Lwy biegły truchtem w zbitym szyku. Zbliżali się do celu przez co byli zdenerwowani. Nuada miał cały czas napięte mięśnie. Bał się o siostrę, a najbardziej tego, że zobaczy ją martwą. Nie potrafił się skupić na zadaniu, ciągle się rozpraszał i potykał. Przyjaciele dostrzegli to i musieli go wesprzeć. Miujiza i Bahati podbiegli do niego, ustawili się po bokach i podtrzymywali jego ciało. Złoty lew uśmiechnął się blado na ten gest.
Kiongozi trzymał się blisko Chaki. Czekał tylko aż zobaczy wrogą grupę przed sobą. Ale gdy wpadli na polanę nikogo tam nie zastali. Przyjaciele zaczęli się rozglądać. Miujiza i Bahati odeslzi trochę dalej, aby powęszyć. Jednak zaraz dali przywódcy znak, ze niczego nie czują. Nie było żadnych innych śladów. Na wzgórzu w ostatnim czasie nic nie miało miejsca.
Chaka jednak także wyglądał na skołowanego. Nie taki był plan. Mięli tutaj być. Co się działo?
Kiongozi nie dał mu czasu na myślenie. Z warknięciem odwrócił się i szybkim ruchem przewrócił kuzyna na ziemię. Stanął nad nim i przygniótł łapą do ziemi.
- W co ty grasz?
- On gra, w naszą grę.
Słysząc za swoimi plecami ten ostry syk, Kiongozi odwrócił głowę , aby spojrzeć na przybyszów, ale nie puścił Chaki. Z zarośli wyłoniła się Narumi z obstawą dwóch lwów. Zmierzali w stronę lwioziemców, spokojnie, ale gotowi na atak. Na jakiś niewidoczny sygnał Nuada i reszta straży stanęli szykiem, aby chronić księcia.
- Załatwię to - odparł biały i zszedł z beżowego. - Bahati, pilnuj go.
Brązowy lew z radością na pysku, w końcu mógł zająć się znienawidzonym lwem. Chaka posiadał domenę siły i Bahati o tym wiedział. Aby więc uniknąć jego ciosów i osłabić, szybko złapał go za kark zaciskając zęby na tyle mocno aby zadać mu ból i ograniczyć ruchy.
- Wiedziałem, ze to pułapka.
- A mimo tego jesteś tutaj. Ojoj, nie jest to najlepsza zapowiedź nowego władcy. Taka naiwność.
- A jednak mamy przewagę.
- Czyżby?
Nagle zza pleców lwicy wyszło jeszcze sześć samic. Każda z nich wyglądała na gotową do walki z napiętymi mięśniami. Sprawiło to, ze Bahati stracił koncentrację i Chaka zdołał się uwolnić. Wyrwał się, przewrócił na plecy i wziął zamach na brązowego. uderzył go i zorał nos pazurami. Bahati ryknął i odskoczył do tyłu, a w tedy Chaka podbiegł do przeciwników i stanął u boku Narumi ocierajac się o jej łeb.
- Nieźle, Chaka. Chciałabym zobaczyć twoją siłę, w prawdziwej bitwie. Chyba zaraz będziesz miał okazję.
Kiongozi spojrzał na Bahatiego, ale ten skinieniem głowy dał mu znak, ze jest w porządku. Jednak jego pysk krwawił. Książę zaczął orać pazurami w ziemi co miało być niemym znakiem dla Kusaidii, aby te wezwała jego siostrę z lwicami. Dziwogon, niewidoczny dla pozostałych na drzewie, zerwał się i poleciał po pomoc.
- Gdzie jest Nisza!? Gdzie moja siostra!?
Nuada tracił cierpliwość. Targała nim furia. Był gotowy do ataku, ale Asani powstrzymywał go. Każdy z nich miał nadzieję, że gdzieś tutaj będzie. Ich rozmyślenia przerwała jedna z obcych lwic ze grupy Narumi. Coś sprowokowało ja do ataku i bez rozkazu skoczyła ku przeciwnikom. W tle rozległ się głos przywódczyni "wracaj do szeregu, głupia!", Ale ona nie usłuchała. Ku niej skoczył Miujiza, aby powstrzymać jej atak. Lwy się zdeżyły ze sobą i opadły na ziemię. Bahati starał się nie używać pazurów, próbował ją pokonać na zapasy. Lwica była młoda i niedoświadczona, dlatego nie miała szans z kimś, kto był szkolony. Syn Khariego nie zrobił jej krzywdy, najwyżej mocno poobijał, postraszył i pozwolił spokojnie uciec. Ta z podkulonym ogonem wycofała się, ale nie zbliżyła do swojej grupy.
