niedziela, 5 stycznia 2014

#13 Tragedia

Sawa był niezwykle szczęśliwy móc poznać rodzinę i stado Eclipse.Tak bardzo chciał podzielić się tą informacją z najbliższymi, niestety Eclipse zakazała mu mówienie o tym komukolwiek.Był z tego powodu smutny, ale postanowił zachować sekret.Tego dnia wstał bardzo wcześnie.Wybiegł z jaskini, stanął na szczycie Lwiej Skały i przyglądał się królestwu.W pewnej chwili usłyszał głos swojego ojca za sobą.
-Dzień dobry synu.Co porabiasz?
-O cześć tato.Oglądam królestwo.
-Mogę z tobą?
-Jako król nie musisz pytać.To twoje królestwo.
-I moim obowiązkiem jest obserwować je, ale jeśli chciałbyś zostać sam to nie będę tego robił stąd.
-Haha, powiedz, czy to duży zaszczyt władać tym miejscem?
-Ogromny.Czułem się naprawdę dumny gdy mi je powierzono.
-Czy to trudne?
Kovu zaczynały dziwić pytania syna.Widocznie myśl o przejęciu obowiązku trochę przerażała małego lewka.Po chwili rozmyśleń uśmiechnął się do Sawy i powiedział.
-To zależy.Przeważnie w naszym królestwie panuje spokój i harmonia.Bywaja konflikty, ale te bardzo łatwo rozwiązać.Czasem jednak należy stanąć w obronie swojego domu i o niego walczyć.Być gotowym oddać życie za najbliższych.
Sawa przełknął ślinę.Słowa ojca trochę go wystraszyły.
-Tato, ja nie wiem czy jestem na tyle odważny.
-Pomysł chwilę, czy nawet w tej chwili byłbyś gotów zginać za Eclipse, rodzeństwo, mnie i mamę?
Mały znów chwile pomyślał.Wyobraził sobie wojnę.Siebie w takiej sytuacji.Chytrze się uśmiechnął, podszedł bliżej czubka Lwiej Skały z determinacją.
-Pewnie, ze tak.Nawet w tej chwili chociaż się boję mógłbym skoczyć z tego miejsca.
-Haha, dobrze, ze jednak nie musisz.Ej może przejdziesz się ze mną.Poranny patrol pozwoli ci się czegoś nauczyć.
-No pewnie!

Dwa lwy zeszły z góry.Sawa czym prędzej zbiegł z Lwiej Skaly, natomiast Kovu przystanął mijając grotę.Jego wzrok padł na rodzinę, całą i szczęśliwą.Był dumny ze swojego życia.Następnie spojrzał na Simbę i Nalę.Para była już w bardzo podeszłym wieku.Ich czas przemijał.Kovu patrzył na nich smętnym wzrokiem.Kiedy pierwszy raz uświadomił sobie, ze w krótce sam będzie musiał zajmować się Lwią Ziemia bez ich pomocy postanowił, że sam będzie o wszystkim decydował razem z Kiarą.Nie może ich do końca prosić o pomoc.Następnie jego wzrok padł na siostrę.Vitani była szczęśliwa.Zmieniła się.Teraz była dumną żoną i matką.Na końcu spojrzał na Kopę.Dawniej przyjaciele, teraz tylko dwa ledwo tolerujące się lwy, które należą do jednej rodziny.Brązowy patrzył na niego nienawistnym wzrokiem.Nie chciał dłużej myśleć o Kopie dlatego postanowił dogonić syna.
Trochę później Idia i Leah wyszły leniwym krokiem z jaskini.Promienie słońca łagodnie i przyjemnie oplatały ich pyszczki.Zaraz za nimi wyszła Wazi i była królowa.Siostry lubiły swoją kuzynkę.Dla nich była zabawna.
-Witajcie dziewczyny.
-Cześć babciu.Wstałaś bardzo wcześnie.
-Nie ma sensu marnować mojego krótkiego życia na spaniu.Skoro wszystkie już wstałyśmy to może przejdziemy się nad wodopój?Później popatrzymy na polowanie.
Cała czwórka ruszyła nad wodopój.Nala wygrzewała się w słońcu a lwiczki pływały w stawie.Pomału nadchodził czas polowania, dlatego samice zaczęły się zbierać.Na rozległej równinie pasły się stada antylop, zebr i gazel.Siostry, Wazi i Nala usadowiły się na wzniesieniu, z którego był bardzo dobry widok.Lwice ze stada zaczęły się skradać, wśród nich była Kiara, która dowodziła polowaniu i Vitani, której zadaniem było zagonienie ofiary do reszty.Zaczęło się w mgnieniu oka.Lwice rzucily się w pościg.Wszystko szło gładko, póki jedna z lwic nie przewróciła się podczas biegu.Stado antylop zaczęło mknąć w stronę obecnych na wzniesieniu samic.
-Babciu, co robimy!?-Krzyczały spanikowane.
-Szybko, uciekajcie na boki!Gazem!
Zaczęły uciekać.Lwice które polowały próbowały jakoś ratować  zagrożonych.Były jednak wolniejsze od przerażonej zwierzyny.

