poniedziałek, 30 maja 2016

#74 Pomoc od ojca

Miujiza doszedł już do siebie po ostatnim sporze z Chaką, ale gniew rozrywał go od środka. Nie potrafił pogodzić się z porażką. Bo dobrze wiedział, ze przegrałby gdyby nie Hapana, która teraz leżała obok niego wtulona w jego szyję. Mijza podniósł głowę i spojrzał na nią. Wiedział, ze lwica doskonale sobie zawsze poradzi. Jest zadziorna i waleczna. Ale to on będzie kiedyś głową rodziny i to on ma o nią walczyć, bronić ją. A nie potrafi pokonać zadziornego kuzyna. Gdyby był Rafiki... bez jego rad sam musiał coś wymyślić.
Nagle go natchnęło. To było ryzykowne. Ale musiał spróbować. Dla Hapany, dla przyszłej i obecnej rodziny, ale przede wszystkim dla siebie. Czy jednak jego plan jest wart zachodu? Wstał delikatnie i cicho, aby nikogo nie obudzić. Wolnym krokiem ruszył w stron wyjścia. Panował mrok i deszcz. Wychylił głowę i lecąca woda zaczęła moczyć jego łeb. Z grzywy spływała.
Po chwili poczuł na swoim ogonie ucisk i to mało przyjemny. W pierwszej chwili myślał, ze to Hapana, ale kto inny nadepnął mu na ogon. Zawadi. Siostra wpatrywała się w niego gniewnym wzrokiem, ponieważ domyślała się co brat chce zrobić. Wspominał o pewnym planie już wiele razy.
- Zawadi.
- Nie pozwolę ci na to.
- Przecież mu ufasz.
- Tak było kiedyś. Gdy byłam dzieckiem, ale teraz nie jestem.
- Kiedyś obiecywał wsparcie.
- Naprawdę wierzysz, ze to zrobi? Miujiza, nie bądź głupi. Zabije cie, albo nastawi przeciwko nam.
- Nie ulegnę mu, tylko go wykorzystam.
- Skąd ta pewność?
Szary miał dość, chciał się uwolnić od siostry. Wiedział swoje i co by się nie stało zamierzał spróbować. Chciał ją wyminąć, ale ta jednym susem zastąpiła mu drogę. Miujiza zawarczał.
- Zejdź mi z drogi siostro.
- Nie.
- Zawadi...
- Co z tego że to nasz ojciec? Ma nas gdzieś i nigdy nie chciał. A ty liczysz na jego wsparcie? Cała ta sytuacja z Chaką namieszała ci w głowie. Jesteś głupi, skoro sądzisz, ze to coś da. A nawet jeśli i dojdzie do kolejnego starcia to co zrobisz? Zabijesz go? Czy zranisz i zostawisz na pewną śmierć? Nie bądź jak on bracie. Nie jesteś taki.
- Ale to jedyne co mi przychodzi do głowy więc albo dasz mi spokój i zamkniesz się wreszcie, albo pójdziesz ze mną!


Grzmot burzy stłumił jego krzyk dzięki czemu nie obudził stada. Oboje spojrzeli na rodzinę w jaskini. Nikt się nie podniósł. Brat rzucił siostrze ostatnie spojrzenie i bez słowa ruszył w stronę Cmentarzyska. Zawadi jedynie zagryzła zęby i kilkoma susami dogoniła brata. Spojrzała na niego groźnie, a on odpowiedział jej chytrym uśmieszkiem.
Szli w milczeniu i po kilku dłuższych chwilach byli na granicy. Zawadi zawahała się przed śmiałym wejściem brata, ale pozostała wierna jego pomysłowi do końca. Dotarli do wielkiej i bardzo starej czaszki słonia, w około panował półmrok i cisza.
- Khari! Pokaż się! Wiem, że tutaj jesteś, ty i twoje stado! - Nadal głucha pustka - Potrzebuję twojej pomocy! - Lekkie upokorzenie. Miujiza chciał tego uniknąć, ale te słowa zdołały wywołać wilka z lasu. Na szczycie czaszki pojawił się brązowy lew i z szyderczym uśmiechem spoglądał na swoje potomstwo.
- Co ja słyszę? Muszę przyznać, ze mnie zaskoczyłeś Miujiza. Zawsze mnie od siebie odpychałeś i nagle śmiesz prosić o pomoc?
- Wysłuchasz mnie czy nie?
- O co prosisz?
- Musze nauczyć się walczyć. Ale nie tylko. Chcę stać się na tyle silny i dojrzały by móc chronić tych na kim mi zależy.
Khari ułożył się na czaszce i wyczekiwał dokładniejszych wyjaśnień. Był wyraźnie zaciekawiony.
- Co się skłoniło do tak nagłej zmiany?
- Ostatnio o mało nie przegrałem walki o lwicę. Gdyby nie ona sama i przyjaciele, przegrałbym.
- Hmmm, jesteś z mojej krwi, nie dziwię się, ze pragniesz zwycięstwa. Walka płynie w twoich żyłach, pożądasz jej.
Brązowy lew uśmiechnął się szczerze. Nagle obok niego pojawiła się Lisa. Była wyraźnie rozgniewana widokiem dzieci swojego męża. Zwłaszcza Zawadi. Miujizie rzuciła groźne spojrzenie, ale na lwicę głośno zawarczała. Nastolatka odpowiedziała tym samym.
- Spokojnie kochanie. Nic się nie dzieje. Powiedz mi Miujiza, dlaczego myślisz, ze ci pomogę!? - Stał się poważny.
- Jesteś moim ojcem. Mam prawo czegoś oczekiwać. Nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, zgoda, ale chociaż tak mi zrekompensuj brak ojca. Więc jak będzie?
Khari podniósł się i zeskoczył wprost pod łapy syna. Przyjrzał się mu i obszedł dookoła.
- Z wiekiem coraz bardziej mnie przypominasz. Teraz to widzę. Hmmm, pomogę ci, zgoda. Ale nie będzie forów, ani litości. Robisz co ci każę i nie narzekasz.
- Czego chcesz w zamian?
- Och, niczego, naprawdę. Być może kiedyś... zwrócę się do ciebie o spłatę długu - Nagle zwrócił się do córki, która patrzyła na niego z obrzydzeniem i odsuwała się. Ją również obszedł dookoła - Ach, piękna Zawadi, jak ty wyrosłaś. Stałaś się śliczną lwicą. Wkrótce dorównasz swojej mamie. A jaką ty masz do mnie prośbę, moja droga?
- Niczego od ciebie nie chcę. Przyszłam dla brata.
- Czyżby?! - Krzyk Lisy uniósł się echem. Wszyscy zwrócili na nią uwagę. Zielonooka zbliżyła się do brązowej. Od lwicy czuć było istną furię i nienawiść - Tacy jak ty zawsze chcą najwięcej. Z pewnością jest coś...
- Powtarzam, ze niczego od Was nie chcę! Jedynie świętego spokoju. Żebyście nie mieszali się w życie na Lwiej Ziemi! Moje życzenie takze spełnicie?
- Ty mała... - Lisa była gotowa dać Zawadi nauczkę, ale Khari ją powstrzymał.
- Spokojnie, obie. Zawadi zapewniam cię, ze nigdy nie odczujesz bólu z mojej strony. Lisa, kotku nie denerwuj się. Jeśli chcesz się wyżyć, to weź lwice na polowanie. A wy, moje dzieci, wracajcie do domu. Zanim zobaczą, ze was nie ma.

