Nagle go natchnęło. To było ryzykowne. Ale musiał spróbować. Dla Hapany, dla przyszłej i obecnej rodziny, ale przede wszystkim dla siebie. Czy jednak jego plan jest wart zachodu? Wstał delikatnie i cicho, aby nikogo nie obudzić. Wolnym krokiem ruszył w stron wyjścia. Panował mrok i deszcz. Wychylił głowę i lecąca woda zaczęła moczyć jego łeb. Z grzywy spływała.
Po chwili poczuł na swoim ogonie ucisk i to mało przyjemny. W pierwszej chwili myślał, ze to Hapana, ale kto inny nadepnął mu na ogon. Zawadi. Siostra wpatrywała się w niego gniewnym wzrokiem, ponieważ domyślała się co brat chce zrobić. Wspominał o pewnym planie już wiele razy.
- Zawadi.
- Nie pozwolę ci na to.
- Przecież mu ufasz.
- Tak było kiedyś. Gdy byłam dzieckiem, ale teraz nie jestem.
- Kiedyś obiecywał wsparcie.
- Naprawdę wierzysz, ze to zrobi? Miujiza, nie bądź głupi. Zabije cie, albo nastawi przeciwko nam.
- Nie ulegnę mu, tylko go wykorzystam.
- Skąd ta pewność?
Szary miał dość, chciał się uwolnić od siostry. Wiedział swoje i co by się nie stało zamierzał spróbować. Chciał ją wyminąć, ale ta jednym susem zastąpiła mu drogę. Miujiza zawarczał.
- Zejdź mi z drogi siostro.
- Nie.
- Zawadi...
- Co z tego że to nasz ojciec? Ma nas gdzieś i nigdy nie chciał. A ty liczysz na jego wsparcie? Cała ta sytuacja z Chaką namieszała ci w głowie. Jesteś głupi, skoro sądzisz, ze to coś da. A nawet jeśli i dojdzie do kolejnego starcia to co zrobisz? Zabijesz go? Czy zranisz i zostawisz na pewną śmierć? Nie bądź jak on bracie. Nie jesteś taki.
- Ale to jedyne co mi przychodzi do głowy więc albo dasz mi spokój i zamkniesz się wreszcie, albo pójdziesz ze mną!
Szli w milczeniu i po kilku dłuższych chwilach byli na granicy. Zawadi zawahała się przed śmiałym wejściem brata, ale pozostała wierna jego pomysłowi do końca. Dotarli do wielkiej i bardzo starej czaszki słonia, w około panował półmrok i cisza.
- Khari! Pokaż się! Wiem, że tutaj jesteś, ty i twoje stado! - Nadal głucha pustka - Potrzebuję twojej pomocy! - Lekkie upokorzenie. Miujiza chciał tego uniknąć, ale te słowa zdołały wywołać wilka z lasu. Na szczycie czaszki pojawił się brązowy lew i z szyderczym uśmiechem spoglądał na swoje potomstwo.
- Co ja słyszę? Muszę przyznać, ze mnie zaskoczyłeś Miujiza. Zawsze mnie od siebie odpychałeś i nagle śmiesz prosić o pomoc?
- Wysłuchasz mnie czy nie?
- O co prosisz?
- Musze nauczyć się walczyć. Ale nie tylko. Chcę stać się na tyle silny i dojrzały by móc chronić tych na kim mi zależy.
Khari ułożył się na czaszce i wyczekiwał dokładniejszych wyjaśnień. Był wyraźnie zaciekawiony.
- Co się skłoniło do tak nagłej zmiany?
- Ostatnio o mało nie przegrałem walki o lwicę. Gdyby nie ona sama i przyjaciele, przegrałbym.
- Hmmm, jesteś z mojej krwi, nie dziwię się, ze pragniesz zwycięstwa. Walka płynie w twoich żyłach, pożądasz jej.
Brązowy lew uśmiechnął się szczerze. Nagle obok niego pojawiła się Lisa. Była wyraźnie rozgniewana widokiem dzieci swojego męża. Zwłaszcza Zawadi. Miujizie rzuciła groźne spojrzenie, ale na lwicę głośno zawarczała. Nastolatka odpowiedziała tym samym.