- Wiedziałam, że będą z nią problemy! Słuchaj rozkazów, bo do niczego się nie przydasz!
- Narumi, dosyć tego! Jest nas więcej, zakończmy to tu i teraz!
Krzyknął starszy lew stojący u jej boku. Widocznie znudzony i zniecierpliwiony. Wyszedł na przód i warknął, co było znakiem do gotowości. Kiongozi podjął ostatnią próbę dobroci.
- Pytam się ostatni raz, gdzie jest Nisza? Albo nie będzie ulgi!
Rozległ się ryk, który nie należał do nikogo, natomiast zagłuszył głośne warknięcia obecnej grupy. Wszyscy zamilkli. Z zarośli pomiędzy obiema grupami wyłoniły się lwioziemki, z Valentine i Niszą na czele. Złota lwica była zmęczona, ale nietknięta. Kiedy lwica zobaczyła swojego brata oraz ukochanego uśmiech zagościł na jej pysku, a oczy zabłysły. Nuada zaryczał uradowany, a kiongozi od razu do niej doskoczył i przytulił lwicę czule. Otarli się głową, po czym przyszły król z kpiącym uśmieszkiem odwrócił się do zaskoczonych napastników.
- Nie sądzę, żebyście nadal mięli przewagę. Dobrze Wam radzę, odejdźcie. Nie wygracie z nami.
- Może nie teraz, ale wkrótce pożałujesz! - Narumi mówiła przez zęby, w jej głosie był jad. Pojawienie się niszy ją zaskoczyło, nie wiedziała jakim cudem się tutaj znalazła.
- Ostrzegam cię książę, wrócimy i radzę ci być gotowym, bo gdy dojdzie do wojny osobiście się tobą zajmę.
Po tych słowach zaryczała i dała znak do odwrotu. Wraz z nimi odszedł Chaka. Pożegnały go pełne pogardy spojrzenia. Ale beżowy lew nie czuł się źle. Wiedział, ze stoi po wygranej stronie. Nie miał czego żałować w swojej decyzji. Ostatni raz odwrócił łeb, aby spojrzeć na dawne stado i zawarczał. To był koniec dla Chaki. Nie miał już prawa powrotu.
Kiedy zniknął w zaroślach, Zawadi postąpiła za nim dwa kroki, ale Kiongozi ją zatrzymał.
- Niech idzie. Sam wybrał.
- Mimo wszystko to rodzina. Pozwolimy mu na to?
- Mam go błagać, aby wrócił?
- Powinien zostać osądzony przez króla - syknął Miujiza. - Wiedziałem, ze to zdrajca!
- Biedni Leah i Asante - westchnęła Valentine. - Trzeba będzie im powiedzieć. Ciocia się załamie.
- Nic na to nie poradzimy droga siostro. Był jaki był, ale dla stada i rodziny to i tak wielka strata. Oraz dla Straży. Straciliście członka grupy.
- Więc znajdziemy nowego. Chociaż... może to znak od przodków, że Straż nie powinna istnieć? Jestem liderem i posiadam Ryk Pradawnych, ale... on nie zniknie jeśli straży już nie będzie.
Towarzysze spojrzeli po sobie porozumiewawczo, a następnie na księcia.
- Mój ojciec to osądzi, ale na pewno weźmie to pod uwagę. A teraz, proszę, wracajmy do domu. Nisza na pewno musi odpocząć.
- Nie jestem zmęczona i nic mi nie jest. Przez cały ten czas pilnowały mnie dwie lwice, ledwie nastolatki. Ale wiedziałam, ze w pobliżu jest kilku innych. Kiedy dziewczyny mnie znalazły tamci uciekli. Nas było więcej.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się bałem - lew ponownie przytulił ukochaną. - Wracajmy i dokończmy to co nam przerwano. Nisza, czy dalej chcesz zostać moją żoną?
- Tak. Teraz pragnę tego jeszcze bardziej.
W ich ślady poszła cała grupa. Wszystkie pary się do siebie przytuliły, oprócz Zawadi i Asaniego, którzy byli sami.
Po powrocie do domu ogłoszono co się stało. Sawa rozkazał ustawienie straży i patrole granic, ostrzegł takze wszystkie żyjące zwierzęta, aby uważały na obce osobniki, Chaka został uznany za zdrajcę i jeśli ktoś go zobaczy ma prawo go przepędzić, bądź przyprowadzić przed oblicze króla. Leah była zrospaczona i zawiedziona. Straciła ostatnie dziecko. Asante się nie odezwał, ale jego mina mówiła wszystko. On już nie miał syna. Chaka był wrogiem. Stwierdził ponad to, ze zamierza osobiście prowadzić patrole i jak najwięcej czasu spędzać z żoną, aby pomóc jej się pozbierać.