Rodzeństwo opuściło Cmentarzysko. Miujiza wyraźnie rozluźniony, ale Zawadi bała się jeszcze bardziej. Nie wytrzymała i zaszła brata od przodu.
- Nadal nie wierzę, ze to zrobiłeś! Jak ja mogłam pozwolić ci na to? I ja dałam się namówić?
- Siostro, spokojnie, proszę. Pamietaj, ze to moje zmartwienie co się teraz będzie działo. Ty nie musisz się o nim martwić. Ja muszę umieć chronić Hapanę. Ty nie musisz się o to martwić, ze ktoś będzie o ciebie walczył.
- CO? O czym ty gadasz?
- Zawadi, nie wierzę, ze tego nie zauważyłaś, ale Chaka nie ukrywa się ze swoimi intencjami wobec ciebie.
- Chcesz powiedzieć, ze podobam się Chace?
- Takie to dziwne? Ehh, Zawadi, nie chce się wtrącać w twoje życie, ale błagam cię obiecaj mi coś. Jeśli będzie czegoś próbował, nie ulegnij mu. Proszę. To nie jest lew dla ciebie.
- Miujiza, wiem jaki jest Chaka. To kogo sama wybiorę zależy ode mnie. Nienawidzisz go, wiem, rozumiem, ale...
- Podoba ci się? - Lwica się zarumieniła.
- Chaka ma straszny momentami charakter, ale jest przystojny. I potrafi walczyć, ma też ustanowioną pozycję. Będę na niego uważać, ale nie będę niepotrzebnie unikać, bo ty tak chcesz. Mam rozum, poradzę sobie.
- Nie ufam mu i nie chcę, aby spotkało cię to samo co naszą mamę, Zawadi. Jeśli kiedyś coś Was połączy... nie będę spuszczał go z oczu, tak czy inaczej.
Zawadi rozumiała brata. Sama nie chciała dzielić lodu Wazi. Khari mówił, ze ją kocha, a potem zdradził i zostawił z dwojgiem kociąt. Ale Brązowa nie zamierzała sobie na to pozwolić.

poniedziałek, 23 maja 2016

#73 Zgłaszam swoją kandydaturę

Nisza chciała unikać Kiongoziego, ale z drugiej strony pragnęła zrobić wszystko, aby ten ja pokochał. Szczerze pokochał. Miała teraz na głowie mnóstwo problemów. W sumie, nie tylko ona. Kiongozi, jej pozycja, uczucia, na dodatek miała wrażenie, że Chaka zaczął się do niej przymilac. Miała tego lwa serdecznie dość. Próbował się zarazem zbliżyć do niej i Valentine. Nie dawał za wygraną. Z Hapaną dał sobie już zupełnie spokój, ale doszło do tego, ze jej nie tylko unikał, ale kiedy na siebie trafili omal nie dochodziło do bójek. Ale największym problemem była jej siostra Narumi. Wszystkich irytowała, nie potrafiła się podporządkować nawet królowi. Nie polowała i całymi dniami nie robiła dosłownie niczego. Na dodatek dziwnie się zachowywała w stosunku do innych członków stada. Wszystkich z góry oceniała i wybierała na ślepo jak kogo traktować.

Któregoś dnia brązowa lwica idąc do wodopoju napotkała na swojej drodze księcia. Nie mogła przepuścić takiej okazji. Podeszła do niego od tyłu, ale ten natychmiast ją wyczuł. Kedy ją ujrzał przypomniał sobie, ze Nisza kazała mu na nią uważać. Była tutaj od tygodnia, ale Kiongozi zdążył dostrzec u niej parszywe cechy. Bahati porównywał ją do Hapany, ale wcale nie były tak podobne. Ruda miała swoje zdanie i twardo stąpała po ziemi. Potrafiła być opryskliwa i stanowcza, ale Narumi była po prostu parszywa. Zawarczał cicho i odwrócił wzrok.
- Hejże, cóż to za powitanie. Myślałam, ze na Lwiej Ziemi inaczej traktuje się gości, a już tym bardziej nowych członków stada.
- Należysz do stada, ale nie jesteś jej członkiem. Nie robisz nic na jego korzyść.
- Och, przepraszam, jeszcze nie obeznałam się z terenem i tymi waszymi zasadami. Nie przywykłam do służenia. Zawsze to mnie obsługiwano.
Książę prychnął jedynie i położył się licząc, ze ta odejdzie widząc jego brak zainteresowania. Ale brązowa jedynie ułożyła się u jego boku. Spojrzeli na siebie. Kiongozi z zażenowaniem, natomiast Narumi z parszywym uśmieszkiem.
- Wybacz książę moją śmiałość, ale muszę zapytać. - Nagle straciła swój poprzedni wyraz twarzy - Co czujesz względem Niszy?
- To chyba nie jest twoja sprawa. Ale powinnaś wiedzieć. Przecież okazałem swoje uczucia przy całej waszej rodzinie...
- Tak, owszem, ale to było dawno...
- Jeszcze nie widziałem, aby komuś tak szybko się odwidziało. Miłego dnia. - Wstał i oddalił się o dwa kroki.
- Tobie się to jednak zdarzyło! - Krzyknęła za nim. Wstała i ponownie zbliżyła się do niego jednym susem. - W przeciwieństwie do członków twojego stada, ja, drogi książę, nie jestem ślepa. Jeden dzień po zaręczynach było pięknie i kochająco, ale od tego czasu nie widuję Was zbyt często razem. Oddaliliście się od siebie - lwica zaczęła go otaczać - Czyżby kłopoty w raju?
Jej zachowanie i wścibskość zaczęła zupełnie irytować księcia, zagryzł zęby i zawarczał na nią, tym razem głośniej i groźniej.
- Jestem niedowiarkiem i wierzę tylko w to co widzę. Jak długo zamierzacie okłamywać wszystkich i samych siebie? Skoro między tobą i moją przyrodnią siostrą niczego nie ma... - lwica zaczęła ocierać się o księcia i machała mu ogonem koło pyska.
- Jeszcze niczego nie ma! Daliśmy sobie szansę.
- Czyli jednak mam rację! Ale skoro tak, to może dasz także szansę i mnie?
Lwica zbliżyla się jeszcze bardziej. Książę pierwszy raz w życiu był tak skołowany i przytłumiony. Narumi przekroczyła granicę. Kiongozi odepchnał ją ciałem i powalił na ziemię. Stanął nad nią stawiając przednie łapy między głowę, zbliżając do jej pyska swoje wysunięte kły.
- Mam cię serdecznie dość, nie licz na cokolwiek z mojej strony. I nie waż się nikomu mówić o mnie i Niszy, bo szybko wylecisz ze stada i nawet do domu nie będziesz mogła wrócić.
Może słowa księcia nie były pełne grozy, ale starsza lwica widocznie je zrozumiała, bo przybrała stanowczy wyraz, przełknęła ślinę i skinęła głową. Tego się nie spodziewała. Oboje nie wiedzieli, Nuada widział ich poczynania. Kiedy Narumi została sama, złoty zbliżył się do niej. Raczej starał się jej unikać, ponieważ trochę obawiał się siostry. tak było od zawsze. Starsza Narumi zawsze wręcz znęcała się nad bliźniakami. Nisza sobie jakoś radziła, ale Nuada żył za jej plecami. Jednak on już był nastolatkiem, dorównywał jej wzrostem i stał się odważniejszy.
- Co to miało znaczyć, Narumi?
- Ah, Nuada, zależy o co pytasz - nagle jakby wrócił jej humor.
- Widziałem całe zajście. Czy ty próbujesz uwieźć księcia? Narzeczonego własnej siostry?
- Och, mój drogi. Pół - siostry. Poza tym, niewiele jest tak naprawdę między nimi.
- Wiem o tym, Nisza mi mówiła. A ty mogłabyś przestać zwracać tak wielką uwagę na nasze niepełne pokrewieństwo.
- Nie wiesz ile to dla mnie znaczy, Nuada! Nie rozumiesz jak to jest stracić matkę na rzecz innej lwicy! A potem jeszcze dzielić z wami ojca!
- Ale to nie nasza wina, Narumi! Wiesz o tym. I zostaw Kiongoziego w spokoju! Nie jesteś warta miana królowej!
Tego brązowa nie wytrzymała. Nuada wiedział, ze w tej chwili wyszedł przed szereg. Nim sie obejrzał poczuł nagły cios i po chwili leżał na ziemi, obolałymi żebrami. Podniósł się cieżko i spojrzał na gniewną siostrę. W jej oczach palił gniew. Przed chwilą sama otrzymała mocny cios i jeszcze była gotowa walczyć dalej. Nuada nie zamierzał pozostawać jej wierny. Wstał, doskoczył do niej i zadał jej cios w pysk, którego da zdołała uniknąć. Nie byli sobie do końca równi. Narumi wspaniale walczyła i była silna. Złapała zębami za kark brata i przygniotła go do ziemi. Docisnęła zęby i zrobiła mu na szyi niewielkie rany. Po tym puściła go.
- Jeśli nie spróbujesz, to nigdy się nie przekonasz czego jesteś wart. Lepiej weź się za siebie i spróbuj ustawić. Zawalcz o tą księżniczkę Valentine. Zdaje się, ze Chaka ją sobie upodobał.
- Skoro tak, to ja się nie będę mieszał.
- Z takim podejściem zostaniesz sam, do końca życia. Kociaku.
Narumi odpuściła. Poszła w swoją stronę, kierując się w przeciwnym kierunku do Lwiej Skały. Nuada wściekły i obolały zamierzał wrócić do groty. Właśnie dlatego zawsze siedział cicho, nie mieszał się i nie ładował w kłopoty. Szedł z nosem w trawie i potykał się o własne łapy. W pewnym momencie uderzył o coś miękkiego głową.
- Och, uważaj.
Spojrzał w górę i ujrzał zdziwione zielone oczy wpatrujące się w niego. Rana koło lewego oka pozwoliła mu rozpoznać swoją ścianę.
- Hyhy, wybacz Val. Zamyśliłem się.
- Widzę, ale... co ci się stało?
Księżniczka spojrzała na kark towarzysza. Widoczna była świeża krew i rany.
- To, nic takiego. Mała utarczka z siostrą.
- Nisza cię tak potraktowała? Myślałam, ze świetnie się dogadujecie. To musiała być poważna sprzeczka.
- Nie, nie Nisza. Narumi. Nie przepadamy za sobą, ale nie ważne. Muszę wrócić do groty.
Lew wyminął brązową, ale po chwili przystanął i zawrócił, przy czym omal nie uderzyli się pyskami. Val musiała odchylić szyję do tyłu, natomiast Nuada tak mocno wychylił się do przodu, ze o mało nie poleciał na kark.
- Właściwie to mam pewną prośbę. Do ciebie. Jako księżniczki. Co musiałbym zrobić, aby dołączyć do Lwiej Gwardii?
- Chcesz do niej należeć?
- Och tak, to niezwykły zaszczyt. Moja siostra będzie królową, a ja? Chociaż tak mógłbym się spełnić.
- Hmm, moge porozmawiać o tym z ojcem. Ale czy jesteś pewien, ze chcesz? Siostra cię nieźle poturbowała.
- No i tutaj jest problem - lew przysiadł i zawstydził się mocno - nie potrafię walczyć. Nie jestem też jakiś szybki, ani silny, nie potrafię niczego specjalnego.
Val zrobiło się żal Nuady. Widziała w nim entuzjazm i pragnienie, tylko jak długo by wytrzymał? W tedy sobie jednak coś przypomniała. Historię ojca. Agile nie był prawowitym przywódcą i jeśli Nuada miałby w sobie ryk przodków, to zostałby liderem. Musiał się jednak jeszcze sporo nauczyć.
- Mam pewien pomysł. Pomogę ci. Nauczysz się walczyć, nabierzesz krzepy i sprytu. W tedy nie widzę przeciw wskazań.
- Naprawde? Dziękuję ci! Bardzo! Dzięki tobie moge znaleźć swoje miejsce!
Nastolatek nie opanował się i przytulił głowę do jej szyji, na bardzo krótko i zaraz się opanował. Ten gest wyraźnie zniechęcił Valentine.
- Ehhmm, widzę, ze jesteś szczęśliwy, ale lubię swoją przestrzeń.
- Jeszcze raz ci dziękuję!
- Dziękujesz mi jako księżniczce, czy...
- Przyjaciółce. Nigdy żadnej nie miałem. I nareszcie mam kogoś do towarzystwa oprócz siostry.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bardzo Was przepraszam, ze notka dopiero dzisiaj, ale nie było mnie ostatnią niedzielę, a w tygodniu naprawdę nie mam czasu pisać na spokojnie. Ale wystawa młodych koni była warta tygodnia obsuwy. Mam do Was pytanie, czy podobają się Wam moje opisy dalej sytuacji, nastroju i tak dalej? Czy macie dobre i bujne wyobrażenie historii kiedy daję opisy? Jeśli chcecie abym coś zmieniła, odjęła, dodała to piszcie.

niedziela, 8 maja 2016

#72 Co z tym dalej zrobisz?

Nikt nie słyszał nawet bójki nastolatków. Można by myśleć, ze dwóch na jednego i po sprawie, ze Miujiza i Kiongozi pokonają Chakę. Ale był pewien haczyk. Syn siostry króla posiadał domenę siły i potrafił jej używać. Miujiza jako ten odważny nie bał się kuzyna, ale podświadomie wiedział, ze nie ma szans. Szary odepchnął Kiongoziego, aby samemu się uporać z problemem. W końcu byla to ich walka o Hapanę. Książe postanowił obserwować.
Walka zaczynała sie ciagnąć już za długo. Miujiza odniósł wiele ran, mimo tego nie poddawał się. Kiedy Chaka zadał ostatni cios w pysk który powalił szarego na ziemię, ten stanął nad nim gotowy do zadania następnego, Ale szary był znacznie sprytniejszy. Obrócił się na plecy i kopnął dwoma tylnymi łapami w brzuch Chakę. I bójka trwała dalej. Biały miał tego dość, nie chciał się mieszać, wiedział, ze siostra sama rozwiąże problem zdrady, wiec znalazł pomysł. Pobiegł z powrotem do stada, aby znaleźć Hapanę. Leżała razem z resztą lwic przed główną grotą.Była tam też Valentine. Wspaniale. Ksiażę mógł teraz załatwić obie sprawy naraz. Nastolatki zwróciły na niego uwagę.
- Miujiza i Chaka walczą ze sobą. Hapana, jeśli ty ich nie powstrzymasz to się pozabijają.
Ruda spojrzała na rany na białej sierści ksiecia i wiedziała, ze sprawa jest poważna. Zerwała się na równe łapy, a zaraz za nią Valentine.
- Dlaczego oni walczą, bracie?
- Chodź z nami. Wszystkiego sie dowiesz. Nie mówcie nic mojemu ojcu.
Trójka pobiegła czym prędzej w miejsce walczących. W tym momencie właśnie Chaka złapal za kark Miujizę i rzucił nim o ścianę. Kiedy beżowy zbliżył się do szarego, ten zadał mu cios pazurami rozcinając policzek. Na pewno wywołało to ból, chociaż miało na celu jedynie spowolnienie przeciwnika. Hapana nie mogła na to patrzeć. Zaryczała i skoczyła między walczących. Groźnie patrzyła na obojga
-Starczy tego! Co wy wyprawiacie?
- Chaka, o co tutaj chodzi? - Valentine podeszła bliżej. - Miujiza, co Was tak zdenerwowało?
Widać było że beżowy był z lekka zaniepokojony. Najwyższy czas by rozstrzygnąć te sprawę. Zamierzał jednak dalej grac o swoje.
- Hapana, skarbie, przepraszam, ale nie pozwolę tak łatwo odbić cię temu... synowi wyrzutka. Zasługujesz na kogoś lepszego.
- Niby na ciebie? O nie, Chaka. Byłam z tobą bo szukałam pocieszenia. Ale ja nie chcę być z tobą. Nigdy nie chciałam. Pozwoliłam ci się zbliżyc, bo myślałam, ze to pomoże. Ale było jeszcze gorzej. Miujiza - zwróciła się do szarego - to z tobą chcę być. Przepraszam, za to co zrobiłam. Jak cię traktowałam.
- A ja z tobą. Zakochałem się w tobie Hapana. I jeśli dasz nam szansę, to może i ty pokochasz mnie?
Szary był bardzo osłabiony, ale znalazł trochę siły by wstać, oprzeć głowę o szyję ukochanej i się przytulić. Jednak już chwilę potem upał na ziemię. Nie miał siły by wstać. Kiongozi założył go sobie na grzbiet i razem z rudą odszedł w inne miejsce, aby kuzyn mógł wypocząć.
Odchodząc spojrzał przelotnie na siostrę, która została z Chaką.
- Byłeś z Hapaną? Nie wiedziałam, że coś do niej czułeś.
- Ehhh, nie miej mi tego za złe. Po twoim wypadku szukałem ukojenia i zauroczyłem się. Ale, oczywiście, jeśli tylko chcesz, mogę teraz wrócić do cie...
Księżniczka z chytrym uśmiechem przystawiła mu łape do pyska, aby nie mógł dokończyć zdania. Już chwilę potem jej mina spoważniała.
- Jak chcesz do mnie wrócić, skoro nigdy nie byliśmy razem? Chaka, nic do ciebie nie czuję. Jesteś moim małym kuzynem i zawsze będziesz. Ucieszyłam się kiedy usłyszałam, ze jesteś z naszą Hapaną, ale przypuszczałam, ze nie jesteś wobec niej szczery.
- Jak to nie jestem szczery? Wobec niej.
- Ledwo cię opuściła i chcesz byc ze mną. O nie, Chaka. Nie tak łatwo mnie zdobyć.
- Dajesz mi szansę?
- Chcesz to próbuj dalej, ale nie obiecuj sobie za wiele.
Z tymi słowami obróciła się i oparła o bok kuzyna, któremu trzęsły się łapy.
- Pomogę ci dojść do jaskini. Musicie odpoczać, oboje. - Ten jednak odsunął się gwałtownie i spojrzał na nią z niemym uśmiechem.
- Nie potrzebuję pomocy. Dam sobie radę.

Oczywiście wyskok nastolatków nie mógł się obyć bez rodzicielskiej kary. Asante był naprawdę wściekły, ale usłyszawszy, ze syn walczył o lwicę, trochę łagodniał. Wimbo wziął wyczynek przybranego syna na siebie, ponieważ to on doradzał mu spór. Kiongozi miał najgorzej. Król miał nadzieję, ze gdy dojdzie do takiej sytuacji jego syn postąpi jak trzeba, na pewno nie wda się w głupia bijatykę. Oczywiście ten walczył w bronie siostry, ale Kiongozi nie zamierzał się tłumaczyć. Zostawił powód bójki dla siebie.
- Zaręczyłeś się, jesteś moim następcą, a dalej zachowujesz się jak dzieciak! Jak ty się zachowujesz? Jaki przykład dajesz poddanym? Co się z tobą dzieje?! Mam wrażenie, ze ostatnio zupełnie się zmieniłeś. Jakbym nie miał swojego syna, tylko obcego podrzudka.
- Skarbie, spokojnie, nasz syn na pewno ma powód, dlaczego tak postąpił. - Królowa spojrzała wyczekująco na syna. Oczekują odpowiedzi. Ale ten tylko milczał z przepraszającym wzrokiem. Jego matka spojrzała zawiedzionym wzrokiem na męża i znów na syna. Chciała coś powiedzieć, ale w tej chwili weszła Valentine.
- On walczył za mnie.
Lwica wyjaśniła całą sytuację, którą też dopiero przed chwilą zrozumiała. Nie wiedziała czy o to chodziło jej bratu, ale postanowiła wierzyć we własne słowa. Na jej pysku malował się swego rodzaju smutek, ale rodzice nie chcieli jej męczyć pytaniami.

Późnym wieczorem Kiongozi leżał na czubku Lwiej Skały i spoglądał w dal. Usłyszał za sobą kroki siostry, która zaraz ułożyła sie obok niego.
- Miałeś rację bracie.
- Dlaczego?
- Wiedziałam, ze Chaka mnie nie kocha.
- Ale mu się podobasz.
- Tyle też wiem. Ale miałeś rację, ze zostawi mnie przy pierwszej lepszej okazji. Chciał tylko tytułu.
- Może chciał też czegoś wiecej. Na pewno nadal chce. W końcu który lew nie chce mieć u swego boku pięknej lwicy do końca życia?
Lwicę zawstydził ten komplement brata. Biały szturchnął ją lekko łapą. Oboje zaśmiali się i leżeli dalej w ciszy. Nagle za plecami usłyszeli chrząknięcie. Oboje odwrócili się i popatrzyli na Niszę, która uśmiechała się uprzejmie. Valentine postanowiła ich opuścić.
- Ty już u swego boku masz piękną lwicę. Szczęściarz. Dobranoc Wam obojgu.
Kiedy księżniczka zniknęła, Nisza czekała, aż ukochany zejdzie z "tronu" i będzie mogła z nim porozmawiać. Ku jej zdziwieniu narzeczony poklepał miejsce u swego boku, zachęcając by na niego wstąpiła.
- Jesteś narzeczoną księcia i przyszłą władczynią lwiej Ziemi. Masz prawo tu być.
Niechętnie i z lekkim wątpieniem złota lwica weszła na czubek Lwiej Skały. Obawiała się jednak, ze władcy ją zobaczą.
- Kiongozi, chciałam z tobą porozmawiać. Chodzi o... nasze zaręczyny. Chyba nas wszystkich zaskoczyły, ale mnie najbardziej, bo...
- Nie wiesz co do ciebie czuje? Nisza, ja muszę wyznać ci prawdę. Nie będę cię okłamywał, wystarczy, ze zrobiłem to kiedy ci się oświadczałem.
- Okłamałeś mnie? W zwiazku z czym?
- Nie kocham cię. Wybacz Nisza, ale ja cię nie znam. Pamiętam co było między nami i widzę cię teraz. Nadal jesteś tą pięknooką lwicą, która kiedyś mnie zauroczyła. Robisz to nadal, ale tylko tyle.
- Więc czemu to zrobiłeś?
- Bo nie chciałem, abyś odchodziła. Bo widziałem jak bardzo chciałaś zostać i jak bardzo nie chciałaś ulec ojcu.
Lwicy zaparło dech w piersiach.
- To nie tak, że cię odtrącam, moja piękna. Chcędać nam szansę, chcę się w tobie zakochać, moze kiedyś się uda. Chcę, abyś była moją królową.
Nisza poderwała się na równe łapy. Patrzyła na księcia z dziwnym spokojem.
- Poślubisz mnie, mianujesz królową i założysz ze mną rodzinę na siłę, nawet jeśli do tego czasu mnie nie pokochasz?
- ... Tak.
Wzięła głęboki wdech, odwróciła się i zeszła z Lwiej Skały. Biały lew został sam. Zrobiło mu się głupio i to mocno. Wyznał prawdę Niszy, ale okłamywał całe stado. Co mógł z tym zrobić?
Nikt nie przypuszczał, ze w mroku głównej jaskini chowa się król, który dobrze wszystko słyszał. Jednak cała ta sytuacja mocno go w tej chwili przerosła. Nie wiedział co z tym zrobić. Jako król i jako ojciec.

poniedziałek, 2 maja 2016

#71 Pożałujesz tego!