Tym czasem Kovu i Sawa wspaniale się bawili.Kól postanowił nauczyć syna polować.Celem był świstak, który biegał dookoła swojej nory.Mały właśnie przymierzał się do skoku kiedy nadleciał majordomus Tume, zastępca Zazu.Był spanikowany.
-Panie, antylopy się spłoszyły, biegną po równinie.Twoje córki, Wazi i Nala są w niebezpieczeństwie!-Kovu od razu oprzytomniał.
-Prowadź mnie, szybko!
-Tato idę z tobą!
-Nie synu, wracaj na Lwią Skałę, to niebezpieczne.
Kovu ruszył prędzej za Tume, a Sawa smętny a zarazem przerażony wrócił na Lwią Skałę.Opowiedział o tym co usłyszał Kopie i Simbie.Chcieli ruszyć także pomóc, ale książę nie mógł pozwolić im pójść.
-Czekajcie!I tak nic nie zdziałacie.Tata sobie poradzi.
-Nie ma mowy, musze tam iść.COś mogło się stać Vitani lub Wazi i mamie.
-A także każdej innej osobie, która tam była.-Zagrodził mu drogę Simba.Minę miał poważną.Postawa syna troszczącego się jedynie o dwie osoby denerwowała go.-Sawa ma rację.Powinniśmy czekać.Ja jestem za stary na takie akcje, a ty nic nie zdziałasz.
Kopa uspokoił się, ale nadal nie był przekonany.Sawa zawarczał cicho.
-CO się stało mały?-Spytał Kopa
-Ja powinienem tam być, pomóc tacie.Biec za nim zamiast wracać.
-Jesteś tylko lwiątkiem...
-Możliwe, ale jako przyszły król jestem gotów na poświęcenie.Jeszcze rano o tym rozmawialiśmy.A teraz kazał mi się powstrzymać.
-Martwi się o ciebie.Nie ryzykowałby twojego życia.-Zaczął Simba.W tej chwili przyleciał Tume.
-Jakie wieści?-Spytał Sawa.
-Król i reszta już tutaj idą.

Rzeczywiście po chwili jaskinia zaczęła się wypełniać.Zebrani mieli dziwne wyrazy twarzy.Vitani i Kiara weszły.Pierwsze co to zaczęły się przytulać do Simby i Kopy.Ci nie wiedzieli o co dokładnie chodzi.Następnie w jaskini pojawiły się Wazi, Leah i Idia.Również były smutne.Sawa podbiegł do nich i przytulił.
-Nic Wam nie jest?Co się stało?-Lecz tamte nie mogły nic powiedzieć.
Na końcu wszedł Kovu z Nalą na grzbiecie.
-Simba.-Zdołał powiedzieć jedynie tyle.Położył lwicę na ziemi.Kopa, Simba i Sawa podeszli bliżej.Widok był straszny.Lwica była poraniona, podeptana przez zwierzynę.Cała w krwi.Oczy miała zamknięte, tak samo jak pysk.Nala nie żyła.Stara królowa zginęła przez to w czym była najlepsza.Kopa przytulił się do ciała martwej matki, nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa.Simba jedynie wciągnął głośno powietrze a następnie ciężko wypuścił.Nie mógł uwierzyć, ze tak szybko ją stracił.Również się do niej przytulił.Sawa zaczął szlochać.Siostry podeszły do niego by go  przytulić.Również Kovu objął syna łapą.Jakiś czas później szaman Rafiki z pomocą lwów zabrał ciało lwicy pod baobab.Wszyscy się zgromadzili w tamtym miejscu.Mandryl ułożył byłą królową na stosie z drewna.Nastepnie zapalił go.Ciało Nali płonęło a iskry leciały ku górze.W tedy na niebie zaświeciła nowa gwiazda.W środku nocy czwórka maluchów siedziała speszona na czubku Lwiej skały.Widząc smutne dzieci podszedł do nich Kovu.Usiadł koło nich.Nikt się specjalnie nie odzywał.
-Jak to się dokładnie stało?-Spytał król.
-Poszłyśmy oglądać polowanie z babcią, usiadłyśmy na wzniesieniu.Jedna z lwic podczas pościgu przewróciła się i zwierzyna zmieniła kierunek .Stado biegło prosto na nas.Zaczęłyśmy uciekać.Kazała Nam biec na boki, a sama ruszyła prosto.Traciła siły i antylopy dogoniły ją.Była w samym centrum.Potem widomo już co się stało.-Idia opowiedziała o tym na jednym wdechu.Kovu spuścił łeb i spojrzał na dzieci.
-Nie martwcie się.Życie toczy się dalej.Jestem pewien, ze teraz jest szczęśliwa.Może kiedyś stanie się czyjąś opiekunką?Chodźcie spać.-Po tych słowach wszyscy wstali i ruszyli wolno do jaskini.