poniedziałek, 12 czerwca 2017

#85. Wyzwanie.

Kolejna kość z łomotem powędrowała w kąt jaskini. Narumi warczała i klęła pod nosem. Brązowa lwica leżała w kącie jaskini sama, każdy obawiał się gniewu przywódczyni. Siostra Niszy przeklinała w duchu Lwioziemców i przyrzekała zemstę. Jedyna nadzieja na tron przepadła.W dodatku ten beżowy Lwioziemiec nie opuszczał Narumi na krok. Lwica chciała się go jak najszybciej pozbyć, jednak również wykorzystać go. Naiwny, nawet nie zauważył kiedy stał się marionetką w jej rękach. Chaka był gotów do wszystkiego, byleby zdobyć serce Narumi. Lwica rzuciła kolejną kością chcąc wyładować swój gniew. Najchętniej rzuciłaby się na kogoś i szarpałaby tak długo, dopóki nie wyzionął by ducha. Zajęta swoimi rozmyśleniami nie zauważyła kiedy w wejściu do jaskini stanął dobrze zbudowany lew. Brązowa zdobyła się na uśmiech, jednak było to dla niej nie lada wyzwaniem gdyż w środku aż gotowała się ze złości. Podeszła do lwa i otarła się o niego.
-Witaj Chaka, co cię do mnie sprowadza-spytała mrucząc cicho. Lew z uśmiechem polizał lwicę w policzek.
-Chciałbym zabrać cię gdzieś na przechadzkę. Od spotkania z moją szanowną rodzinką jesteś bardzo zdenerwowana.
-To miłe z twojej strony, ale wolałabym pójść spać. Stres jest bardzo męczący - lwica złapała się za głowę udając zmęczenie. Chace wyraźnie zrzedła mina. Miał już wszystko zaplanowane, zaprosi lwicę na spacer, wyzna miłość a następnie oświadczy się jej. Do głowy mu nawet nie przyszło, że Narumi może się nie zgodzić. Widząc zakłopotanie na pysku lwa, lwica zmieniła zdanie. - Skoro tak bardzo ci zależy możemy się przejść. Świeże powietrze też powinno pomóc - Lwica niechętnie poszła za beżowym lwem. Chaka cały w skowronkach prowadził lwicę z uśmiechem na pysku. Narumi za to miała gburowaty wyraz pyska. Chaka zaniepokoił się stanem lwicy.
-Wszystko dobrze? Nie wyglądasz najlepiej - powiedział z troską.
-Wszystko dobrze, głowa mnie jedynie boli - mruknęła i uśmiechnęła się pogodnie. Szli więc dalej. Narumi nagle przerwała ciszę. - Za chwilę będziemy przy rzece. Możemy się tam zatrzymać? Napiłabym się i odpoczęła.
-Jasne, nie ma o czym mówić - Chaka zmienił kierunek drogi, a brązowa lwica wolnym krokiem poszła za nim. Znaleźli się przy długiej rzece o spokojnym nurcie. Woda w niej była czysta, idealna do ugaszenia pragnienia. Lwica schyliła się nad rzeką i zaczęła chłeptać wodę. Chaka stał obok i przyglądał się lwicy bacznie, ku jej irytacji. Narumi nie wytrzymała, miała dość irytującego towarzystwa młodzieńca. Z trudem i wysiłkiem zdobyła się na serdeczny uśmiech i spytała.
-No, dobrze. Chciałeś mi coś powiedzieć? - Chaka zmieszał się nieco. Nie miał pojęcia, że oświadczyny mogą być tak trudne. Znudzona lwica pogoniła go. - No dalej, nie krępuj się.
-Narumi... Ja od dawna miałem w planach powiedzenie ci prawdy. Jednak nigdy nie było odpowiedniej okazji. -Lew wziął głęboki wdech i spojrzał lwicy prosto w oczy. - Narumi. Zakochałem się w tobie. Kocham cię od dawna, jesteś dla mnie wszystkim, jedyną osobą w której mam wsparcie. Nigdy nikogo aż tak nie pokochałem, nie umiem wyrazić mocniej moich uczuć, więc spytam od razu. Wyjdziesz za mnie? - Lew posłał błagające spojrzenie oczyma pełnymi uwielbienia. W głowie lwicy pojawiło się wiele myśli. "Jeszcze tego brakowało", burknęła w myślach. Pomimo to wywołała łzy i uśmiech na twarzy. Rzuciła się lwu na szyję i uścisnęła go mocno.
-Tak! Oczywiście, że tak!-Lew objął lwicę i przyciągnął ją do siebie. Nareszcie znalazł osobę wartą miłości. Nie wiedział jednak, że jeszcze tego samego dnia będzie zupełnie innego zdania...
~***~
Narumi naburmuszona weszła do jaskini. Jeszcze nigdy nie czuła się tak zdenerwowana. Zdenerwowana! Ba! Nigdy nie była w takiej furii!
-Mwovu, wstawaj natychmiast! - zaryczała nad lwem brązowa. Chwyciła go za ucho i szarpnęła z całej siły powodując krwawienie. Lew natychmiast się zerwał.
-C-co się stało-spytał nieco rozkojarzony.
-Co się stało? Co się stało?! Uziemił mnie. Normalnie mnie uziemił! - Lew spojrzał zdziwiony na brązową lwicę, widocznie nadal nie rozumiejąc o co chodzi. - Oświadczył mi się! Ten zapchlony kundel z Lwiej Ziemi wyznał mi miłość! - krzyknęła i usiadła z bezradności. Obok niej pojawił się drugi lew. Syn Mwovu objął lwicę i uspokajająco pogładził. Narumi odetchnęła głęboko. - Nguvu. Ja się zgodziłam. Jestem jego narzeczoną, jednak przystałam na propozycję tylko dlatego, że możemy go wykorzystać.-Lew miał zacząć coś mówić, jednak lwica przerwała mu w pół zdania. - Taki podrzutek nie nadaje się do niczego, to fakt. Ale nas nie zdradzi. Jest mi całkowicie posłuszny. A zresztą to tylko dodatkowa para zapchlonych łap. Jednak obiecuję ci-Lwica połaskotała Nguvu ogonem w nos-Pozbędziemy się go, raz na zawsze. Kiedy, to już nie ważne. Liczy się na ile. A teraz wybaczcie panowie,-lwica skierowała się w kierunku wyjścia z groty. - ale idę coś upolować.

