Special

Asani

Mojego ojca już od jakiegoś czasu nosiło, aby wreszcie ponownie zobaczyć się z moją mamą. Obiecałem królowej Eclipse, że ją ze sobą zabierzemy kiedy wyruszymy na spotkanie. Od razu się zgodziła. Nie mogła przepuścić takiej okazji. Z samego rana spotkaliśmy się pod Lwia Skałą kiedy jeszcze wszyscy spali. Miałem nadzieję, że Shani sobie poradzi przez dwa dni beze mnie. Ostatnio dziwnie się zachowywała. 
Podróż zajęła nam sporo czasu, bo zapomniałem w pewnym momencie, która droga jest właściwa. Kiedy dotarliśmy do granicy dostrzegłem gwardzistki. Ruszył w naszą stronę gotowe, aby zaatakować. Wybiegłem im na przeciw, aby wyjaśnić kim są moi towarzysze, na szczęście lwice poznały mnie. Strażniczki prowadziły nas do reszty stada. tata był trochę zmieszany, ale ciocia Eclipse szła z uniesioną dumnie głową, tak jak robiła mama. Widocznie miały królewskość we krwi. 
Członkowie stada zrobili nam przejście, abyśmy mogli dojść do mojej mamy, która leżała na skale pod wielkim baobabem. Był to swego rodzaju tron. Mama gwałtownie wstała kiedy biegłem w jej stronę. Zeskoczyła z głazu i dosłownie wpadliśmy na siebie. Ciężko było mi ją od siebie odkleić. Królowa Eclipse zbliżyła się do nas i dopiero w tedy mama ją zobaczyła. Z początku chyba jej nie poznała, ale były zbyt do siebie podobne, aby twierdzić, że to zupełnie obce sobie lwice.
- Witaj po latach Lano.
- Eclipse...
Kuzynki objęły się i otarły głowami. Teraz dopiero zobaczyłem dokładne różnice między nimi. Obie były urodziwe, ale ciocia miała w sobie więcej blasku, była też ciut jaśniejsza. Bardziej szlachetna, natomiast mama miała wygląd wojowniczki i buntownika. Zmierzwioną sierść i ciemniejsze elementy. 
- Mamo, chciałbym ci kogoś przedstawić. To jest Wimbo. Zdaje sie, ze mój tata.
Para spojrzała na siebie. Wimbo był szczęśliwy, ale mama wyglądała na bardziej zmieszaną. Nie wiedziała jak na niego zareagować. Wiedziałem, że już go nie kochała. Po prostu miała z tym lwem syna. 
- Wimbo... znalazłeś naszego syna...
- Nie, to on mnie znalazł. Bo powiedziałaś mu kim jestem. I pozwoliłaś mnie szukać.
- Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś cię zobaczę. 
- Gdybym w tedy wiedział, ze jesteś w ciąży, to nigdy bym nie odszedł. 
Chyba wybaczyli sobie wszystkie błędy, bo zaczęli ocierać się głowami. Całą czwórką udaliśmy się nad rzekę. Eclipse i mama rozmawiali, a ja z ojcem bawiliśmy się na płyciźnie. Zajeło nam to czas do wieczora. A chciałem jeszcze spędzić czas z mamą, wiec bardzo późno wróciliśmy do reszty stada. 

Zamierzaliśmy wrócić do domu za kolejną dobę. Chwile przed snem podsłuchałem rozmowę rodziców.
- Odnalazłeś naszego syna i wróciłeś tutaj by móc mnie zobaczyć. Co teraz twoim zdaniem powinniśmy zrobić?
- Och Lana. Mamy wspaniałego chłopca. Od początku kiedy dołączył do stada Eclipse bardzo go polubiłem. Długo zwlekał, aby mi powiedzieć kim dla siebie jesteśmy. 
- Nigdy nie przypuszczałam, ze na stałe gdzieś dołączysz. Powiedz czy nie chciałbyś zostać tutaj ze mną? Moglibyśmy spróbować znowu. 
Brązowy lew spochmurniał i ujął jej łapę. Chwilę się nie odzywał. W końcu...
- Wybacz mi Lano, ale nie mogę. Może jeszcze rok temu bym to zrobił, ale teraz... Posłuchaj pokochałem pewną lwicę z Lwiej Ziemi. Jesteśmy parą już bardzo długo. Pomagam jej wychowywać jej dzieci i które także kocham. Między nami już nic nie ma i raczej by nie było, dlatego nie chcę ryzykować moich uczuć do Wazi. To jedyna lwica, która mogła mi cię zastąpić. 
- Rozumiem. Nie będę na ciebie nalegać. Wiem, ze Asani chce wrócić na Lwią Ziemię. Obiecaj mi chociaż, ze się nim zajmiesz. On zasługuje na ojca.
- Nawet jak mnie nie ma obok, to nie jest sam. Ma rodzinę i przyjaciół właśnie tam. 
Byłem szczęśliwy słysząc ta rozmowę. Gdyby Wimbo wrócił do mamy, to musiałbym tutaj zamieszkać, a moje miejsce jest na Lwiej Ziemi. Poza tym Wazi zasługuje na mojego ojca.



Wazi i Miujiza

Po wymknięciu się na Cmentarzysko słoni rodzeństwo próbowało utrzymać swój wybryk w taajemnicy. NIe było to jednak łatwe, ponieważ cięagle o tym rozmawiali i w każdej chwili ktoś mógłby o tym usłyszzeć. Na dodatek musieli co chwila przekonywać Wazi, aby ich nie zdradziła, ponieważ ich mama powiedziała im, ze wie o wszystkim. Lwica od narodzin potomstwa była wierna królowi do tego stopnia, ze mówiła mu o wszystkim czego sie dowiedziała. Nie zamierzała tego ukrywać. Król nie zamierzał ukrywać, ze nie jest zadowolony z wyskoku ich dzieci, ale przez uzyskane informacje postanowił nie robić sensacji. Nakazał jednak kuzynce udzielić młodym reprymendy.
Wazi zaczęła kochać Bahatiego jak własnego syna, ale czasami bała się o to co może wpaść mu do głowy. W dniu kiedy Shani szukała pomocy, Miujiza i Zawadi rozpatrywali słowa matki.- Na pewno damy sobie radę, jeśli tylko zaatakują będziemy gotowi. Pamiętaj, ze Bahati jest po naszej stronie.
- CO jeśli kiedyś nas zdradzi? Słyszałam jak mama z nim rozmawiała o...
- Ciszej, bo jeszcze ktos usłyszy.
W tej chwili podeszła do nich kuzynka. Rodzeństwo szybko ją spławiło i znów byli sami. Mięli wyrzuty sumienia, ze tak potraktowali lwiczkę, ale są sprawy które należy ukrywać.

- Jak myślisz, ile słyszała?
- Ma wspaniały słuch, więc pewnie sporo, ale to Shani, nikomu nie powie. - Stwierdziła pewnie Zawadi. 
- Wróćmy do tematu. Musimy coś wymyślić. Wiem, ze Bahati jest naszym bratem i boi się jca, ale to nadal jego syn. Podsłuchałem jego rozmowę z mamą. Wypytywała go o kontakty z ojcem. 
- T niczego nie zmieni. Słuchałeś Rafikiego, co ma sie zdarzyć to się zdarzy. Nie mamy na to wpływu.
- Na los nie, siostro, ale możemy mieć wpływa na naszego brata. 
Zawadi i Miujiza byli co do tego zgodni. tylko jak doprowadzić do tego, aby Bahati do końca był im wierny? Najlepsze wyjście to rozprawic się z Kharim. 

Nastał wieczór i Zawadi zasnęła u boku przyrodniego brata. Miujiza natomiast nie zamierzał dzisiaj zasypiać. Jego celem było Cmentarzysko. Biegł tak szybko jak się dało, mając nadzieję, ze Khari nadal tam jest. Kiedy przekroczył granicę odwaga nadal go nie opuszczała, ale stał się ostrożniejszy. W końcu odwaga była jego domeną w Lwiej Gwardii. Tak, Rafiki nigdy się nie mylił. Nagle usłyszał za sobą oddech. Odwrócił się i bez strachu stanął oko w oko ze swoim ojcem. Khari wpatrywał sie w niego jednym okiem z lekkim uśmiechem. 

