sobota, 12 października 2013

#10 Strażnik

Tego dnia trójka królewskich dzieci była na lekcjach u Rafikiego.Czekały na mandryla pod baobabem już od godziny.Zaczęło im się bardzo nudzić.W końcu mędrzec pojawił się.
-Witajcie maluchy.Przepraszam, że tak długo czekaliście.Musiałem pomóc surykatkom.
-Nic się nie stało Rafiki.-Powiedział książę.-Rozumiemy.
-Powiedz czego Nas będziesz uczył dzisiaj?-Spytała Leah.
-Chciałbym Wam coś pokazać.Chodźcie ze mną.
Ruszyli za pawianem między korony baobabu.Byli oszołomieni tymi wszystkimi obrazkami i symbolami.Nawet znudzona Idia zaciekawiła się.
-Rafiki, co to za rysunki?-Spytała.
-Są tutaj namalowani wszystkie lwy jakie mieszkały na tej ziemi.Członkowie rodziny królewskiej są specjalnie oznaczeni.
Sawa podszedł do jednego rysunku, który zaciekawił go mocniej.Przypatrywał mu się.
-To jestem ja?
-Tak.Jesteś oznaczony jako przyszły król.
Rysunek brązowego otoczony był niebieską barwą.Na przeciwko niego namalowana była biała lwica.Była to Eclipse jako przyszła królowa i małżonka Sawy.
-Rafiki czy tylko to chciałeś Nam pokazać?-Pytała znudzona Idia.
-Jeszcze jedno.Chciałem Wam opowiedzieć o strażnikach.
-Czym?
-Strażnikach.Duchowych przewodnikach pod postacią dawnych władców.Każdy z rodziny królewskiej i nie tylko posiada swego obrońcę.
-A jakie my mamy?
-Tego musicie dowiedzieć się sami.Gdy będziecie gotowi objawią Wam się.

Po południu lewki wróciły od Rafikiego i poszły się bawić.Opowiedziały swoim przyjaciołom o wiedzy jaka została im przekazana.
-Jestem pewna, ze każdy lew albo nawet i każde zwierzęna ziemi posiada takiego suchowego przewodnika.-Odrzekła Eclipse.
-Jestem ciekaw kogo ja posiadam?-Zadumał Dogo.-Jak myślicie, kiedy można go odkryć?
-Na pewno w każdej chwili grozy lub zagrożenia życia.Dokładnie w tedy, kiedy naprawdę go potrzebujesz.-Odrzekł po chwili Asante.
Wszyscy spojrzeli na przyjaciela.
-A ty znasz swojego przewodnika?-Spytała Akila.
-Nie dokładnie, ale czasem słyszę jakby znajomy głos, który szepta do mnie z troską.Wydaje mi się, że to moja mama mówi do mnie i strzeże mnie.Jestem pewnien, ze to ona jest moją strażniczką.
Nikt nie chciał się odezwać.Każdy wiedział, że matka Asante zginęła podczas polowania poturbowana przez antylopy.Nie miała szans.
-Myślicie, ze strażnicy wywodzą się z rodziny?Chodzi mi o naszych genetycznych przodków.-Powiedziała Leah.
-Myślę, że tak.-Stwierdził Sawa.

Późnym popołudniem Kiara niespokojnie chodziła w tą i z powrotem po jaskini.Zauważył to Simba i Kovu, którzy właśnie przyszli z patrolu.
-Kiara, kochanie co się dzieje?-Spytał jej mąż.
-Martwię się Kovu.
-Ale czym?-Spytał Simba.
-Czy dobrze wybraliśmy.Czy nie jest za późno na zmianę decyzji.
-Ale o czym ty mówisz?
-O wyborze następcy.Sawa sprawia ostatnio mnóstwo kłopotów, przez niego lwiątka się narażają.Idia jest taka nerwowa i pochopna, a Leah nieśmiała i bojaźliwa.Spójrzmy prawdzie w oczy.Żadne z naszych dzieci nie nadaje się na władcę.
-Kiara...
-Córeczko, jak możesz tak mówić-przerwał Simba-wasze dzieci są wspaniałe.A Twój syn jest godnym następca.On tego chce i my także.To jeszcze dziecko, z wiekiem mu przejdzie.
-Poza tym kogo chciałabyś obsadzić na tronie zamiast niego?
-Może Kopa powinien rządzić?Tron otrzymałaby Wazi i nie byłoby problemu.
Brązowo grzywy lew przysłuchiwał się temu z ukrycia.Kopa czekał tylko na najbliższe słowa.Jednak nie to chciał usłyszeć.
-Nie!Nie zgadzam się!-Krzyknął zdenerwowany Simba.-Ty jesteś królową.Rezygnacja z tego oznaczałaby, że sobie nie radzisz ani z rządzeniem, ani z wychowywaniem dzieci.A to nieprawda.
-Kiara, czy ty naprawdę chcesz obalić mnie, własnego męża i pozbawić naszych dzieci zaszczytu bycia książętami?Poza tym Kopa jest ostatnią osobą, której oddałbym tron.On nie ma pojęcia o byciu królem.
-Hmmmm... może macie racje?Chyba za bardzo się uniosłam.CHciałam podjąć pochopną decyzję.Przepraszam Kovu.Kocham cię i nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobiła.

Tym czasem Kopa słysząc te słowa był zawiedziony, ale i zły.Chociaż powrócił i mu wybaczono, wciąż nie był traktowany tak jak tego pragnął.Jedynym pocieszeniem była Vitani i Wazi.Był mimo wszystko radosny, ze odzyskał rodzinę i ich miłość.

Idia leżała smutna na kamieniu i zastanawiała się nad swoją przyszłością.Nie będzie królową, nie potrafi nawet sama o siebie zadbać.Zawsze wpada w tarapaty i ktoś musi ją ratować.Tym kimś przeważnie zawsze był jej brat.
-Głupi Sawa-powiedziała do siebie.-Przyszły król, władczy, mądry i waleczny.Dlaczego ja taka nie jestem?
Bo jesteś sobą i nic tego nie zmieni.
Jak coś to mała nie ma ran

Słysząc nieznany głos wystraszyła się.Koło siebie spostrzegła w końcu brązową lwicę z zielonymi oczami.Nie była jednak żywa.Świeciła się i zdawała się być duchem.
-Kim jesteś?
Jestem twoją strażniczką.Nazywam się Uru.Posłuchaj mnie maleńka.Nie jesteś jak twój brat i nie możesz być nim.Każdy ma na tym świecie swoje miejsce.Jeszcze jesteś młoda, ale w końcu zrozumiesz, ze ono jest tutaj na Lwiej Ziemi u boku rodziny.Jesteś odważna i harda.To twoje atuty.Nie próbuj być nikim innym.

Lwica zaczęła znikać.
-Poczekaj!Kim właściwie jesteś?I co to wszystko znaczy?Nie zostawiaj mnie.
Nie zostawię.Jestem stróżem i zawsze będę przy tobie.
Później Idia pobiegła do rodziców opowiadając im o Uru i pytając kim była za życia.
-Uru powiadasz?-Zaczął Simba, który akurat był w jaskini.-Uru była moją babcią i królową Lwiej Ziemi.To zaszczyt mieć ją za strażniczkę.Możesz czuć się godnie.
-Tak jest.Dziękuję dziadku.Do zobaczenia.
-Na razie maleńka.

Idia była szczęśliwa poznawszy swoja strażniczkę i natychmiast opowiedziała o tym przyjaciołom i rodzeństwu.Wszyscy jej pogratulowali.Teraz swoich strażników mieli do odkrycia Sawa i Leah.