- Narumi wyszła z jaskini, jednak ku jej zdziwieniu stał tam rozzłoszczony Chaka. Jego oczy płonęły chęcią mordu. Z dzikim rykiem rzucił się na lwicę rozcinając jej skórę na szyi. Ostry, metaliczny zapach rozdarł powietrze. Narumi początkowo była zdezorientowana, Chaka nad nią górował. Po chwili jednak odzyskała trzeźwość umysłu i podcięła napastnika rzucając się na jego szyję. Jednak nie doceniła przeciwnika. Gruba skóra Lwioziemców i bujna grzywa uniemożliwiały przegryzienie skóry na szyi. Lew zrzucił z siebie lwicę, jednak ta skoczyła na jego grzbiet zatapiając kły w jego plecach. Chaka zasyczał z bólu, ale nie był próżny. Chwycił lwicę za kark i rzucił nią o ściany jaskini.
-Jak mogłaś! Bezczelna hieno! Zdradziłaś mnie, zdradziłaś samą siebie! Durnoto, przed nami mogła być świetlana przyszłość! W imię prawa i honoru wyzywam cię na pojedynek Maisha na Kifo*. Przyjmujesz wyzwanie czy tchórzysz i uciekasz.-warknął lew. Stracił cierpliwość. Na miejsce Chaki wstąpiła istota chcąca śmierci brązowej lwicy.-Odpowiadaj!
Odpowiedział mu jedynie śmiech ociekający sarkazmem.