- Spokojnie kochanie. Nic się nie dzieje. Powiedz mi Miujiza, dlaczego myślisz, ze ci pomogę!? - Stał się poważny.
- Jesteś moim ojcem. Mam prawo czegoś oczekiwać. Nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, zgoda, ale chociaż tak mi zrekompensuj brak ojca. Więc jak będzie?
Khari podniósł się i zeskoczył wprost pod łapy syna. Przyjrzał się mu i obszedł dookoła.
- Z wiekiem coraz bardziej mnie przypominasz. Teraz to widzę. Hmmm, pomogę ci, zgoda. Ale nie będzie forów, ani litości. Robisz co ci każę i nie narzekasz.
- Czego chcesz w zamian?
- Och, niczego, naprawdę. Być może kiedyś... zwrócę się do ciebie o spłatę długu - Nagle zwrócił się do córki, która patrzyła na niego z obrzydzeniem i odsuwała się. Ją również obszedł dookoła - Ach, piękna Zawadi, jak ty wyrosłaś. Stałaś się śliczną lwicą. Wkrótce dorównasz swojej mamie. A jaką ty masz do mnie prośbę, moja droga?
- Niczego od ciebie nie chcę. Przyszłam dla brata.
- Czyżby?! - Krzyk Lisy uniósł się echem. Wszyscy zwrócili na nią uwagę. Zielonooka zbliżyła się do brązowej. Od lwicy czuć było istną furię i nienawiść - Tacy jak ty zawsze chcą najwięcej. Z pewnością jest coś...
- Powtarzam, ze niczego od Was nie chcę! Jedynie świętego spokoju. Żebyście nie mieszali się w życie na Lwiej Ziemi! Moje życzenie takze spełnicie?
- Ty mała... - Lisa była gotowa dać Zawadi nauczkę, ale Khari ją powstrzymał.
- Spokojnie, obie. Zawadi zapewniam cię, ze nigdy nie odczujesz bólu z mojej strony. Lisa, kotku nie denerwuj się. Jeśli chcesz się wyżyć, to weź lwice na polowanie. A wy, moje dzieci, wracajcie do domu. Zanim zobaczą, ze was nie ma.
Rodzeństwo opuściło Cmentarzysko. Miujiza wyraźnie rozluźniony, ale Zawadi bała się jeszcze bardziej. Nie wytrzymała i zaszła brata od przodu.
- Nadal nie wierzę, ze to zrobiłeś! Jak ja mogłam pozwolić ci na to? I ja dałam się namówić?
- Siostro, spokojnie, proszę. Pamietaj, ze to moje zmartwienie co się teraz będzie działo. Ty nie musisz się o nim martwić. Ja muszę umieć chronić Hapanę. Ty nie musisz się o to martwić, ze ktoś będzie o ciebie walczył.
- CO? O czym ty gadasz?
- Zawadi, nie wierzę, ze tego nie zauważyłaś, ale Chaka nie ukrywa się ze swoimi intencjami wobec ciebie.
- Chcesz powiedzieć, ze podobam się Chace?
- Takie to dziwne? Ehh, Zawadi, nie chce się wtrącać w twoje życie, ale błagam cię obiecaj mi coś. Jeśli będzie czegoś próbował, nie ulegnij mu. Proszę. To nie jest lew dla ciebie.
- Miujiza, wiem jaki jest Chaka. To kogo sama wybiorę zależy ode mnie. Nienawidzisz go, wiem, rozumiem, ale...
- Podoba ci się? - Lwica się zarumieniła.
- Chaka ma straszny momentami charakter, ale jest przystojny. I potrafi walczyć, ma też ustanowioną pozycję. Będę na niego uważać, ale nie będę niepotrzebnie unikać, bo ty tak chcesz. Mam rozum, poradzę sobie.
- Nie ufam mu i nie chcę, aby spotkało cię to samo co naszą mamę, Zawadi. Jeśli kiedyś coś Was połączy... nie będę spuszczał go z oczu, tak czy inaczej.
Zawadi rozumiała brata. Sama nie chciała dzielić lodu Wazi. Khari mówił, ze ją kocha, a potem zdradził i zostawił z dwojgiem kociąt. Ale Brązowa nie zamierzała sobie na to pozwolić.