- No proszę, proszę. Widzę, ze jesteś bardzo rodzinny Miujiza. Tak często odwiedzasz ojca... Co cię tutaj sprowadza o tej porze? Mama wie, ze tutaj jesteś?
- Nikt nie wie. Przyszedłem sam.
- Skoro tak to pewnie masz jakaś sprawę, albo... szpiegujesz.
- Nie obchodzi mnie co robisz, chcę ci tylko coś powiedzieć. 
- Zamieniam sie w słuch. 
Lew podszedł do syna i zaczął powoli koło niego krążyć. To zaczęło wyprowadzać Miujizę z szeregu. W końcu oddalił sie kawałek od niego i położył pod głazem. Wciąż patrzyli na siebie, a szarego lwiaka zaczęła irytować cała ta sytuacja.
- Więc, co chciałeś mi powiedzieć?
- Chcę ci dać jasno do zrozumienia, żebym nigdy nie próbował odebrać nam Bahatiego.
Khariemu uśmiech zszedł z pyska. Taka postawa go zaskoczyła.
- Mów dalej...
- Bahati jest teraz nami, jest moim bratem, członkiem Lwiej Gwardii i Lwioziemcem. Sam sie go pozbyłeś więc radzę ci nie próbuj się mieszać w nasze życie. 
- Chyba się zapominasz synu. Bahati od początku był częścią mojego planu, to, ze się trochę zmieniły i mój syn nie jest teraz ze mną za wsze moze się zmienić. On zna swoje przeznaczenie i chcecie czy on, stanie po mojej stronię. Liczę na to, ze ty i twoja siostra takze. 
- Nie licz na to! Wybór należy tylko do Bahatiego. A on nie chce mieć z tobą nic wspólnego!
Miujiza zaczął powarkiwać. Khari poderwał sie na równe łapy w agresji i niebezpiecznie szybko zbliżył sie do syna. Nagle koło kuzyna pojawił sie Kiongozi, a zaraz za nimi Sawa. Khari był widocznie wystraszony. Król zawarczał na wyrzutka, a w jego oczach pałała nienawiść. Żaden jednak nie zamierzał walczyć. Khari wiedział, ze sam nie ma szans.
- A cóż to? Wasza Wysokość, jak miło cię widzieć. Dawnośmy się nie spotkali. Pamietaj nasze ostatnie bliższe spotkanie jakby to było wczoraj. 
- Nadal masz po mnie piekną pamiątkę. Nie ukrywam, ze pragnę wiedzieć co tutaj wyprawiasz. Ale Cmentarzysko nie należy do Lwiej Ziemi, więc nie mogę cię stąd wygonić. 
Khari przesunął łapą bo bliźnie na oku przełykając ślinę.
- Jak zawsze kurczowo trzymasz się zasad. A jednak dobrze pamiętam jak to kiedyś z nami było. Byliśmy przyjaciółmi.
- Zdradziłeś! Zabiłeś moją matkę, zaatakowałeś siostrę i przez ciebie zginął Chaka. Przez to co zrobiłeś córki Leah'y urodziły się martwe, a moja córka chora. Zrobiłeś zbyt wiele, aby nasza przyjaźń się skończyła. 
Khari nie odzywał sie, tylko patrzył wrogo na Sawę. Bez słowa odwrócił się i zaczął odchodzić. Krzyknął tylko na odchodne.
- Lepiej pilnuj swoich pupili, bo mogłoby się dla nich źle skończyć, gdyby nie trafili na mnie.
Sawa jedynie zawarczał i popędził chłopców przed siebie. Widocznie był wściekły na Miujizę. Szedł przodem a kuzyni z tyłu.
- Kiongozi, jak mnie znaleźliście?
- Zobaczyłem jak wychodzisz i kierujesz się na Cmentarz. Od razu zawiadomiłem tatę.
- Dzięki kuzynie. Bez mogłoby być ze mną marnie.
- Chłopcy, podejdźcie.
Miujiza szedł skruszony. Wiedział, ze złamał prawo. 
- Miujiza, gdyby nie Kion, to nie wiem czy nadal byś żył. Khari jest twoim ojcem, rozumiem, ze chciałeś sie z nim zobaczyć, ale nie znacie się, jesteście obcy. A on jest zdolny do wszystkiego. 
- Nie chciałem go wcale widzieć, ale dać mu do zrozumienia, ze Bahati nigdy nas nie zdradzi. Boimy się, ze kiedyś spróbuje go przekonać, aby do niego wrócić. 
- Miujiza, Bahati jest dla mnie także jak brat. Jeśli kiedyś miałby kłopoty to każdy z nas chciałby mu pomóc. Zwłaszcza nasza dwójka. Obaj należycie do Lwiej Gwardii i Waszym celem w przyszłości jest bronić mojego królestwa. Dlatego żadne z Was nie moze mnie opuścić. 
Kiongozi uśmiechnal sie szczerze do kuzyna. ten odwzajemnił gest. Przyjaciele doskonale się rozumieli. Sawa patrzył na nich z dumą. Król doskonale wiedział jaka przyszłość czeka tą dwójkę. Kiongozi i Miujiza byli sobie najbliżsi i najwierniejsi. Kiongozi miał zostać królem, a Miujiza jego osobistym gwardzistą.


Kiongozi

Wbrew przemyśleniom wszystkich Kiongozi wcale nie spędził całego dnia w baobabie Rafikiego. Wszystko czego tego dnia doświadczył było tajemnicą. Nie zamierzam niczego zdradzić nawet własnej siostrze. Młody książę tego dnia spotkał na swojej drodze intrygującego przybysza. Od wypadku nad wodopojem, w którym ucierpiała jego siostra książę bał się głębokiej wody. Na jego nieszczęście niedaleko wodopoju walczyły ze sobą dwa słonie, które nie zważały na nic dookoła. Wszystkie zwierzęta zaczęły uciekać wiedząc, ze jest to niebezpieczna sytuacja. W trakcie próby ucieczki słoń machnął trąbą i wepchnął Kiongoziego do wody. Próbował utrzymać się na powierzchni, ale woda nalała mu się do płuc. Młody książę zachłysnął się wodą i już zniknął pod powierzchnią, kiedy coś wskoczyło do wodopoju i złapało ksiecia za kark, a następnie wyciągneło na drugi brzeg, z dala od walczących nadal olbrzymów. Następca tronu zaczął wypluwać wodę i wycieńczony opadł na ziemię ciężko dysząc. Spojrzał w stronę wybawcy, ale zamknął oczy kiedy ten zaczął się otrzepywać z wody.
- Nic ci nie jest młody?
Kiongozi dopiero dostrzegł nastoletniego lwa i rudawej sierści i czarnej grzywie. Z pewnością nie był stąd. 
- Hej?
- Co?
- Pytałem czy wszystko w porządku.
- Ach, tak, już dobrze. Dzięki za pomoc. Masz niezły refleks.
- Dzięki młody. Następnym razem radze ci szybciej uciekać jak zobaczysz słonie. Te głupie stworzenia zabiły nie jednego lwa. Sam raz o mało przez to nie wyzionąłem ducha.
- Jestem książę Kiongozi. Dziękuję jeszcze raz za ratunek.
- Następca tronu? To był zaszczyt móc cię ratować. Pewnie często słyszysz ten tekst, prawda?
- Nie. Dlaczego?
- Z doświadczenia wiem, ze następcy tronu często muszą być ratowani. Niby monarchia, a to trochę żałosne. 
- Mnie się to jeszcze zbyt wiele razy nie zdarzyło, ale pewnie masz rację. Skąd jesteś... ech nie zapytałem o imię.
- Jestem Hazar. Nie pytaj skąd pochodzę, bo nie wiem. Od urodzenia wędruję. Jestem tutaj tylko przejściowo, więc jeśli mogę prosić, to nie wszczynaj alarmu. Zaraz stąd znikam.
- Rozumiem. Jak to jest? Nie mieć stałego domu? Ja mieszkam tutaj od zawsze i za wiele nie widziałem. Nigdy nie byłem poza granicą.
- Och, dzieciaku. To wspaniałe uczucie. Robisz co chcesz i kiedy chcesz. Łażę gdzie tylko mi się podoba. Zawsze coś gdzieś mnie ciągnie. 
- Co to za uczucie? Dokładnie.
- Wolność książę. To najwspanialsze co mi sie w życiu przydarzyło. 
- Co się stało, ze zabrnąłeś na Lwią Ziemię?
- Dziewczyna, ale zniknęła. chyba miała mnie dość. Szczerze, ja jej też. 
- Chyba cię rozumiem. Zazdroszczę ci. Czasami też chciałbym się stąd wydostać i odpocząć.
- Mów, co cię tak tutaj męczy? Masz dom, rodzinę i w zasadzie wszystko. Wiesz jak ciężko przeżyć komuś takiemu jak ja?
Kiongozi pomimo, ze nie znał tak naprawde Hazara, to czuł w nim pokrewną duszę.
- A czy ty wiesz co to znaczy być księciem? Następcą tronu? Rodzice od początku mnie uczyli, ze muszę dbać o stado, zawsze muszę być w centrum zdarzenia, reagować kiedy coś się dzieje, mimo że tego nie chcę. Mam kuzynów, którzy ciągle się kłócą i mimo, ze to są ich sprawy, w które nie chce się mieszać, to muszę to robić, aby trzymać pozycję. Tak mówił tata. Muszę pilnować najsłabszych, ciągle kogoś bronie przed czymś. Nie mogę normalnie spać, bo ciągle czuwam. Te obowiązki, nauki... Wszyscy przez to myślą, ze jestem taki idealny i wszystko mi wychodzi. Ale nie chcę tego. Nie chcę też nikogo zawieźć. 
- Chyba cię młody rozumiem, a przynajmniej próbuję zrozumieć. I myśle, ze troche za bardzo się przejmujesz tym co gada twój ojciec. Chyba bierzesz jego nauki zbyt dosłownie. Z drugiej też strony, jesteście dziećmi i ciągle stwarzacie problemy więc to oczywiste, ze musisz reagować. Ktoś w końcu musi to robić. Ale czasami odpuść. Niech się bija i sami ustala hierarchię.
Hazar stał się mentorem księcia po połowie dnia. Rudy lew opowiadał mu o tym jak on sam żyje i Kiongozi zaczął nabierać jego nawyków. Chciał być jak on. Szarmancki, waleczny i arogancki zarazem. Hazar zawsze bił się o swoje i nie reagował na cierpienie pierwszej lepszej osoby.

Wieczorem Hazar opuścił Lwią Ziemię, a Kiongozi udał sie do baobabu. Na szczęście znalazł szamana u siebie. Ksiażę wiedział czego chce.
- Rafiki, mam prośbę. Proszę powiedz mi co jest ze mną nie tak?
Rafiki zdziwił sie tym pytaniem. Nie rozumiał go. W tedy książę opowiedział mu o rozmowie z Hazarem. Mandryl doszedł do wniosku jakiej odpowiedzi oczekuje książę. Chciał nie być doskonałym. Chciał żyć tak jak on czuje. Jednocześnie nadal będąc na swojej pozycji. To była bardzo dorosła postawa według Rafikiego. Dlatego zaprosił go do siebie na dłużej i zaczął tłumaczyć, w czym leży jego problem. Na mandryla zawsze można było liczyć. Od tamtej pory życie ksiecia miało się zmienić.




Valentine i Chaka


Chaka tak długo naciskał Valentine na spotkanie, ze ta wreszcie postanowiła się zgodzić. Udali się na przechadzkę. Młodszy kuzyn  z początku wcale sie nie odzywał, szedł tylko uśmiechniety, czego ksieżniczka nie mogła zrozumieć, w końcu to on nalegał na spotkanie.

- Chaka, jeśli czegoś chcesz to powiedz.
Nadal się nie odzywał. Spojrzał tylko na nią porozumiewawczo. Takie spojrzenia potrafiły zirytować. Valentine nadepnęła mu na ogon i zatrzymała.
- Powiem ci jak dojdziemy nad wodopój. To dobre miejsce.
- Nie. Powiedz teraz.
- Nie kapryś. Chodź.
Skoro był taki uparty to nie miała ochoty na spory. Przewróciła tylko oczami. Wbrew pozorom była bardzo ciekawa czego Chaka chce od niej. Wyrwał ją z samego rana ze snu i wręcz błagał o ten spacer.
W ciszy doszli nie do wodopoju tylko niewielkiego źródła wody. Mało kto tutaj przychodził więc dookoła panowała cisza i spokój. Do tej pory Valentine byla tutaj tylko z bratem. Lwiatka położyły się na kamieniu. Księżniczka wpatrywała sie w otoczenie a następnie w odbicie w wodzie. W tedy zauważyła, ze Chaka patrzy na nią. Z ciekawością i szemranym uśmiechem.
- Miał być wodopój. Powiesz w końcu czego chcesz?
- Wiem, że między nami bywało ostatnio różnie, ale pamiętam jak kiedyś mnie kochałaś, jako swojego młodszego kuzyna. Bawiliśmy się się razem. 
- Ja też pamiętam.
- Chciałbym, aby te czasy wróciły. Przynajmniej w podobnym stopniu. Chce czegoś wiecej niż mam teraz.
- Podobnym stopniu...? Czego chcesz?! - Valentine domyślała się, co się dzieje.
- Ja cię kocham Valentine! Nie jak kiedyś, tylko jeszcze bardziej! Tworzylibyśmy dobra parę. Oboje jesteśmy ze szlachetnej rodziny! 
Valentine szczęka opadła. 
- Chaka... kocham cię, ale tylko jak kuzyna. Nie licz na nic więcej z mojej strony. Wybacz, ale nie wierzę ci kiedy mówisz, ze chodzi ci wyłącznie o uczucia do mnie. Wiem, ze liczysz na coś więcej. 
- Mi chodzi o ciebie...
- Dlaczego? Dlaczego nie Amara, albo Hapana, Zawadi i Shani. Albo czekaj, odpowiem za ciebie. Żadna z nich ponieważ, z nimi nie masz szans na władzę? Ze mną takze nie. Nie jestem następczynią. 
Chaka był zakłopotany. To była oznaka, ze księżniczka trafiła w sedno. 
- Gdyby nie twój Kiongozi, to ty byś mogła wladać. Nie rozumiem czemu niczego nie robisz aby zostać władczynią. Pokaż że jesteś lepsza!
- Daj wreszcie spokój mojemu bratu Chaka! I nie kłam, ze mnie kochasz, nie jestem naiwna i nie dam się nabrać. Robisz problem z niczego!
- To ty i twój brat jesteście problemem!
- Powiedz wprost o co ci chodzi!
- Z jakiej racji pozycja ma być dziedziczna? Co jeśli potomstwo władców, albo oni sami nie nadają się do tronu? Przyszłym władcą powinien zostać ten, kto na to zasługuje!
- I że niby ty jesteś godzien przejąć władzę? Wolne żarty! Jesteś zarozumiały, samolubny i po prostu głupi kuzynie! To ja jestem księżniczką, mój brat następcą tronu, ty nie masz tutaj nic do powiedzenia, wiec dobrze ci radzę, nie narażaj się.
Chaka już kiedyś słyszał ten tekst od ksiecia i Shani doskonale o tym pamiętała. Bala sie, ze w tej chwili Valentine przesadziła i Chaka mógł jej zrobić krzywdę, ale nie słyszała odgłosów walki.
- Ty i twój brat jesteście siebie warci. Tacy sami.

