdzie wyście byli?-Spytał Asante.
-Rano wyszedłeś i przepadłeś.-Powiedziała Idia.
-Wy nie chcialiście a ja znalazłem Ecli i razem łaziliśmy.
-Dobra nie ważne.Bawmy się w berka.
Lwiątka zgodziły się.Biegały przez całe południe, skakały na siebie i pływały.Wieczorem wszyscy razem wracali do domu.
Eclipse pożegnała się i pobiegła do siebie.Kiara i Kovu już na nich czekali z kolacją.Przed samym wejściem KOvu zatrzymał syna.
-Słyszeliśmy czego dzisiaj dokonałeś.
-Daj spokój tato.To nic takiego.
-Ależ tak synku.
-Ja tylko pomogłem.
-I to wystarczyło, aby zapobiec śmierci.Jesteśmy z ciebie dumni.-Powiedziała Kiara i polizała syna po głowie.-Idź jeść ty mój mały bohaterze.
-Mamo.-Powiedział z wyrzutem.
Kovu i kiara rozśmiali się i weszli za synem do jaskini.Zjedli kolację i położyli się spać.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń