Rafiki siedział na swoim baobabie od rana i rozmawiał z duchami przodków. Kiedyś wciąż rozmawiał z wielkim Mufasą, potem przez krótki okres z Simbą, a teraz z Kovu. Duch dawnego króla ukazał się Rafikiemu i usiadł przed nim samym na rozrosłym pniu drzewa.
- Witaj Kovu.
- Rafiki, miło cię widzieć. Czy coś się stało, ze mnie przywołujesz?
- Chciałem cię prosić jako dawnego władcę, abyś miał na oku Lwioziemców. Martwię się. Dziwne rzeczy się dzieją.
- Achh, Rafiki. Widziałem sytuację mojej rodziny z góry. Niestety, ale nic już nie będzie takie jak dawniej. Lwiątka, które raz zakosztowały wrogości do siebie, nigdy już się nie zrozumieją do końca.
- Proszę, miej ich w swojej opiece.
- Zrobię co w mojej mocy. Postaram się uprzedzić moich bliskich. Muszę uważać głównie na Kiongoziego i Chakę. Doprowadzą do wielu kłopotów. Ostrzeż ich Rafiki. Proszę.
Kovu opuścił Mandryla. Nim jednak wrócił w niebiosa ukazał się na Lwiej Skale. Usiadł na swoim dawnym tronie. Pamietał jak go otrzymał od Simby. Jak zaczęły się władania jego i Kiary. Odwócił się i spojrzał w głąb groty. Pragnał znowu zobaczyć swoją ukochaną. Stara lwica spała, oddychając ciężko. Duch zbliżył się do niej. Chciał jej dotknąć. Przytulić. Położył się u jej boku na krótką chwilę. Potem zaczął rozglądać się po pozostałych. Dostrzegł swoją siostrę, Kopę i wiedział, ze za niedługi czas takze oni dołączą do niego. Miał nadzieję, że stare lwy za życia nie doczekają tych wszystkich trosk które czekają Lwią Ziemię. Po chwili Kovu znów znalazł się na zewnątrz. Pod Lwią Skałą dostrzegł Kiongoziego. Książę siedział zamyślony na kamieniu oświetlony blaskiem ksieżyca. Duch usiadł obok niego, a następca nawet go nie zauważył. Poczuł jedynie chłód i delikatny podmuch. Duchy same wybierają czyimi chcą być przewodnikami. Kovu myślał od samego początku o swoim wnuku. Z początku sądził, ze jest jeszcze zbyt wcześnie by się ujawnić, ale teraz była idealna pora. Wiatr zawiał i białe lwiatko musiało zamknać lekko oczy. Dopiero o chwili poczuł czyjąś obecność. Spojrzał w bok i odskoczył gwałtownie widząc ducha.
- Haha, spokojnie chłopcze. Jesteś strasznie nerwowy. - Kiongozi zawarczał i lekko się najeżył. - Hejże... czy tak się wita własnego dziadka?
- Mój dziadek nie żyje! Kim jesteś?
- Zmarłym. Duchem dawnego władcy, ojcem twego ojca, czyli jestem twoim dziadkiem Kovu.
Lwiątko opanowało się ale było zaskoczone obecnością ducha. Zawsze chciał poznać brązowego króla. Tyle mu o nim opowiadano.
- Co tutaj robisz?
- Jestem twoim opiekunem. Sam cie sobie wybrałem.
- Dlaczego?
- Ponieważ uznałem to za potrzebne. - Kovu spoważniał. - Widzisz chłopcze, ojciec dał ci ostatnio dobrą radę o tym jak traktować poddanych. Na Lwiej Ziemi dzieją się dziwne rzeczy. I niebezpieczne. Jako duch znam przyszłość, której nie mogę zdradzić. Powiem ci tylko tyle, że musisz uważać na Lwią Ziemię. Twój ojciec robi to d dawna, a ty musisz się tego nauczyć. Pamiętaj, ze w trudnych chwilach musisz mieć przyjaciół blisko siebie.
-Co mam robić?
- Na razie nic. Ciesz się młodością, baw się, spróbuj poukładać relacje z kuzynem. Nadejdzie czas, ze zaczniesz bronić Lwiej Ziemi. Na razie, zostaw to ojcu.
Kovu zniknął tak samo szybko jak się pojawił. Zaczynało świtać więc książę pobiegł do siostry i o wszystkim jej opowiedział. Rodzeństwo wyszło na poranny spacer.
- Jak myślisz, o co chodziło dziadkowi?
- Nie wiem - zaczął zrezygnowany - moze coś z Bahatim, albo Kharim? Przez chwilę nawet myślałem o Nevadzie i Niszy. Ale zaraz mi przeszło.
- Hmm, braciszku, a może ty się zakochałeś? Cały czas gadasz o niej.
Biały lwiak się zarumienił. Próbował zaprzeczyć. Ale nie mógł się odezwać.
- Nikomu nie mów. Niszy też.
- Nie martw się starszy bracie. Nie jestem kablem. A może chodzi o Chakę? Wszyscy w stadzie wiedzą, że marnie jest między wami.
- Nie... to prywatne sprawy. Ale nie ma co się martwić na razie. Dziadek zabronił mi się mieszać.
- Więc na rozluźnienie ścigajmy się na Lwią Skałę.
Rodzeństwo biegło do domu nie wiedząc, że są obserwowani. Lisa i Khari stały na skale i czekali, aż rodzeństwo znacznie się oddali. Brązowemu lwu piana leciała z pyska ze złości.
- Khari... opanuj się.