Po tych słowach Chaka odszedł, a Valentine trafiła na Shani, którą musiała prosić, by ta nie wygadała nikomu o tym co usłyszała.
Młodszy kuzyn natomiast wściekły musiał się wyżyć. Chciał wygarnąć księciu co o tym wszystkim myśli, wprost. Skoro Valentine go nie chciała to nie miał szans na zostanie królem.Ostatecznym sposobem było wyzwanie ksiecia na pojedynek o władzę nad Lwia Ziemią.



Amara i Bahati
Amara cały poranek szukała siostry. Martwiła sie o nią. Kto by pomyślał, ze znalezienie jednej ślepej lwiczki to taki problem. Nie wiedziała czemu, ale coś jej podpowiadało, aby iść na równinę. Teraz polowały tam lwice i było to najgorsze miejsce dla młodszej siostry. Amara wiedziała natomiast że Shani uwielbia polowania. Te odgłosy i emocje które sobie wyobrażała. Biegła, a z każdym krokiem dopadały ją coraz to większe obawy. Biegła tak szybko, ze wiatr wiał jej w oczy i uniemożliwiał dobrą widoczność. O mały włos nie wpadła na brązowe lwiątko, które nagle pojawiło się tuż przed nią. Gwałtownie zaczęła łapać oddech. Była w szoku. Patrzyla na Bahatiego, który wyglądał tak samo jak ona. Najwidoczniej również biegł. 
- Co sie stało? - Spytała ostatkami sił Amara.
- Biegnij!
Brązowy naparł na nią, aby zmieniła kierunek i oboje co tchu ruszyli w stronę niewielkiego drzewa przed sobą. Bahati podsadził Amarę, aby ta mogła wejść i zaraz za nią sam się wdrapał. Dookoła drzewa rozbiegły się antylopy. Całe stado, na szczęście omijały kryjówkę lwiątek. 
- Bahati, o co tutaj chodzi?!
- Zwierzyna się spłoszyła podczas polowania. Trzymaj się.
Jedna z antylop uderzyła w drzewo się się zachwiało, ale lwiatka utrzymały się gałęzi do momentu kiedy zrobiło się bezpiecznie. Przestraszona dwójka zsunęła się na ziemię.
- Naprawdę podziwiam lwice polujące - Wysapał Bahati. - A tak w ogóle gdzie tak pędziłaś? Prawie mnie stratowałaś.
- I kto to mówi? Lepiej ja niż antylopy. - Roześmieli się. - Szukałam Shani. Bałam się że ogląda polowanie. Nie było jej tam prawda? Powiedz!
- Nie, nie było. Spokojnie. Tylko ja. Ale widziałem ją wcześniej jak szła w zupełnie innym kierunku. 
- Ulga! Bahati, dziekuję za ratunek. Gdyby nie ty to wpadłabym wprost pod kopyta.
- Nie przejmuj się tym. Możesz mi się odwdzieczyć spędzajac ze mną dzisiejszy dzień. 
- Chętnie, ale muszę znaleźć siostrę.
- Na pewno nic jej nie jest. Później pomogę ci szukać. 
Amara jakoś nie potrafiła odmówić. Pamiętała jak Bahati się dopiero pojawił w jej stadzie, jak się go bała i była sceptyczna. Ale teraz było zupełnie inaczej. Bahati zaproponował spacer nad wodopój a potem berka. W trakcie ich zabaw szukana stała się znalazcą. Gdyby Amara wiedziała ze Shani ich słyszy na pewno od razu porzuciłaby Bahatiego. I on o tym wiedział. Dostrzegł młodszą siostrę towarzyszki kiedy ta już odchodziła, ale niczego nie powiedział. Udawał, ze jej nie widział. 
- Bahati, stało się coś?
- Ach, nie. Przepraszam, zamyśliłem się. Posłuchaj Amara, powiedz, co o mnie myślisz?
- To dziwne pytanie...
- Po prostu, jaki jestem twoim zdaniem, bo wiesz, nie każdy za mna tutaj przepada. Nie obchodzi mnie zdanie innych, ale dla mnie ważne jest twoje.
Amara nie wiedziała co powiedzieć. Nie chciała go jakoś przypadkiem urazić, ale postanowiła powiedzieć prawdę.
- No cóż, Musze przyznać, że na początku nie przepadałam za tobą, ze względu na ojca, ale... przekonałam się do ciebie, Jestem naprawde dobrym przyjacielem. Można na tobie polegać i wbrew pozorom, nie jesteś jak twój ojciec.
- Dziękuje Amara. Cieszę sie, ze mogę być... twoim przyjacielem.