Dwa dni później odbył się uroczysty ślub Kiongoziego i Niszy. Ponieważ była to przyszła para władców, uroczystość była na szeroką skalę. Oprócz Lwioziemców było także stado rodziców Niszy oraz stado białych lwów Eclipse. Władcy byli rozczuleni i dumni. Sawa tak wiele razy martwił się o syna i jego temperament, ale teraz widzi jak bardzo on dorósł. Królowa wtuliła się w męża.
- Pamiętam nasz ślub. Wspomnienia wracają.
Przyszła młoda para usiadła po środku Lwiej Skały, dookoła byli otoczeni przez inne lwy. Władcy siedzieli na tronie, a ślubu udzielała im Shani, która była z siebie bardzo dumna, ze prowadzi tak ważną uroczystość. Jej matka również. Idia miała wrażenie, ze jej zmarły ukochany także także to wszystko widzi i ją wspiera.
Szamanka wypowiedziała uroczystą formułkę i ogłosiła ich mężem i żoną, po czym para weszła na tron. Władcy ustąpili im miejsca, aby Lwia Ziemia mogła ujrzeć swoich przyszłych władców. Jeszcze nie ustalono daty koronacji, ponieważ Sawa i Eclipse byli w doskonałej formie, a młodzi nie chcieli zbyt szybko popadać w obowiązki. Po mimo tego wszyscy byli uradowani, a wieść o ślubie rozeszła się po najbliższych ziemiach. Usłyszano to takze na cmentarzysku co sprawiło, ze Khari i Lisa mogli wprowadzić swój plan w życie, już niedługo.
- Nie sądzę, żebyście nadal mięli przewagę. Dobrze Wam radzę, odejdźcie. Nie wygracie z nami.
- Może nie teraz, ale wkrótce pożałujesz! - Narumi mówiła przez zęby, w jej głosie był jad. Pojawienie się niszy ją zaskoczyło, nie wiedziała jakim cudem się tutaj znalazła.
- Ostrzegam cię książę, wrócimy i radzę ci być gotowym, bo gdy dojdzie do wojny osobiście się tobą zajmę.
Po tych słowach zaryczała i dała znak do odwrotu. Wraz z nimi odszedł Chaka. Pożegnały go pełne pogardy spojrzenia. Ale beżowy lew nie czuł się źle. Wiedział, ze stoi po wygranej stronie. Nie miał czego żałować w swojej decyzji. Ostatni raz odwrócił łeb, aby spojrzeć na dawne stado i zawarczał. To był koniec dla Chaki. Nie miał już prawa powrotu.
Kiedy zniknął w zaroślach, Zawadi postąpiła za nim dwa kroki, ale Kiongozi ją zatrzymał.
- Niech idzie. Sam wybrał.
- Mimo wszystko to rodzina. Pozwolimy mu na to?
- Mam go błagać, aby wrócił?
- Powinien zostać osądzony przez króla - syknął Miujiza. - Wiedziałem, ze to zdrajca!
- Biedni Leah i Asante - westchnęła Valentine. - Trzeba będzie im powiedzieć. Ciocia się załamie.
- Nic na to nie poradzimy droga siostro. Był jaki był, ale dla stada i rodziny to i tak wielka strata. Oraz dla Straży. Straciliście członka grupy.
- Więc znajdziemy nowego. Chociaż... może to znak od przodków, że Straż nie powinna istnieć? Jestem liderem i posiadam Ryk Pradawnych, ale... on nie zniknie jeśli straży już nie będzie.
Towarzysze spojrzeli po sobie porozumiewawczo, a następnie na księcia.
- Mój ojciec to osądzi, ale na pewno weźmie to pod uwagę. A teraz, proszę, wracajmy do domu. Nisza na pewno musi odpocząć.
- Nie jestem zmęczona i nic mi nie jest. Przez cały ten czas pilnowały mnie dwie lwice, ledwie nastolatki. Ale wiedziałam, ze w pobliżu jest kilku innych. Kiedy dziewczyny mnie znalazły tamci uciekli. Nas było więcej.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się bałem - lew ponownie przytulił ukochaną. - Wracajmy i dokończmy to co nam przerwano. Nisza, czy dalej chcesz zostać moją żoną?
