Minął tydzień od śmierci Kiary. Żałoba takze mineła. Wszyscy powrócili do dawnego stylu życia. Khariego nikt nie widział od dłuższego czasu. Zemsty na nim pragnął w zasadzie każdy. Najbardziej jednak zależało na tym Chace i o dziwo Bahatiemu. Tych dwóch było największymi wrogami, ale wiele ich takze łączyło. To właśnie oni walczyli o miejsce najsilniejszego członka w Lwiej Gwardii. Nikt nie wiedział w zasadzie, dlaczego uczepili się siły, skoro pozostałe pozycje były równie ważne. Reszcie nie zależało na niczym konkretnym. Największy problem miał kiongozi, który szybko się przekonał, ze nie chce należeć do gwardii, ani być jej przywódcą. Nie potrafił pogodzić wszystkich obowiązków. W końcu dziadek Kovu radził mu, aby póki może cieszył się dzieciństwem. Chciał o tym porozmawiać z ojcem. Liczył na to, ze tego wieczora zastanie go samego na Lwiej Skale. Każdego dnia, gdy słońce zachodziło i wschodziło król siedział na czubku Lwiej Skały, czasem sam, a czasami z rodziną. Książę podbiegł do niego i usiadł obok. Król widząc syna uśmiechnał się i przytulił do niego.
- Jak ci minął dzień chłopcze?
- Spokojnie, nic się ciekawego nie działo.
- A jak sprawy zwiazane z Lwią Gwardią? Rafiki mówił, że wszyscy robią znaczne postępy, ale ty ominąłeś dwie ostatnie lekcje. Dlaczego?
- Właśnie o tym chciałem z tobą porozmawiać. Tato... ja nie chcę być przywódcą Lwiej Gwardii, w ogóle nie chcę do niej należeć.
Te słowa zdziwiły Sawę. Spojrzał zaskoczony na syna. Kiongozi wiedział, ze w tej chwili rozczarowuje ojca i należą mu się wyjaśnienia. Nie wiedział jak zacząć.
- Tato, jaki był dziadek Kovu? Opowiesz mi o nim? - Dziwna zmiana tematu. Ale król spełnił prośbę syna.
- Mój ojciec był niezwykłym lwem. Wspaniałym królem i ojcem. Niezwykle zasłużonym dla królestwa. Uczył mnie wszystkiego co wiem, niestety nie zdążył przekazać mi wszystkiego.
- Jak zginął?
- W pożarze. Ochronił mnie w tedy i całe stado. Sam nie zdołał się uratować. Zaraz po jego śmierci objąłem władzę. A właściwie dlaczego o niego pytasz?
- Wiesz, objawił mi się jako duch. Powiedział, że jest moim przewodnikiem. Nie poznałem go i dlatego się zdziwiłem, że mnie wybrał.
- Możesz to traktować jako wielki zaszczyt. Ale jak to się ma do Lwiej Gwardii?
- Powiedział, ze póki mogę musze się cieszyć dzieciństwem. Nie brać na siebie zbyt wiele i bawić się. Oczywiście nie zawalać obowiązków księcia.
- Hmmm... - Król zamknął oczy i zastanowił się chwilę - Duchy doskonale wiedzą co mówią. Skoro mój ojciec wypowiedział te słowa, to jestem w stanie zrozumieć twoją decyzję. Wiem też że to naprawdę wiele. Ale w tej właśnie chwili Lwia Gwardia straciła przywódcę. Kogo mam na twoje miejsce osadzić?
- Nie myślałem nad tym. Chociaż... mam pewien pomysł.
- Ja mam być przywódcą Lwiej Gwardii? Kiongozi, oszalałeś.
- Nie, zrozum. Tylko ty jesteś w stanie temu podołać. jesteśmy z jednej krwi. Ja jestem następcą tronu więc ty zostaniesz przywódcą gwardii.
- Raczej przywódczynią. - Ksieżniczka zmrużyła swoje zielone oczy z irytacją. - Bracie nie rozumiem. Tata powiedział, ze nie zgadza się na żadną lwicę w gwardii, a już na pewno nie jako przywódcę. Rozmawiałeś z nim?
- Tak. Ja zrezygnowałem. Nie chcę widzieć na tym stanowisku nikogo innego. Kiedyś mi za to podziekujesz siostro.
- Nie sądzę... - Ale Kiongozi jej już nie usłyszał bo pobiegł spotkać się z Niszą. Po drodze minął Hapanę, Zawadi, Amarę i Shani. Lwiczki powiedziały mu, że widziały Niszę i Nevadę nad wodopojem, a same poszły do Val.
- Co się stało twojemu bratu? Jest strasznie podekscytowany. - Zapytała zdziwiona Amara.
- Ponieważ właśnie przekazał mi władanie nad gwardią. Zrezygnował.
- Woah, masz ty kochana szczęście mają brata który o tobie myśli. Zazdroszczę, sama mogłabym należeć do Lwiej Gwardii. - Powiedziała dumnie Hapana - Pokazałabym tym wszystkim, zarozumiałym samcom, co lwica potrafi. Jak myślicie? Mogłabym być tą najodważniejszą. Niestety sądzę, ze nie pokonałabym lwa wiec siła odpada.
- Jak dla mnie możemy sie zamienić. Chcesz być przywódczynią, Hap?
- O nie, nie. Dowodzenie to nie moja bajka.
- Ehh, a ty Amara?
- Stanowcze nie, chcę być lwicą polującą.
- Shani?
- Chyba żartujesz... jestem ślepa.
- Musiałam zapytać. A może Zawadi?
- Nikt by mnie nie przyjął na to stanowisko. Kto chciałby zobaczyć córkę zdrajcy, mordercy i wyrzutka jako przywódcę? Nawet nie będę się starać. Widział ktoś mojego brata? Muszę z nim porozmawiać. Ubiega się o pozycję najodważniejszego i ciągle gdzieś znika sprawdzając swoją odwagę. Normalnie jakbym nie miała już brata.
