niedziela, 22 lutego 2015

#34 Trzy lwice

Na Lwiej Ziemi od czasu narodzin lwiątek minął tydzień, a dzieci nadal były nieporadna i maleńkie. Nie chodziły i nie mówiły. Idia była pewna swojej ciąży, o której już wszyscy się dowiedzieli. Gratulowali jej i cały czas pilnowali, aby przyszłe dzieci urodziły się zdrowe. Rafiki był częstym gościem u niej. Przy okazji badał pozostałe lwiątka. Kiongozi był zdrowym i silnym lwiątkiem. Apetyt mu dopisywał i był wyraźnie większy i okazalszy od siostry. Valentine czasami trzeba było pomagać w niektórych sprawach. Zmuszać do jedzenia i przenosić z miejsca na miejsce, gdy nie chciała sama pełzać po ziemi. Miała problemy z oddychaniem, ale na szczęście nie tak wielkie jak zapowiadał Rafiki. Najgorzej było z Chaką. Duchy przodków sprawili, że jego rozwój był lekko opóźniony. Nie chodziło o umysł, był sprytny jak na takiego malucha, ale rósł bardzo wolno. Od momentu narodzin w zasadzie się nie zmienił. Może odrobinę. Mandryl już dawno nie był świadkiem takich wydarzeń, kiedy na Lwiej Ziemi rodziły się chore zwierzęta. Był tym poruszony, ale rodzicom to nie przeszkadzało. Jedyne czego chcieli to szczęścia i spełnionego życia.
Nowe matki czuły się już lepiej i nie mogły usiedzieć w miejscu. Miały ochotę polować, biegać i walczyć. Tym razem to nie Sawa obudził się pierwszy tylko jego żona. Śnieżnobiała lwica pełna energii wybiegła z jaskini zostawiając dzieci u boku męża. Stanęła na czubku lwiej skały i wciągnęła głęboko powietrze. Promienie słońca oplatały jej sierść, która lśniła jak księżyc. Wiatr omiatał pysk zwiastując dobry dzień. Jeszcze raz spojrzała w stronę jaskini po czym zwróciła swój wzrok w stronę Lwiej Ziemi.
Czyż ona nie jest piękna?

Patrząc w dal dostrzegła majordomusa Tume. Niewielki ale zwinny ptaszek był już w dość podeszlym wieku. Wykonywał swoje obowiązki wspaniale jak niegdyś Zazu, ale królowa postanowiła zmienić zwiadowcę. Zawsze były to ptaki latające szybko i wysoko. Musiała mądrze wybrać. Obudziła siostry króla i poprosiła je, aby jej towarzyszyły. Kiara obiecała, że przekaże wieści Sawie, a także, że zajmie się dziećmi. Trzy lwice chętnie wyruszyły na sawannę. Rozglądały się za potencjalnymi zwiadowcami. Było jednak jeszcze strasznie wcześnie. Lwice nawet nie wiedziały gdzie szukać.

Postanowiły więc zapolować na samym początku. Idia miała pozostać w bezpiecznym miejscu na wzgórzu. Lwica nigdy nie miała talentu do polowania, nie zdołała się tego nauczyć z wiekiem. Nadrabiała to jednak umiejętnościami walecznymi. 
Eclipse i Leah znalazły stado zebr i przystąpiły do zadania. Wybrały ofiarę i pobiegły. Atak był krótki i konkretny. Lwice doskonale się bawiły. Urlop macierzyński się wreszcie skończył.
Po skończonym polowaniu Lwice ułożyły się nad wodopojem i rozmawiały.
- Wiesz już ile będziesz miała dzieci? - Spytała Eclipse.
- Rafiki mówił, że dwoje, ale nie znam płci. I nie chcę do momentów narodzin.
- A czy razem z Chaką myśleliście nad założeniem rodziny? - Zainteresowała się Leah - Zawsze mówił, że jakby znalazł tą jedyną, to chciałby mieć całe stadko maluchów. Głównie lwiczek.
- Dlaczego?
- Ponieważ są piękne i mógłby je bronić przed natarczywymi samcami.
Lwice wybuchnęły śmiechem. Wspomnienia wróciły.Siostry tęskniły za lwem, ale już dawno się pogodziły z jego odejściem. Eclipse dostrzegła ich zamyślenie i postanowiła wrócić do swojego zadania. Szły dalej przez trawy i zarośla. Były bliskie dojścia na bardziej stepowe i pustynne tereny. Nagle królowa dostrzegła coś dziwnego w oddali i schowała głowę w trawie. Towarzyszki poszły w jej ślady, nie wiedząc co się stało. Dopiero po chwili doszedł ich uszu szmer i coś czarnego oraz puszystego poruszające się na powierzchni. 
- Może to Khari? - Leah już się wystraszyła.
- Nie sądzę. Nie miał by odwagi, aby wrócić. - Eclipse wyostrzyła wzrok, aby lepiej się przyjrzeć temu czemuś.
- W takim razie, co to jest?
- Nie wiem. Ale zaraz się przekonamy.



