Słońce niedawno dopiero się uniosło nad horyzont co oznaczało czas na patrol. Wybiegł z Lwiej Skały i ruszył z początku nad wodopój. Podszedł do jeziorka, napił się wody, a potem skoczył na głaz spoczywający niedaleko. Nic sie nie działo, a leżenie bezczynnie nie było dla niego ciekawym zajęciem. To był jego pierwszy dzień na patrolu i trochę obawiał się sam chodzić po całej sawannie. Do tej pory biegał jedynie po sawannie.
Postanowił jednak przemóc się patrolować najbliższe granice. Ruszył wzdłuż Rajskiej Ziemi, Cmentarzyska i pustyni. Kiedy ją ujrzał nie chciał się zbliżać. Ponad wysoką trawę wystawił jedynie uszy i oczy. Pustka. Jedynie piach i słońce, a gdzieniegdzie kaktusy czy obumarłe krzaki. Ominął tę granicę szerokim łukiem i dotarł w końcu do Złej Ziemi. Przed sobą ujrzał drewnianą kłodę, która prowadziła poza granicę. Miał wrażenie, że z drugiej strony dochodzą porykiwania, ale ze zdenerwowania mógł coś pomylić. Coś jednak ciągnęło go, aby sprawdzić, czy istnieje zagrożenie. Nim zrobił chociaż jeden krok usłyszał za sobą nagły odgłos warkotu. Nagle odskoczył do tyłu pomiędzy wielkie lwie łapy i spojrzał w górę. Sawa spojrzał na niego spode łba z uśmiechem na pysku.
- Dzień dobry Agile. Co tutaj robisz?
- Witaj Panie. Jestem na patrolu.
- Mogłeś na mnie poczekać. Opowiedziałbym ci na czym dokładnie polega twoje zadanie oraz co nieco o Lwiej Ziemi.
- Dziękuję. Tak jest Panie.
Król spojrzał na Złą Ziemię. Wpatrywał się w nią z niepokojem.
- Wasza Wysokość, czy coś się stało?
- Nie Agile. To nic takiego.
- Wyglądasz na zdenerwowanego.
- Zła Ziemia napawa mnie niepokojem. To wina wydarzeń z przeszłości. Jako lwiątko moja rodzina trochę wycierpiała z powodu lwicy, która tam mieszkała. Nie postawiłem łapy na tej ziemi od tamtego czasu.
- Miałem wrażenie, ze słyszałem ryki dochodzące z tam tond. Mam bardzo dobry słuch, ale może się pomyliłem.
- Niekoniecznie. Najwyższy czas, aby przekonać się czy Zła Ziemia stanowi niebezpieczeństwo. Tymczasem wróć już ze mną na Lwią Skałę. Pora na śniadanie. Lwice niedawno wróciły.
Towarzysze pomału zwrócili się w stronę Lwiej Skały. Po drodze król i Agile opowiadali sobie różne historie z ich życia, opowiadali o swoich domach i śmiali się do rozpuku.
Przed wejściem do jaskini leżała zdobycz, czyli dorodna antylopa. Szczerze jednak Agile nie był nią zainteresowany. Wszedł do głównej jaskini i śmiało podszedł do królowej, która trzymała w łapach dwa rozkaprysione lwiątka. Biała kuleczka ciągle radośnie dokuczała tej brązowej i nie dawała mamie odpocząć.
- Kioni, proszę, zostaw siostrę. - Eclipse uśmiechała się do dzieci i nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Dzień dobry Wasza Wysokość!
- Ach, witaj Agile, jak ci się podoba Lwia Ziemia? Wiem, ze dobrze ją znasz, ale będąc na patrolu jest inaczej.
- Masz rację Pani. Było wspaniale, to bardzo miłe uczucie z tej strony poznać swój nowy dom. Tak przy okazji chciałem się przywitać z Kiongozim. Nie mogę się doczekać kiedy będę mógł go pilnować.
- Haha, proszę, chętnie ci go teraz przekażę. Odkąd się obudził nie daje mi spokoju, a chciałabym w ciszy zjeść śniadanie. Valentine za chwilę znowu zaśnie więc po prostu miej ją na oku.
- Dziękuję!
Lwica puściła dzieci, które spoglądały w ślad za nią z niemą ciekawością. Księżniczka z uśmieszkiem na pyszczku ułożyła się na ziemi obok puszystego ogona Agile i zasnęła, natomiast Kioni widząc swojego uszatego przyjaciela uradował się. Agile szturchnął go nosem, a lwiak natychmiast zaczął się bawić. Gryzł, drapał i łapał małymi łapkami za pysk opiekuna. Agile śmiał się, ponieważ to było dla niego jak łaskotki.
- Kiongozi, zapowiadasz się na bardzo rozbrykane lwiątko.
- Agi! - Lis był zaskoczony. Ten maluch właśnie wypowiedział swoje pierwsze słowo i było to jego imię! No nie do końca, ale skrócone. Książę był najwidoczniej dumny z tego wyczynu.
Po chwili wszystkie lwice będące matkami przekazały Agile swoje maluchy. Lis miał teraz na głowie siedem lwiątek. Kiedy tylko zdał sobie z tego sprawę o mało nie zamarł. Najgorsze było to, że wszystkie, takze Valentine nagle ożywiły się i majordomus nie mógł ich ogarnąć. Biegał we wszystkie strony próbując je zebrać u swego boku.
- W co ja się wpakowałem?