- Chyba był z Bahatim w jaskini waszej mamy. - Powiedziała Shani, a wszyscy na nia spojrzeli. Ona to wyczuła. - No co? Nie widziałam ich, ale słyszałam jak rozmawiali.
Brązowa pobiegła we wskazana stronę. Weszła do jaskini gdzie Miujiza i Bahati lezeli i rozmawiali.
- Wow. Shani jest naprawdę dobra. Cześć Wam. Możemy porozmawiać? Jak Wam idzie w Lwiej Gwardii?
- Całkiem nieźle, ale Rafiki wciąż twierdzi, ze jestem zbyt wielkim tchórzem, nie potrafi też stwierdzić, kto jest najsilniejszy.
- Miujiza, minał tydzien, oczywiście ze to trochę potrwa. Mam do Was dwóch jedno zasadnicze pytanie. Ale proszę abyście utrzymali naszą rozmowę w sekrecie.
Lwiatka kiwnęły głowami.
- Ta cała Lwia Gwardia została stworzona przede wszystkim do walki z naszym ojcem. Ale... czy jak się juz spotkamy... będziemy w stanie stanąć przeciwko niemu? Boję się tego.
- Zawadi, on zabił naszą babcię.
- A mnie porzucił i wykorzystał. Jestem waszym przyrodnim bratem i czuję to samo co wy. Jestem Lwioziemcem i nie mam już rodziców. Wy mi zostaliście. A rodzina powinna trzymac się razem. ta prawdziwa rodzina, czyli wasza dwójka. Jeśli kiedyś staniemy do walki, Zawadi, gwarantuję, ze będziemy w stanie się przeciwstawić.
Słowa Bahatiego podniosły lwiczkę na duchu.
- Chciałabym go jednak jeszcze poznać, zanim to się stanie. Czegoś się dowiedzieć.
- Myślę, że można to załatwić, ale nie puszczę cię samej. Znam mojego ojca i potrafi doskonale manipulować innymi. Nie pozwolę, aby coś ci nagadał.
Tymczasem nad wodopojem Kiongozi rozglądał się za ukochaną i jej matką. Obie leżały na skale i rozmawiały i nie wyglądały na zadowolone. Książę nie chciał przeszkadzać, ale czuł, ze musi się dowiedzieć o co chodzi. Podszedł bliżej, a lwice natychmiast zamilkły i uśmiechneły się sztucznie.
- Dzień dobry książę.
- Dzień dobry Nevado, cześć Nisza. Czy nie przeszkadzam? Mogę przyjść później...
- Nie, nie, drogi książę. W zasadzie to my musimy z tobą porozmawiać. - Zaczęła Nevada. - Czuję się już znacznie lepiej i postanowiłam, ze nadszedł czas, aby wrócić do domu. Nisza powiedziała mi o Was i wiem, ze jest to pewien problem, ale... nie mogę zostawić tutaj córki. Jej ojciec o niczym nie wie, z pewnością bardzo się o Nas martwi. Jeśli wrócę bez niej, nie będzie zachwycony.
Kiongoziego zabolało serce. Spojrzał na ukochaną, która miała spuszczony wzrok. Ich zwiazek był niezobowiązujący, ale nie chcieli się opuszczać nawzajem. Jedna opcja: Nisza kiedyś powróci, druga opcja: Zapomną o sobie i rozstanie przestanie boleć.
- Zaczekajcie jeszcze trochę. Proszę, dwa tygodnie.
- Mamo, musimy się z tym pogodzić. Dwa tygodnie to niewiele. też chcę zobaczyć tatę i wrócić do domu, ale tak ciężko mi odchodzić. Miodowa lwica chwile się zastanawiała, była zmartwiona, ale zgodziła się na ten czas. Lwica wróciła na Lwią Skałę, a lwiatka zostały same.
- Chciałbyś, abym wróciła jak dorosnę?
- No jasne, w moim stadzie zawsze będzie dla ciebie miejsce.
- Aaa, czy u twojego boku także? - Kiongozi przełknął ślinę
- Oczywiście. będę czekał.
Cóż innego mógł jej powiedzieć? Nie wiedział co będzie w przyszłości, ale póki co, nie chciał psuć tej chwili.
sobota, 26 grudnia 2015
niedziela, 20 grudnia 2015
#55 Plany
Po pierwsze ogłaszam wielki powrót bloga. Trzeba go doprowadzić do końca. A ja znów mam wenę.Długo nie pisałam i straciłam czytelników. Wierzę, ze powrócą. Dlatego kto czyta niech rozgłasza, też będę to robiła. I cały czas przypominam, że możecie składać zamówienia na krótkie posty waszego własnego pomysłu. Zasady zgłaszania postu w zakładce "zamówienia". W tym rozdziale troche zamulam, ale zawsze musi być taki nudny moment. Zabawa dopiero się rozkręca.
Król ocknął się dopiero następnego rana. Leżał w jaskini na podwyższeniu zarezerwowanym wyłącznie dla niego i Eclipse wraz z ich dziećmi. Rafiki stwierdził, ze to utrata tlenu i woda w płucach osłabiła go na tyle, ze stracił przytomność. Ciało Kiary zabrał Rafiki, który czekła z pogrzebem na przebudzenie Sawy. Val i Kiongozi opłakali babcię i w zdenerwowaniu czekali na przebudzenie ojca. Następca nie miał siły, aby bawić się, zastępować ojca, a tym bardziej na to, aby walczyć z kuzynem, pomimo że miał ku temu powody. Od kiedy ujrzał babcię Kiarę martwą chodził wściekły. Wiedział, że to Khari ja zabił. Wiedział, ze to się stanie. Kochał babcię i w złości obwiniał wszystkich za jej śmierć. W szczególności króla i kuzyna, których nie było, kiedy lwica odeszła z wyrzutkiem. Dawał to głęboko to zrozumienia księciu. Biały nie zwracał na niego uwagi.
Rafiki zajął się królem kiedy ten się ocknął. Prosił jednak by go zostawiono w spokoju. Królowa wraz z siostrami króla i Wazi wyszły nad wodopój razem z dziećmi. Lwiątka zajęły się sobą, a ich matki rozmawiały. Królowa pocieszała siostry.
- Jutro odbędzie się pogrzeb Kiary. Wiem, ze jest to dla Was bardzo bolesna strata. Dla nas wszystkich...
Idia nie słuchała. Patrzyła zatroskanym wzrokiem na dzieci. Khari znowu ją zranił. Królowa nadal mówiła, ale Idia przerwała jej.
- Ostatni raz Khari zadał mi cios. Nie pozwolę nigdy więcej, aby zabił kogoś jeszcze. Kiedy tylko Sawa dojdzie do siebie porozmawiam z nim o sprawie. Mam prawo żądać wyroku na tym zdrajcy. Chcę by zginął!
Lwicy zaczęły lecieć łzy do oczu, jej zęby były zaciśnięte z żalu i złości. Bardziej opanowała Leah otarła się o siostrę , ale równie zdeterminowanym wzrokiem spojrzała na królową.
- Ja także pragnę pozbycia się Khariego. Wygnanie to za mało. Nie wiem czy to on zabił naszą matkę, ale to była ostatnia osoba, która była z mamą. Zaczynam się bać o lwiątka. Kto będzie następny?
- Boję się o Bahatiego. - Wtrąciła sie Wazi - Teraz nie tylko lwiatka, ale także reszta stada może go znienawidzić. W kńcu jest jego synem. Staram się go wychować po swojemu. Ale co będzie, jeśli mi sie nie uda?
- Nie martw się o niego. Nie jest swoim ojcem. - zaczęła królowa - Będzie z niego porzadny lew. Ale ja też się boje Khariego. jeśli wpadnie na pomysł założenia własnego stada możemy mieć poważne kłopoty. Nie wiem czy chce odzyskać syna, czy pragnie jedynie zemsty.
Pogrzeb dawnej królowej odbył się o zachodzie słońca. Tak jak kiedyś ciało Kovu tak i jej spłonęło. Całe stado siedziało dookoła wielkiego ogniska. Sawa nie odezwał się słowem do nikogo od momentu gdy się obudził. Królowa zatroskana siedziała razem z dziećmi u jego boku i co jakiś czas zerkała na niego. miał wzrok zacięty i nie wiadomo było o czym myśli. Jego wyraz nie pokazywał żadnych emocji. Wszyscy wyczekiwali jakiegokolwiek rozkazu lub dekretu, ale on milczał.
Następnego ranka wezwał całe stado przed grotę. usiadł pośrodku i zaczął.
- Po pierwsze pragnę Was przeprosić za swoje wczorajsze zachowanie. Śmierć mojej matki mną wstrząsnęła, ale nie był to powód który dostatecznie może mnie usprawiedliwić. Boicie się swoje życie i swoje dzieci. Rozumiem Was. Ja także się boję. Khari przekroczył wszelkie granice. Żeby nas pokonać potrzebuje stada. Jestem pewien, ze on to wie i szykuje się do utworzenia go. My natomiast potrzebujemy strażników. Dlatego też poprosiłem o pomoc dawnych władców aby pomogli mi coś wymyślić. Otrzymałem odpowiedź od Rafikiego. Jest tylko jedna opcja, która może nas uratować. Ocalić Lwią Ziemię. Do momentu, aż Khari znów zaatakuje wszystko lwiątka dorosną, na tyle, aby mogły walczyć. Z szacunku do nich i naszych przodków postanowiłem skorzystać z ich pomocy i utworzyć Lwią Gwardię. Potrzebuję pięciu członków, którzy będą ją tworzyć. To zadanie dla naszych dzieci. Ale tylko samców. - Ostatnie zdanie wypowiedział twardo i znacząco spojrzał na lwiczki. - Nie chcę, aby jakakolwiek lwica była narażona. W Lwiej Gwardii potrzebny jest najsilniejszy, najodważniejszy, najszybszy, posiadający sokoli wzrok i przywódca. Kiongozi, ty jako następca tronu zostaniesz przywódcą Lwiej Gwardii do czasu gdy obejmiesz władzę. Miujiza, Chaka, Asani, a także ty Bahati zostaniecie członkami Lwiej Gwardii. Rafiki pomoże Wam odkryć wasze zdolności i je poprawić. Jesteście nadzieją bezpieczeństwa Lwiej Ziemi. Pamiętajcie, ze to nie będzie zabawa.
Lwiątka zostały same na Lwiej Skale. Podekscytowane decyzją ojca musiały omówić sprawę.
- Chodźmy jutro do Rafikiego, on na pewno powie nam coś więcej. - Stwierdziła Valentine
- Szkoda tylko, ze król zabronił nam lwicom udziału. Rozumiem, ze to poważna sprawa, ale rola lwicy nie zalicza sie jedynie do polowania. - Stwierdziła oburzona Hapana.
- Ja tam się cieszę. Nie chciałabym się w to mieszać - Odpowiedziała Amara.
- Nie martw się Hap, jak tylko zostanę królem twoja pozycja będzie bardziej znacząca. - Obiecał Kiongozi. Jego kuzyn natomiast znów siedział naburmuszony. Bahati miał dość jego wiecznych fochów. Nie chciał zaczynać tematu ale musiał zapytać.
- A ty Chaka, co myślisz? Nie cieszysz się, ze masz zapewnioną pozycję w czyms tak waznym jak Lwia Gwardia?
- Zasługuję na nią bardziej od ciebie wypłoszu. - Ryknął na brązowego. - Po tym co się stało, ty powinieneś stąd zniknąć na dobre. No cóż, Kiongozi gratuluję nowej pozycji. Jak zawsze jesteś liderem.
Chaka zwrócił sie do kuzyna z kpiną na co ten odpowiedział warknięciem. Nisza postanowiła bronić skrycie ukochanego.
- Nikogo to nie dziwi Chaka! Kiongozi będzie kiedyś królem, więc nie moze być na niskiej pozycji w czymś tak ważnym. Tylko ty jeden masz z tym problem. Powinieneś pogodzić się z tym, ze Kion będzie miał nad tobą władzę.
- Nisza ma rację kuzynie. id tak przy okazji odwal się wreszcie od Bahatiego. Jest teraz moim bratem, naszym przyjacielem. Nie miał nic wspólnego ze śmiercią babci Kiary.
Chaka uspokoił się, nie zamierzał okazywać, że jest urażony. Aby załagodzić konflikt zaproponował berka, na którego wszysyc chętnie się zgodzili. Byla to dobra okazja aby pokazać który z nich jest najszybszy.
Kiongozi zatrzymał łapą Niszę. Chciał z nią w samotności porozmawiać. Po cichu opuścili przyjaciół niezauważeni.
- Dzięki Nisza. Dlaczego powiedziałaś na mnie Kion?
- Bo to skrót od twojego imienia. I ładnie brzmi.
- Nikt tak wcześniej do mnie nie mówił.
- Najwidoczniej wszyscy traktują cię strasznie poważnie. Dlatego nie rozczulają się nad twoim imieniem.
- Masz rację. Ty jesteś inna niż wszyscy. Dziękuję. Ehh, wiesz Nisza. Muszę ci się do czegoś przyznać. - Kiongozi długo myślał co powiedzieć lwiczce, która siedziała przed nim i uśmiechała się najpiękniejszym uśmiechem, jaki w życiu widział. Jej wzrok go hipnotyzował.Tak to było to. - Masz piękne oczy.
-Kion, ja...
- Nie, naprawdę! Są śliczne. Nigdy nie widziałem takich złoto-pomarańczowych oczu u lwa. Jesteś wyjątkowa, inna. Piękna.
Kiongozi zdawał sobie sprawę, z tego, ze Nisza w ońcu odejdzie ze stada i jest to zaledwie młodzieńcza miłość. Ale musiał jej to powiedzieć. Nie wiedział, czy ją kochał, ale podobała mu się i chciał, aby była jego partnerką. Przynajmniej na razie. Lwiatka przytuliły się i nieoficjalnie zostali parą. Wiedzieli bowiem, ze to nie będzie trwało wiecznie.
Król ocknął się dopiero następnego rana. Leżał w jaskini na podwyższeniu zarezerwowanym wyłącznie dla niego i Eclipse wraz z ich dziećmi. Rafiki stwierdził, ze to utrata tlenu i woda w płucach osłabiła go na tyle, ze stracił przytomność. Ciało Kiary zabrał Rafiki, który czekła z pogrzebem na przebudzenie Sawy. Val i Kiongozi opłakali babcię i w zdenerwowaniu czekali na przebudzenie ojca. Następca nie miał siły, aby bawić się, zastępować ojca, a tym bardziej na to, aby walczyć z kuzynem, pomimo że miał ku temu powody. Od kiedy ujrzał babcię Kiarę martwą chodził wściekły. Wiedział, że to Khari ja zabił. Wiedział, ze to się stanie. Kochał babcię i w złości obwiniał wszystkich za jej śmierć. W szczególności króla i kuzyna, których nie było, kiedy lwica odeszła z wyrzutkiem. Dawał to głęboko to zrozumienia księciu. Biały nie zwracał na niego uwagi.
Rafiki zajął się królem kiedy ten się ocknął. Prosił jednak by go zostawiono w spokoju. Królowa wraz z siostrami króla i Wazi wyszły nad wodopój razem z dziećmi. Lwiątka zajęły się sobą, a ich matki rozmawiały. Królowa pocieszała siostry.
- Jutro odbędzie się pogrzeb Kiary. Wiem, ze jest to dla Was bardzo bolesna strata. Dla nas wszystkich...
Idia nie słuchała. Patrzyła zatroskanym wzrokiem na dzieci. Khari znowu ją zranił. Królowa nadal mówiła, ale Idia przerwała jej.
- Ostatni raz Khari zadał mi cios. Nie pozwolę nigdy więcej, aby zabił kogoś jeszcze. Kiedy tylko Sawa dojdzie do siebie porozmawiam z nim o sprawie. Mam prawo żądać wyroku na tym zdrajcy. Chcę by zginął!
Lwicy zaczęły lecieć łzy do oczu, jej zęby były zaciśnięte z żalu i złości. Bardziej opanowała Leah otarła się o siostrę , ale równie zdeterminowanym wzrokiem spojrzała na królową.
- Ja także pragnę pozbycia się Khariego. Wygnanie to za mało. Nie wiem czy to on zabił naszą matkę, ale to była ostatnia osoba, która była z mamą. Zaczynam się bać o lwiątka. Kto będzie następny?
- Boję się o Bahatiego. - Wtrąciła sie Wazi - Teraz nie tylko lwiatka, ale także reszta stada może go znienawidzić. W kńcu jest jego synem. Staram się go wychować po swojemu. Ale co będzie, jeśli mi sie nie uda?
- Nie martw się o niego. Nie jest swoim ojcem. - zaczęła królowa - Będzie z niego porzadny lew. Ale ja też się boje Khariego. jeśli wpadnie na pomysł założenia własnego stada możemy mieć poważne kłopoty. Nie wiem czy chce odzyskać syna, czy pragnie jedynie zemsty.
Pogrzeb dawnej królowej odbył się o zachodzie słońca. Tak jak kiedyś ciało Kovu tak i jej spłonęło. Całe stado siedziało dookoła wielkiego ogniska. Sawa nie odezwał się słowem do nikogo od momentu gdy się obudził. Królowa zatroskana siedziała razem z dziećmi u jego boku i co jakiś czas zerkała na niego. miał wzrok zacięty i nie wiadomo było o czym myśli. Jego wyraz nie pokazywał żadnych emocji. Wszyscy wyczekiwali jakiegokolwiek rozkazu lub dekretu, ale on milczał.
Następnego ranka wezwał całe stado przed grotę. usiadł pośrodku i zaczął.