Nikomu się to nie podobało, ale co można było zrobić? Navasi był ojcem nastolatków i do niego należała decyzja co się z nimi stanie. Podziękował królowi za opiekę nad nimi i stanowczo wyprowadził rodzinę pod granice. Kiongozi spoglądał na to wszystko z czubka Lwiej Skały. Miał czekać na matkę i kazanie, ale jak, skoro jego przyjaciółka teraz tak po prostu odchodziła. Przeskakiwał z łapy na łapę nerwowo, kiedy nagle poczuł na swoich plecach łapę matki.
- Kiongozi, co to miało znaczyć?
- Mamo...
- Nie miałeś prawa się wtrącić. Wiesz o tym.
- Tak, ale...
- Synu, ja rozumiem, że zdenerwowała cię ta sytuacja. Mnie również. Navasi nie zachował się poprawnie, ale on jest ojcem Niszy i Nuady. Miał prawo zabrać ich do domu.
- Mamo, wysłuchaj mnie!
- Nie przerywaj mi synu. Musisz się nauczyć, że są zasady, które nawet król nie może łamać. Mianowicie są to prawa rodziców do ich dzieci. Oczywiście można z tym walczyć...
Ukradkiem spojrzała na syna, ten natychiast zrozumiał, ze matka wcale nie chce go karać, tylko mu pomóc. Tylko po co ta szopka?
- Jak?
- Jeśli w grę wchodzą wzajemne relacje, uczucia i miłość, mój drogi. Wiem, ze moze cię to krępować, ale powiedz mi, co czujesz do Niszy? Ile jest dla ciebie warta?
- Wiele. Wiem, ze nie znam jej długo, nie wiem jaka jest naprawdę, ale przez jej ojca nie jestem w stanie jej poznać. Ale bardzo chcę. Chcę, aby Nisza została i Nuada też. Nic do niej nie czułem, kiedy byłem mały, ale teraz... Myślę że ją kocham, mamo.
Królowa uśmiechnęła się czule do syna. Doskonale go przecież rozumiała. Zeszła mu z drogi i wskazała głową w stronę granicy.
- W takim razie udowodnij Niszy i przede wszystkim samemu sobie ile jest warta. No? Na co czekasz? Biegnij.
Królowa puściła do niego oko, a chłopak ruszył pędem na sawannę, prawie wpadając na ojca.
- Hmm? Eclipse, co tutaj się dzieje? Wszystko w porządku?
- To się okaże, najdroższy. To się okaże.

Biały lew biegł, przeskakiwał przeszkody i potykał się. Nigdy tak szybko nie biegł. Dokładnie przy samej granicy zagrodził drogę Navasiemu prowadzącemu rodzinę za granicę. Złoty lew zaskoczony spojrzał na księcia, po czym zawarczał na niego. Zza jego pleców wyszła Nisza.
- Kiongozi?
- Grrr, co ty wyprawiasz? Nie wystarczy ci otrzymany wycisk?! - Ryknął Navasi. - Zejdź mi z drogi.
- Tato, przestań!
- Milcz Nisza! Wracaj na swoją skałę, ksiażę.
- Nie! Nigdzie nie odejdę, póki mnie nie wysłuchasz. - Nastąpiła krótka cisza. Kiongozi wziął wdech i stanął dumnie jak na księcia przystało. Spojrzał rywalowi w oczy. - Navasi, wiem, że nie mam prawa się wtrącać. I wiem takze, ze Nisza popełniła błąd uciekajac z domu. Ale prawdą jest, ze Nevada złożyła jej... nam, obietnicę, ze Nisza będzie mogła tutaj kiedyś wrócić. A właściwie to, wrócić do mnie. - Navasi spojrzał najpierw na córkę, potem na żonę i w końcu na księcia. Nie rozumiał całej sytuacji. Najwidoczniej nie wiedział o dawnym związku jego córki. - Nisza i ja byliśmy parą jako dzieci. W tedy rozumiałem, ze musi odejść, ale czekałem, aż wróci tutaj.
- Przejdź do rzeczy chłopcze.
- Navasi, kiedyś Nisza była piękna i słodka. Teraz jest najpiękniejszą jaką w życiu widziałem. kiedyś byłem zauroczony, a teraz wiem, ze ją kocham.
- Chyba źle słyszałem. Powtórz.
- Jestem zakochany w Niszy i chcę, aby ze mną została. Chcę, aby była moją żoną i moją królową.
- Czyli, ze ty właśnie...
- ... chcę prosić cię o łapę twojej córki. - Biały spojrzał na zaskoczoną lwicę - To oświadczyny Nisza. Nie okazywałem ci tego, byłem zaślepiony bólem przez obecną sytuację mojej siostry, ale cały czas chciałem cię przy sobie. Wyjdziesz za mnie?
To byłą najbardziej niezręczna sytuacja jaką ksiażę mógł sobie wyobrazić. Wszystkim odebrało mowę. Kiongozi czekał tylko na jakąś reakcję ze strony kogokolwiek. Patrzył jednak z największym zniecierpliwieniem na Niszę, którą naprawdę kochał. Była najpiękniejsza. Był gotów o nią walczyć. Po chwili lwica stuliła uszy i zmrużyła oczy z których poleciały delikatne łzy. Próbowała się opanować, ale zupełnie jej to nie wychodziło. Nie wytrzymała. Minęła ojca i skoczyła z całej siły na ksiecia powalając go na ziemię. Przytuliła sie i wcale nie zamierzała z niego schodzić.
- Tak. Wyjdę. Także cię kocham.
Ale została jeszcze sprawa Navasiego, który nadal nic nie powiedział. Podszedł do dwójki, co sprawiło, ze oboje od siebie natychmiast odskoczyli.
- Ehh, Nisza...
- Tato, błagam! Proszę cię, nie każ mi odchodzić.
Lew nie wiedział co robić. Był zupełnie zmieszany. Patrzył to na żonę, to na syna i drugą córkę. Nuada uśmiechnął się do ojca i skinął na niego głową. Nevada podeszła do mężą i groźnie na niego spojrzała.
- Navasi! Jak mozesz się nad tym zastanawiać? To prawda, ja obiecałam naszej córce, ze będzie mogła wrócić. Nie mogę złamać danego im słowa. Poza tym, nasza córka właśnie się zaręczyła. Naprawdę chcesz psuć tą chwilę?
Złoty lew nie miał wyjścia. Westchnął ciężko i spytał córki, czy naprawdę tego pragnie. Kiedy mu potwierdziła skinął na obojga głową i zgodził się na zaręczyny. Nuada także mógł zostać.
Para, brat lwicy i matka rozmawiali między sobą kiedy Narumi poprosiła ojca o rozmowę na osobności. Nie wiadomo o czym rozmawiali, ale koniec końcem wyszło na to, ze brązowa lwica takze zostanie na Lwiej Ziemi. Nie podobało się to bliźniakom. Czuli jakiś spisek, ale byli zbyt szczęśliwi, by martwić się siostrą. Cała rodzina wróciła na Lwią Skałę, na której wszyscy byli zdziwieni ich przybyciem. Ponownym.

