niedziela, 27 marca 2016

#66 Lwia Gwardia w akcji

Sucha trawa i gałązki łamały się i szeleściły kiedy nastoletnia straż poruszała się w szyku, rozglądając się czujnie dookoła. Cztery samce z lisem na czele szli dumnie w stronę Wolnej Ziemi. Krok lwów był wydłużony i sprężysty więc aby Agile mógł pozostać na czele musiał truchtać na swoich niedługich łapach, co trochę go męczyło. Co jakiś czas się obracał i sprawdzał co dzieje się z Miujizą, który zostawał w tyle. Ze spuszczoną głową i bez życia. Widząc smutek towarzysza od razu Agilemu udzielił się jego nastrój, ale nie mógł tego pokazać. Westchnął i znów skupił się na zadaniu. Musiał zachowywać się jak na lidera przystało.
- Nie wleczcie się! Miujiza, wracaj do grupy.
Szary lew potruchtał do reszty, nadal błądząc w myślach.
- Ciekawe kiedy znajdziemy lidera z prawdziwego zdarzenia? - Zastanawiał sie na głos Chaka.
- Grrr, nie marudź tyle - warknął lis - skup się na zadaniu Chaka.
- Pfff, a co to za zadanie? Mamy znaleźć jakiegoś natręta, który kręci się po Wolnej Ziemi od zaledwie dwóch dni, którego nawiasem mówiąc nikt nie widział.
- Zamknij się wreszcie! Twoje głupie gadanie jest irytujące. Chyba nie tylko dla mnie. Asani, Miujiza co wy sądzicie? Podobno natrętem jest lew.
- Wiesz co Bahati? Jak dla mnie to może być nawet stado szakali lub hien. Przynajmniej będzie zabawa. - Odparł z uśmiechem Asani, który od kilku dni czuł się jakoś lepiej. Dalej tęsknił za Shani, ale w końcu zaczął żyć. To zadanie go podjarało. Lew podbiegł do Agilego i szepnął mu na ucho. - Może jakieś większe wyzwanie pomoże Miujizie? Gdyby coś się działo, to wyślij własnie jego.
- Pomyślę nad tym Asani. Na razie spróbujcie go podnieść na duchu, jako drużyna.
Chociaż wszyscy dostrzegali bardzo złe samopoczucie przyjaciela, to tylko on wiedział co się naprawdę wydarzyło.

Zaledwie dzień wcześniej
Miujiza szukał Hapany i udało mu się ją znaleźć. Usłyszał w tedy od niej płacz. Była to tak niezwykła rzecz, że młody lew wiedział i nigdy jej nie zapomni. Wiedział, że to przez niego. Z tego powodu czuł się jeszcze gorzej. Wahał się bardzo długo. W końcu wziął wdech i nieśmiało zbliżał się do niej. Pomału, kiedy nagle koło Hapany pojawił się Chaka. Nikt nie zauważył i nie wyczuł Miujizy wiec ten schował się w wysokiej trawie. Doskonale wszystko widział i słyszał.
Kiedy Hapana dostrzegła Chakę, ta natychmiast przestała płakać i szybko otarła łzy łapą. Wyprostowała się przyjmując typową dla siebie postawę. ale dalej na jej pysku malował się smutek. Chaka z dziwnym natomiast wyrazem, pół uśmiechem, pół bólem, udawanym bólem, podszedł do niej i usiadł obok, chociaż ona się odsunęła.
- Po tym jak uciekłaś wyczułem, ze coś jest nie tak.
- Nic się nie stało.
- Ja myślę inaczej. Powiesz mi w czym problem? Może uda mi się pomóc. Pocieszyć.
- Nie, raczej nie... - dalej sie odsuwała., ale Chaka złapał ją za łapę i właściwie zmusił, aby na niego popatrzyła.
- Hap, ja wiem, ze raczej nigdy nie bylismy blisko. Ale należymy do jednego stada i się tolerujemy, a ja cię lubie i myślę, ze ty mnie troche też. Tak po prostu. Jako przyjaciel chcę pomóc.
Zrobił w tedy taką minę, że każda lwica dałaby się nabrać. Miujiza ledwo się pochamował, żeby nie warknąć, ponieważ Chaka coraz bardziej się przybliżał do lwicy. Wręcz nachalnie. Hapana natomiast była zniesmaczona nagłym aktem nadmiernej troski Chaki. Ale była zbyt zrozpaczona, zeby się opierać.
- Cóż, masz rację, nie jestem w tej chwili szczęśliwa. I moze faktycznie potrzebuję kogoś przy sobie.
Chaka uśmiechnął się szeroko, przysunął się do lwicy tak blisko, że mogli by się zdawać jednym ciałem. I w tedy na oczach Miujizy, jego kuzyn pollizał po policzku Hapanę. Ona natomiast nie zareagowała.
- Ja zawsze będę u twego boku, jeśli będziesz tego potrzebowała.
Spojrzała na niego i uśmiechnęła się. Szary lew nie mógł dłużej na to patrzeć. Jego serce zabolało. Zacisnął powieki i zęby, aby pohamować łzy, ale nie potrafił. Całe ciało go piekło. Zerwał się i tak szybko jak potrafił uciekł z tam tond. Chaka jakby usłyszał jakiś hałas i chciał się odwrócić, ale w tedy Hapana przytrzymała jego pysk i lekko polizała jego. Beżowy patrzył na nią zaskoczony, ale uradowany.