- Po pierwsze pragnę Was przeprosić za swoje wczorajsze zachowanie. Śmierć mojej matki mną wstrząsnęła, ale nie był to powód który dostatecznie może mnie usprawiedliwić. Boicie się swoje życie i swoje dzieci. Rozumiem Was. Ja także się boję. Khari przekroczył wszelkie granice. Żeby nas pokonać potrzebuje stada. Jestem pewien, ze on to wie i szykuje się do utworzenia go. My natomiast potrzebujemy strażników. Dlatego też poprosiłem o pomoc dawnych władców aby pomogli mi coś wymyślić. Otrzymałem odpowiedź od Rafikiego. Jest tylko jedna opcja, która może nas uratować. Ocalić Lwią Ziemię. Do momentu, aż Khari znów zaatakuje wszystko lwiątka dorosną, na tyle, aby mogły walczyć. Z szacunku do nich i naszych przodków postanowiłem skorzystać z ich pomocy i utworzyć Lwią Gwardię. Potrzebuję pięciu członków, którzy będą ją tworzyć. To zadanie dla naszych dzieci. Ale tylko samców. - Ostatnie zdanie wypowiedział twardo i znacząco spojrzał na lwiczki. - Nie chcę, aby jakakolwiek lwica była narażona. W Lwiej Gwardii potrzebny jest najsilniejszy, najodważniejszy, najszybszy, posiadający sokoli wzrok i przywódca. Kiongozi, ty jako następca tronu zostaniesz przywódcą Lwiej Gwardii do czasu gdy obejmiesz władzę. Miujiza, Chaka, Asani, a także ty Bahati zostaniecie członkami Lwiej Gwardii. Rafiki pomoże Wam odkryć wasze zdolności i je poprawić. Jesteście nadzieją bezpieczeństwa Lwiej Ziemi. Pamiętajcie, ze to nie będzie zabawa.
Lwiątka zostały same na Lwiej Skale. Podekscytowane decyzją ojca musiały omówić sprawę.
- Chodźmy jutro do Rafikiego, on na pewno powie nam coś więcej. - Stwierdziła Valentine
- Szkoda tylko, ze król zabronił nam lwicom udziału. Rozumiem, ze to poważna sprawa, ale rola lwicy nie zalicza sie jedynie do polowania. - Stwierdziła oburzona Hapana.
- Ja tam się cieszę. Nie chciałabym się w to mieszać - Odpowiedziała Amara.
- Nie martw się Hap, jak tylko zostanę królem twoja pozycja będzie bardziej znacząca. - Obiecał Kiongozi. Jego kuzyn natomiast znów siedział naburmuszony. Bahati miał dość jego wiecznych fochów. Nie chciał zaczynać tematu ale musiał zapytać.
- A ty Chaka, co myślisz? Nie cieszysz się, ze masz zapewnioną pozycję w czyms tak waznym jak Lwia Gwardia?
- Zasługuję na nią bardziej od ciebie wypłoszu. - Ryknął na brązowego. - Po tym co się stało, ty powinieneś stąd zniknąć na dobre. No cóż, Kiongozi gratuluję nowej pozycji. Jak zawsze jesteś liderem.
Chaka zwrócił sie do kuzyna z kpiną na co ten odpowiedział warknięciem. Nisza postanowiła bronić skrycie ukochanego.
- Nikogo to nie dziwi Chaka! Kiongozi będzie kiedyś królem, więc nie moze być na niskiej pozycji w czymś tak ważnym. Tylko ty jeden masz z tym problem. Powinieneś pogodzić się z tym, ze Kion będzie miał nad tobą władzę.
- Nisza ma rację kuzynie. id tak przy okazji odwal się wreszcie od Bahatiego. Jest teraz moim bratem, naszym przyjacielem. Nie miał nic wspólnego ze śmiercią babci Kiary.
Chaka uspokoił się, nie zamierzał okazywać, że jest urażony. Aby załagodzić konflikt zaproponował berka, na którego wszysyc chętnie się zgodzili. Byla to dobra okazja aby pokazać który z nich jest najszybszy.
Kiongozi zatrzymał łapą Niszę. Chciał z nią w samotności porozmawiać. Po cichu opuścili przyjaciół niezauważeni.
- Dzięki Nisza. Dlaczego powiedziałaś na mnie Kion?
- Bo to skrót od twojego imienia. I ładnie brzmi.
- Nikt tak wcześniej do mnie nie mówił.
- Najwidoczniej wszyscy traktują cię strasznie poważnie. Dlatego nie rozczulają się nad twoim imieniem.
- Masz rację. Ty jesteś inna niż wszyscy. Dziękuję. Ehh, wiesz Nisza. Muszę ci się do czegoś przyznać. - Kiongozi długo myślał co powiedzieć lwiczce, która siedziała przed nim i uśmiechała się najpiękniejszym uśmiechem, jaki w życiu widział. Jej wzrok go hipnotyzował.Tak to było to. - Masz piękne oczy.
-Kion, ja...
- Nie, naprawdę! Są śliczne. Nigdy nie widziałem takich złoto-pomarańczowych oczu u lwa. Jesteś wyjątkowa, inna. Piękna.
Kiongozi zdawał sobie sprawę, z tego, ze Nisza w ońcu odejdzie ze stada i jest to zaledwie młodzieńcza miłość. Ale musiał jej to powiedzieć. Nie wiedział, czy ją kochał, ale podobała mu się i chciał, aby była jego partnerką. Przynajmniej na razie. Lwiatka przytuliły się i nieoficjalnie zostali parą. Wiedzieli bowiem, ze to nie będzie trwało wiecznie.
piątek, 4 grudnia 2015
#54 Znów na ziemi
Rafiki siedział na swoim baobabie od rana i rozmawiał z duchami przodków. Kiedyś wciąż rozmawiał z wielkim Mufasą, potem przez krótki okres z Simbą, a teraz z Kovu. Duch dawnego króla ukazał się Rafikiemu i usiadł przed nim samym na rozrosłym pniu drzewa.
- Witaj Kovu.
- Rafiki, miło cię widzieć. Czy coś się stało, ze mnie przywołujesz?
- Chciałem cię prosić jako dawnego władcę, abyś miał na oku Lwioziemców. Martwię się. Dziwne rzeczy się dzieją.
