poniedziałek, 20 czerwca 2016

#76 Chytry plan

Starsza, pomarańczowa lwica szła w kierunku wodopoju na Lwiej Ziemi utykając boleśnie. Każdy krok sprawiał jej ból. Była słaba i jedyne czego teraz pragnęła to dojście do wody. Ale z drugiej strony miała swój cel i zadanie powierzonego przez Khariego. Kiedy w końcu dotarła do wodopoju spojrzała na swoje własne odbicie. Załamana i obolała zamknęła oczy i po czym skuliła się nad brzegiem i cicho łkała.
Miała w tym swój cel. Dokładnie kilka chwil później spacerujący razem Bahati z Amarą dostrzegli lwicę nieruszającą się nad wodopojem. Kiedy tylko jej syn rozpoznał jej głos, zostawił Amarę i pognał w stronę matki. Zaskoczona partnerka ruszyła za nim, ale oboje zatrzymali się metr od siedzącej tyłem lwicy. Brązowy zawarczał cicho i zrobił krok do przodu.
- Co tutaj robisz, matko?
Lisa delikatnie odwróciła głowę. Widząc syna uśmiechnęła się czule, jak to matka, ale on zamarł z przerażenia widząc jej blizny.
- Synku, tak dawno cię nie widziałam.
- CO ci się stało?
- To... długa historia - nagle dostrzegła Amarę i już się nie uśmiechała. Wręcz przeciwnie, spoważniała - Bahati, mój drogi, mam kłopoty i potrzebuję cię.
- Powiedz mi co się dzieje. Pomogę ci, jeśli tylko będę mógł.
- To jest rozmowa na osobności.
- Amara to moja partnerka, nie obawiaj się...
- Nie! - Lwica wybuchła - Nie potrzebuję lwioziemców, tylko ciebie, wróć ze mną na Cmenatrzysko!
Nagle Lisa zamilkła i ostatnie co widziała to twarz syna, zanim zapadł mrok. Ból, rany i wycieńczenie sprawiły, ze lwica straciła przytomność. Padła pod łapy nastolatków, którzy spojrzeli po sobie.
Bahati od razu próbował ją obudzić, ale na próżno.
- Nie stój tak, Amara, pomóż mi!
- Bahati, musimy komuś zgłosić, ze ona tutaj jest.
- Nie będzie czego zgłaszać jak umrze.
Nastolatek próbował założyć sobie matkę na grzbiet, ale było mu ciężko. jego partnerka dalej stała w miejscu. 
- Musimy ją zabrać na Lwią Skałę, ale nie dam rady tego zrobić jak się nie ruszysz!
- Zabiją ją! Lepiej zanieść ją na Cmentarzysko do twojego ojca.
- Tam nic nie zrobią! Nawet nie wiemy co się stało.
- Nie mozemy...
- To moja matka, Amara! CO ty byś zrobiła?
Z tym nastolatka nie mogła się sprzeciwiać. Miała opory, oczywiście, zę tak, w końcu ta lwice zabrała jej tak wiele. Poza tym kochała Bahatiego, a nie jego rodziców. O nie! Ich nienawidziła z całego serca i wcale nie chciała jej pomagać. Ale miłość wzięła górę.

Nieśli lwicę po połowie, równym tempem. Bahati chciał zabrać Lisę na Skałę, ale Amara zwróciła mu uwagę na stary Baobab Rafikiego. To było bezpieczniejsze miejsce. Musieli tylko kogoś poprosić, aby się nią zajął, tylko kto miał jakiekolwiek zdolności lecznicze? 
Wnoszenie Lisy na drzewo było niezwykle trudne. Ale kiedy w końcu się udało Bahati usłyszał ryk dochodzący z Lwiej Skały. Było to wezwanie nowego lidera na zbiórkę straży. 
- Idź, ja z nią zostanę.
- Na pewno?
Lwica pokiwała głową i chcąc nie chcąc została z Lisą. Lwicą, którą tak bardzo pragnęła zabić, w tej właśnie chwili. Stanęła nad nią i patrzyła na zadane rany. CO się mogło stać? I pomyślała o Bahatim. Co się z nimi stanie jeśli jego matka teraz zginie i to z jej łap? Kiedy Lisa ruszyła głową Amara zawarczała. Podjęła decyzję.