Biała lwica zakradła się bliżej i skoczyła z rykiem na, jak się okazało, pustynnego lisa. Małe zwierzątko było wystraszone i z otwartym pyskiem spoglądało na napastniczkę. Skomlał podobnie jak hiena. Królowa natychmiast z niego zeszła.
- Na duchy przodków, wybacz mi. Myślałam, że jesteś kimś innym.
- Przypuszczam, ze wzięłaś mnie za wyrzutka Khariego, przez mój ogon?
- Chyba tak, przepraszam. Ale nie wiedziałam czym jesteś.
- Nigdy nie widziałam takiego stworzenia jak ty - Leah zaczęła mu się ciekawsko przyglądać. - Czym jesteś? 
- Lisem pustynny. żyjemy na suchych terenach i nie zapuszczamy się na sawannę. Przeważnie. Nazywam się Agile*. 
- Ja jestem królowa Eclipse, a to moje towarzyszki siostry mego męża. Idia i Leah. 
- Wiem kim jesteście, znam historię ostatnich wydarzeń z Lwiej Ziemi.
- Jesteś bardzo dobrze obeznany najwidoczniej. W takim razie możesz nam pomóc. Szukamy nowego zwiadowcy na Lwią Ziemię. Wytrzymałego, zwinnego i szybkiego oraz takiego, który zna całą Lwia Ziemię. Nie wiesz może gdzie znajdziemy ptactwo, chętne do pomocy?
- Owszem. Radzę wam szukać na terenach obwitych w drzewa owocowe i koło wodopojów. Tam mieszka ich najwięcej.
- Dziękujemy za radę. Życzymy ci miłego dnia. A przy okazji co robisz na sawannie?
- Wędruję. uwielbiam biegać i obserwować wszystko co się dzieje. Duże uszy pozwalają mi na wiele.
- Musisz być bardzo wytrzymały. - Zauważyła Idia.
- A przy okazji także pewny siebie i samotny. Zostałem sam i nie mam nikogo, nawet stałego domu.
Lwice spojrzały po sobie i wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Leah uśmiechnęła się, a Idia trąciła królową w kark. Biała podeszła bliżej lisa, który cofnął się dwa kroki, spłoszony.
- A może ty chciałbyś zostać naszym nowym zwiadowcą? Miałbyś dom, ochronę i towarzystwo.
- Ja? Naprawdę? Najdroższa królowo, czuję się zaszczycony. Zgadzam się. Bardzo chętnie.
- Wspaniale. Jestem pewna, ze nas nie zawiedziesz. W takim razie wracajmy do domu.
- I ja także.