- Achh, Rafiki. Widziałem sytuację mojej rodziny z góry. Niestety, ale nic już nie będzie takie jak dawniej. Lwiątka, które raz zakosztowały wrogości do siebie, nigdy już się nie zrozumieją do końca.
- Proszę, miej ich w swojej opiece.
- Zrobię co w mojej mocy. Postaram się uprzedzić moich bliskich. Muszę uważać głównie na Kiongoziego i Chakę. Doprowadzą do wielu kłopotów. Ostrzeż ich Rafiki. Proszę.
Kovu opuścił Mandryla. Nim jednak wrócił w niebiosa ukazał się na Lwiej Skale. Usiadł na swoim dawnym tronie. Pamietał jak go otrzymał od Simby. Jak zaczęły się władania jego i Kiary. Odwócił się i spojrzał w głąb groty. Pragnał znowu zobaczyć swoją ukochaną. Stara lwica spała, oddychając ciężko. Duch zbliżył się do niej. Chciał jej dotknąć. Przytulić. Położył się u jej boku na krótką chwilę. Potem zaczął rozglądać się po pozostałych. Dostrzegł swoją siostrę, Kopę i wiedział, ze za niedługi czas takze oni dołączą do niego. Miał nadzieję, że stare lwy za życia nie doczekają tych wszystkich trosk które czekają Lwią Ziemię. Po chwili Kovu znów znalazł się na zewnątrz. Pod Lwią Skałą dostrzegł Kiongoziego. Książę siedział zamyślony na kamieniu oświetlony blaskiem ksieżyca. Duch usiadł obok niego, a następca nawet go nie zauważył. Poczuł jedynie chłód i delikatny podmuch. Duchy same wybierają czyimi chcą być przewodnikami. Kovu myślał od samego początku o swoim wnuku. Z początku sądził, ze jest jeszcze zbyt wcześnie by się ujawnić, ale teraz była idealna pora. Wiatr zawiał i białe lwiatko musiało zamknać lekko oczy. Dopiero o chwili poczuł czyjąś obecność. Spojrzał w bok i odskoczył gwałtownie widząc ducha.
- Haha, spokojnie chłopcze. Jesteś strasznie nerwowy. - Kiongozi zawarczał i lekko się najeżył. - Hejże... czy tak się wita własnego dziadka?
- Mój dziadek nie żyje! Kim jesteś?
- Zmarłym. Duchem dawnego władcy, ojcem twego ojca, czyli jestem twoim dziadkiem Kovu.
Lwiątko opanowało się ale było zaskoczone obecnością ducha. Zawsze chciał poznać brązowego króla. Tyle mu o nim opowiadano.
- Co tutaj robisz?
- Jestem twoim opiekunem. Sam cie sobie wybrałem.
- Dlaczego?
- Ponieważ uznałem to za potrzebne. - Kovu spoważniał. - Widzisz chłopcze, ojciec dał ci ostatnio dobrą radę o tym jak traktować poddanych. Na Lwiej Ziemi dzieją się dziwne rzeczy. I niebezpieczne. Jako duch znam przyszłość, której nie mogę zdradzić. Powiem ci tylko tyle, że musisz uważać na Lwią Ziemię. Twój ojciec robi to d dawna, a ty musisz się tego nauczyć. Pamiętaj, ze w trudnych chwilach musisz mieć przyjaciół blisko siebie.
-Co mam robić?
- Na razie nic. Ciesz się młodością, baw się, spróbuj poukładać relacje z kuzynem. Nadejdzie czas, ze zaczniesz bronić Lwiej Ziemi. Na razie, zostaw to ojcu.
Kovu zniknął tak samo szybko jak się pojawił. Zaczynało świtać więc książę pobiegł do siostry i o wszystkim jej opowiedział. Rodzeństwo wyszło na poranny spacer.
- Jak myślisz, o co chodziło dziadkowi?
- Nie wiem - zaczął zrezygnowany - moze coś z Bahatim, albo Kharim? Przez chwilę nawet myślałem o Nevadzie i Niszy. Ale zaraz mi przeszło.
- Hmm, braciszku, a może ty się zakochałeś? Cały czas gadasz o niej.
Biały lwiak się zarumienił. Próbował zaprzeczyć. Ale nie mógł się odezwać.
- Nikomu nie mów. Niszy też.
- Nie martw się starszy bracie. Nie jestem kablem. A może chodzi o Chakę? Wszyscy w stadzie wiedzą, że marnie jest między wami.
- Nie... to prywatne sprawy. Ale nie ma co się martwić na razie. Dziadek zabronił mi się mieszać.
- Więc na rozluźnienie ścigajmy się na Lwią Skałę.
Rodzeństwo biegło do domu nie wiedząc, że są obserwowani. Lisa i Khari stały na skale i czekali, aż rodzeństwo znacznie się oddali. Brązowemu lwu piana leciała z pyska ze złości.
- Khari... opanuj się.
-Jak!? To zaszło już za daleko. Odebrali mi dom, później syna... jeśli czegoś nie zrobimy odbiorą nam życia. Szykuj się. Wyruszamy na spotkanie z dawną królową.
Tego samego popołudnia panowała wrzawa. Lwiątka nie wiedziały co się dzieje, póki nie wybiegły przed Lwią Skałę. Samców akurat nie było w stadzie. Lwice warczały na coś, co same okrążały. W środku stały Eclipse i Kiara... i ktoś jeszcze. Leah przytrzymywała Idię przed atakiem. Chaka, Shani i Amara przecisnęli się pomiędzy łapami lwic i ujrzały Khariego. Siostry stanęły za kuzynem, który je osłonił. Brązowy tylko krótko spojrzał na nie beznamiętnym wzrokiem i znów skupił swoją uwagę na Kiarze.
- Wiec jak dawna królowo? Przyjmiesz moją propozycję?
- Kiaro, nie rób tego. Sawa by się nie zgodził. Nie ufaj mu.