Tymczasem na Lwiej Skale w ukrytej grocie będącej miejscem spotkań Lwiej Straży zebrali się już wszyscy. Bahati przybył cały zdyszany i zmęczony. Rozejrzał się. Nigdzie nie było Chaki.
Nuada, nowy lider Lwiej Straży, stał przed towarzyszami na podwyższeniu, ale jako jedyny nie rozglądał się za beżowym lwem. Zgromadzenie nie miało na celu przygotować się do wykonania zadania. Nikt nie wiedział jak skończyło się spotkanie z królem po ostatniej bójce, Nuada miał im to wyjaśnić.
- No cóż, Sawa był zdenerwowany całym wydarzeniem, a nasze tłumaczenia wcale go nie uspokajały. Kiedy usłyszał, ze bójka była o Valentine, to, no cóż... zrobiło się krępująco i nerwowo. Królowa musiała interweniować. Dla niej walka o córkę była uzasadniona i się ucieszyła, ale fakt, ze Chaka o mało nie zginął był niełatwy do zaakceptowania. Dzięki rykowi jestem teraz nowym liderem oraz partnerem Val, ale nie mam prawa opuszczania Lwiej Skały poza misjami do odwołania. Chaka się wylizał, ale ojciec postanowił sam się z nim rozprawić. Chyba właśnie teraz są razem.
- Chaka dalej zostaje w grupie? - zapytał Asani.
- Tak. Chaka jest silny i trzeba mu to przyznać. 
- A niech to, już miałem nadzieję, ze nie będzie mi sie pałętał pod łapami - wtrącił swoje trzy grosze Miujiza, po czym wzrokiem skarcił go Bahati. Cała dalsza sprawa z Kharim go denerwowała.
- No tak, ja też, ale dobrze wiemy, ze w każdej grupie zdarzają się konflikty i trzeba z tym żyć. Ja i Chaka nie musimy się dogadywać, ale musimy się tolerować.
- Teraz nie ma nic do gadania i będzie musiał z żalem słuchać twoich rozkazów - Miujiza miał dobry humor - już nie mogę się doczekać pierwszej misji!

Ale sprawa z Chaką wcale tak źle się nie skończyła. Gdy Asante usłyszał o kolejnej i tak poważnej bitwie wpadł w furię, widząc jednak w jakim stanie jest jego syn z trudem się opanował i postanowił wysłuchać jego tłumaczenia, chociaż wewnątrz go roznosiło. Po raz kolejny usłyszał to samo "walczyłem o jej serce", ale Asante za dobrze znał syna, a przynajmniej tak mu się wydawało, aby do końca uwierzyć. 
- Kłamiesz!
- Nie tato, ja...
- Nawet nie próbuj się tłumaczyć. Nie powiesz mi nic nowego. Walczyłeś z Nuadą o księzniczkę i przegrałeś, chociaż podobno jesteś silniejszy.
- Gdyby nie ryk wygrałbym!
- I co by ci to dało?! Hę? Zastanowiłeś się nad tym? Co z tego, ze wygrasz, jeśli lwica cię nie kocha! Już ci to mówiła, wielokrotnie i to nie tylko ona. 
- Dlatego, ze zawsze przegrywałem, albo ktoś się wtrącał. Która lwica wybrałaby ciebie, ojcze, gdybyś nie pokazał na co cię stać!?
- Ja bym wybrała - nagle pojawiła się Leah, zbulwersowana słowami syna, ale nie zamierzała się wtrącać - Synu, tutaj nie chodzi o pozycję, ani umiejętności. Valentine wybrała Nuadę, bo go kocha. Co ty zrobiłeś, aby pokochała ciebie? Naprzykrzałeś się, uwodziłeś Hapanę, gdy była nieprzytomna i jeszcze teraz zaatakowałeś Nuadę!
- Synu, masz ogromną siłę, wyrośniesz kiedyś na potężnego lwa, ale brakuje ci rozumu. Urodziłeś się mniejszy, ledwo żywy i trochę za wcześnie, ale nie głupi! Jeśli jeszcze raz zechcesz walczyć zastanów się czy warto.
Młody lew gniewnie spuścił wzrok i obrócił głowę.
- Tak, tato, już rozumiem.
- Patrz w oczy kiedy rozmawiasz. Chowając sie w cieniu nie wzbudzisz strachu nawet u myszy.
CHłopak posłuchał. Spojrzał na ojca i zrobił jeszcze więcej. Wyprostował się i stanął dumnie przed ojcem, próbując zahamować grymas na pysku.
- Tak lepiej. Wracaj do straży Nowy lider wzywał. Ja muszę porozmawiać z Sawą.