Syn Asante wtulił się w ciemną sierść lwicy. Ona jedynie ze smutnym pyskiem spoglądała kątem oka w oddalonego już Miujizę. Szary nie wiedział, że Hapana cały czas była świadoma jego obecności.
Po tym co zobaczył Miujiza wrócił na Lwią Skałę. Zobaczył w tedy dalej zaniepokojonego Kiongoziego. Chciał do niego podejść, powiedzieć mu o wszystkim, ale w tedy uświadomił sobie, ze Chaka jeszcze dwa dni wcześniej był ślepo zakochany w siostrze księcia. Nie wiedział czy zostawić tę wiadomość dla siebie, czy się nią podzielić z księciem. Postanowił zaczekać.

Obecnie
I tak Miujiza dotrwał do dzisiejszego dnia. Wciąż przygnębiony, noszący poczucie zdrady. Z jednej strony od środka rozrywała go chęć rozszarpania Chaki, ale ból i szacunek do lwicy go blokował przed popełnieniem czynu. Kiedy Sawa przydzielił im zadanie aby znaleźć natręta, albo i kilku, był to swego rodzaj ukojenia. Nastolatek wiedział, ze będzie musiał w pełni skupić się na zadaniu.
Po długim i wyczerpującym marszu w końcu dotarli na Wolną Ziemię. Zwiedzili ją całą. Obrzeża jak i centrum, ale żadnych śladów intruza. Napotykane jednak po drodze zwierzęta opowiadały o kręcących się tutaj innych lwach. Czasami ich atakowały, innym razem jakby patrolowały teren. Ale w nocy zawsze znikały. Niektórzy mówili o lwie, inni o lwicy, a ptaki, które z góry widziały więcej opowiadały o parze z jasną sierścią pozwalającą ukryć się w trawie. Agile wiedział jednak, ze zwierzęta z Wolnej Ziemi są przewrażliwione i mogły pomylić niebezpieczeństwa, ponieważ cały czas obawiały się powrotu hien lub szakali, oraz lwów, które kiedyś tutaj zamieszkiwały.
- Trzymajcie się na baczności. Nie wiem co znajdziemy...
Nie zdążył dokończyć Agile, ponieważ niedaleko nich dostrzegł tumany kurzu i piachu gwałtownie ulatywały w powietrze.
- Obstawiam walkę - zgadywał Bahati, który miał nieco doświadczenia - sprawdźmy.
- Tylko spokojnie, bo...
I znowu Agile nie miał sznas dokończyć, bo nastolatkowie biegiem ruszyli w tamto miejsce. Zatrzymali się na wzniesieniu, gdzie dołączył do nich lis. Z tam tond można było wszystko dokładnie zobaczyć. Jednego słomiastego lwa i stado szakali, z którymi się zmagał.
- O co oni walczą? Bahati? - Zapytał Asani
- Nie widzę zdobyczy, ani innego lwa. Więc to chyba spór terytorialny.
- Grrr, to nasze terytorium wiec powinniśmy wygonić stąd wszystkich!
- Spokojnie Chaka! Rozproszcie ich, niech się uspokoją...
- Powinniśmy im pokazać czyja to ziemia Agile! Za mną chłopcy!
- Wracaj! Zabraniam!
Beżowy lew ruszył w dół do walczących nawet nie czekajac na towarzyszy. Lis był wściekły, ponieważ dzieciak go nie słuchał. Był przywódcą więc musiał udowodnić swoją pozycję.
- Macie czekać.
- Ale Chaka...
- Niech udowodni swoją siłę, skoro tak się nią szczyci. Może te szakale czegoś go nauczą.
Trójka nastolatków niecierpliwie czekała za lisem, który patrzył na bieg wydarzeń. Kiedy Chaka wpadł w wir walki stracił jakby orientację. Nie przemyślał tego. Atakować? Kogo? Lwa czy szakale? I niby dlaczego? Sam nie był w stanie się stamtąd wydostać. Kilka psów rzuciło się na niego w szale. Próbował się od nich odgonić, ale nie potrafił.
- Agile...
- Pomóżcie mu! Szybko. Pozbądźcie się szakali.
Nastolatkowie z rykiem ruszyli w dół, wprost w wir walki. Agile obserwował wszystko z góry i był całkiem dumny z tych dzieciaków. Każdy prezentował doskonale to czym był obdarzony. Kiedy szakale w większej części zostawiły Chakę, ten odzyskał gardę. Pokazywał swoją siłę dokładnie każdemu psu który się na niego rzucał. Jeden cios łapy starczył by kundel nie wrócił. Bahati natomiast był bardzo szybki i zwinny. Szczęki szakali go nie dosięgały. Asani atakował zanim atak nastąpił. Szybko dostrzegał i przewidywał ich ruchy. Dzięki swojej odwadze jedynie Miujiza doskoczył do atakowanego lwa i walczył u jego boku, ramię w ramię. Chociaż nie wiedział po czyjej stronie stoi lew, to postanowił mu pomóc. Miujiza jednak nie najlepiej walczył. Co było dziwne, ponieważ tego po nim oczekiwano. Asani radził sobie od niego o niebo lepiej.
Kiedy jeden szakal złapał go łapę, ten nie mógł go strząsnąć. Zaraz potem kolejny skoczył na jego kark i jego zęby wbiły się za głową szarego. Ból który poczuł sprawił, ze upadł.