Szukał nerwowym wzrokiem chociaż jednej lwicy, która mogłaby mu pomóc, ale jaskinia opustoszała. Wszyscy zebrali się u podnóża Lwiej Skały. Agile chciał usłyszeć cokolwiek, jednak przy wrzasku dzieci nawet jego wielkie uszy nie pozwalały mu na to.
- Maluchy, bądźcie przez chwilę cicho, wujek Agile chciałby się czegoś dowiedzieć.
Jak na zawołanie wszystkie się uciszyły słysząc jego delikatny głos. Spojrzały na niego zdziwione, ale milczały. Lis mógł w końcu wytężyć zmysły. Usłyszał władczy ton głosu Sawy.
- Agile twierdzi, ze słyszał ryki dochodzące ze Złej Ziemi, dobrze wiemy, ze Kivu odeszła, od tamtego momentu to miejsce było puste. Zamierzam przekonać się czy Zła Ziemia stanowi niebezpieczeństwo. Asante pójdzie wraz ze mną na patrol. W tym czasie lwice proszę o patrolowanie Lwiej Ziemi. Macie mieć na oku każdy zakątek i skrawek sawanny. Matko, ty zostaniesz wraz z Agile tutaj i będziecie pilnowali lwiatek. Wazi, z pewnych powodów wyruszysz z nami na Złą Ziemię.
- Dlaczego kuzynie?
- Zyskałaś moje zaufanie, ale musisz jeszcze zasłużyć się stadu, poza tym dobrze walczysz, możesz być nam potrzebna. Nie martw się jednak, nie pozwolę byś zbytnio się narażała, posiadasz w końcu dzieci. Przy okazji, każdy już zapewne słyszał, ze Khari i Lisa kręcą się na granicach. Bądźcie ostrożni. To wszystko.
Agile był zaskoczony. Teraz doznał obaw samotnych patroli. Ale nie zamierzał sie poddać. Otrzymał ważne zadanie i musiał mu podołać. Lwiątka zauważyły jego stres i wszystkie ułożyły się u boku jego łap. Chciały go pocieszyć.
- Maluchy, jesteście wspaniałe. A teraz możecie hałasować.
I cisza minęła. Lwiątka znowu zaczęły szaleć. Hałasowały bardziej niż poprzednio, ale Agile to nie przeszkadzało. Znał sie na dzieciach i wiedział, ze kiedy się zmęczą, to długo śpią. Valentine bawiła się z Amarą i Shani, chłopcy gryźli się po ogonach i uszach, a Zawadi i Miujiza zajęli się sobą. Ku uciesze ich matki, maluchy nie były gorzej traktowane. Także wśród kuzynów. Wszystkie lwiątka wręcz za sobą przepadały.
Zanim rodzice wrócili, aby odebrać swoje dzieci, maluchy słodko zasneły, a wraz z nimi wykończony Agile. Widok był przezabawny. Siedmioro maluchów oplotło ze wszystkich stron lisa. Kioni zasnął w jego łapach, Valentine wdrapała się na jego grzbiet, a mała Shani schowała pod jego ogonem. Wszystkim zbierało się na śmiech, jednak nikt nie zamierzał ich obudzić. Lwice zauroczone skutecznością Agile nad zapanowaniem nad lwiątkami opusciły jaskinię i postanowiły wykorzystać czas wolny w swoim towarzystwie nad wodopojem. Eclipe podeszła przy okazji do męża i szepnęła mu na ucho.
- Na wieczorny patrol będziesz chyba musiał iść sam.
Lew z początku nie zrozumiał słów żony, dopiero po chwili ujrzał śpiącego Agile. Uśmiechnął się uradowany i wyruszył na sawannę.
Super rozdzial . Agile jest najleprzy , Agile i Zuzu to miom ulubieni zwiadowcy . Agile jest taki super , lubie go jeszcze bardziej . Bedzie sie dzialo , gdy Kiongozi podrasnie , A Tume zyje? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział , kiedy go czytałam nie mogłam przestać się uśmiechać ;) u mnie również pojawił się rozdział na który serdecznie zapraszam :)
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział. Ja jednak najbardziej lubię jak piszesz o Bahatim, Kharim i Lisie. U mnie też pojawił się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział. Ja jednak najbardziej lubię jak piszesz o Bahatim, Kharim i Lisie. U mnie też pojawił się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńCiekawe. Ja usunę mojego bloga o królu lwie 4 i zrobię nową historię. Zaproszę Cię na niego ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Ciekawa jestem co będzie dalej :) Najbardziej ciekawi mi co mają zamiar zrobić lwy wygnane....hm... Będzie chyba wojnaaa...
OdpowiedzUsuńhttp://wolfquest-supergra-symulatorwilka.blogspot.com/?m=0
Świetny rozdział. Agile jest taki zabawny - Eclipse podjęła dobry wybór, wybierając go na nowego majordomusa, a przy okazji niańkę - zapanowanie nad siedmioma rozbrykanymi lwiątkami jest naprawdę wielkim wyczynem dla tak małego zwierzaczka :) Ciekawe, jak sobie z tym będzie radził, gdy jego podopieczni go przerosną...
OdpowiedzUsuńTe lwy na Złej Ziemi muszą być naprawdę zuchwałe, żeby tam ryczeć. Przecież wiadomo, że rycząc, zwracają na siebie uwagę sąsiadów. Chcą walki?
Pozdrawiam
Piękny rozdział.
OdpowiedzUsuńAgile jest wspaniały.
:)
Świetna notka, jestem bardzo ciekawa jak wszystko potoczy się dalej i co zrobią te wygnane lwy. A Agile jest taki fajny i jak widać bardzo odpowiedzialny ;D No, czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)