Młody lew wypuścił powietrze. Był spięty. Skoro nie mógł zdobyć tego czego chciał siła, to musiał posłużyć się czymś innym. Sprytem. Pierwsze co należało zrobić to przekonać Nuadę i Valentine do siebie i sprawić, by uwierzyli w jego fałszywe intencje. Nie zamierzał jednak zapomnieć. Nigdy. 
Ruszył w kierunku groty gdzie zapanowało zebranie, ale przed samym wejściem drogę zastąpiła mu Narumi. Brązowa lwica stanęła przed nim prosto i spoglądała z góry z zaciekawionym spojrzeniem. Chaka skrzywił się i bez słowa próbował ją wyminąć.Jednak ona blokowała jego ruchy. 
- Zacznę grzecznie. Odsuń się.
- Odpowiem równie grzecznie. Nie zamierzam.
- Czego chcesz?
- Mam sprawę. Sądzę, ze możesz mi pomóc.
- Masz rodzeństwo i całe stado do swojej dyspozycji. 
- Och, mój drogi Chaka, tak bardzo pokrzywdzony przez najbliższych i los - zaczęla teatralnie krążyć dookoła niego - to nie miejsce na takie rozmowy. Proszę, towarzysz mi do wielkiego baobabu tego waszego Rafikiego. Opowiem, po drodze.
Lew nie był przekonany, ale ruszył za lwicą. Cisza trwała tak długo, ze beżowy zwątpił czy Narumi naprawdę czegokolwiek chce.
- Widzę, ze nie jesteś zbytnio zżyty z Lwią Ziemią. Ja również. Jesteśmy do siebie bardzo podobni.
- Raczej nie sądzę.
- Bardziej niż ci się wydaje. Masz swoje cele i ja również, które słono kosztują, rozumiem, wierz mi. Ale w pojedynkę tronu nie zdobędziesz.
- Skąd wiesz czego chcę?
- Bo mam oczy i uszy. Nie widzisz mnie, ale to nie znaczy, ze mnie nie ma. Wiem o wszystkim co się tutaj wyprawia - lwica zachichotała widząc zaskoczonego i zbitego z tropu Chaki - moja siostra będzie królową, mój brat jest liderem, a ja? Nie mam nic i nigdy nie miałam mieć czegokolwiek. DObrze wiesz jaki to ból, gdy jesteś pominięty. 
- Rozumiem, ze chcesz mi pomóc? Jak? I co będziesz z tego miała?
- Och to bardzo proste. Ale, jeszcze nie na teraz. Najpierw musisz dowiedzieć się kilku sekretów, które skrywają ci którzy cię otaczają.
- To znaczy?
- Na przykład fakt, ze twój kuzyn, przyszły król oświadczył się mojej siostrze z litości. Między nimi niczego nie ma, to fikcja - lwica podniosła głos, mówiła pewnie i z przekonaniem - oszukują, ale nie wiem dlaczego. Miujiza natomiast zaczął pobierać nauki walki u Khariego na Cmentarzysku, aby móc potrafić pokonać, przykładowo, ciebie. A Bahati i Hapana wiedzą o tym, tak samo Zawadi. A także to, ze na Lwiej Ziemi z samego rana znalazł się intruz. Amara i Bahati zabrali do baobabu Rafikiego Lisę, żonę Khariego. 
W momencie kiedy wypowiedziała ostatnie zdanie znaleźli się tuż pod baobabem. Chaka spojrzał w górę, a następnie wyczekująco na Narumi. Ona jedynie skinęła głową i dała mu znak, aby sam się przekonał. Chaka skulił się i skoczył na olbrzymi pień, po czym zaczął się wdrapywać. Zniknął na górze, a lwica usiadła i zadowolona zaczęła lizać łapę. Była przekonana, ze udało jej się znaleźć sojusznika i kogoś kto ją ślepo wesprze.
- Tutaj nikogo nie ma.
Nagle brązowa przerwała i zdziwiona spojrzała w koronę drzewa. Skoczyła na górę i zaczęła się rozglądać, ale teraz był tutaj tylko Chaka.
- Jakim cudem?
Nagle usłyszeli krzyki i hałas dochodzący ze strony Lwiej Skały. Oboje wyjrzeli w tamtą stronę i zeskoczyli z drzewa. Co mogło się wydarzyć? Spojrzeli po sobie i zaczęli biec w tamtą stronę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i notka jest. Myślę, ze się rozkręcam. Mam tyle pomysłów!
1. Co się stało na Skale?
2. Co postanowiła Amara?
3. Czego pragnie Narumi?
Zapraszam na mojego drugiego bloga o Merah. Pozdrawiam