Hapana

Hapana tego dnia była największą zagadka. Nikt jej nie widział. Nie wiedział gdzie jest. Ale ona widziała wszystkich. Zaczęło się od porannego i tajemniczego obudzenia jej przez Shani, która z krzykiem zerwała się z nóg. Hapana leżała w tedy w ciemnej części jaskini i wiedziała, ze z Shani jest coś nie tak. Zauważyła jej dziwne zachowanie i postanowiła ja śledzić. Ślepa lwiczka co chwila mówiła sama do siebie, a Hapana wszystko to słyszała. Miała dodatkową umiejetność, była właściwie niezauważalna. Postawiła sobie wyzwanie, że będzie szła cały czas kilka metrów za Shani tak, aby ta jej nie wyczuła, co było bardzo trudne. Tym samym była świadkiem wszystkich wydarzeń z życia lwiatek na Lwiej Ziemi. 

Widziała poranne opuszczanie Lwiej Ziemi przez Asaniego, Wimbo i Eclipse.

Po spotkaniu Zawadi i Miujizy dodatkowo ruszyła za nimi aby podsłuchać ich rozmowy. Tym samym dowiedziała się o wyprawie lwiatka na Cmentarzysko. 

Następnie nie tylko była świadkiem kłótni Valentine i Chaki, ale także odłączyła się od Shani, aby śledzić tę dwójkę. Kontrolując Chakę usłyszała jak mówił do siebie, ze będzie walczył o tron. A jeszcze rano widziała jak mizgał się do księżniczki. 

Tak samo była świadkiem ataku słoni, w których mało nie zginął książę. Miała zamiar rzucić mu sie na ratunek, ale przed nią zrobił to jakiś nastoletni lew. Jej ciekawość zwyciężyła. Musiała się czegoś dowiedzieć i w tedy na dłużej odłączyła się od Shani. Podsłuchana rozmowa sprawiła, ze ogarnęło ją zainteresowanie ksieciem i tym czy jego chęć zmiany trybu życia się ziści. 

Kiedy sie zorientowała, że straciła z oczu ślepą zupełnie zaczęła biegać za nią i jej szukać. Słysząc śmiechy biegła w tamtą stronę. Dostrzegła Amarę i Bahatiego. Lwiczka śmiała się, natomiast Bahati patrzył się na cel Hapany. Ruda wiedziała, zę siostra szukała młodszej pół dnia, a teraz Bahati jej o tym nawet nie powiedział. 

Śledzenie lwiczki zajeło cały dzień. Wieczorem ponownie natrafiła na Kiongoziego pod baobabem kiedy rozmawiał ze ślepą. Następnie podsłuchała rozmowę z królem i Raafikim oraz o wydarzeniach z Cmentarzyska. 

Wiedziała wszystko, o wszystkich i doprowadziło ją to do jednego głównego wniosku. Na Lwiej Ziemi nikt nie jest tym za kogo się podaje. Na każdego trzeba uważać. Są tajemnice i zdrady. A takze zmiany. A w takim razie co powinna zrobić? Ostrzec KIongoziego przed Chaka, Sawę przed Kharim, Amarę przed Bahatim? Po czyjej stronie ma stanąć?

13 komentarzy:

  1. Fajna notka o Asanim chociaż ja czekam na moich ulubieńców Bahadiego i Amare albo na Val i Chake.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że Wimbo nie opuści Wazi <3 Spotkanie z Laną bardzo mi się podobało i bardzo chciałam o tym przeczytać :D
    No to teraz czekam na Kiona i Amare oraz Bahatiego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście Św.Kiongozi zawsze jest wielkim bohaterem,prawda?

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawadi Miujiza! Nareszcie moi ulubieńcy <3
    Może cieszyłabym się bardziej gdyby Kion wszystkiego nie popsuł :/
    Szczerze nie chcę go obrażać, ale prawda jest taka, że go nie lubię. Zawsze najlepszy, najodważniejszy... no i jako pierwszy miał dziewczynę.
    Bahati nie pasuję na dobry charakter, szczerze bardziej widzę go po stronie Khariego, dotyczy to również Zawadi, która tak świetnie sprawowała by się, jako zły charakter. Miujizę zawszę lubiłam... jednak teraz powoli zaczyna mnie wkurzać. Dlaczego jak już się coś Kionowi nie podoba, to on też musi popierać jego zdanie, oni nie pasują na przyjaciół. Dwa ZUPEŁNE przeciwieństwa. Co do Wazi, kiedyś ją lubiła, teraz stała się taka poważna i drętwa. Super musi powiedzieć wszystko Sawie! Rozumiem jest jej królem, ale niech trochę uszanuję wolę własnych dzieci, przecież nie może zabronić im spotykać się z ojcem. Pamiętam jeszcze notki, kiedy Wazi sprzeciwiała się dosłownie wszystkim, wtedy była fajna, taka niezależna i po prostu ciekawa.
    Co do notki : akcja działa się trochę zbyt szybko, ale było ciekawie, a to jest ważne :) A wejście Kiona i Sawy było beznadziejne. Skąd oni się tak nagle pojawili? Dostali skrzydełek i po prostu sobie przylecieli? I oczywiście wielki bohater Kiongozi, który musi wszystkich uratować. To było tak oczywiste, kiedy tylko weszłam w fragment o ucieczce Miujizy, już wiedziałam, że oczywiście ktoś za nim pójdzie..., a nie kto inny jak właśnie Kion. Dlaczego cały czas tylko on? Inni bohaterowie zaczynają niknąć w jego cieniu!
    I proszę nie obrażaj się na mnie za ten komentarz. Wiem może ci nie pasować, że wszyscy narzekają na Kiona, ale jako osoba, która udostępnia swoje posty prywatnie powinnaś znosić krytykę swoich czytelników.
    Pozdrawiam i czekam na Amarę i Bahati'ego (którzy według mnie do siebie nie pasują)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie obrazam, ale jak ci się tyle rzeczy nie podoba to czemu czytasz nadal? Tu jest wiecej negatywów niż zainteresowania