-Jak!? To zaszło już za daleko. Odebrali mi dom, później syna... jeśli czegoś nie zrobimy odbiorą nam życia. Szykuj się. Wyruszamy na spotkanie z dawną królową.
Tego samego popołudnia panowała wrzawa. Lwiątka nie wiedziały co się dzieje, póki nie wybiegły przed Lwią Skałę. Samców akurat nie było w stadzie. Lwice warczały na coś, co same okrążały. W środku stały Eclipse i Kiara... i ktoś jeszcze. Leah przytrzymywała Idię przed atakiem. Chaka, Shani i Amara przecisnęli się pomiędzy łapami lwic i ujrzały Khariego. Siostry stanęły za kuzynem, który je osłonił. Brązowy tylko krótko spojrzał na nie beznamiętnym wzrokiem i znów skupił swoją uwagę na Kiarze.
- Wiec jak dawna królowo? Przyjmiesz moją propozycję?
- Kiaro, nie rób tego. Sawa by się nie zgodził. Nie ufaj mu.
- Droga Eclipse spokojnie - Szepnęła królowej na ucho - Khari, decyzja o przebaczeniu należy do mojego syna. Skoro tak bardzo ci zależy to pójdę z tobą.
Starej lwicy nie dało się zatrzymać. Eclipse krzyczała jeszcze i kazała się wynosić wyrzutkowi. Leah i Idia także. Starsza siostra uznała, ze matka oszalała. Bała sie o nią. Stara królowa odwróciła się ostatni raz do stada i uśmiechnęła się. Lwice rozeszły się. Leah podeszła do lwiątek.
- Mamo, co się stało? Czemu babcia poszła z Kharim?
- Khari przyszedł i zażądał rozmowy z babcią. Powiedział, ze pragnie wybaczenia, za to co robił. Tłumaczył się tym, ze chce odzyskać syna i wrócić na Lwią Ziemię.
- Jak chce to niech sobie bierze Bahatiego z powrotem! - Krzyknął Chaka - A na Laią Skałę niech nie wraca. Czy nie miał zostać zabity, jak znów się tutaj pojawi!?
- Chaka! Wyrok wydaje król! Widzisz go gdzieś tutaj? Razem z twoim ojcem ruszyli na patrol. Miejmy nadzieję, ze nic się nie stanie.
Późnym czasem samce wrócili do jaskini, wszyscy zauważyli brak Kiary. Eclipse musiała powiedzieć mężowi o tym co się wydarzyło. Król wściekł się.
- Dlaczego nikt po mnie nie posłał?! Mama nigdzie by nie poszła, a Khari byłby martwy. Poza tym nadal nie wrócili. Niech wszystkie lwice wyruszą na poszukiwania, mam złe przeczucia. - Sawa zawołał do siebie syna. - Kiongozi, zostajecie sami, póki nie wróci ktoś dorosły ty pilnujesz przyjaciół i siostry. Nie wolno wam opuścić jaskini. Bądźcie ostrożni.
Z królową u boku władca wybiegł z jaskini, a zaraz za nim całe stado. Rozpierzchli się po całej sawannie.
Powrócili dopiero mocno po północy. Lwiątka i stado czekali Sawę, który jako jedyny się nie zjawił. Kopa chciał już zacząć szukać siostrzeńca, ale Vitani go powstrzymywała. Matki uspokajały lwiątka i odpoczywały po długich poszukiwaniach. Kiary nikt nie znalazł. Księżyc oświetlał wejście do groty, w której pojawił się cień. Do jaskini wolnym krokiem wkroczył Sawa z lwicą na grzbiecie. Wszyscy utkwili w nim wzrok. Byli pewni, ze Kiara żyje, ale Sawa zrzucił ciało bezwładnej lwicy na ziemie i rozległ się głuchy huk połączony z dźwiękiem wody. Ciało było mokre, tak samo jak władca. Lwice przytuliły lwiątka.
- Znalazłem ją... na dnie jeziora. - Padł bez sił na ziemię i stracił przytomność.
Super jak zawsze! To tego momentu byłam pewna, że przewodników wybiera los, a nie oni sami. Wielka szkoda, że Kiara nie żyje. Zaprzaszam do siebie http://krollewsarafinaisarabi.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń*zapraszam
UsuńSuper rozdział coś przeczuwałam, że w tej notce Kiara umrze szkoda.:(
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział. Szkoda, że tak szybko się skończył, uwielbiam czytać twoje posty. I nareszcie zaczęło się coś dziać, mój ulubiony Khari wreszcie zadziałał. Fajnie by było gdyby jeszcze Bahati dołączył do swojego ojca, albo Khari wykorzystałby do swojego planu (jeżeli w ogóle jakiś ma) Chakę. Czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńI zapraszam do mnie.
Łoł, niezłe :) Fainie napisane. Kiara była głupia że poszła z Kharim, a pozatym ciekawe co on jeszcze planóje i co się wydarzy w przyszłości.
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział :D Biedna Kiara... ciekawe co się tam wydarzyło :( Czekam już na następną notkę :D
OdpowiedzUsuń(Ps. Zapraszam do mnie pojawił się pierwszy rozdział)
Na początku radocha, bo Kion zakochał się w Niszy !!! Jeeeeeeej ! A później tak mi szkoda Kiary... :( Nie ma szans żeby się jeszcze obudziła, w końcu jak leżała na dnie nie wiadomo ile czasu... Przynajmniej tak mi się wydaje. Ale pójdzie do Kovu i będą szczęśliwi :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział. Biedna Kiara, mam nadzieję, że jakimś cudem jednak przeżyła...
OdpowiedzUsuńPozdro
Super rozdział
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział??
OdpowiedzUsuń