czwartek, 9 czerwca 2016

#75 Ostateczne starcie o jej serce

Minął miesiąc i nie wiadomo jak, ale Bahati dowiedział się jakoś o schdzce swojego przybranego rodzeństwa z ich ojcem. Był wściekły i zamierzał to natychmiast wyjaśnić. Nikomu nic nie powiedział, zamierzał to załatwić w cztery oczy. Dopadł Miujizę i Hapanę nad wodopojem. Gwałtownie skoczył między nich.
- Bahati! Co ty wyprawiasz? - Ryknęła Hapana.
- Muszę porozmawiać z Miujizą. Na osobności.
- Jestem zajety bracie. Możemy to przełożyć?
- Nie! Musisz mi coś wyjaśnić!
- Jesteśmy zajęci - krzyknęła lwica - jakim prawem nam...
- Nie wtrącaj się Hapana!
- Hej, jak ty się do niej zwracasz?! Hamuj się Bahati!
Miujiza wcale nie musiał bronić lwicy, ponieważ ona sama doskonale to potrafiła. Skoczyła na brązowego i nie zamierzała z niego zejść.
- Jeśli masz jakiś problem, to moze omówimy go razem? - Była wściekła. A kiedy ten milczał, lwica wbijała mu pazury w klatke piersiową. Skoro tak...
- W jakim celu spotkałeś się z ojcem!?
Szary zesztywniał. Przecież to była tajemnica. Ruda odwróciła wzrok od brązowego i zdezorientowana spojrzała na partnera. Rządała wyjaśnień.
- Coś ty zrobił? Spotkałeś się z Kharim? Po co? I czemu mi nie powiedziałeś?
- To rzeczywiście nie jest rozmowa na teraz. Hapana, wyjaśnię ci to, obiecuję, ale faktycznie... zostaw nas samych teraz.
- Myslałam, ze mi ufasz.
- Bo tak jest. Tobie ufam najbardziej, ale...
- Wyduś to z siebie! - Lew wziął głęboki wdech.
- Poprosiłem go o pomoc. Chciałem, aby nauczył mnie walczyć. Abym mógł chronić ciebie i moze kiedyś nasza rodzinę. Sama widziałaś, na razie tego nie potrafie.
- Bracie, co ci strzeliło do głowy? Nie wiesz na co się porywasz. On nie bedzie ci dawał zadnych forów. Nie zawaha się ciebie zranić, myślisz, ze jak uda ci się wyjaśnić blizny?