Towarzysze sami mieli kłopoty i nie mogli mu pomóc. Szakali było coraz więcej. Asani został ranny w tylną łapę i kulał. Bahati i Chaka mocno osłabli. Jeden z psów zbliżał się pomału do leżącego i przytrzymywanego Miujizy. Sytuacja była coraz bardziej beznadziejna. Agile przerażony patrzył na przyjaciela, tak bardzo się bał i nie mógł w żaden sposób pomóc. Kiedy ten skoczył, w trakcie lotu szczęki słomiastego lwa chwyciły go i rozszarpały gardło. Kiedy rozległ się pisk umierającego, sfora zaprzestała ataku i spojrzała na swojego martwego towarzysza. W tedy Agile skoczył na głaz i warczeniem zwrócił na siebie ich uwagę.
- W imię króla Lwiej Ziemi oraz jako lider Lwiej Gwardii rozkazuję Wam natychmiast opuścić Wolną Ziemię. Zanim podzielicie losy tego psa.
I chociaż Agile wyglądał naprawdę zaciekle, to szakale jedynie wpadły w śmiech. Zamilkły natychmiast i z podkulonymi ogonami uciekły kiedy wszystkie nastoletnie lwy stanęły u boku swojego lidera i groźnie warczały na natrętów.
Oprócz psów zniknął także słomkowy lew. Nikt nie widział kiedy obcy zniknął. Szukano go, krótki czas, ale z powodu obrażeń, postanowili odłożyć poszukiwania. Agile nie wyglądał na zachwyconego powodzeniem swojej pierwszej misji, zupełnie przeciwnie reagowali nastolatkowie. Pomimo ran, byli radośni. Nawet MIujiza zapomniał o troskach. Nie na długo.
- Hej Agile, dlaczego się nie cieszyć? Nasze pierwsze zadanie i pełen sukces!
- Tak, tak - jakby nie słyszał co towarzysz mówił.
- Ej co się stało?
Lis zatrzymał się i z jakby obrażonym pyskiem, pełnym zawodu i gniewu spojrzał na szarego lwa i pozostałych.
- To Wam sie udało. Ja nie zabłysnąłem. Chaka, ty mnie nie posłuchałeś, nie mogłem się w ogóle równać z szakalami. Nie miałbym szans. Na dodatek wcale się mnie nie bały. Nie posiadam autorytetu. Ani wśród Was, ani wśród innych mieszkańców. Nie nadaję się.
- No coś ty, Agile. Jesteś naszym liderem, nawet jeśli tylko chwilowym, to kierowałeś nami. No, próbowałeś. Ale dałeś radę.
Pozostali, oprócz Chaki, zaczęli popierac te słowa. Zrobił się hałas, który lider uciszył.
- Zamknijcie się. Zastanówcie się i powiedzcie mi teraz szczerze. Gdyby inny lew był liderem, czy szakale by go wyśmiały? Chaka, gdyby Kiongozi był twoim przywódcą, to czy byś zlekceważył rozkaz? - Nikt nic nie odpowiedział. - No właśnie. Ehh, nie sądziłem, ze będzie łatwo, ale ja nie jestem na swojej pozycji. Jestem opiekunem Kiongoziego, nie żadnym wojownikiem.
- Ale my nie mamy nikogo innego.