- Tak. Teraz pragnę tego jeszcze bardziej.
W ich ślady poszła cała grupa. Wszystkie pary się do siebie przytuliły, oprócz Zawadi i Asaniego, którzy byli sami.
Po powrocie do domu ogłoszono co się stało. Sawa rozkazał ustawienie straży i patrole granic, ostrzegł takze wszystkie żyjące zwierzęta, aby uważały na obce osobniki, Chaka został uznany za zdrajcę i jeśli ktoś go zobaczy ma prawo go przepędzić, bądź przyprowadzić przed oblicze króla. Leah była zrospaczona i zawiedziona. Straciła ostatnie dziecko. Asante się nie odezwał, ale jego mina mówiła wszystko. On już nie miał syna. Chaka był wrogiem. Stwierdził ponad to, ze zamierza osobiście prowadzić patrole i jak najwięcej czasu spędzać z żoną, aby pomóc jej się pozbierać.
Dwa dni później odbył się uroczysty ślub Kiongoziego i Niszy. Ponieważ była to przyszła para władców, uroczystość była na szeroką skalę. Oprócz Lwioziemców było także stado rodziców Niszy oraz stado białych lwów Eclipse. Władcy byli rozczuleni i dumni. Sawa tak wiele razy martwił się o syna i jego temperament, ale teraz widzi jak bardzo on dorósł. Królowa wtuliła się w męża.
- Pamiętam nasz ślub. Wspomnienia wracają.
Przyszła młoda para usiadła po środku Lwiej Skały, dookoła byli otoczeni przez inne lwy. Władcy siedzieli na tronie, a ślubu udzielała im Shani, która była z siebie bardzo dumna, ze prowadzi tak ważną uroczystość. Jej matka również. Idia miała wrażenie, ze jej zmarły ukochany także także to wszystko widzi i ją wspiera.
Szamanka wypowiedziała uroczystą formułkę i ogłosiła ich mężem i żoną, po czym para weszła na tron. Władcy ustąpili im miejsca, aby Lwia Ziemia mogła ujrzeć swoich przyszłych władców. Jeszcze nie ustalono daty koronacji, ponieważ Sawa i Eclipse byli w doskonałej formie, a młodzi nie chcieli zbyt szybko popadać w obowiązki. Po mimo tego wszyscy byli uradowani, a wieść o ślubie rozeszła się po najbliższych ziemiach. Usłyszano to takze na cmentarzysku co sprawiło, ze Khari i Lisa mogli wprowadzić swój plan w życie, już niedługo.
Epicka notka! :)♥ Czekam na kolejne! :)
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział, czekam na next
OdpowiedzUsuńOj Chaki, Chaki... Nie przejmuj się, dalej cię kocham <33 Mimo wszystko fajnie by było gdyby Zawadi za nim poszła, może by już nie wróciła???
OdpowiedzUsuńRozdział fantastyczny, według mnie jeden z lepszych od czasów piątego pokolenia.
Khari wkracza do gry, nareszcie... Brakowało mi go. Już widzę jak Idia pruje przekleństwami na jego widok XD
Biedna Leah, moja ulubiona postać z czwartego pokolenia :c Zawiodła się na synu, tak samo jak As. Po jej mężu widać, że nie okaże już litości wobec Chaki.
Pozdrawiam i czekam na next ^^
Przeczytałam go wczoraj,ale dopiero dziś zostawiam koma.
OdpowiedzUsuńROZDZIAŁ FAJNY I CZEKAM NA NEXT
Chaka..Chaka..co żeś narobił?!
Wiedz, że uwielbiam twoje opowiadania, chociaż nie często zostawiam po sobie jakiś ślad. Będę wpadać tu regularnie, i czytać twoje nowe notki:) Żal mi Chaki. Mógł przecież wybrać dobrą stronę i żyć jak należy. Noale i tak czadowa notka. Czekam na następną!
OdpowiedzUsuńSuper. Na to czekałam. Bardzo się spoźniłam, za co przepraszam... jestem dumna, Irma. Życzę weny w pisaniu rozdziałów. Prędko nas nie opuszczaj!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :3
Twoje opowiadania jak zawsze SUPER :-).
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie( dopiero zaczynam): lwiaskala.blogspot.com
Według mnie Kiongozi powinien zabić Chakę bo nigdy go nie lubiłam.Ale rozdział wspaniały,z niecierpliwością czekam na next
OdpowiedzUsuńMożna prosić o szybki next?
OdpowiedzUsuńWedług mnie jest lepiej niż wcześniej :D
OdpowiedzUsuń