Nastolatek był zmieszany, ale nie zamierzał zrezygnować z nauk ojca, w końcu już je zacząl. Spotykał się z Kharim nocami. Poprosił więc dziewczynę i brata, aby utrzymali to w tajemnicy. I w razie czego ukrywali go przed stadem.
W tym czasie ktoś inny zdołał znaleźć rozwiązanie problemu przyjaciela. A konkretnie Valentine zdołała pomóc Nuadzie. Król zgodził się przygotować złotego do dołączenia do straży. Pałał takim entuzjazmem, ze Sawa nie mógł odmówić. Wręcz był szczęśliwy, ponieważ liczył na stałego lidera gwardii. Ale wyznaczył do tego celu swoją córkę. Nie bardzo się to lwicy podobało. Ale co mogła zrobić? Kiedy jednak zaczęła go szkolić przekonała się do niego samego, jak i do swojej roli nauczyciela. Czuła się swobodnie. I coraz bardziej zbliżała do złotego lwa.
W końcu doszło do tego, ze zostali potajemną parą. Valentine nikomu nie chciała mówić o swoim związku. Peszyła się kiedy ktoś o to pytał. Uważała to za swoją prywatną sprawę. Poza tym bała się reakcji niektórych członków stada. Narumi, rodziców, brata i niszy, ale takze Chaki. Wsparcie znalazła w Amarze, swojej najlepszej przyjaciółce. Tylko ona o nich wiedziała. Kuzynka wiedziała, ze moze być to ciężkie, aby się przyzwyczaić, ale jej zdaniem Valentine wcale nie była w tak złej sytuacji o jakiej myślała. W końcu to ona była w związku z synem wyrzutka. Nie ukrywali się już, ale nigdy tak naprawdę nie przyznali się do spotykania ze sobą. Samo się wydało.

Któregoś dnia Lwia Skała została pusta. Valentine i Nuada postanowili to wykorzystać dla siebie. Mięli cały poranek dla siebie, bo wszyscy wybrali się nad wodopój. Para radośnie skakała dookoła siebie. Zloty ciągle próbował ją znieczulić na czułości, ale lwica ciężko znosiła bliskość samca. Nadal miała uraz i nie podobało jej się przytulanie. Starała się o tym nie myśleć, kiedy dochodziło co do czego.
Radośnie wbiegła na czubek Lwiej Skały i spoglądała na krainę. Nuada biegł za nią, ale zatrzymał się przed samym wydłużeniem skały. Lwica odwróciła się do niego.
- Co się dzieje?
- Jakie widoki?
- Chodź i się przekonaj! Z tond widać piękne krajobrazy.
- Nie mogę. Wiesz o tym.
Lwica zeszła i zaszła go od tyłu. Pchnęła lekko, aby się ruszył.
- Możesz. Nisza nie jest jeszcze żoną mojego brata i ma do tego prawo. Więc ty, ze mną, także. Śmiało.
Para stanęła obok siebie. Nuadzie zabrało dech w piersiach. Bardzo mu się podobało. Nie mógł opanować zachwytu. Księżniczka zaśmiała się głośno widząc jego podniecenie. Oboje spojrzeli po sobie. Nuada szeroko się uśmiechał. A już po chwili oboje patrzyli na siebie z głębokim zauroczeniem. Zamknęli oczy i zaczęli zbliżać do siebie pyski. Kiedy ich nosy się zetknęły ze sobą oboje usłyszeli groźne warknięcie. Zdezorientowani spojrzeli w tył. To był Chaka. Złowrogo spoglądał na zakochaną parę.
Brązowa nikomu o tym nie wspominała, ale ostatnimi czasy, jej kuzyn, robił co tylko mógł, aby lwica została jego partnerką. Zalecał się, odciągał od stada, próbował skłócić z rodziną. Pewnego dnia wyznał jej, że zasługuje na koronę i chcę ją zdobyć będąc jej mężem. Zaraz jednak szybko dodał, ze to z miłości, w co nikt by nie uwierzył. W tedy jednak lwica srogo go pokarała, łamiąc kilka żeber silnym ciosem o wielki głaz. Ten jednak zdążył wydobrzeć.
- Jak śmiesz Valentine!? Ty i on? Lew z nie wiadomo skąd, pod wodzami starszej siostry? Który nikt nie mógł ci zaoferować? To jego wybrałaś? Myslałem, ze stać cię na więcej!
- Że niby na kogo? Ciebie? Nie kpij Chaka. Dla mnie jesteś nikim!
- Nie mów tak! Jesteśmy rodziną! i Moglibyśmy być razem szczęśliwi! Jako władcy!
- Ty nic nie rozumiesz. Nie byłbyś żadnym władcą. Mój brat jest głównym panem Lwiej Ziemi. Ty nie zasługujesz nawet na Cmentarzysko!
Beżowy nie wytrzymał. Skoczył ku parze, próbując dorwać Nuadę. Wkroczył między nich. Umyślnie tylnymi łapami pchnął księżniczkę bardzo mocno, aby nie wtrąciła się w jego walkę. Następnie zwrócił się przeciwko Nuadzie.