Po powrocie
- I jak poszło Agile? Chłopcy wyglądają koszmarnie. Co się stało? - Zapytała Ecllipse, która akurat czekała na raport. Król był na patrolu.
- Ach, Wasza Wysokość... - opowiedział całą historię oraz swoje żale.
- Och, Agile, tak mi przykro. Ale to tylko jedno razowe. O niesubordynacji Chaki porozmawiam z jego rodzicami, a odnośnie szakali... to głupie psy. Nie przejmuj się. To się zmieni. Zaczną cię poznawać, zapamiętają kim jesteś. A jesteś liderem Lwiej Gwardii. Nie jesteś byle majordomusem, ani opiekunem mojego syna. Jesteś jednym z nas.
Agile poczuł się lepiej po słowach królowej. Poprawiła mu humor.
- No, a wracając do sprawy, kim jest ten natręt?
- Nie wiem Pani, nie poznałem go. Chyba jeszcze go tutaj nie było, to był nastoletni samiec, ale zwierzęta donosiły takze o lwicy. Niestety uciekł, zanim zdążyliśmy wyjaśnić sprawę.
- Hmm, samotny nastolatek, nie wydaje się być zagrożeniem. Ale nie możemy wykluczyć, ze jest to szpieg Khariego.
- Wzmocnimy straże Wasza Wysokość. Będziemy ze strażą częściej patrolować teren. Znajdziemy natrętów. I przyprowadzimy go przed Wasze oblicze.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Rozdziął miał być wczoraj dlatego wesołych świat wam życzę dopiero dzisiaj. Oby były udane i beztroskie o ile je lubicie, nie tak jak ja. Nie znoszę świąt. Ale trudno.
A jak myślicie, co czuje Hapana i jak to się wszystko potoczy, co z natrętami i kim moga być. Czy niesubordynacja Chaki jakoś sie odbije na jego relacje z innymi?
Cały czas przypominam o opowieściach w another, nie ma komów, więc nie wiem czy w ogóle czytacie?

11 komentarzy:

  1. Ja czytam! I mi się podoba! Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajna notka !. Co czuje Hapana? Hm.. Sama nie wiem. Na pewno smutek. Co do Chaki to raczej tak, choć nie jestem pewna. A powiem jeszcze jedno czytam twoje opowieści, i bardzo przepraszam, że nie komentuje. Bo naprawde historie wychodzą ci świetnie. No to powodzenia :).

    OdpowiedzUsuń
  3. Super notka! Czekam na nastempną!

    OdpowiedzUsuń
  4. JEEJ! ale sie podjarałam xd wykorzystalas mój pomysl! dziekuje <3 !

    Zaciekawilo mnie ''Zaledwie dzień wczesniej'' (jeszcze raz thx za mój pomysl xd) Chaka chyba nie kocha hapany prawda? ojj... jakby Kion sie dowiedzial... chyba by sie wkurzyl bo chyba mysli ze val kocha chake.

    Czytalam historię w Another i nie komentowalam, soreczka ;/ ale świetne historię! :D

    P.s niedlugo przenoszę się na konto Google. i tak bdw pisze się ''z tąd'' nie ''z tond''
    Jesli nie mialas polskich znaków to soreczka.

    ~Sarabina *-*





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedno xd ja myślę że ten ''agent'' khariego to moze byc mlodsze rodzenstwo bahatiego. lub ewentualnie starsze o którym nie bylo mowy.

      ~Sarabina *-*

      Usuń
  5. Świetna notka czekam na next:*:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo ciekawa notka. Sory że rzadko komentuje. Co czuje Hapana? Chyba smutek. Chaka...myślę jego zachowanie będzie miało wpływ na relacje z innymi. Natręci?...może jakaś lwica z nastoletnim synem?

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham twój blog <3 notka jak zwykle wspaniała :D Co do Hapany zgadzam się z przedmówcami...pewnie jest smutna

    OdpowiedzUsuń
  8. Notka jak zawsze wspaniała, czekam niecierpliwie na kolejną notkę.

    OdpowiedzUsuń
  9. Exstra! Nie wiem co bym zrobiła jakbyś zamknęła bloga.Ale Hapana nie pasuje mi do Chaki...

    OdpowiedzUsuń
  10. Myślę że ten nastoletni lew to brat Niszy a lwica to może sama Nisza.

    OdpowiedzUsuń