- Droga Eclipse spokojnie - Szepnęła królowej na ucho - Khari, decyzja o przebaczeniu należy do mojego syna. Skoro tak bardzo ci zależy to pójdę z tobą.
Starej lwicy nie dało się zatrzymać. Eclipse krzyczała jeszcze i kazała się wynosić wyrzutkowi. Leah i Idia także. Starsza siostra uznała, ze matka oszalała. Bała sie o nią. Stara królowa odwróciła się ostatni raz do stada i uśmiechnęła się. Lwice rozeszły się. Leah podeszła do lwiątek.
- Mamo, co się stało? Czemu babcia poszła z Kharim?
- Khari przyszedł i zażądał rozmowy z babcią. Powiedział, ze pragnie wybaczenia, za to co robił. Tłumaczył się tym, ze chce odzyskać syna i wrócić na Lwią Ziemię.
- Jak chce to niech sobie bierze Bahatiego z powrotem! - Krzyknął Chaka - A na Laią Skałę niech nie wraca. Czy nie miał zostać zabity, jak znów się tutaj pojawi!?
- Chaka! Wyrok wydaje król! Widzisz go gdzieś tutaj? Razem z twoim ojcem ruszyli na patrol. Miejmy nadzieję, ze nic się nie stanie.
Późnym czasem samce wrócili do jaskini, wszyscy zauważyli brak Kiary. Eclipse musiała powiedzieć mężowi o tym co się wydarzyło. Król wściekł się.
- Dlaczego nikt po mnie nie posłał?! Mama nigdzie by nie poszła, a Khari byłby martwy. Poza tym nadal nie wrócili. Niech wszystkie lwice wyruszą na poszukiwania, mam złe przeczucia. - Sawa zawołał do siebie syna. - Kiongozi, zostajecie sami, póki nie wróci ktoś dorosły ty pilnujesz przyjaciół i siostry. Nie wolno wam opuścić jaskini. Bądźcie ostrożni.
Z królową u boku władca wybiegł z jaskini, a zaraz za nim całe stado. Rozpierzchli się po całej sawannie.
Powrócili dopiero mocno po północy. Lwiątka i stado czekali Sawę, który jako jedyny się nie zjawił. Kopa chciał już zacząć szukać siostrzeńca, ale Vitani go powstrzymywała. Matki uspokajały lwiątka i odpoczywały po długich poszukiwaniach. Kiary nikt nie znalazł. Księżyc oświetlał wejście do groty, w której pojawił się cień. Do jaskini wolnym krokiem wkroczył Sawa z lwicą na grzbiecie. Wszyscy utkwili w nim wzrok. Byli pewni, ze Kiara żyje, ale Sawa zrzucił ciało bezwładnej lwicy na ziemie i rozległ się głuchy huk połączony z dźwiękiem wody. Ciało było mokre, tak samo jak władca. Lwice przytuliły lwiątka.
- Znalazłem ją... na dnie jeziora. - Padł bez sił na ziemię i stracił przytomność.
- Witaj Kovu.
- Rafiki, miło cię widzieć. Czy coś się stało, ze mnie przywołujesz?
- Chciałem cię prosić jako dawnego władcę, abyś miał na oku Lwioziemców. Martwię się. Dziwne rzeczy się dzieją.
- Achh, Rafiki. Widziałem sytuację mojej rodziny z góry. Niestety, ale nic już nie będzie takie jak dawniej. Lwiątka, które raz zakosztowały wrogości do siebie, nigdy już się nie zrozumieją do końca.
- Proszę, miej ich w swojej opiece.
- Zrobię co w mojej mocy. Postaram się uprzedzić moich bliskich. Muszę uważać głównie na Kiongoziego i Chakę. Doprowadzą do wielu kłopotów. Ostrzeż ich Rafiki. Proszę.
Kovu opuścił Mandryla. Nim jednak wrócił w niebiosa ukazał się na Lwiej Skale. Usiadł na swoim dawnym tronie. Pamietał jak go otrzymał od Simby. Jak zaczęły się władania jego i Kiary. Odwócił się i spojrzał w głąb groty. Pragnał znowu zobaczyć swoją ukochaną. Stara lwica spała, oddychając ciężko. Duch zbliżył się do niej. Chciał jej dotknąć. Przytulić. Położył się u jej boku na krótką chwilę. Potem zaczął rozglądać się po pozostałych. Dostrzegł swoją siostrę, Kopę i wiedział, ze za niedługi czas takze oni dołączą do niego. Miał nadzieję, że stare lwy za życia nie doczekają tych wszystkich trosk które czekają Lwią Ziemię. Po chwili Kovu znów znalazł się na zewnątrz. Pod Lwią Skałą dostrzegł Kiongoziego. Książę siedział zamyślony na kamieniu oświetlony blaskiem ksieżyca. Duch usiadł obok niego, a następca nawet go nie zauważył. Poczuł jedynie chłód i delikatny podmuch. Duchy same wybierają czyimi chcą być przewodnikami. Kovu myślał od samego początku o swoim wnuku. Z początku sądził, ze jest jeszcze zbyt wcześnie by się ujawnić, ale teraz była idealna pora. Wiatr zawiał i białe lwiatko musiało zamknać lekko oczy. Dopiero o chwili poczuł czyjąś obecność. Spojrzał w bok i odskoczył gwałtownie widząc ducha.
- Haha, spokojnie chłopcze. Jesteś strasznie nerwowy. - Kiongozi zawarczał i lekko się najeżył. - Hejże... czy tak się wita własnego dziadka?
- Mój dziadek nie żyje! Kim jesteś?
- Zmarłym. Duchem dawnego władcy, ojcem twego ojca, czyli jestem twoim dziadkiem Kovu.
Lwiątko opanowało się ale było zaskoczone obecnością ducha. Zawsze chciał poznać brązowego króla. Tyle mu o nim opowiadano.
- Co tutaj robisz?
- Jestem twoim opiekunem. Sam cie sobie wybrałem.
- Dlaczego?