Złoty jednak nie zamierzał pozostawać dłużnym. Chaka obraził jego partnerkę. Niedopuszczalne. Nauki Val na coś się przydały. Ale beżowy nastolatek był wściekły i jego domena siły mocno dawała o sobie znać. Bitwa była na poważnie. Chaka tracił nad sobą kontrolę. Bez opamiętania gryzł i uderzał. Bitwa przypominała walkę o koronę SImby i Skazy. Obaj stawali na tylnych łapach i z rykiem uderzali w siebie łapami, dodajac do tego pazury. Nuada chwycił zębami za kark Chakę i rzucił nim w stronę przepaści. Temu jednak udało się złapać wystajacego czubka. Wdrapał się z powrotem.
Valentine widziała, ze oboje tracą siłę. Musiała ich rozdzielić, wiec teraz i ona skoczyła na grzbiet kuzyna. Wbiła się w niego tak, aż krew zaczęła spływać po jego ciele. Ból sprawił, ze adrenalina uderzyła Chace do głowy. Skoczył i zwalił z siebie lwicę.Był otoczony przez parę. Ale on jedynie czekał na atak. Był gotów. Jednego jednak nie przewidział. Że Nuada wcale nie był bezbronny. Złoty nastolatek przeskoczył nad nim i machając chaotycznie łapami sprawił, ze Chaka ponownie zbliżył się do urwiska. Obaj tylko na siebie ryczeli, ale Nuada przyjął pozycję bojową...
- Nigdy więcej, nie waż się obrażać mojej ukochanej! Trzymaj się od niej z daleka!
Wział wdech i zaryczał. Nie był to tylko groźny dźwięk! Tuż nad nim, na niebie, pojawiły się głowy lwów uformowane z chmur, które zaryczały wraz z młodym lwem. Siła dźwięku była tak potężna, ze Chaka od razu oprzytomniał, stracił przyczepność w łapach i niewidzialna, ale głośna siła zepchnęła go z Lwiej Skały. Młody lew spadał obijając się o głazy, aż w końcu wylądował z impetem na twardym podłożu.
Chwila minęła nim się podniósł. Spoglądał w górę na dumnego i wściekłego Nuadę. Był oszołomiony. Kiedy wstał i odwrócił głowę dostrzegł całe stado stojące u podnóża Lwiej Skały. Nikt się nie ruszał. Nikt się nie odzywał.