-Byłeś taki głupi-Narumi podniosła się i stanęła gotowa do walki.-Przyjmuję wyzwanie.-lwica zaryczała. Z jaskini wybiegli Nguvu i Mwovu. Młodszy lew chciał rzucić się na ratunek ukochanej, jednak lwica sama go powstrzymała. Ją i Chakę otoczyły lwice bacznie przyglądając się zaistniałej sytuacji.-Nikt nie ma prawa przerywać naszego pojedynku. Walczymy bowiem na zasady Maisha na Kifo, a każdy z was doskonale zna zasady i przebieg tej walki-jeden ginie, drugi wygrywa. Na sygnał Nguvu rozpocznie się walka.-Chaka przybrał bojową pozycję, a Narumi warknęła ostrzegawczo. Nastała cisza. Cisza nerwowa jak nigdy dotąd. Nagle do uszu lwów dotarł ryk Nguvu co oznaczało rozpoczęcie się pojedynku. Z samym sygnałem Narumi skoczyła na Chakę powalając go na ziemię. Wczepiła się w jego ciało pazurami i drapała je, powodując obfite rany. Chaka jednak, szkolony na gwardzistę nie był próżny. Zrzucił z siebie lwicę i podciął jej nogi, po czym wgryzł się w jej szyję. Narumi szamotała się drapiąc lwa na oślep. Chaka rzucił lwicą o ścianę jaskini, a w śród zgromadzonych pojawiły się jęki obrzydzenia, gdy do uszu wszystkich dotarł dźwięk łamanych kości. Brązowa lwica upadła na prawą łapę, co spowodowało jej złamanie. Chaka korzystając z okazji dorwał się do lwicy. Ta wgryzła się w ranę, zrobioną wcześniej na grzbiecie i ostatkiem sił zaczęła szarpać ciało beżowego. Syn Leah szarpał lwicę zębami po boku. Oboje stracili bardzo dużo krwi i oboje zaczęli słabnąć. Ciosy stawały się coraz słabsze i wolniejsze. Mimo to Chaka miał przewagę w postaci zdrowych łap. Podciął łapy Narumi i już miał zadać ostateczny cios kiedy Nguvu wparował w bok beżowego. Widząc, że jego ukochana przegrywa nie zważał na zasady pojedynku-ruszył jej na pomoc. Pozostałe lwice również rzuciły się na pomoc Nguvu. Chaka tracił siły. Modlił się w duchu aby zemdleć, aby to cierpienie się skończyło. Przed oczami pojawiły mu się mroczki, resztkami sił odtrącił od siebie lwice i powolnym truchtem zaczął uciekać.Jego celem była Lwia Ziemia. Lwia Ziemia i ciepłe matczyne objęcia. Chaka wiedział, że nie może zaprzestawać biegu, inaczej lwice go dopadną. Biegł resztkami sił, czuł jednak z każdym krokiem, że słabnie coraz bardziej. Padł bezsilnie na ziemię. To koniec. Ogarnęła go ciemność.
~***~
Khari schylił się, żeby zaczerpnąć łyk świeżej wody. Z rozkoszą stwierdził, że smakuje ona lepiej, niż ta z którą miał do czynienia na Cmentarzysku. Ziemia na której się znajdował nie należała do nikogo, choć od czasu do czasu widywał na niej grupę lwów, pod dowództwem brązowej lwicy. Lew wyruszył na wyprawę łowiecką- dawniej polowali na Wolnej Ziemi, jednak od niedawna roiło się tam od strażników. Od uszu Khariego odbiło się, że jeden z lwioziemców stał się zdrajcą, co Khari planował wykorzystać. Rudy lew podniósł głowę i z zaciekawieniem stwierdził, że w jego stronę zbliża się sylwetka beżowego lwa. Na ciele przybysza widniało wiele krwawiących ran, a on sam z każdym krokiem zwalniał tempa. Wyrzutek z zaciekawieniem przyglądał się lwu. Kojarzył jego umaszczenie i charakterystyczne niebieskie oczy. No przecież! To ten uparty Lwioziemiec Chaka. Khari ze zdziwieniem zauważył, że beżowy lew upada i nie próbuje się podnieść. Czyżby światełko nadziei zapaliło się dla wyrzutków? Mieć w swoich szeregach byłego gwardzistę, to nie lada plus. Zwłaszcza, jeśli w jego serce wleje się nienawiść. W głowie Khariego zawitał nowy pomysł, jak raz na zawsze pozbyć się Lwioziemców.
****************************************************************************
Pojedynek Maisha na Kifo-Pojedynek życia lub śmierci-lwy walczą ze sobą tak długo, do póki jeden z nich nie umrze. Pojedynku nikt nie ma prawa go przerwać.


Hej hej, dawno nie było tutaj notki, ale w końcu się pojawiła i to dzięki upórowi oraz pomocy Roseliny, która na mą prośbę napisała ten rozdział. I to w jeden dzień!!! Jestem niezmiernie wdzięczna za pomoc. Moi drodzy, niczego w tym rozdziale nie zmieniałam. Roselina napisała całość sama i uważam, że odwaliła kawał dobrej roboty. Wspaniały opis bitwy! Ja takich nie umiem. 

Drodzy czytelnicy, wyjeżdżam do Włoch na praktyki na dwa miesiące i z tego powodu mogę mieć problem z pisaniem, sądzę jednak, ze kolejny rozdział dodam już sama. Nie dziwcie się kolejnego miesiąca czekania. Nie mogę niczego obiecać. 
Pozdrawiam Was.