- Ponieważ uznałem to za potrzebne. - Kovu spoważniał. - Widzisz chłopcze, ojciec dał ci ostatnio dobrą radę o tym jak traktować poddanych. Na Lwiej Ziemi dzieją się dziwne rzeczy. I niebezpieczne. Jako duch znam przyszłość, której nie mogę zdradzić. Powiem ci tylko tyle, że musisz uważać na Lwią Ziemię. Twój ojciec robi to d dawna, a ty musisz się tego nauczyć. Pamiętaj, ze w trudnych chwilach musisz mieć przyjaciół blisko siebie.
-Co mam robić?
- Na razie nic. Ciesz się młodością, baw się, spróbuj poukładać relacje z kuzynem. Nadejdzie czas, ze zaczniesz bronić Lwiej Ziemi. Na razie, zostaw to ojcu.
Kovu zniknął tak samo szybko jak się pojawił. Zaczynało świtać więc książę pobiegł do siostry i o wszystkim jej opowiedział. Rodzeństwo wyszło na poranny spacer.
- Jak myślisz, o co chodziło dziadkowi?
- Nie wiem - zaczął zrezygnowany - moze coś z Bahatim, albo Kharim? Przez chwilę nawet myślałem o Nevadzie i Niszy. Ale zaraz mi przeszło.
- Hmm, braciszku, a może ty się zakochałeś? Cały czas gadasz o niej.
Biały lwiak się zarumienił. Próbował zaprzeczyć. Ale nie mógł się odezwać.
- Nikomu nie mów. Niszy też.
- Nie martw się starszy bracie. Nie jestem kablem. A może chodzi o Chakę? Wszyscy w stadzie wiedzą, że marnie jest między wami.
- Nie... to prywatne sprawy. Ale nie ma co się martwić na razie. Dziadek zabronił mi się mieszać.
- Więc na rozluźnienie ścigajmy się na Lwią Skałę.
Rodzeństwo biegło do domu nie wiedząc, że są obserwowani. Lisa i Khari stały na skale i czekali, aż rodzeństwo znacznie się oddali. Brązowemu lwu piana leciała z pyska ze złości.
- Khari... opanuj się.
-Jak!? To zaszło już za daleko. Odebrali mi dom, później syna... jeśli czegoś nie zrobimy odbiorą nam życia. Szykuj się. Wyruszamy na spotkanie z dawną królową.
Tego samego popołudnia panowała wrzawa. Lwiątka nie wiedziały co się dzieje, póki nie wybiegły przed Lwią Skałę. Samców akurat nie było w stadzie. Lwice warczały na coś, co same okrążały. W środku stały Eclipse i Kiara... i ktoś jeszcze. Leah przytrzymywała Idię przed atakiem. Chaka, Shani i Amara przecisnęli się pomiędzy łapami lwic i ujrzały Khariego. Siostry stanęły za kuzynem, który je osłonił. Brązowy tylko krótko spojrzał na nie beznamiętnym wzrokiem i znów skupił swoją uwagę na Kiarze.
- Wiec jak dawna królowo? Przyjmiesz moją propozycję?
- Kiaro, nie rób tego. Sawa by się nie zgodził. Nie ufaj mu.
- Droga Eclipse spokojnie - Szepnęła królowej na ucho - Khari, decyzja o przebaczeniu należy do mojego syna. Skoro tak bardzo ci zależy to pójdę z tobą.
Starej lwicy nie dało się zatrzymać. Eclipse krzyczała jeszcze i kazała się wynosić wyrzutkowi. Leah i Idia także. Starsza siostra uznała, ze matka oszalała. Bała sie o nią. Stara królowa odwróciła się ostatni raz do stada i uśmiechnęła się. Lwice rozeszły się. Leah podeszła do lwiątek.
- Mamo, co się stało? Czemu babcia poszła z Kharim?
- Khari przyszedł i zażądał rozmowy z babcią. Powiedział, ze pragnie wybaczenia, za to co robił. Tłumaczył się tym, ze chce odzyskać syna i wrócić na Lwią Ziemię.
- Jak chce to niech sobie bierze Bahatiego z powrotem! - Krzyknął Chaka - A na Laią Skałę niech nie wraca. Czy nie miał zostać zabity, jak znów się tutaj pojawi!?
- Chaka! Wyrok wydaje król! Widzisz go gdzieś tutaj? Razem z twoim ojcem ruszyli na patrol. Miejmy nadzieję, ze nic się nie stanie.
Późnym czasem samce wrócili do jaskini, wszyscy zauważyli brak Kiary. Eclipse musiała powiedzieć mężowi o tym co się wydarzyło. Król wściekł się.
- Dlaczego nikt po mnie nie posłał?! Mama nigdzie by nie poszła, a Khari byłby martwy. Poza tym nadal nie wrócili. Niech wszystkie lwice wyruszą na poszukiwania, mam złe przeczucia. - Sawa zawołał do siebie syna. - Kiongozi, zostajecie sami, póki nie wróci ktoś dorosły ty pilnujesz przyjaciół i siostry. Nie wolno wam opuścić jaskini. Bądźcie ostrożni.
Z królową u boku władca wybiegł z jaskini, a zaraz za nim całe stado. Rozpierzchli się po całej sawannie.
Powrócili dopiero mocno po północy. Lwiątka i stado czekali Sawę, który jako jedyny się nie zjawił. Kopa chciał już zacząć szukać siostrzeńca, ale Vitani go powstrzymywała. Matki uspokajały lwiątka i odpoczywały po długich poszukiwaniach. Kiary nikt nie znalazł. Księżyc oświetlał wejście do groty, w której pojawił się cień. Do jaskini wolnym krokiem wkroczył Sawa z lwicą na grzbiecie. Wszyscy utkwili w nim wzrok. Byli pewni, ze Kiara żyje, ale Sawa zrzucił ciało bezwładnej lwicy na ziemie i rozległ się głuchy huk połączony z dźwiękiem wody. Ciało było mokre, tak samo jak władca. Lwice przytuliły lwiątka.
- Znalazłem ją... na dnie jeziora. - Padł bez sił na ziemię i stracił przytomność.
Subskrybuj:
Posty (Atom)