Na Lwiej Skale Agile złożył przysięgę przed Sawą i Eclipse, a także resztą lwów. Sawie zaimponował lis oraz postawa żony do królewskiej roli. Ofiarował mu niewielką grotę w Lwiej Skale, za małą dla lwa. Agile od razu poczuł się jak w domu. Po południu podbiegł do Wazi, która wraz z Kiarą opiekowały się lwiątkami. Nowy towarzysz był poruszony ich urokiem. Zbliżył do nich nos, aby poznać ich zapach. Mały Kiongozi spojrzał na niego i uśmiechnął się. Zaczął wymachiwać łapkami, aby złapać lisa za nos. Ten zaczął chichotać. Kiedy lwiakowi udało się wreszcie złapać lisa zaczął się do niego przytulać. Ten widok poruszył całe stado. Sawa i Eclipse rozczulił ten widok. Królowa zwróciła sie do Agile.
- Chyba cię polubił. Co myślisz Sawa?
- Mój drogi Agile, najwidoczniej mój syn upodobał sobie właśnie ciebie na swojego opiekuna.
- Słucham? Co masz na myśli Wasza Wysokość?
- Hehe, mam dla ciebie propozycję. Zostaniesz naszym zwiadowcą, a także opiekunem mojego syna. 
Lis chętnie przyjął propozycję. Od razu polubił księcia. Czuł się jak starszy brat, którym zawsze chciał być.
Pod koniec dnia trzy lwice usiadły przed jaskinią i spoglądały na stado. Były jak siostry, bardzo ze sobą zżyte. Jedność stanowiła siłę stada. Musiały być zjednoczona wraz z całym stadem, ale głównie, właśnie ze sobą.

Agile - zwinny

17 komentarzy:

  1. Jest jedno słowo opisujące tą notkę tak jak poprzednie.... CUDO ja również za niedługo wracam do mojego opowiadania :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne obrazki i ekstra nocia!:-) Kiedy następna?

    OdpowiedzUsuń
  3. Znalazłam bloga który skopiował moją historie ale i twoją + twoje obrazki : http://czasyprzedsimbom.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  4. twój blog był super do tej pory poprzednia notatka (nie ta o kionie wczesniejsza) była sredniej jakosci jedy co mi się w niej podobało to smierć dzieci Leah, a ta notatka okropna nie obraź się ale szczeże mi się nie podobało mimo wszystko czekam z zniecierpliwieniem na kolejną notatkę i mam nadzieję że się poprawisz, bo to co pokazałas ostatnio nie bardzo mnie zaciekawiło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie każdy lubi ciagłe morderstwa...

      Usuń
    2. Podzielam twoje zdanie, też lubię kiedy są tragedię i morderstwa:D

      Usuń
    3. Jak śmiesz. Okropną jesteś czytelniczką. Ze też Shiro Cię nie zgłasza.

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział i prześliczne obrazki. Eclipse jest naprawdę piękna, choć wydaje mi się że jej nos stał się teraz jaśniejszy. Fajnie, że skończyłaś z ,,ptasią tradycją" i wprowadziłaś do opowiadania nowy gatunek zwierzątka - to urozmaici historię, po za tym już lubię tego liska :)
    Pati ma chyba jakąś obsjesję na punkcie tragedii - jak ktoś ginie lub umiera to blog super, a jak nie to okropny i nudny. We wszystkim trzeba zachować umiar: trochę śmierci, smutku i żałoby, a trochę miłości i radości. I ty ten złoty środek stosujesz idealnie, skutecznie unikając rutyny. Tak trzymaj! Pozdrawiam cię serdecznie.
    A Pati Nie powinna tak jak powiedziała Jannet Wolf: założyć własnego bloga i tam wymordować wszystkich bohaterów (ciekawe o czym potem miałaby pisać...), albo zamknąć się i nie wypisywać głupot od których krew człowieka zalewa :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajne, ale czy Idia nie straciła kawałka ucha ?

    OdpowiedzUsuń
  8. Z całego serca chcę przeprosić za przekleństwo którego użyłam w moim po przednim komentarzu . Ale no wiecie zdenerwowałam się i dobrze wiecie na kogo ... Wpis wspaniały . Piękne obrazki i Pozdrawiam wszystkich ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. supcio supcio powinnaś zostać pisarką

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudna notka :) Już lubię Agile, Jest taki uroczy ;3 Obrazki są ślicznie ^^
    Pozdrowionka ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny ciąg dalszy.
    To był dobry pomysł żeby ptaki nie były majordomusami ( zwiadowcami ) tylko by były nimi lisy. Agile jest lepszy od np. Zazu. Agile nie jest zarozumiały i przemądrzały co mnie cieszy. Trochę Agile wygląda jak samica.
    :)

    OdpowiedzUsuń