      Usuń
  5. Wow nie myślałam,że notka o Miuijzie (nwm jak to się odmienia xd)i Wazi tak mnie zaciekawi.Ja w przeciwieństwie do dużej ilości osób lubię Kiona może nie najbardziej,ale mi on nie przeszkadza i jest dość ciekawym bohaterem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie podobała mi się notka o Kiongozim, chociaż za księciem za bardzo nie przepadam. Hazar to genialna postać i byłoby fajnie gdyby zagościł na blogu, na dłużej :D Poprzednie notki też były świetne - Asani to jedna z moich ulubionych postaci i przyjemnie się o niej czytało. O Miujizie i Zawadi też, chociaż trochę się zawiodłam, że to akurat Kion ich uratował, bo powoli robi się go za dużo. Jednak to niewielki problem i ogólnie mi się podobało :) Miujiza i Bahati nie pasują mi na złe postaci, ale Zawadi jak najbardziej - świetnie, by się w tej roli spisała! Teraz czekam na Amarę i Bahatiego, chociaż uważam, że bardziej pasują do siebie jako przyjaciele i to byłoby trochę za proste gdyby tak po prostu się zeszli :P Ale obaj są ciekawymi postaciami, więc czekam z niecierpliwością ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam notkę o Asanim i już więcej na te zakładkę nie wchodziłam, prawdę mówiąc zapomniałam o jej istnieniu xd
    No to teraz trzeba nadrobić zaległości i skomentować wszystkie trzy.
    1. Asani - bardzo ciekawa. Dobrze, że Wimbo i Asani wracają na Lwią ziemię. Te dwie postacie są ciekawe, a Wimbo tak bardzo pasuje do Wazi, że nie wyobrażam sobie, żeby mógł ją opuścić.
    2. Zawadi i Miujiza - z tych trzech to chyba najbardziej ciekawa notka <3 Kiedy Miujiza uciekł do Kahariego to już zaczęło się robić najciekawiej, szkoda tylko, że nie zabrał ze sobą Zawadi. W tym poście khari szczerze mnie wkurzył. Dlaczego od razu agresja? nie mógl na spokojnie porozmawiać z synem. Chociaż Miujiza też nie święty, wbija sobie taki na teren wrogiego lwa i myśli, że tak po prostu powie mu co myśli i będzie mógł odejść. No to brawo dla niego. Co do reszty mam podobne zdanie co w komentarzu powyżej. To samo dotyczy Kiona.
    I według mnie Bahati pasuje do Hapany <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej nie spodziewałam się,że notka o Kionie bd taka ciekawa:D Hazar to bardzo ciekawa postać,ale gdybyś umieściła go na dłużej wydaje mi się,że byłoby za dużo bohaterów i wszystko byłoby poplątane.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nareszcie notka o Chace i Val.<3 Oj ten Chaka chodzi mu tylko o władzę dobrze,że księżniczka nie jest naiwna.Tak szczerze to jest to jedyna postać za którą nie przepadam.Uważam,że jest denerwujący i nic nie wnosi,ale cieszę się,że jest w opowiadaniu w końcu jest ciekawie.Naprawdę super jest ta zakładka i bardzo przyjemnie się czyta każdą opowieść dlatego każdą komentuje xd a co tam.No to czekam teraz na Amare i Bahadiego moich ulubieńców<3Chciałabym żeby byli razem<3-Tu Roki;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uuu ta opowieść o Hapanie wręcz mnie zaitrygowała ciekawe te ostatnie słowa,,Po czyjej stronie ma stanąć?"no właśnie po czyjej?Całkiem fajna opowieść o Amarze i Bahatim.Moim skromnym zdaniem lepsze było o Hapanie.

    Ps.Pozdrawiam Mambo swali 1217.

    OdpowiedzUsuń
  11. No właśnie nie skomentowałam jeszcze ostatnich dwóch opowieści.Doczekałam się Amary i Bahadiego naprawdę świetnie,ale notka z Hapaną jest najlepsza ze wszystkich zaciekawiłaś mnie tym końcem...

    OdpowiedzUsuń