Nie zdążyli powiedziec co się wydarzyło, ponieważ zaraz pojawiła się Valentine, która właśnie odzyskała przytomność. Chwiała się jeszcze na łapach, ale wyglądała na zupełnie zdrową. Rodzina rzuciła sie na nią rozradowana. Jedynie Sawa był skruszony, ponieważ pamiętał dlaczego jego córka dostała ataku. Wciąż się obwiniał. Ale brązowa lwica podeszła do niego i wtuliła się w gęstą, bujną grzywę ojca.
- Przepraszam kochanie.
- To nic tato. Byłam w szoku. Ale teraz się cieszę.
W jednej chwili musiało wyjaśnić się tyle spraw. Sawa ogłosił, ze córka obejmie władzę nad połową królestwa, przedstawiono księżniczce rodzinę Niszy, a dawne przyjaciółki rozanielone z ponownego spotkania były uradowane, ze będą znowu mieszkać razem. Nuada postanowił sam się przywitać. I widoczne było, ze lwica wpadła mu w oko, ponieważ był zakłopotany jak jeszcze nigdy dotąd. Ale na to nie zwrócono większej uwagi.
W końcu jednak książę poprosił o uwagę i ogłosił swoje zaręczyny. Navasi przeprosił za wydarzenie jakie wywołał i swoje naganne zachowanie. Publicznie wyraził zgodę na oświadczyny i porozumiał się z Sawą. Od teraz byli sojusznikami. W razie sporu z Kharim król zyskał pomoc.

Szczęście dla niektórych jednak skończyło się z nadejściem wieczora, kiedy Kiongozi szukał swojego przyjaciela. Usłyszał kłótnie Miujizy i Chaki, po czym schował sie za skałą.
- Masz się odwalić od Hapany! Ona jest moją lwicą! Należy do mnie! - Krzyczał Chaka.
- Hapana, nie jest twoją własnością. Nie jest niczyją własnością. Nie masz do niej żadnych praw.
- Ale to moja dziewczyna, a ty chcesz mi ją odebrac. Straciłeś swoją szansę, więc teraz dobrze ci radzę, wycofaj się!
- Najpierw zarywałeś do Valentine. Narażałeś się Kiongoziemu, nie dając jej spokoju, a teraz co? Jak jej wyjaśnisz swoją nagłą zmianę?
Kiedy książę to usłyszał wpadł w szał. Miał rację. Chaka zdradził jego siostrę. Gniew się w nim buzowała, kiedy słyszał, ze jego kuzyni zaczęli walczyć. Chaka i Miujiza rzucili się na siebie z pazurami. Szary naprawdę zamierzał walczyć o Hapanę. Kiongozi wyskoczył zza skały i ruszył na Chakę.
- Ty... - Uderzył kuzyna z całej siły w pysk. Ten upadł i spojrzał gniewnie na białego. - Pożałujesz tego co zrobiłeś!
Przygniótł beżowego do ziemi i wbijał mu pazury w brzuch.
- Ostrzegałem cię. Nie posłuchałeś. teraz zapłacisz, za zdradę mojej siostry!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No i mamy, przepraszam za nagłą miłość białego i złotej, ale mam w tym swój cel. Nic nie zdradzę.
1. Co myślicie o tajemniczej rozmowie Narumi i Navasiego. Jak myślicie czy będzie się działo kiedy lwica zostanie?
2. Co z walką nastolatków?
3. Jak zmieni się sytuacja na Lwiej Ziemi po przebudzeniu Valentine i pozostaniu tam Nuady.