Awantura powstała dopiero kilka chwil później. Król nakazał wszystkim zając się sobą, natomiast Chakę i Nuadę wezwał  na rozmowę, na osobności.
Nastolatkowie zebrali się w kole pod Lwią Skałą i wyczekiwali wyjaśnień księżniczki.
- Val, co się stało? - Zaczęła Nisza - Czy ja się przesłyszałam, czy mój brat użył Ryku?
- Nie wydaje Wam się. Walczył wraz z Chaką i... to się stało.
- Ale dlaczego? Czy on znowu coś ci zrobił? - Kiongozi porwał się na równe łapy.
- Nie, nie, ale chciał. Bo widzicie... ja i Nuada jesteśmy razem. Spotykamy się od niespełna miesiąca, po tym jak ojciec poprosił mnie, abym go uczyła walczyć. Jesteśmy zakochani. Chaka nas przyłapał. Wpadł w szał.
- A więc Nuada stanał w obronie mojej siostry... Val, czemu nic nie powiedziałaś? Że się spotykacie? Od kiedy to masz przede mną tajemnice. Pilnowałbym Chaki. Ale cieszę się. My wszyscy - towarzysze pokiwali głowami - Kto by pomyślał, prawda Nisza?
- Ach, tak. Mój brat jest prawdziwym liderem Lwiej Straży! Jestem taka dumna. Ale boję się o to co teraz z nimi będzie. Król z nimi rozmawia.
Nastolatkowie długo dyskutowali. Ksieżniczka była zbyt zmęczona by czekać. Z towarzyszami udała się na polanę. W drodze Kiongozi i Nisza zostali z tyłu. Ta para przeżywała najcięższe chwile. Ponieważ złota nie robiła już zupełnie nic, aby zwrócić na siebie uwagę ksiecia. ALe nie było tak, ze jej nie zależało. Było jej przykro. Czuła sie pusta. Czy miała zyć w zakłamanym związku? Czy miała wyznać wszystkim prawdę i zostać sama? Ale nie wiedziała, ze Kiongozi właśnie na to liczył. Że lwica przestanie na niego naciskać. Prawda była taka że im bardziej ona się odsuwała, tym on chciał być bliżej. Ale wciąż nie czuł się gotowy na poważny związek.

Tym czasem...
- Lisa!!!
- Tak, skarbie?
- Ten dzieciak użył ryku!
- Czego? Kto? O czym ty mówisz?
- Nie słyszałaś najświeższych wieści? Na Lwiej ZIemi, jeden z tych nastolatków, nowo przybyłych, brat narzeczonej ksiecia, użył Ryku Przodków! Wiesz co to znaczy?
- Nie! Niby skąd!?
- To znaczy, ze pojawił się lider! Przywódca Lwiej Straży, najpotężniejszej grupy bojowej w królestwie. Do tej pory byli słabi i nieudolni. A teraz, zyskali siłę! W pojedynkę są nikim. Razem są potęgą!
- Nie wiem czym się przejmujesz. Chyba zapominasz, ze w Gwardii mamy naszego syna. I ty swojego. Pomagałeś Miujizie, nie może tak po prostu o tym zapomnieć. Wisi ci przysługę.
- To nie takie łatwe. On jest oddany Lwiej Ziemi. Ale... chyba mam plan. Już wiem co zrobimy! Lisa, będziesz mi potrzebna.
- Co zamierzasz?
- Musimy podzielić Lwią Gwardię! To jedyne rozwiazanie. Skłócić ich. Zniszczyć. A uda się nam to tylko w tedy gdy będziemy mogli wpłynąć na naszego syna. A komu się to uda lepiej niż jego własnej matce?
- Jak mam to zrobić? Zwariowałeś? Nie wejdę na Lwią Ziemię. Bahati musiałby tutaj przyjść.
- Zrobi to. Jeżeli ktoś mu doniesie, ze jest potrzebny swojej zaatakowanej i osłabionej matce.
Lisie zrzedła mina. Nie wiedziała co się dzieje. Nagle koło niej pojawiły się trzy lwice z nowego stada. Partnerka Khariego domyślała się co się dzieje. Przerzucała wzrok po nich wszystkich aż utkwiła go w pysku Khariego. Smutnego i z poczuciem winy, Spojrzał na nią błagalnymi oczami.
- Wybacz najdroższa. To dla naszego syna...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Powiem Wam coś ludzie. Jakiś czas temu straciłam wiarę w powodzenie tego bloga. Po prostu zaczełam pisać jakaś nudną telenowelę. A to mi zupełnie nieodpowiadało. Musiałam coś wymyślić, aby go uratować. I tak... skracam okres wieku nastoletniego, dlatego tak ominęłam i pospiesznie opisałam wydarzenia z miesiaca ich życia. Mam nadzieję, zę to zrozumiecie, ale muszę przejść do sedna i jakiejś akcji. Ale mam nadzieję, ze jakoś wybrnęłam? Naprawię tego bloga, bo go kocham i Was też. Przysięgam, ze zrobię wszystko abyście znowu go pokochali.